Autor zdjęcia: Accredito
Na razie uzupełnienie, w przyszłości być może coś więcej. Artem Szabanow w Legii
Późno, bo późno, ale Legia Warszawa rozkręciła się na rynku transferowym. Po pozyskaniu Jasura Yashiboeva, przyszedł czas na wzmocnienie formacji defensywnej, a wybór padł na Artema Szabanowa. Piłkarz Dynama Kijów do Warszawy przeniósł się na zasadzie półrocznego wypożyczenia. Krótko, ale to wcale nie musi oznaczać, że Legia wzięła go wyłącznie na kilkumiesięczne przechowanie.
W teorii tak skonstruowana umowa nie wygląda na najlepsze dla Legii rozwiązania. Ogrywanie zawodnika dla innego klubu połączone z płaceniem mu pensji? Gdyby na tym miało to polegać, byłby to wyjątkowo naiwny ruch ze strony Legii, ale spokojnie, przy Łazienkowskiej raczej się go wystrzegli. Wszystko za sprawą kontraktu Szabanowa z Dynamem, który kończy się w grudniu bieżącego roku, co oznacza, że po upływie okresu wypożyczenia, piłkarz może podpisać z „Wojskowymi” dłuższą umowę. W Dynamie nikt z tego powodu płakać nie będzie, bo Szabanow od dłuższego czasu jest tam głębokim rezerwowym. Chętni na jego usługi, którzy byliby skorzy wyłożyć pieniądze za transfer, również nie walą drzwiami i oknami, więc zejście z pensji już teraz oraz możliwość jakiegoś zarobku w lipcu to dobra wiadomość dla księgowych kijowskiego klubu. Ogólnie transfer do Legii wygląda więc na rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkie strony:
- Legia zyskała piłkarza, który teraz zwiększy rywalizację w defensywie, a jeśli się sprawdzi, będzie do wykupienia za nieduże pieniądze;
- Szabanow w Warszawie będzie miał większe szanse na grę, a jeśli się spisze, to być może wywalczy dłuższą umowę,
- Dynamo pozbyło się zbędnego zawodnika i zaoszczędziło na jego pensji, a jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to za pół roku dostanie szansę, by na sprzedaży Szabanowa uciułać jeszcze kilka groszy.
Co rozumiemy przez hasło „wszystko pójdzie dobrze”? Oczywiście dyspozycję Ukraińca, która w kontekście dalszych ruchów ma największe znaczenie. Szabanow, chcąc zostać w Warszawie, musi pokazać się z bardzo dobrej strony, a czasu wcale nie będzie dużo. Na jego plus na pewno działa fakt, że jest po pełnym obozie przygotowawczym u Mircei Lucescu. W ciemno zakładamy, że doświadczony Rumun odpowiednio przygotował go do rundy wiosennej, dzięki czemu nie dojdzie do historii w stylu „przyjechał bez treningu i na razie nadrabia zaległości”. Ukraiński obrońca powinien być gotowy do gry z marszu.
Z drugiej strony, Szabanow od dawna nie jest w rytmie meczowym. W rundzie jesiennej rozegrał zaledwie dwa spotkania, na nienaturalnej dla siebie pozycji lewego obrońcy, a na boisku pojawił się tylko dlatego, że w szatni Dynama panoszył się koronawirus. Za pierwszy występ - na Camp Nou z Barceloną - Szabanow dostał bardzo dobre oceny, choć show bezwględnie skradł wówczas młody bramkarz gości, Rusłan Neszczeret. Za drugi - u siebie z Szachtarem Donieck - noty były już dużo niższe, ale trudno się temu dziwić, skoro wyraźnie zawinił przy pierwszym z trzech trafień rywali. Przy golu na 1:0 Szabanow krył na radar Dodo, który miał mnóstwo czasu, by obsłużyć Juniora Moraesa idealnym dośrodkowaniem.
Opinii o nowym zawodniku Legii nie powinno się jednak wyrabiać na podstawie tej jednej sytuacji. Szabanow, kiedy grał regularnie i - co istotne - na środku obrony, prezentował całkiem niezły poziom, uchodząc za czołowego stopera ukraińskiej Premier Lihi. Dwa wystepy w reprezentacji prowadzonej przez Andrija Szewczenkę też nie wzięły się z niczego.
