Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Pyrdoł: Legia mnie nie przerosła. Turecki: W transferach Probierza nie ma sensu. Dlaczego młode talenty uciekają od Górnika?

Autor: zebrał Mariusz Bielski
2021-02-26 09:32:09

Czy Legia przerosła Pyrdoła i ile stracił przez kontuzję? Dlaczego w transferach Probierza nie ma sensu? Z jakiego powodu młode talenty tak szybko uciekają ze Śląska i od Górnika? Czy Mladenović faktycznie spokorniał? Jaka jest historia Petera Wilsona z Podbeskidzia? Na czym polegały problemy dyscyplinarne z Ivin Lopezem? Przeciwko jakim napastnikom i obrońcom gra się najtrudniej w Ekstraklasie według Brown Forbesa? Warto sięgnąć po dzisiejszą prasę!

PRZEGLĄD SPORTOWY

„Talenty poza domem”

„Górnik, przynajmniej w teorii, ma możliwości, żeby być liderem regionu i werbować najzdolniejszych śląskich piłkarzy (…) Mimo to wielu graczy ze Śląska omija ten klub. Jakub Kamiński (2002) zdążył już błysnąć w Lechu, Mariusz Fornalczyk (2003) przebija się w Pogoni, a Mateusz Praszelik (2000) próbuje liderować w Śląsku. Tego ostatniego, który z juniorów Odry Wodzisław przeniósł się do Legii, trener Marcin Brosz chciał w Górniku już wtedy, gdy nastolatek dopiero smakował seniorskiej piłki przy ulicy Łazienkowskiej. Podobnie jak wychowanka Iskry Pszczyna, Łukasza Zjawińskiego, dziś gracza PGE Stali Mielec. – To chłopcy stąd, wpisujący się w naszą filozofię – tłumaczył Brosz w „Przeglądzie Sportowym”. – Tych nazwisk jest więcej. Ze Śląska wyciągnięto wielu zdolnych chłopaków: Bartosz Slisz powinien być u nas, podobnie jak Bartosz Kopacz. Pouciekało wielu chłopaków, silne kluby widzą, że tutaj jest wiele talentów i nam ich podbierają. W Górniku odbudowujemy pozycję i to jeszcze potrwa.” 

***

„Filip Mladenović: Adrenalina dalej we mnie buzuje”

„W 2019 roku powiedział pan: Gdy Mladen będzie siedział cicho, to będzie oznaczało, że pora kończyć karierę. Ostatnio zdecydowanie pan ucichł podczas meczów.
Może nie gadam aż tak wiele na boisku i nie kłócę się z sędziami, ale cały czas są we mnie duże emocje. Mocno wkurzałem się choćby w przerwie meczu z Wisłą Płock, gdy w samej końcówce pierwszej połowy straciliśmy dwie bramki. Byłem nerwowy, ale to nic złego, nie zamierzam tego zmieniać. Adrenalina wciąż we mnie buzuje, tyle że nie pokazuję tego tak mocno na zewnątrz.

Skąd ta zmiana?
Uznałem, że nie chcę tracić energii na niepotrzebne rzeczy. Jest mi potrzebna w trakcie meczu. 

Trener Michniewicz rozmawiał z panem o zachowaniu w trakcie meczów?
Powiedział, że taki temperament jak mój jest potrzebny w szatni. Nikt nigdy nie mówił, że mój charakter nie pasuje do sportu. Ważne, abym wyznaczył granicę i jej nie przekraczał. By moja złość nakręcała wszystkich. Lepiej mieć wybuchowy temperament niż żeby go w ogóle brakowało.”

