Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Legia Warszawa / Accredito

Konflikty z trenerami, ramadan i buty od babci. Znaki szczególne Jasurbeka Yaxshiboyeva, nowego zawodnika Legii

Autor: Karol Bochenek
2021-02-13 14:09:54

Wyczekiwany od kilku dni transfer Jasurbeka Yaxshiboeva do Legii stał się faktem. Ofensywny piłkarz z Uzbekistanu zameldował się już na Łazienkowskiej, podpisał 2,5-letni kontrakt, a niedługo powinien zaprezentować się na boisku. W białoruskiej Wyższej Lidze, gdzie spędził ostatni sezon, dał się poznać jako szybki i przebojowy drybler, który doskonale odnajduje się w różnych systemach i na różnych pozycjach. Czy to oznacza, że Czesław Michniewicz dostanie piłkarza z pakietem umiejętności idealnie dobranym pod potrzeby Legii? Wiele na to wskazuje, choć wokół zawodnika, jego introwertycznej natury i gorącego charakteru narosło dużo pozapiłkarskich domysłów, których w Warszawie na wszelki wypadek nie powinni lekceważyć.

***

Efekt odrzuconej ręki

Na Białorusi Yaxshiboev już po pierwszym meczu został okrzyknięty objawieniem Wyższej Ligi. W barwach Energetika-BGU (nazwa tłumaczona z języka rosyjskiego jest powszechniejsza niż tłumaczenie z białoruskiego, stąd jej użycie w tekście, po białorusku klub nazywa się Energetyk-BDU - red.) debiutował przeciwko BATE Borysów i wygrał ten mecz praktycznie w pojedynkę. Dwa gole strzelone wielokrotnemu mistrzowi tylko częściowo oddają to, co Yaxshiboev robił na boisku, jak kręcił obrońcami, jak się bawił, jak dominował. - Długo obserwowaliśmy tego zawodnika. Głośno jest o nim nie tylko w Białorusi, ale w całej Azji. Dziś pokazał, jak wykorzystywać sytuacje z zimną krwią. Bardzo możliwe, że w naszym kraju nie ma obecnie takich zawodników - komentował Uładzimir Bialiauski, trener Energetika.

Bialiauski zapewne nie spodziewał się, że jego słowa zdezaktualizują się tuż po spotkaniu z BATE, Wpływ na to miała pierwsza fala pandemii koronawirusa, gdy śledzenie Wyższej Ligi, która grała mimo zagrożenia, stanowiło jedyną szansę na podtrzymanie kontaktu z dyscypliną. Swojski białoruski klimat przyciągał nowych obserwatorów, a rekordy popularności na kanale YouTube krajowej federacji futbolu, bił skrót spotkania Energetik-BGU - BATE Borysów. Przez kilka tygodni anonimowy chłopak z Uzbekistanu o łamiącym język nazwisku był prawdziwym piłkarskim przodownikiem. Jednym z niewielu jasnych punktów w świecie futbolu, który trwał, pogrążony w bezruchu. Mapę popularności Yaxshiboeva trzeba było kreślić na nowo.

Jak to się stało, że zawodnik o stosunkowo dużych umiejętnościach i pewnie jeszcze większym potencjale wylądował w przeciętnym klubie ligi białoruskiej? Ujmując rzecz najprościej, jak się da – sam na to zapracował. Gdyby miał w sobie nieco więcej pokory, cierpliwości i opanowania zapewne spokojnie czekałby na swoją szansę w Pachtakorze Taszkent, największym i najważniejszym uzbeckim klubie, prowadzonym do niedawna przez Szotę Arweładze. Gruzin jest w tej opowieści kluczową figurą, bo to on od Yaxshiboeva wolał Dostonbeka Hamadova, który był u niego podstawowym prawym pomocnikiem i w gruncie rzeczy po prostu najlepszym zawodnikiem. Yaxshiboev w drużynie pełnił dalszoplanową rolę, a ponieważ uważał, że zasługuje na więcej, w pewnym momencie zwyczajnie nie wytrzymał. - Nie rozumiałem się z trenerem Szotą Arweładze. Kiedy w jednym z meczów ściągnął mnie z boiska, zdenerwowałem się i nie podałem mu ręki. Od tego momentu siedziałem na ławce, a jeśli już pojawiałem się na murawie, to na 10-15 minut. Co można zrobić w tym czasie? W ten sposób straciłem czucie piłki, tempa gry, a w konsekwencji także formę. Kiedy dostawałem piłkę, nie miałem pojęcia, co robić. Grałem coraz gorzej i gorzej. Wiedziałem, że nawet jeśli pokażę się z dobrej strony, to kolejny mecz i tak zacznę na ławce. To było naprawdę dobijające. Energetik to zupełnie inna historia. Trenerzy mi ufają, czuję się potrzebny i pożyteczny, staram się pokazać, że można na mnie liczyć - opowiadał  w rozmowie z dziennikiem „Pressball”.

