Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Pawel Andrachiewicz / PressFocus

Gdy nogi przymarzają do murawy i odmawiają posłuszeństwa… Niesamowita była ta 17. kolejka Ekstraklasy!

Autor: Mariusz Bielski
2021-02-17 13:00:56

Przez lata przyzwyczailiśmy się do poziomu polskiej piłki. Naprawdę! Zdajemy sobie sprawę, że pewnego pułapu nie przeskoczymy nigdy, że raczej nie należy oczekiwać od zawodników fajerwerków. No ale sorry, to jak wyglądała ostatnia kolejka przeszło ludzkie pojęcie.

Odwinęliśmy sobie właśnie skróty WSZYSTKICH meczów i ręce nam opadły. W 8 spotkaniach padło 12 bramek. Już sama średnia jest wyjątkowo cienka, ale nie o to chodziło. Zwróciliśmy uwagę na co innego...

  • W meczu Śląska z Wisłą Scalet trafił po rożnym i gigantycznym chaosie w polu karnym, gol Yeboaha został poprzedzony rożnym, pinballem w polu karnym i rykoszetem od Musondy
  • Hora trafił po niezłej akcji i podaniu od Rzuchowskiego. Pelle wyrównał  karnego
  • Pogoń zremisowała z Piastem bezbramkowo
  • Gol Kubickiego, który pogrążył Raków to tylko dobitka strzału Saiefa
  • Susnjara wygrał starcie z Lechem dla Wisły Płock, choć przy okazji prawie zabił się o piłkę. Wcześniej Tuszyński… Hmm, jeśli faktycznie chciał tak dograć koledze, to w porządku, aczkolwiek delikatnego kiksu nie wykluczamy
  • Jagiellonia zremisowała z Legią dzięki bramkom Imaza i Pekharta z 11 metrów
  • Zwycięska sztuka Trałki z Zagłębiem to efekt całkiem ładnej, choć wolnej kontry, którą sam Łukasz rozpoczął
  • Kolew dla Stali strzelił po dośrodkowaniu z wolnego. Wiśniewski wyrównał po rożnym, a Krawczyk pokonał Strączka, ponieważ piłkę podał mu Żyro, czyli obrońca drużyny przeciwnej

Reasumując – tylko 2 z 12 zdobytych to efekt składnych akcji od samego początku do końca. No, w porywach to 3, bo w sumie można się kłócić na temat akcji duetu Tuszyński-Susnjara.

Mimochodem nasuwa się pytanie – panowie, czy wy jeszcze pamiętacie jak się gra w piłkę? Rozumiemy, istnieją pewne okoliczności łagodzące. Trudno o efektowne klepki, błyskawiczne kontry i to wszystko okraszone samymi błyskotliwymi podaniami, kiedy murawy wyglądają jak wyglądają. Trzy warianty – albo pełno śniegu, albo przymarznięte boiska, albo po prostu trawiniki przypominające pole kartofli. 

No ale z drugiej strony, cholera, obejrzeliśmy wszystkie te spotkania i też nie przesadzajmy w tę stronę, iż kiepska pogoda to wystarczająca wymówka dla niemożności prostego kopnięcia piłki kilka razy w jednej akcji. Skoro ta sztuka udała się Rzuchowskiemu i Horze oraz Kiełbowi, Jakóbowskiemu oraz Trałce – de facto żaden z nich nie jest technicznym wirtuozem – to przynajmniej kilku pozostałych też powinno być na to stać. Nie sądzicie?

Szczęście w nieszczęściu, że to wszystko wydarzyło się przy zamkniętych trybunach. Siedząc przed tv jeszcze dało się przetrawić te niezbyt estetyczne wygibasy naszych ligowców. Gdyby jednak kibice zapłacili kilkadziesiąt złotych za bilety, wymarzli jak cholera na stadionie, zmokli od padającego śniegu, a w zamian otrzymałby takie paździerze… Serio, mieliby prawo czuć się oszukani. Miała być rozrywka, a nie festiwal kaszanki.

W ten pokrętny sposób dostaliśmy jednak doskonały argument na kolejne sezony, żeby nie spieszyć się ze startem rozgrywek. Co prawda zimy dekady – pamiętacie większą w ostatnim dziesięcioleciu? – nie dało się przewidzieć, podobnie jak trudno sensownie ułożyć kalendarz ze względu na pandemię, ale też powiedzmy otwarcie, aura nie pomaga. Możemy co najwyżej trzymać kciuki, że ta bida z nędzą, jaką zaprezentowali nam ekstraklasowicze w 17. koleje to rzeczywiście efekt niesprzyjających okoliczności i przypadkowa anomalia. W innym wypadku oznaczałoby to, że jesteśmy w czarnej wiadomo gdzie zdecydowanie zbyt głęboko.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się