Pierwsze piłkarskie szlify Szabanow zbierał w akademii Dynama Kijów, ale za grę podziękowano mu, gdy tylko skończył 15 lat. Zdaniem trenerów nie rokował, więc szkoda było na niego czasu. Nie mając za bardzo innego wyjścia, przeniósł się do Arsenału Kijów, w którego barwach zadebiutował w ukraińskiej ekstraklasie, a stamtąd do Wołynia Łuck, gdzie ściągnął go Witalij Kwarciany. - On zahartował mój charakter. Było jak w armii. Jego metody łamały ludzi albo odbierały chęć zajmowania się piłką, więc nie wszystkim się podobały. Kwarciany nie kontroluje emocji. Rzucić w kogoś butelką wody? Zero skrupułów, zrobi to - mówił Szabanow w rozmowie z ukraińskim magazynem „Futbol”.
Niestandardowe metody trenera, który na początku lat 90. pracował w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, nowemu zawodnikowi Legii wyszły na dobre. To przy Kwarcianym ugruntował swoją pozycję w lidze, poprawił się w wielu aspektach piłkarskich, a przede wszystkim nauczył się grać pod notoryczną presją. Jazda bez trzymanki, którą fundował mu szalony szkoleniowiec, zaprocentowała w kolejnych klubach. Grając dla Stali Kamieńskie, został okrzyknięty jednym z największych pozytywnych zaskoczeń sezonu 16/17. Z kolei dobrą grą w Olimpiku Donieck, w którym zaczął kolejne rozgrywki, zapracował na przenośny do Dynama. W Kijowie chcąc nie chcąc musieli przyznać, że w 2007 roku popełnili błąd w ocenie potencjału Szabanowa.
W Dynamie, gdzie miał przynajmniej częściowo wypełnić lukę po sprzedanym do Turcji Domagoju Vidzie, ukraiński defensor radził sobie ze zmiennym szczęściem. Tuż po transferze, głównie w związku z kontuzją Tamasa Kadra, grał dużo i prezentował się poprawnie. Dalej było już w kratkę - zdarzało się, że przez dłuższy czas nie wstawał z ławki rezerwowych, zdarzało się, że w kilku kolejnych meczach grał non stop. Dopiero gdy w Dynamie pojawił się Lucescu, Szabanow na dobre został sprowadzony do roli głębokiego rezerwowego.
Dlaczego Rumun całkiem zrezygnował z jego usług? Sprawa jest bardzo prosta - Lucescu woli stawiać na zawodników młodszych, rozwojowych i o innych parametrach, co przynosi bardzo dobry efekt. Na Dynamo w tym wydaniu Szabanow jest po prostu za słaby. Kilka tygodni temu portal dynamo.kiev.ua prowadzony przez kibiców kijowskiego klub umieścił go nawet na liście piłkarzy, którzy powinni opuścić Dynamo już tej zimy (na listę trafił też przymierzany do Legii Nazarij Rusyn). Jak widać, ich życzenie zostało spełnione.
Co Ukrainiec może wnieść do gry mistrzów Polski? Za jego największe atuty uważa się nieustępliwość i waleczność, czyli cechy, które wpoił mu Kwarciany. Do tego Szabanow jest przyzwoity technicznie, nieźle radzi sobie z wyprowadzeniem piłki i - zdaniem niektórych - dysponuje dobrą szybkością. - To zawodnik ze świetnym podaniem wprowadzającym, odpowiednią szybkością, dobrze grający w powietrzu, który potrafi zainicjować akcję ofensywną - w ten sposób defensora charakteryzował Roman Sanżar, który prowadził go w Olimpiku Donieck.
W kontekście szybkości Szabanowa nie brakuje jednak sceptyków, do których można zaliczyć między innymi Myrona Markiewicza. Były trener Dnipro kilka dni temu w rozmowie z Piotrem Koźmińskim stwierdził wprost, że zawodnikowi Legii brakuje szybkości. Co ciekawe, częściowo na ten element uwagę zwraca też Szabanow, mówiąc o swoich mankamentach. - Do swoich mocnych stron mogę zaliczyć grę w ataku pozycyjny i w powietrzu, ale tylko w obronie, nie przy rzutach rożnych dla nas. Do słabych - prawą nogę i szybkość startową - to kolejna wypowiedź Ukraińca dla magazynu „Futbol”.
Wygląda więcna to, że mamy do czynienia z pogmatwaną sytuacją, którą - wybaczcie ten banał - zweryfikuje dopiero boisko. Na miejscu kibiców Legii bylibyśmy jednak pozytywnie nastawieni. Szabanow bez wątpienia ma coś do udowodnienia, a biorąc pod uwagę, jakie posiada umiejętności, powinien szybko odnaleźć się w Ekstraklasie. Oczywiście o ile w ostatnich miesiącach całkiem nie zardzewiał.