Po tym wyskoku Arweładze ostatecznie zraził się do Yaxshiboeva. Dalsza współpraca była w zasadzie niemożliwa, więc swojej szansy musiał szukać w innych klubach. Najpierw trafił na wypożyczenie do FK AGMK Olmaliq, ligowego rywala Pachtakora, któremu pomógł utrzymać się w lidze, a następnie na Białoruś.

Konflikt z Gruzinem to zresztą niejedyny przypadek, gdy Yaxshiboev nie potrafił dogadać się ze swoim przełożonym. Pod koniec 2020 roku mocno poróżnił się z Vadimem Abramovem, selekcjonerem reprezentacji Uzbekistanu, który powołał go na mecz z Iranem. Yaxshiboev dostał od trenera 45 minut, ale rozczarował do tego stopnia, że Abramov zdecydował się na publiczną krytykę - Nie było w nim widać silnego pragnienia gry dla reprezentacji. Nie chciał być z nami z powodu bólu głowy czy jakichś innych problemów. Drzwi do kadry nadal są otwarte, lecz nie może sam ich zamykać. To młody piłkarz, ale powinien to  zrozumieć. Wiemy, do czego jest zdolny i co potrafi – mówił na łamach portalu championat.uz.


źródło: energetikbgu.by

Yaxshiboev do oskarżeń selekcjonera odniósł się w dość buńczuczny sposób. Stwierdził, że Abramov oczywiście ma prawo do swojej opinii, ale racja leży po jego stronie. Niewykluczone, że w ten sposób na dobre wypisał się z kadry narodowej, a jego największym sukcesem w reprezentacyjnych barwach jeszcze długo pozostanie mistrzostwo Azji do lat 23 z 2018 roku.

Przy okazji całego zamieszania potwierdzenie znalazła teza, że Yaxshiboev to zawodnik niełatwy do prowadzenia, który dobrze gra tylko wtedy, gdy ma pewne miejsce na boisku, jak chociażby w Energetiku-BGU. Co ciekawe, dla oferty od mińskiego klubu zrezygnował z dużo lepszej finansowo propozycji, która napłynęła z Korei Południowej. Kontrakt podobno leżał na stole, Koreańczycy byli przekonani, że wkrótce otrzymają wymagane dokumenty, ale ostatecznie musieli obejść się smakiem. Yaxshiboev wyszedł z założenia, że na zarabianie pieniędzy jeszcze przyjdzie czas, teraz liczy się jedynie rozwój i nauka. W tych aspektach Białoruś stwarzała dużo lepsze perspektywy niż Korea.


Z nogami na południe

Patrząc na to, jak potoczyła się białoruska przygoda Yaxshiboeva, wybór tego kierunku trzeba uznać za strzał w środek tarczy. Opuszczenia Taszkentu, gdzie poza minutami na boisku niczego mu nie brakowało, czy odrzucenia atrakcyjnych ofert z Azji, nawet przez chwilę nie żałował. Wprost przeciwnie - już po kilku tygodniach na Białorusi utwierdził się w przekonaniu, że postawianie marzeń i ambicji ponad komfortowym życiem, było doskonałą decyzją. - Chcę z jak najlepszej strony pokazać się w lidze białoruskiej, a następnie grać w najmocniejszych europejskich klubach. Mój cel to strzelać gole w każdym meczu i pomagać innym to robić. Chcę zostać królem strzelców Wyższej Ligi […] Do Pachtakora nie zamierzam wracać – mówił w rozmowie z oficjalną stroną AFC (Azjatycka Konfederacja Piłkarska –  red.).

