Autor zdjęcia: Youtube - Łączy Nas Piłka
Paulo Sousa rusza na zwiady do Eksraklasy. Kogo powinien wziąć pod lupę?
Jak poinformowała Interia, Paulo Sousa przyjedzie do Polski wraz z dwoma asystentami, by obserwować na żywo spotkania Ekstraklasy i Pucharu Polski z zamiarem zaplanowania marcowego zgrupowania. Czyje nazwiska wylądują w notesach?
Nie ma Paulo Sousa łatwego życia w ostatnich tygodniach, oj nie ma. Sytuacja klubowa niektórych kadrowiczów musi niepokoić. Kamil Grosicki został w WBA i do lata nigdzie się nie ruszy, co sprawia, że szans na grę może nie mieć. Damian Kądzior nie odbudowuje się w Turcji, a raczej trwa w marazmie, Piątek nie odzyskuje dawnej formy, Płacheta nie gra od czterech spotkań, Moder i Karbownik grzeją ławę w Brighton. Do tego kontuzjowany jest Arkadiusz Milik, a całkowicie wykluczeni z Euro są Góralski i Bielik, którzy zerwali więzadła krzyżowe.
Tym bardziej ciekawi jesteśmy, jakie decyzje personalne podejmie Portugalczyk. Bo umówmy się – już wcześniej nie było dużego wyboru choćby na skrzydłach. A bierzemy również poprawkę na fakt, że pierwszymi powołaniami Sousa może nas zaskoczyć tak, jak robili to w przeszłości Brzęczek zapraszając na kadrę Damiana Szymańskiego, czy Nawałka, który wyjął z kapelusza Rafała Kosznika, czy Krzysztofa Mączyńskiego.
To kogo z Ekstraklasy może obserwować Sousa?
Bartosz Kapustka (Legia Warszawa)
Gdybyśmy na ten moment mieli rozsyłać zaproszenia na zgrupowanie, Kapustka, jak i większość skrzydłowych, mógłby je dostać głównie z jednego powodu – deficytu regularnie grających Polaków na tej pozycji. Zawodnik Legii w wielu meczach pokazuje, że ma jakość, a zwłaszcza ostatnio z Wisłą Płock, jednak nadal brakuje mu regularności. Czegoś, co ma chociażby Luquinhas, który – nawet jeśli ma gorszy dzień – nie odstaje od kolegów. Mimo to, warto Kapustkę obserwować, bo już co najmniej dwa świetne spotkania w tym roku zaliczył. Przez niespełna miesiąc może jeszcze wiele udowodnić.
Paweł Wszołek (Legia Warszawa)
Nie ma w naszej lidze skrzydłowych z ustabilizowaną formą, to trzeba przyznać. Wszołek również do tego grona się nie łapie, ale czy należy go skreślać? Absolutnie nie, o ile Czesław Michniewicz go nie skreśli jako pierwszy z powodu strzelonego focha w szatni po ostatnim spotkaniu. Ale zakładając, że nie – trzeba łapać się tych, których mamy pod ręką. Widać, że Legia po zmianie ustawienia gra bardziej ofensywnie, więc Paulo Sousa może w najbliższym czasie zacząć Wszołka poważnie sondować.
Jakub Kamiński (Lech Poznań)
Trudno sobie wyobrazić, by selekcjoner odpuścił takich zawodników, którzy już byli u progu tej kadry zanim odszedł Brzęczek. Co prawda, Lech miewał lepsze okresy, tak samo jak sam Jakub Kamiński, nawet w tym sezonie. Co nie oznacza, że można ot tak machnąć ręką i odwrócić się na pięcie oglądając mecze „Kolejorza”. Ze skrzydłowymi – niestety – powinniśmy się obchodzić, jak z jajkiem, bo wygląda na to, że będą oni towarem najbardziej deficytowym. A chyba każdy się zgodzi, że Kamiński ma potencjał, by wystąpić z orzełkiem na piersi.
Tymoteusz Puchacz (Lech Poznań)
Tak samo, jak jego klubowy kolega, a do tego jest bardziej uniwersalny, bo na lewej obronie również może zagrać. Czy widzielibyśmy go na marcowym zgrupowaniu? Jeśli Lech się ogarnie, to może i tak, ale przede wszystkim rozpatrujemy go w aspekcie długoterminowym. Jeśli mielibyśmy wskazać TOP 3 rokujących skrzydłowych/bocznych obrońców w Ekstraklasie, Puchacz byłby w tym gronie. A rywalizacja na lewej stronie obrony – zakładając, że Bereszyński i Kędziora zostaną tam, gdzie jest ich miejsce, wcale nie jest poprzeczką zawieszoną w Himalajach.
Mateusz Praszelik (Śląsk Wrocław)
Dopiero w tym sezonie pokazał się szerszej publice przez dłuższy czas i wywarł na nas naprawdę dobre wrażenie. Nie jest może drugim Przemysławem Płachetą, ale zważywszy, że dopiero od pół roku gra regularnie w Ekstraklasie, i tak należą mu się słowa uznania. Wygląda znacznie lepiej niż Waldemar Sobota, jest jedną z czołowych postaci Śląska w drugiej linii. Nieironicznie wyobrażamy sobie, że może kiedyś w reprezentacji zagrzać miejsce, ale to raczej melodia przyszłości. Chociaż kto wie – każdy selekcjoner ma swojego Damiana Szymańskiego.
Bartłomiej Pawłowski (Śląsk Wrocław)
Jedna z bardziej nieoczywistych postaci w tym zestawieniu, bo nawet na tle żenującego ostatnio Śląska nie jest arcymistrzem futbolu. Ale pamiętamy, w jakiej formie wyjeżdżał z Ekstraklasy z Zagłębia – liczby miał, a na skrzydle regularnie robił wiatr. Powrót starego-dobrego Pawłowskiego wiąże się naszym zdaniem z powrotem Śląska na dobre tory, ale kiedy to się stanie? I czy w ogóle? Pewnie nawet trener Laviczka nie raczy tego wiedzieć. Niemniej, skrzydłowych w notesie nigdy dość, a nuż Paulo Sousa nas czymś zaskoczy.
Kamil Piątkowski (Raków Częstochowa)
A więc dla balansu – jedna z bardziej oczywistych kandydatur. Ostatni kryzys formy Rakowa nie powinien wpłynąć na pozycję Piątkowskiego, bo chłopak sobie solidnie na nią zapracował. I nie mamy wątpliwości, że Paulo Sousa to zauważył. Transfer do Salzburga i dobre mecze w lidze na jesieni na pewno nie przeszły bez echa. Zresztą, sam selekcjoner mówił na inauguracyjnej konferencji prasowej, że obserwują kilku zawodników z młodzieżowej reprezentacji i założylibyśmy się o sporą sumkę, że Piątkowski znajduje się w tym gronie. Pora więc obejrzeć go na żywo i może znaleźć mu miejsce w systemie, w którym grywa na co dzień.