Więcej TUTAJ

***

„Adrian Lis: Lech jest faworytem”

„Mamy w szatni swoje zasady, których staramy się przestrzegać. Kupiliśmy nawet koło o średnicy pół metra. Przypomina to koło fortuny, są liczby od 1 do 24 i mamy tam wypisane kary m.in. za spóźnienia, czy za nienapompowane piłki. Można trafić na drobne kary finansowe, jak 100, 200, 500 zł albo 5 kilogramów kawy do kupienia, czy mycie ekspresu przez cały tydzień. Najgorszą karą jest chyba śpiewanie w szatni! Kto najczęściej kręcił kołem? W I lidze zdecydowanym liderem był Tomek Boczek. Miał najbliżej d o klubu ze wszystkich, a przynajmniej raz w tygodniu się spóźniał. Potem już się na mnie wkurzał, bo ciągle pilnowałem go i kładłem koło przy jego szafce. Nie było zmiłuj, buntował się, że nie będzie kręcił kołem, ale pod presją szatni robił to i wykonywał kary. Na tym samym osiedlu co Kopa, mieszka także Mateusz Kuzimski. Wydaje mi się, że po zmianie siedziby, najbliżej ma teraz Kuba Kiełb. Ale ostatnio nikt się już nie spóźnia.”

Więcej TUTAJ

***

„Na dole fiołki”

„Milić wydawał się idealnie skrojony pod nową epokę stoperów, którzy nie tylko mają w obowiązku wygrać pojedynek w powietrzu i zrobić wślizg, lecz także nie powinni potykać się o piłkę i umieć podać do kolegi, nie wyłącznie wywalić przed siebie „na chaos”. Już jako brzdąc ćwiczył technikę z ojcem w gierkach na małe bramki, później chętnie uczestniczył w turniejach halowych czy po prostu kopał w salach z kumplami. Kiedy jako 18-latek zaczął regularnie występować w podstawowym składzie Hajduka, nazywano go „nowym Tudorem” lub „nowym Vedranem Ćorluką”, ale on grzecznie dziękował za porównania i odpierał, że woli styl Gerarda Pique. Co prawda nie ma idola, jednak chciałby grać w taki sposób, jak Hiszpan. Być defensorem, który wie, jak wyprowadzić futbolówkę spod własnego pola karnego i do tego czasem strzela gole. I faktycznie, właśnie tym się wyróżniał. – Był młody, a bardzo chciał konstruować akcje od tyłu. Nie bał się, prosił o piłkę i zachowywał w tym wszystkim wyjątkowy spokój. Nie panikował. To go cechowało – wspomina Dante Stipica, dziś lider Pogoni Szczecin, w przeszłości kolega obecnego zawodnika Kolejorza w drużynie ze Splitu.”

Więcej TUTAJ

***

„Peter Wilson: Jestem piłkarzem dzięki kucharce”

„Skoro chciałem być piłkarzem, musiałem mieć odpowiedni sprzęt, więc z mamą od razu ruszyliśmy do sklepu sportowego.

Co pan wybrał?
Na czasie był wtedy Ronaldinho, uwielbiałem go, więc mama kupiła mi koszulkę reprezentacji Brazylii z jego nazwiskiem, żółtą, a do tego zielono-żółte spodenki. Oczywiście tak ubrany poszedłem na pierwszy trening. Miałem w głowie, że chcę grać jak Ronaldinho. Koledzy z drużyny trochę śmiali się ze mnie, tym bardziej że nie miałem jeszcze pojęcia, jak zakłada się ochraniacze. Założyłem je po skarpetkach, więc były na zewnątrz i latały mi na różne strony. Nie dziwię się kolegom, bo to musiało wyglądać przekomicznie. Byłem jednak dobry i przekonałem ich swoimi umiejętnościami. 

Uciekliście w 1999 roku, gdy w Liberii trwała straszliwa wojna domowa. Miał pan trzy lata. Pamięta pan jakieś obrazy, sceny?
Żadnych, bo byłem za mały, ale mama dużo mi opowiadała. Nie miałem szans poznać swojego ojca, bo został zamordowany, zanim się urodziłem. Wojna domowa jest czymś straszliwym, bo mieszkańcy jednego kraju walczą ze sobą i nie masz pojęcia, kiedy i z której strony nadejdzie wielkie zło. W Liberii ludzie, którzy nie akceptowali panujących, chcieli przejąć władzę. Mama, podobnie jak inne osoby, wiele razy uciekała z jednej wioski do drugiej. Gdy do wioski wkraczali rebelianci, bywali brutalni, poza tym wcielali do armii dzieci. Wybierali nawet sześcio- czy siedmioletnich chłopców, dawali im broń i później te dzieci zabijały dużo starszych od siebie. Wiele osób, nawet te dzieci, brało narkotyki, żeby zablokować w sobie jakiekolwiek uczucia, emocje Mama mówiła, że gdy wychodziła z domu, często widziała dziecko mające błędny wzrok i trzymające karabin, które mogło w każdej chwili się zezłościć i kogoś zabić. Przerażające, prawda?”

