
Autor zdjęcia: Tomasz Folta / Press Focus
Pojedynek dwóch ślepych. Ilu meczów potrzeba do zdobycia bramki?
Gdybyśmy mieli strzelać, jaka drużyna w tym roku nie będzie… strzelać goli, to Raków byłby gdzieś na szarym końcu zestawienia. A tu proszę, minęły trzy mecze i z przodu nadal widnieje okrągłe zero. O ile w przypadku Zagłębia taki stan rzeczy nie dziwi, tak ze strony częstochowian się tego nie spodziewaliśmy.
Tak więc oto nadszedł mecz dwóch ślepych. Tylko że jedni do czarnej plamy przed oczami zdążyli już pewnie przywyknąć, a dla drugich to zupełna nowość. Do niedawna Rakowowi nie zdarzyło się jeszcze, by w dwóch kolejnych spotkaniach ligowych nie zdobył bramki. Co problem, to nie nasz – można było odnieść wrażenie. Inni kopią się z koniem, a podopieczni Marka Papszuna jadą autostradą, jakby nigdy nic. Okazuje się jednak, że na tej autostradzie też trzeba chwilę postać na bramkach, co na pewno jest kłopotliwe, bo nowe. Nawet jeśli traktowalibyśmy formę częstochowian, jak wydmuszkę, to mimo wszystko taki zjazd efektywności w 2021 roku musiałby zadziwić:
Raków 0:1 Pogoń
Legia 2:0 Raków
Raków 0:1 Lechia
Jednak same wyniki nie zawsze (albo prawie nigdy) przedstawiają szerszy obraz. To nie jest tak, że Raków nagle z szablozębnego kota stał się bezbronnym kociątkiem. Po prostu nawiązał do tych gorszych spotkań z początku sezonu i końca roku. Nie można powiedzieć, że podopieczni Papszuna przegrali trzy ostatnie mecze przez przypadek albo dlatego, że mieli pecha. Najzwyczajniej w świecie nie przypominali Rakowa w najlepszym wydaniu z tego sezonu.
0,64 - taki współczynnik Expected Goals (czyli prawdopodobieństwo liczby strzelonych bramek na podstawie stworzonych sytuacji) częstochowianie mieli w ostatniej kolejce ubiegłego roku, gdy zremisowali z Piastem 0:0 (via. Ekstrastats). Jest on jednocześnie jednym z pięciu w tych rozgrywkach, który nie przekroczył współczynnika równego 1. I wiecie co? Dwa z pozostałych czterech to spotkania tegoroczne – z Pogonią (najgorszy współczynnik – 0,36) i Lechią (0,81). Wcześniej podobna sytuacja zdarzyła się w dalekiej przeszłości, czyli na początku sezonu, gdy nikt jeszcze nie podejrzewał Rakowa o wystrzał formy – w 1. kolejce z Legią (0,88) i dwa tygodnie później z Zagłębiem (0,95).
O tym, że tegoroczne wtopy nie są przypadkowe, a ich tłumaczenie pechem byłoby niepoważne świadczy też fakt, że w każdym z tych spotkań Raków miał gorszy współczynnik xG od rywala. Również w spotkaniu z Legią, w którym co prawda przekroczył próg „1” (1,31), ale jednocześnie dał się mistrzom Polski rozhulać, przez co podopieczni Czesława Michniewicza mieli najwyższy współczynnik xG spośród wszystkich swoich meczów w tym sezonie (2,80). Spokojnie mogli się pokusić o więcej niż dwie bramki. Co więcej, warto zauważyć, że był to jedyny mecz Rakowa na wyjeździe w tym sezonie, podczas którego tworzył sobie mniej dogodnych sytuacji niż przeciwnik.
O ile Zagłębie może w tym roku przy bramkach dopisać taką samą liczbę, co Raków (czyli zero), o tyle, jeśli chodzi o relację między ostatnimi tygodniami, a całym sezonem, znajduje się na totalnie przeciwległym biegunie. 2021 rok nie jest odstępstwem od normy, a raczej smutnym potwierdzeniem tego, o czym wszyscy wiemy – Zagłębie nie ma strzelb. Jego najlepsi strzelcy, których Martin Sevela ma na ten moment do dyspozycji to:
Lorenco Simić – 3 gole
Sasa Balić – 2 gole
Rok Sirk – 2 gole
Dwóch na trzech to obrońcy, a przecież nie wymieniliśmy jeszcze Kacpra Chodyny! Tragedia, którą widać nie tylko w bilansie bramkowym, ale też – jak w przypadku Rakowa – w tworzeniu sytuacji. Lubinianie nawet przebili swojego dzisiejszego rywala, bo w starciu z Pogonią w ostatniej kolejce 2020 roku ich współczynnik xG wyniósł zaledwie 0,21! Coś w tym jest, że akurat szczecinianie potrafią tak skutecznie zapobiegać – nieprzypadkowo są tuż za plecami Legii z najmniejszą liczbą straconych goli. Tyle że mówiąc o Zagłębiu trudno tak słaby wynik tłumaczyć akurat klasą rywala, bo w Lubinie z tworzeniem i wykańczaniem akcji problem jest nie od dziś.
Drugi najgorszy wynik wspomnianej klasyfikacji podopieczni Martina Seveli zanotowali… mecz po spotkaniu z Pogonią, czyli bezpośrednią po okresie przygotowawczym. Z Wisłą Płock (0,40). Oczywiście, swoje zrobiła czerwona kartka dla Dominika Jończego w 23. minucie, ale mimo wszystko, jeśli grasz u siebie z teoretycznie równym tobie bądź słabszym przeciwnikiem, trzeba wymagać znacznie więcej zaangażowania w ofensywie.
W 17 rozegranych do tej pory spotkaniach tylko w sześciu lubinianie mieli współczynnik xG większy bądź równy 1. Nie ma czym się chwalić, ale mówiąc szczerze – właśnie tego się spodziewaliśmy, bo oglądanie Zagłębia w tym sezonie to – poza wyjątkami typu derby ze Śląskiem – istna masakra. Nawet pucharowy bój z Chojniczanką obnażył „Miedziowych” do tego stopnia, że arbiter musiał popełnić błąd, by mecz nie skończył się po 90 minutach na niekorzyść lubinian.
Dzisiaj oko w oko stanie dwóch ślepych. Z tym że jeden do tej wady zdążył się przyzwyczaić, a drugi ma nadzieje, że to tylko chwilowa niedyspozycja. Mamy nadzieję, że wobec tego nie dojdzie do kompromisowego paździerzu i bezbramkowego remisu. Myślmy pozytywnie, może jednak będzie podwójne przełamanie za jednym zamachem? Ekstraklasa zaskakiwała nas już niejednokrotnie, niech to zrobi po raz kolejny.