Planów Yaxshiboeva nie pokrzyżowało nawet tak poważne wyrzeczenie, jak ramadan, czyli 9 miesiąc kalendarza muzułmańskiego, na który przypada post (w języku arabskim – saum – red.), jeden z pięciu filarów islamu. Dla zawodowego sportowca ewidentnie nie jest wskazany, ale gorliwość religijna nakazała Yaxshiboevowi dostosować się do zasad. Uzbek przez 30 dni począwszy od 23 kwietnia, nie jadł i nie pił od świty do zachodu słońca. I w tym bez wątpienia trudnym czasie strzelił dla Energetika-BGU aż 5 goli. - Nie jest łatwo, ale trzymam post codziennie. Najtrudniejszy jest pierwszy tydzień, później człowiek się przyzwyczaja. Po zachodzie słońca nie można jednak rzucić się na jedzenie. Żołądek nie jest na to przygotowany, można się nabawić bólu brzucha. Trzeba zacząć od czegoś małego - wody albo czegoś słodkiego. Godzinę-półtorej później można spokojnie zjeść coś większego - tłumaczył w rozmowie z „Pressballem”.

Na Białorusi popisy Uzbeka w czasie ramadanu traktowano jako coś naprawdę wielkiego. Zastanawiano się, jakim cudem chłopak, który prawie nie je i nie pije, znosi treningi u Anatola Jurewicza, ojca-założyciela Energetika-BGU w randze nadtrenera, który słynnie z twardej ręki i katorżniczych treningów. Jurewicz to szkoleniowec ze starej, radzieckiej szkoły, osławionej i u nas dzięki Stanisławowi Czerczesowowi. Uwielbia przykręcić śrubę, narzucić takie obciążenia, że piłkarze z treningu schodzą wycieńczeni, by na koniec wpaść do szatni i trochę się powydzierać. Yaxshiboev zdołał to jednak przetrwać, a z perspektywy czas Juerwiczowi może być tylko wdzięczny.

Dzisiejszy Energetik, który powstał z przekształcenia Zorki Mińsk związanej z Białoruskim Uniwersytetem Państwowym (BGU - red.) to autorski projekt doświadczonego szkoleniowca. W 2017 roku Jurewicz wymyślił sobie, że stworzy klub, w którym wspólnie z Bialiauskim, będzie wychowywał i obrabiał młodych zawodników, wpajając im, że futbol to nie tylko rozrywka i popularność, ale przede wszystkim szansa na lepszą przyszłość. Metody, które wprowadził, są bardzo specyficzne. Dla przykładu - piłkarze muszą być zawsze ogoleni na gładko, a po treningach słyszą, że w domu mają odpoczywać, leżąc z nogami skierowanymi na południe.

Po co to wszystko? Aby nauczyć początkujących zawodników odpowiedzialności i pokory, które pomogą im zrobić karierę. Nie są to może najnowocześniejsze techniki treningowo-wychowawcze, ale nie można odmówić im skuteczności. Ilia Szkurin, który słynął z ognistego charakteru, pod kontrolą Jurewicza uspokoił się, rozegrał wyśmienity sezon i przeszedł do CSKA Moskwa. David Tweh zapracował na transfer do Dynama Brześć, wówczas mistrza kraju, z którym pograł w europejskich pucharach. Shakhboz Umarov i Aliaksiej Nasko niedawno zostali zawodnikami BATE. Yaxshiboev to kolejny zawodnik na liście, który pod okiem trenerskiego duetu, zaliczył błyskawiczny sportowy awans.


Uładzimir Bialiauski i Anatol Jurewicz, źródło: energetikbgu.by

Rola, którą Jurewicz odegrał w procesie rozwoju Uzbeka, jest  nie do przecenienia. To właśnie ten szkoleniowiec zauważył, że Yaxshiboev ze swoimi możliwościami szybkościowymi i technicznymi, dużo lepiej sprawdzi się w linii ataku, niż na boku pomocy, gdzie grał wcześniej. W Energetiku-BGU najczęściej pełnił rolę drugiego napastnika w systemie 1-3-5-2. Miał dużo swobody i nieco mniej zadań defensywnych, za co odpłacił się bramkami i asystami. Jurewicz i Bialiauski mogli tylko cmokać z zachwytu.