Więcej TUTAJ

***

„Gdy czuje zaufanie, gra lepiej”

„Po świetnym październiku Ivi myślał, że za chwilę dostanie mnóstwo propozycji i że jest już gwiazdą ligi. Tak oczywiście się nie stało, bo później grał gorzej – usłyszeliśmy od osoby świetnie znającej realia Rakowa. W pewnym momencie Lopez zaczął nieco narzekać na otaczającą go rzeczywistość. Nie podobało mu się to, gdzie drużyna trenuje i na jakich boiskach odbywają się zajęcia (z powodu prac na modernizowanym stadionie Raków ćwiczy nie tylko na naturalnym boisku treningowym, ale czasami również na wynajmowanych obiektach klubów z niższych lig). Nie przypadło mu również do gustu, że musi rywalizować o miejsce w składzie z Davidem Tijaniciem i Marcinem Cebulą. Miał mówić, że nie rozumie, dlaczego w drużynie jest trzech tak dobrych piłkarzy, a grać może tylko dwóch z nich. W grudniu stracił nawet miejsce w składzie. Dowiedzieliśmy się, że miał rozmowę wychowawczą, po której wszystko zaczęło wracać do normy.”

Więcej TUTAJ

***

„W pogoni za szczęściem”

„Druga okazja miała się  nadarzyć po niecałych dwóch latach. Po laniu z Liverpoolem 0:5 w pierwszym spotkaniu trener Sergio Conceicao uznał, że na rewanż zabierze wyróżniających się młodych z zespołu B –  padło na Matę, wówczas wyjątkowo biegającego po prawej fl ance, oraz Bruno Costę. Po zakończeniu zajęć rezerw szkoleniowiec Antonio Folha zawołał ich do siebie i zapowiedział, że następnego dnia mają się stawić w pierwszej drużynie. Wiedzieli, że to oznacza wyjazd na Ligę Mistrzów. – O mój Boże, jedziemy na Liverpool – powiedział jeden do drugiego. Tak to zapamiętał Mata. Nie zapomniał również czekających na lotnisku kibiców, którzy witali Porto po powrocie ze zremisowanej 0:0 potyczki, a wśród nich jego wieloletnich przyjaciół, którzy wrzeszczeli jak opętani. Wydawało się, że spełnia marzenie, w końcu cała rodzina, odkąd pamięta, trzymała kciuki za Smoki, a teraz on, Luis z Gai, może zacząć dla nich grać. Kolejny uśmiech losu? W tym wypadku prędzej szyderczy chichot. – Ponownie doznałem urazu, a kiedy się wyleczyłem, było po wszystkim. Czasem tak bywa w życiu. Szczęście jest potrzebne. W Porto nie będą na nikogo czekać, bo kolejka wychowanków akademii jest ogromna...”

Więcej TUTAJ

***

„Polskie mają tylko barwy”

„Nie rozumiem, dlaczego w klubie trzymają ciągle Ferraresso. Jaki jest z niego pożytek? Po co nam Vestenicky? Co daje zespołowi Loshaj? A Siplak, który łapie głupie żółte kartki? A ten Rivaldinho to na pewno syn słynnego Rivaldo? Bo patrząc na jego grę, mam wątpliwości, czy to choćby daleki kuzyn. W ślady ojca nie poszedł na pewno – nie gryzie się w język nasz rozmówca. 67-letni Turecki jest dla fanów klubu z Kałuży legendą. Zastał Cracovię w czwartej lidze i wszedł z nią aż do ekstraklasy. Barwy Pasów reprezentował przez 12 lat (1972 –84) i do dziś jest wielkim fanem. Dlatego tym trudniej mu zrozumieć, co dzieje się z jego ukochanym klubem. Zwłaszcza że pamięta, jak Probierz deklarował, iż chciałby, żeby w drużynie było jak najwięcej zdolnych Polaków. – Te słowa nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Zamiast nich Michał sprowadza byle kogo. Gdzie w tych ruchach jest logika? Chociaż trzeba przyznać, że do pewnego momentu wyglądało to jeszcze dobrze – mówi Turecki.”

