Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Paweł Jaskółka / PressFocus

Jak się przełamywać, to na WKS-ie. Johannsson strzela w debiucie i nieźle się zapowiada. Lech 1:0 Śląsk

Autor: Bartosz Adamski
2021-02-21 20:00:42

Jednak Lech Poznań potrafi wygrywać mecze! "Kolejorz" przełamał się po sześciu meczach bez zwycięstwa, chociaż powiedzmy sobie szczerze - ze Śląskiem Wrocław w tym roku sztuką jest nie zainkasować trzech punktów. Podopieczni Vitezslava Lavicki znów oddali tylko jeden celny strzał, w ich grze były w najlepszym razie tylko przebłyski i pozycja czeskiego szkoleniowca po kolejnej bezbarwnej porażce staje się coraz bardziej niepewna.

W zasadzie do 57. minuty Śląsk grał całkiem nieźle, chyba nawet najlepiej ze wszystkich meczów w tym roku. Choć nie ukrywamy, że obecnie wymagania co do ich gry obniżone mamy do absolutnego minimum. No ale dobrze, pochwalmy ekipę z Dolnego Śląska, że w końcu nie czekała zamurowana na własnej połowie, starała się wyprowadzać akcje, nawet pojawiała się pod bramką Mickey'a van der Harta. Co z tego jednak, skoro koniec końców oddała tylko jeden celny strzał? Od razu po przerwie Bartłomiej Pawłowski po kiksie Alana Czerwińskiego zabrał się z piłką i uderzył po długim słupku. Holenderski golkiper Lecha nie miał większych problemów z tą interwencją. A co poza tym? Nic szczególnego. Nawet, gdy Aron Johannsson trafił do siatki, to wrocławianie nie ruszyli do wyrównania. W samej końcówce wprawdzie trzy okazje miał Waldemar Sobota, ale za każdym razem fatalnie kiksował. Trudno nawet powiedzieć o jakimś strachu w tych sytuacjach w poznańskich szeregach. W zasadzie najbliżej gola dla WKS-u był... Antonio Milić, kiedy po wgraniu piłki przez Fabiana Piaseckiego wybił ją w boczną siatkę.

Lech kontrolował ten mecz, przynajmniej jego ostatnie pół godziny. Ba, powinien wygrać nawet wyżej i to mimo że pierwszy celny strzał oddał dopiero w 33. minucie. Sam Johannsson do swojego trafienia mógł dołożyć nawet trzy kolejne. Jeszcze w pierwszej odsłonie na wślizgu strzelił nad bramką, a w drugiej dwukrotnie uderzał minimalnie obok niej - najpierw po dośrodkowaniu Tymoteusza Puchacza, a potem intuicyjnie dostawił głowę po odbiciu piłki przez Putnocky'ego. Ogółem 19-krotny reprezentant USA zapowiada się na przynajmniej solidnego zmiennika dla Mikaela Ishaka. Po pierwszym meczu widać, że to co najmniej półka wyżej od Niki Kaczarawy, a pewnie nawet ze dwie.

Było wysokie prawdopodobieństwo, że po tym meczu albo Dariusz Żuraw, albo Vitezslav Lavicka stracą posadę i o ile trener Lecha się uratował, o tyle nie damy głowy, że czeski szkoleniowiec poprowadzi Śląsk w następnym meczu ligowym. W ofensywie zespół z reguły nie istnieje, ma tylko przebłyski. Koniec końców napastnicy nie strzelają goli, skrzydła wyglądają kiepsko, nie ma kreacji, a Waldemar Sobota, który miał być gwiazdą tej ekipy, najpierw stracił miejsce w składzie, a teraz dał jeszcze okropną zmianę, jedną z najgorszych w całym sezonie. Coś próbuje wskórać tylko Mateusz Praszelik, ale jest osamotniony w tych poczynaniach. Reszta kolegów z reguły ucieka w faule, wybijanie piłki. No nie, wrocławian nie da się obecnie oglądać. Przy Oporowskiej chcieli bić się o europejskie puchary, a teraz wraz z Cracovią walczą o miano najbardziej męczącej drużyny w tym roku.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
1:0 - Johannsson 57' asysta Sykora

Lech: Van der Hart (6) - Czerwiński (5), Rogne (5), Milić (6), Puchacz (5) - Karlstrom (5), Tiba (5) - Sykora (6) (85' Kraweć - bez oceny), Ramirez (3), Kamiński (5) - Johannsson (6) (75' Szymczak - bez oceny).

Śląsk: Putnocky (5) - Cotugno (4), Celeban (5), Pawelec (5), Stiglec (4) - Scalet (4), Praszelik (6) (79' Łyszczarz - bez oceny) - Musonda (3) (70' Exposito - 4), Pich (3) (61' Sobota - 2), Pawłowski (4) (79' Janasik - bez oceny) - Piasecki (4).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Nota: 4

Żółte kartki: Tiba - Pich, Piasecki, Celeban, Pawelec
Piłkarz meczu: Aron Johannsson


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się