Pociąg i buty od babci

Poza rozwijaniem umiejętności piłkarskich Uzbeka Anatol Jurewicz pomógł mu także w kwestiach językowych, tak istotnych na obczyźnie. Po pierwszych meczach Yaxshiboeva dla „Studentów”, jak mówi się na piłkarzy Energetika, w mediach pojawiały się informacje, że chłopak niezbyt dobrze radzi sobie z rosyjskim, co zresztą potwierdził Uładzimir Bialiauski. Nie był to jednak problem, którym szkoleniowiec specjalnie się przejmował. Po pierwsze, Yaxshiboev szybko złapał kontakt z zespołem, a dodatkowo u boku miał rodaka Shakhboza Umarowa, którego znał jeszcze z akademii Pachtakora. Po drugie. Jurewicz osobiście zadbał o to, oczywiście w charakterystycznym dla siebie stylu, by Yaxshiboev – jak wszyscy obcokrajowcy w jego zespole - szybko opanował język rosyjski. Na jednym z pierwszych treningów zawodnik usłyszał, że jeśli nie nauczy się języka, to… won z klubu. Po kilku dniach na pytanie, czy wszystko już rozumie, dla własnego bezpieczeństwa odpowiedział, że tak. Dalej samo poszło. Na wywiady, których udzielał po rosyjsku, nie trzeba było długo czekać.

W przypadku Yaxshiboeva nauka języka miała kluczowe znaczenie. Jurewicz i Bialiuski, którzy kilka lat pracowali w Kazachstanie, wiedzieli, jaka jest mentalność ludzi z Azji Środkowej. Zdawali sobie sprawę, że ewentualne braki komunikacyjne mogą źle wpłynąć na to, jak funkcjonują w drużynie. Uzbek był więc pod ścisłą kontrolą, która wszystkim wyszła na dobre. - Nieźle mówi po angielsku, a rosyjskiego uczy się krok po kroku i coraz lepiej rozumie się z zespołem. Azjaci przeważnie źle się adaptują i mało rozmawiają, ale Jasur szybko złapał kontakt z chłopakami. Musicie wiedzieć, że jeśli Azjatom coś się nie podoba, to szybko się rozczarowują i chcą wracać do siebie. Znam kilku zawodników z Uzbekistanu, którzy wyjechali do Włoch i nie mogli się tam odnaleźć. W końcu zabrali swoje rzeczy i wrócili do kraju - mówił Bialiauski dla portalu by.triubuna.com.

Generalnie kwestia Yaxshiboeva i słabej znajomości rosyjskiego niesłusznie wywołuje automatyczne zdziwienie. Wynika to zapewne z błędnego przekonania, że Uzbekistan, wchodzący niegdyś w skład ZSRR, to kraj językowo zbliżony do Białorusi czy choćby Ukrainy, w którym język rosyjski jest co najmniej tak samo popularny, jak narodowy. Tymczasem według statystyk zaledwie co trzeci Uzbek mówi po rosyjsku. Mało, jak na kraj rzekomo przesiąknięty tym językiem, prawda?

W dzisiejszym Uzbekistanie o płynną znajomość rosyjskiego posądzać można jedynie pamiętających epokę radziecką. Ludzie z pokolenia Yakshiboeva, urodzeni pod koniec lat 90., dorastali w kraju, w którym obowiązywał tylko jeden język. W 1992 roku Uzbekistan zrezygnował z alfabetu cyrylicznego, narzuconego niemal 70 lat wcześniej mocą „Janalifu”, reformy językowej Stalina, która objęła alfabety turkijskie. Trzy lata później Islom Kerimow, ówczesny prezydent kraju, ustanowił język uzbecki jedynym językiem urzędowym. Uzbekistan chciał w ten sposób odciąć się od dawnych wpływów językowo-kulturowych i przynajmniej w tej kwestii iść swoją drogą.  Pokolenie dzisiejszych 20-30 latków to pierwszy efekt tamtych zmian.


źródło: Twitter.com

Yaxshiboev uczył się w uzbeckiej szkole, mówił w języku ojczystym i trenował tam, gdzie chciał trenować każdy chłopak w jego wieku - w akademii Pachtakora Taszkent. Na zajęcia dojeżdzał pociągiem z niedużego miasta Chinoz, znanego głównie z nocnego targu. Lokalny klimat sprawia, że handlować da się tylko od 20 do 4 rano, w innym wypadku świeże ryby czy owoce po prostu zepsułyby się na słońcu. W podróży do stolicy Yaxshiboevowi zawsze towarzyszyła babcia, od której dostał pierwsze piłkarskie buty. Na stałe do Taszkentu przeniósł się w 7. klasie. Jeśli chciał postawić na piłkę, musiał być na miejscu, pod kontrolą trenerów z akademii Pachtakora, którzy wiązali z nim duże nadzieje.