Więcej TUTAJ

***

„Kapitan gra do końca”

„Teraz przed nim trudne zadanie, bo kibice jednej i drugiej Wisły będą wnikliwie obserwować, jak zagra w niedzielnym meczu (godz. 12.30). Mogą pojawić się opinie, że popełnił błąd, bo i tak odchodzi do najbliższego rywala. Z drugiej strony krakowscy fani mogą mu zarzucać, że skrzywdzi swój przyszły klub, kiedy znów strzeli mu gola. – Będzie dodatkowa presja wynikająca z tego występu. Wiem o tym i wiedziałem, to już w momencie podpisania umowy z Wisłą Kraków. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze będzie mecz między obiema drużynami. Jestem jednak profesjonalistą i do końca mojej umowy będę robił wszystko, co w mojej mocy, żeby Wisła Płock zajęła jak najwyższe miejsce w lidze. Takie czasami jest życie piłkarza. Czytałem też komentarze, że mogłem się wykartkować w spotkaniu z Legią, żeby pauzować w kolejnym meczu, czyli z Wisłą Kraków. Nawet nie pomyślałem o czymś takim. Dla mnie celowe łapanie kartki jest skrajnie nieodpowiedzialne, zresztą wszyscy pamiętamy, co wydarzyło się w naszym niedawnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin – podkreśla kapitan Wisły Płock.”

Więcej TUTAJ

***

„Praca czyni cuda”

„Zanim tak się stało, urodzony w Warszawie gracz musiał się dużo namęczyć, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jest. W barwach Olimpii Elbląg tułał się po trzecioligowych boiskach z nadzieją, że ktoś go dostrzeże, przy okazji musiał uważać, by nie przesiąknąć folklorem niższych lig. A o to wcale nie jest tak trudno. Piwko, grill, jeden mniej sprint na treningu. Od tego się zaczyna, a później już leci i marzenia uciekają. – Uznałem, że jeśli chcę trafi ć do ekstraklasy, muszę się zachowywać jak ekstraklasowy piłkarz – mówi.  Jak mówił, tak robił. Nigdy nie trzeba go było namawiać na dodatkowe zajęcia, a trenerzy musieli jeszcze cierpliwie odpowiadać na zadawane pytania. – Chciał wiedzieć, jak poprawić pewne taktyczne braki. Szczególnie dużo uwagi poświęcał na to, jak przyspieszyć grę, jak skuteczniej dogrywać do ustawionych z przodu kolegów – zdradza Skowronek.”

Więcej TUTAJ

***

„Portugalczyk poczuł wiosnę i wznowił strzelanie”

„Lechia zaliczyła falstart. Tylko punkt zdobyty w dwóch meczach ligowych, porażka w 1/8 fi nału PP z Puszczą Niepołomice (1:3). – Teraz są inne warunki atmosferyczne do pracy. Nie chcę nas usprawiedliwiać, ale jednak trenowaliśmy głównie na sztucznej nawierzchni, co też wpływa na urazy. Obecnie jest zupełnie inaczej, boiska treningowe i stadiony są gotowe do gry. Nie ma co ukrywać, że zespoły z niższych lig są lepiej przystosowane do takich boisk i ich styl gry też sprzyja im, nie drużynom z ekstraklasy – zwraca uwagę zawodnik, który zapewnia, że po kryzysie nie ma już śladu. – Nie jest możliwe, aby zawsze wygrywać, prędzej czy później przychodzi obniżka formy. Ostatnio mieliśmy trudny okres, wyjście z dołka wymagało od nas jeszcze większej pracy mentalnej. Dużo rozmawialiśmy w szatni. W końcu zobaczyłem w drużynie wielką siłę i jedność – przekonuje kapitan gdańszczan. I dodaje: – Ważne, żeby w przypadku niepowodzeń nie załamywać się, nie słuchać krytyki i nie nakładać na siebie dodatkowej presji. Istotne, by wierzyć w to, że zaraz przyjdzie dobry moment. Cieszę się, że udało nam się przełamać.”

