Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Lechio, która twarz jest tą prawdziwą? Raków 0:1 Lechia
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na sromotną klęskę Lechii w Bełchatowie, więc całkiem logiczne, że gdańszczanie rozegrali dziś najlepsze spotkanie w tym roku. Piotr Stokowiec ugasił nieco pożar, który sam rozniecił pod swoim stołkiem, ale mimo wszystko nadal nie wiemy, która twarz Lechii jest tą prawdziwą i czy do dzisiejszego wyniku powinniśmy się jakkolwiek przywiązywać.
- Są zdecydowanie najgroźniejsi w kontratakach. Mieli ich bardzo dużo i wiele z nich bardzo fajnie wyprowadzonych, dlatego mieliśmy sporo kłopotów – mówił w przerwie meczu o Lechii Jarosław Jach.
- Czego to był efekt? Ano tego, że Raków w pierwszej połowie został szybko wytrącony z równowagi i popełniał szkolne błędy. Owszem, Lechia pierwszy raz w tym roku wyglądała żywo w ofensywie, widać było, że podopiecznym Stokowca wreszcie się chciało. Jednak lwia część kontrataków – podobnie jak bramka – była spowodowana niewymuszonymi błędami, z których częstochowian wcześniej nie znaliśmy. Co najmniej dwie karygodne straty Schwarza, złe podanie do tyłu Mikołajewskiego, czy zgubienie piłki przez Lopeza we własnym polu karnym – takie pojedyncze wpadki były motorem napędowym dla gdańszczan. A jako że dzisiaj mieli w baku zadziwiająco dużo paliwa, to siali całkiem spore spustoszenie. Dzięki temu mogli rywalom "pomagać" w popełnianiu kolejnych i kolejnych gaf.
- Z tym że nie byłoby to możliwe, gdyby nie działający, jak w zegarku w pierwszej połowie środek pola. W przypadku Lechii to jest zazwyczaj oksymoron, więc zastanawiamy się, czy nastąpiła jakaś niesamowita, nagła przemiana, czy raczej zadziałała tu zasada z rodzaju: „Raz do roku to i kura pierdnie”. Tak czy siak, trzeba oddać Jarosławowi Kubickiemu, że sok z gumijagód zadziałał na niego tak, jak powinien. Strzelił gola i to było najważniejsze, ale ile razy ten chłopak dzisiaj oddał strzałów, to nawet trudno było zliczyć. Poza tym, miał u swego boku WRESZCIE konkretnego młodzieżowca. Jan Biegański wyglądał dziś lepiej niż w większości spotkań w tym sezonie Tomasz Makowski i Jakub Kałuziński. Kto wie, czy nie wkupił się dzięki temu w łaski trenera? Okaże, się natomiast jedno możemy po dzisiejszym meczu przyznać. Lechia nie zapomniała, jak się gra w piłkę. Mamy tylko nadzieję, że to nie wizyta kibiców zadziałała na nich tak mobilizująco, bo w takim wypadku Piotr Stokowiec musiałby ponownie zacząć się obawiać o swoją posadę…
- Dobra, ale żarty na bok, bo piłkarzom Rakowa i Markowi Papszunowi bynajmniej nie jest do śmiechu. Wydawać by się mogło, że ostatnie zwycięstwo z Górnikiem w Pucharze Polski jest zwiastunem przełamania, a tu klops. Częstochowianie trwają w marazmie liczbowym. Odkąd wygrali 3:2 z Jagiellonią w niezłym stylu, ich wyniki w lidze prezentują się następująco:
0:0 z Piastem
0:1 z Pogonią
0:2 z Legią
0:1 z Lechią
Konsekwentne granie na zero z przodu może nie przynieść nic dobrego. Taka nasza dobra rada. Od 13 grudnia ofensywa Rakowa nie ukuła żadnego bramkarza, a w czterech meczach uciułała tylko jeden punkcik. W tym roku wszystko w czapkę. Podopiecznym Marka Papszuna pierwszy raz w tym sezonie przydarzył się poważniejszy kryzys i dowodem na siłę Rakowa będzie nie jakieś jednorazowe, piękne zwycięstwo, ale jak najszybsze przezwyciężenie kłopotów ciągnących się za nimi nie od dziś.
Raków Częstochowa 0:1 Lechia Gdańsk (0:1)
0:1 – 2’ Kubicki
Raków: Holec 4 – Piątkowski 4, Mikołajewski 4 (46’ Niewulis – 5), Jach 4 – Tudor 5 (86’ Długosz – bez oceny), Poletanović 4 (78’ Lederman – bez oceny), Schwarz 3, Kun 4 (78’ Malinowski – bez oceny), Tijanić 5 – Ivi Lopez 5 (78’ Szelągowski – bez oceny), Gutkovskis 4.
Lechia: Kuciak 6 – Pietrzak 4, Tobers 6, Nalepa 5, Kopacz 5 – Biegański 6, Kubicki 7, Gajos 4 (93’ Żukowski – bez oceny) – Ceesay 5 (75’ Fila – bez oceny), Saief 6 (81’ Conrado – bez oceny) – Paixao 5.
Sędzia: Paweł Raczkowski
Nota 2x45: 4.
Żółte kartki: Ceesay, Nalepa, Kubicki – Lopez, Poletanović, Tijanić, Niewulis, Jach
Piłkarz meczu: Jarosław Kubicki.