Pierwszy mecz dla klubu, w którym się wychował, rozegrał w końcówce sezonu 15/16. Do drużyny wchodził z opinią zawodnika o wielkim talencie, który niedawno był nominowany do nagrody dla najlepszego młodego piłkarza Azji, jednak ostatecznie nigdy nie dostał poważnej szansy. W decydującym momencie zablokował go konflikt z Szotą Arweładze, ale problemy zaczęły się już wcześniej i dotyczyły zawiłej sytuacji kontraktowej Yaxshiboeva. Według niektórych źródeł jego karta zawodnicza częściowo należała do klubu, a częściowo do agentów. Inna wersja jest jeszcze ciekawsza - zgodnie z nią prawa do piłkarza mieli wyłącznie jego agenci, co w zasadzie wykluczało klub z możliwości zarobku na ewentualnym transferze. Zamiast na Yaxshiboeva, Pachtakor finansowany przez oligarchę Aliszera Usmanowa, który jest zamieszany we wszystko, co najważniejsze w Uzbekistanie, wolał stawiać na innych piłkarzy, a ci bronili się sportowo. Yakshiboev miał niewielki wkład w triumfy, które Pachtakor odniósł z nim składzie. Ale wszystkie straty z nawiązką odbił sobie na Białorusi.


Od „Studentów” do „Górników”

Szał, który Yaxshiboev wywołał popisami w pierwszej rundzie sezonu 2020, przełożył się na zainteresowanie ze strony mocniejszych zespołów. Zainteresowanie wyrażały kluby rosyjskie, które po udanych transferach Ostona Urunova i Eldora Shomurodova coraz chętniej zerkają w stronę zawodników z Uzbekistanu. Na tapecie pojawił się tez temat Sherriffa Tyraspol i Dynama Kijów, ale ukraiński gigant dość szybko zrezygnował z walki o Uzbeka. Podobno ze względu na skomplikowane negocjacje i dziwną sytuację na lini Pachtakor-Yaxkshiboev-agenci zawodnika.

Ostatecznie najwięcej determinacji wykazały dwa białoruskie kluby, które biły się o tytuł - BATE Borysów i Szachcior Soligorsk. Borysowczanie zagrali bardzo mocnymi kartami, oferując Uzbekowi aż pięcioletni kontrakt za niemałe pieniądze, w dodatku zakładający regularne podwyżki w przypadku dobrej gry i sukcesów, ale agenci odrzucili tę propozycję. Progresywny charakter umowy nie przypadł im do gustu, poza tym oczekiwali zdecydowanie większej kasy. Uładzislau Tatur, dziennikarz portalu by.tribuna.com, informował, że to właśnie ich żądania odstraszyły i BATE, i inne kluby, które chciały ściągnąć Yaxshiboeva.

Na polu walki do samego końca został tylko Szachcior, obecnie najbogatszy białoruski klub, który doszedł do porozumienia ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Jak? Najpewniej w Soligorsku po prostu spełnili wszystkie zachcianki menadżerów. W dodatku zgodzili się wziąć Yaxshiboeva na półroczne wypożyczenie, co w kontekście kolejnego transferu było opcją korzystniejszą niż długa umowa z BATE. W ten sposób - nawiązując do przydomków obu zespołów - dotychczasowy „Student” został „Górnikiem” – taki przydomek nosi ekipa aktualnych mistrzów Białorusi.


źródło: fcshakhter.by

W Szachciorze wychowanek Pachtakora miał zastąpić najlepszego strzelca, Witala Lisakowicza, sprzedanego do Lokomotiwu Moskwa. Tuż po transferze zwracano uwagę, że to zadanie może być trudne do wykonania, bo Uzbek to zawodnik zupełnie innego typu, który wcześniej nie grał na pozycji klasycznej „dziewiątki”, ale finalnie wszystkie obawy okazały się niepotrzebne. Yaxshiboev w 13 meczach strzelił 7 goli i zaliczył 3 asysty, a Szachcior rzutem na taśmę zgarnął tytuł mistrzowski. W tabeli strzelców lepszy od Yaxshiboeva (16 bramek) okazał się tylko Maksim Skawysz z BATE. Za to w klasyfikacji kanadyjskiej nikt nie zdołał wyprzedzić napastnika „Górników”, który w pełni zasłużenie trafił do najlepszej jedenastki sezonu.

