Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Pawel Jaskolka / PressFocus

Drużyna, która nie umie wygrywać z poważnymi rywalami. Krótkie studium kryzysu Lecha

Autor: Mariusz Bielski
2021-02-14 12:15:16

W teorii Lech ma (prawie) wszystko, by choćby na arenie polskiej odnosić sukcesy. No a przynajmniej walczyć o tytuły do ostatnich kropelek potu, ostatnich meczów. Tymczasem sezon 2020/21, gdyby nie Puchar Polski, mógłby właściwie spisać na straty. Tak fatalnego sezonu nie rozgrywał od dawien dawna.

Jakkolwiek spojrzeć w przypadku Kolejorza tabela obnaża znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Dziesiąte miejsce to niby jeszcze nie jest wielka tragedia, ale zaledwie 5 oczek przewagi na ostatnią Stalą, która ma jeden mecz zaległy (ze Śląskiem) wygląda już znacznie gorzej. Podobnie zresztą jak fakt, że jeśli dziś nie zatriumfuje z Wisłą Płock, naprawdę uwikła się w walkę o utrzymanie. Koniec końców na pewno się to uda, niemniej wizerunkowo to jest duża wtopa. W końcu warto zauważyć, że Lech w tym sezonie wygrał zaledwie 4 mecze – a to drugi najgorszy wynik w Ekstraklasie. Ex aequo tyle samo mają na swym koncie Wisła Kraków i Podbeskidzie. Cóż, gdyby nie słupek Frelka… Mniej? Wyłącznie ostatnia Stal Mielec – 3.

Różnica jest oczywista – wymieniona trójka faktycznie ma możliwości by kręcić się w ogonie tabeli. Poznaniacy mieli zaś walczyć o czołowe lokaty…

Nie da się jednak tego dokonać, jeżeli nie potrafisz postawić się praktycznie żadnemu konkretniejszemu rywalowi. Jak wyglądały rezultaty Lecha z poszczególnymi zespołami w tym sezonie? Idziemy od góry.

    1. Pogoń – 0:4
    2. Legia – 1:2
    3. Raków – 3:3
    4. Śląsk – 3:3
    5. Górnik – 1:1
    6. Zagłębie – 1:2 i 0:0
    7. Lechia – 1:0
    8. Jagiellonia – 1:2
    9. Piast – 4:1
    10. LECH
    11. Wisła Płock – 2:2
    12. Wisła Kraków – 0:1
    13. Cracovia – 1:1
    14. Warta – 1:0
    15. Podbeskidzie – 4:0
    16. Stal – 1:1

Ogólny bilans – 4:7:5, czyli jak na zespół o ambicjach Kolejorza istny dramat. 

Zresztą, nie bez kozery zwycięstwa Lecha wypadły akurat z tymi konkretnymi czterema drużynami.  Z Lechią kluczowe było szczęście, ponieważ Michał Nalepa nagle postanowił zmienić dyscyplinę na piłkę ręczną, do tego prawidłowy gol gdańszczan na remis nie został zaliczony. Piast został rozbity w chwili, kiedy wciąż znajdował się w swoim głębokim kryzysie, przechodzonym od początku rozgrywek. Warta w 90. minucie pękła tylko dlatego, iż Łukasz Trałka zagrał ręką we własnej szesnastce, wcześniej podopieczni Dariusza Żurawia bili głową w mur. Z Podbeskidziem w rundzie jesiennej na luzie wygrywał niemal każdy, więc to w sumie żaden wyczyn.

Remisy zresztą też poznaniaków powinny boleć.

    • Z Wisłą Płock prowadzili 2:1, Tuszyński strzelił na 2:2 w 88. minucie
    • Ze Śląskiem prowadzili 1:0 i później 3:2, by zremisować 3:3 po sprokurowaniu karnego
    • Z Rakowem prowadzili 3:2 do 92. minuty, kiedy akcję życia przeprowadził Szelągowski

Jakkolwiek spojrzeć, w ten sposób Lechowi uciekło kolejne 6 oczek. Przypadkowo akurat tyle, ile brakuje mu obecnie do do czwartego w tabeli Śląska Wrocław. Wymowne, prawda?

Sami pisaliśmy, że dalibyśmy Dariuszowi Żurawowi jeszcze trochę czasu, aby wyszedł z tego kryzysu i podtrzymujemy to zdanie. Mimo wszystko lista jego zasług jest spora, więc zasłużył na kredyt zaufania, aby mieć możliwość wyciągnięcia zespołu z dołka.

Bo tak naprawdę trudno go jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Wielokrotnie mówiło się, iż główną przeszkodą było granie co 3 dni przy jednoczesnym posiadaniu bardzo wąskiej kadry. I okej, jesteśmy w stanie przyjąć to tłumaczenie, nawet jeśli momentami zakrawa o grotestkę. Da się to zrozumieć, bo nikt robocopem nie jest. Tę tezę obala jednak fakt, że po przerwie świąteczno-zimowej, gdy każdy mógł konkretnie odpocząć fizycznie oraz mentalnie, Kolejorza dalej męczą te same problemy. 

A przecież to nie jest wcale skład węgla i papy! Wręcz przeciwnie! Porównajmy go sobie na tle innych Lechów, którym również całkiem słabo szło w sezonach, kiedy akurat też stosunkowo długo występowały w europejskich pucharach.

    • 2010/11: Kotorowski – Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez – Injac, Drjudjević, Kriwiec, Stilić – Peszko, Rudnevs
    • 2015/16: Burić – Kędziora, Kadar, Kamiński, Douglas – Trałka, Linetty, Pawłowski, Jevtić, Hamalainen – Kownacki
    • 2020/21: Bednarek – Czerwiński, Rogne, Satka, Puchacz – Moder, Tiba – Skóraś, Ramirez, Kamiński – Ishak

Sami widzicie – wcale nie jest tak, że ten obecny Kolejorz pod względem personalnym wyraźnie ustępuje drużynom sprzed lat. Jasne, pewnie dałoby się wyjąć kogoś ze składu sprzed 10 lat, wstawić do obecnego i wtedy byłby jeszcze silniejszy. Zresztą, w drugą stronę też tak mogłoby to zadziałać, kto by nie chciał w składzie na przykład Pedro Tiby? Nie mamy wątpliwości – wielu z tych graczy byłoby w stanie nawiązać równorzędną rywalizację.

Natomiast w tym wszystkim pewnego paradoksu nie da się nie dostrzec. Skoro właśnie długie występy w Europie bywają dla Lecha mitycznym „pocałunkiem śmierci”, to może lepiej byłoby właśnie, gdyby tej czołówki nie gonił? Piszemy to oczywiście z przymrużeniem oka, które jednoecześnie doskonale dostrzega swoiste błędne koło. Bo koniec końców taka stagnacja, w jaką obecnie popadli poznaniacy, zwyczajnie im nie przystoi. Żaden kibic nie będzie cieszył się z medalu za doskonałą obsługę Excela, zamiast z miejsca w czołówce ligi, o mistrzostwie nawet nie wspominając.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się