Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Czy Kolejorz jeszcze kiedyś wygra jakiś mecz ligowy? Wisła Płock 1:0 Lech
To już nie jest dołek. To już nawet nie kryzys, tylko Wielki Kanion. Rów mariański. Jeszcze chwila i Kolejorz naprawdę uwikła się w walkę o utrzymanie. Brzmi jak kiepski scenariusz fantasy, prawda?
- A jednak to szczera prawda! Dzisiaj to była po prostu totalna lipa w wykonaniu Kolejorza. Jeden celny strzał przez 90 minut, gdy jednocześnie do boju posyłasz Kamińskiego, Ramireza czy Tibę? Nie no, kompromitacja. Jasne, Ishaka brakowało, lecz nawet gdyby Szwed był obecny, to wątpliwe, aby samemu ugrał coś sensownego. Musiałby chyba sam sobie posłać prostopadłe podanie lub dośrodkowanie, a potem osobiście je wykończyć. Zresztą, Szymczak wcale nie spisywał się źle, podjął równorzędną walkę fizyczną z Rzeźniczakiem oraz Urygą, ci wcale nie przestawiali go jak pachołka, a to przecież częsty problem młodzieżowców. Ba, to właśnie Filip wypracował najgroźniejszą sytuację, mijając byłego legionistę i centrując do Kamińskiego. Ale to wykończenie… Kryminał. Ramirez z kolei był groźny dopiero po zejściu z boiska – dla całego otoczenia, więc lepiej, iż zaraz po zejściu z boiska stanął gdzieś z boku. Hiszpan wkurzył się na własną, kiepską grę tak mocno, że bez kija lepiej było nie podchodzić. O Sykorze w ogóle skoda gadać.
- Wychodzi na to, iż najlepszym graczem Lecha był Mickey van der Hart. W skali 90 minut może to nie był jakiś spektakularny występ, aczkolwiek trzymał Kolejorza pod tlenem na tyle długo, na ile mógł. Dwa razy doskonale przeciwstawił się staranim Patryka Tuszyńskiego. Raz napastnik Wisły groźnie strzelał po dośrodkowaniu, w drugiej połowie zaś Holender wygrał pojedynek w sytuacji sam na sam. Do tego można doliczyć jeszcze kilka solidnych interwencji przy mniej groźnych uderzeniach oraz wyłapanych dośrodkowaniach. Tylko przy golu w końcu musiał skapitulować, bo Susnjara zapakował mu sztukę do pustej bramki.
- Mateusz Szwoch w przerwie meczu został zapytany o to, jaki plan na to spotkanie nakreślił Radosław Sobolewski. Pomocnik opowiadał więc o kluczowej roli wysokiego pressingu, którym Nafciarzie mieli łapać i blokować przeciwników już w zarodku ich akcji. Trzeba więc przyznać, że faktycznie Wisła pod kątem taktycznym spisała się doskonale, mimo iż indywidualnie trudno kogoś konkretnego za ten mecz wyróżnić. Chodziło tu bowiem o upierdliwość i w tym od Szwocha oraz Kocyły po Lagatora z Rzeźniczakiem nie ma się czego czepiać. Wręcz przeciwnie, pod kątem dyscypliny spotkanie to przebiegało niemal idealnie według tego obranego planu płocczan. Najlepszy wymiar pragmatyzmu, czwarty mecz z rzędu wygrany przez Nafciarzy… Odbiła się Wisła pod względem formy niczym Małysz w najlepszej formie!
Wisła Płock 1:0 Lech Poznań (0:0)
Susnjara 73’ (asysta Tuszyński)
Wisła: Kamiński (5) – Zbozień (5), Rzeźniczak (6), Uryga (6), Garcia (5) – Lagator (5), Lesniak (4), Rasak (5) (71’ Susnjara 6) – Kocyła (3) (82’ Lewandowski), Szwoch (3) – Tuszyński (5) (82’ Gjertsen)
Lech: van der Hart (7) – Czerwiński (4), Dejewski (4), Milić (4), Puchacz (4) – Karlstrom (4) (79’ Kwekweskiri), Tiba (4) – Sykora (2) (58’ Skóraś 4), Ramirez (4) (58’ Marchwiński 3), Kamiński (3) (79’ Palacz) – Szymczak (5)
Sędzia: Zbigniew Dobrynin
Nota: 3
Żółte kartki: Rzeźniczak – Milić, Puchacz
Piłkarz meczu: van der Hart