Mimo tych sukcesów czas spędzony w Soligorsku trudno uznać za jednoznacznie udany dla Yaxshiboeva. Uzbek, który doskonale czuł się w Energetiku-BGU, w szatni Szachciora nie potrafił się odnaleźć. Słowa Bialiauskiego o specyficznej mentalności i rozczarowaniu nieoczekiwanie zaczęły się materializować. Yaxshiboev dawał z siebie wszystko na boisku, ale poza boiskiem był ciałem obcym w skutecznym soligorskim kolektywie. Uładzislau Tatur donosił, że zdarzały mu się kłótnie z innymi zawodnikami Szchciora, czy niedostateczne zaangażowanie w treningi. Mało tego, w tygodniu poprzedzającym decydujący o tytule mecz bez przyczyny opuścił kilka jednostek, a po zdobyciu mistrzostwa, zamiast na fetę mistrzowską, od razu opuścił drużynowy czat, pojechał do Mińska i niekoniecznie interesował się odebraniem złotego medalu. Już wtedy jasne stało się, że Szachcior nie skorzysta z możliwości wykupienia zawodnika, choć miał niezbędne do tego środki. Yaxshiboev nie rozpaczał z tego powodu, bo ciągnięcie związku, który od początku był toksyczny dla niego i klubu, zwyczajnie nie miało sensu.


Efektywny w każdym systemie

Czym poza klimatem szatni różnił się czas spędzony w Szachciorze od czasu spędzonego w Energetiku? Przede wszystkim Yaxshiboev miał okazję nauczyć się gry w zupełnie innym systemie i na nowej pozycji. Błyskawicznie  wpasował się w zespół grający  inaczej niż Energetik, gdzie podstawę akcji ofensywnych stanowiły kontrataki z wykorzystaniem szybkości poszczególnych zawodników. Dla Uzbeka były to idealne warunki do zaprezentowania umiejętności, ale w stawiającym na atak pozycyjny Szachtiorze prezentował się równie efektywnie. Dostosowując się do nowych wymagań, zmienił swoją grę. Mniej dryblował, mniej strzelał i rzadziej wchodził w pojedynki, za to częściej cofał się po piłkę i napędzał akcje atakami z głębi pola. Współczynnik xG (gole oczekiwane) poszedł w dół, natomiast w górę wyskoczył współczynnik xA (oczekiwane asysty).


źródło: fcshakhter.by

Uniwersalność, efektywność na kilku pozycjach, umiejętność dostosowania się do różnych systemów to obok szybkości, wyszkolenia technicznego i dryblingu największe atuty Yaxshiboeva. Z kolei wśród minusów najczęściej wymienia się skuteczność, grę głową i kluczową dla napastnika umiejętność wychodzenia na pozycje. Jest więc co poprawiać, ale już teraz Uzbek ma więcej zalet niż mankamentów, co przebija się chociażby z wypowiedzi Liudasa Rumbutisa, byłego piłkarza Dynama Mińsk i trenera białoruskiej młodzieżówki, dla by.tribuna.com: - Kiedy przyjmuje piłkę, głowę ma cały czas w górze. Warto zwrócić na to uwagę, Umarow gra identycznie. Obaj jeszcze przed przyjęciem wiedzą, co robić dalej, do tego nie mają problemów z opanowaniem piłki. Co więcej, Yaxshiboev zazwyczaj stara się przyjmować piłkę w ruchu, ułatwia mu to szeroki wachlarz zwodów. Potrafi też grać na dwa tempa - gdy przeciwnik się do niego zbliża, to zwalnia, a kiedy zwalnia też przeciwnik, natychmiast przyśpiesza i jest już nie do złapania.

W niemal identycznym tonie wypowiadał się Aleh Dułub, były szkoleniowiec BATE Borysów: - Yaxshiboev bardzo dobrze pracuje „na szybkości”. Nie wiem, ile ma na 30 metrów, ale strzelam, że jest to około 3,8 sekundy. To świetny wynik. W pierwszych meczach, kiedy jeszcze nikt go nie znał, całkowicie dominował. Dużym plusem jest także to, że jest lewonożny, ale prawa ewidentnie nie służy mu tylko do podpierania. Potrafi z niej korzystać z podobym efektem. Takich piłkarzy trudno rozszyfrować.

Ekstraklasa dla zawodnika o takich parametrach to dobre miejsce, by postawić kolejny krok do przodu. Uzbek niewątpliwie wymaga uwagi i obróbki, ale jeśli wszystko odpowiednio się ułoży to Legia powinna dobrze wyjść na tym transferze. Niewykluczone wręcz, że „Wojskowi” wyłowili prawdziwą perełką, którą niedługo będziemy oglądać w lepszej lidze niż polska. Yaxshiboev bez wątpienia ma na to papiery.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się