Więcej TUTAJ

***

„Piotr Pyrdoł: W sporcie nie ma miejsca na takie zagrania”

„Dlaczego pana pobyt w Legii trwał tak krótko?
Kiedy dostałem ofertę z Warszawy, wiedziałem, że muszę skorzystać. Jestem ambitny, chciałem spróbować. Przechodząc do Warszawy, zdawałem sobie sprawę, że będzie trudno, wiedziałem w jakim jestem momencie. Nie miałem za sobą dużej liczby meczów, dopiero wchodziłem do ekstraklasy. Zdecydowałem się na ten krok i na pewno nie żałuję. A czemu nie poszło po mojej myśli? Najistotniejsze było to, że w ogóle nie grałem. Nie mówię o pierwszej drużynie, ale pandemia sprawiła, że nie grały rezerwy i nie mogłem podtrzymywać rytmu w drugim zespole. Gdybym rozegrał w nim kilka spotkań, czułbym się zupełnie inaczej. Samymi treningami nie da się osiągnąć odpowiedniego poziomu. Odstawałem fizycznie.

Nie kusiło pana, by iść tylko na wypożyczenie, wrócić i za jakiś czas sprawdzić, czy nie ma pan szansy na grę?
Ale może ja jeszcze wrócę do Legii? Dziś tego nie wie nikt. Wszystko zależy ode mnie. W tamtym momencie wspólnie uznaliśmy, że definitywne odejście jest najlepszym rozwiązaniem.

Był pan za słaby na Legię?
Nie. Wiedziałem, jacy zawodnicy są w zespole, przerastali mnie doświadczeniem i obyciem w lidze. Na mojej pozycji grali piłkarze z wyższymi umiejętnościami, ale nie uważam, bym przeliczył swoje możliwości.”

Więcej TUTAJ

***

„Pożegnanie z kadrą?”

„Na ten sam problem, co w kadrze natrafi łby i w Warszawie – od kilku spotkań Czesław Michniewicz też zaczął grać systemem z wahadłowymi, który w tym momencie wydaje się dla mistrzów Polski idealnym rozwiązaniem. I między innymi z tego powodu sprowadzenie Grosickiego wcale nie było już dla Legii jednoznacznie korzystne. Szczególnie że po ostatnich transferach wydaje się, że wielkich wzmocnień drużyna z Łazienkowskiej nie potrzebuje. Przynajmniej nie na rundę wiosenną. Długość trwania umowy z Legią też była problemem. Zakontraktowanie Grosickiego na pół roku nieco mijało się z celem, którym dla klubu Dariusza Mioduskiego jest awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Podpisywanie dłuższego kontraktu nie było opcją kuszącą dla samego zawodnika, który podobno ma dwie konkretne oferty z Turcji – miałby tam trafić latem. I zarobić nad Bosforem kilka razy więcej niż w PKO BP Ekstraklasie.”

***

„Słonie w strefie komfortu”

„Po pierwszej części sezonu tabela mogłaby być podzielona na dwie części. W pierwszej znalazłaby się Bruk-Bet Termalica Nieciecza, a w drugiej pozostałe 17 klubów. Słonie jesienią grały niemal bezbłędnie, czego dowodem jest dziesięciopunktowa przewaga nad drugim zespołem. Drużyna Mariusza Lewandowskiego imponowała organizacją gry, szczególnie w obronie. Zaledwie 8 goli straconych w 17 meczach musi robić wrażenie. Przed rundą wiosenną defensywa Słoni została wzmocniona Wiktorem Biedrzyckim, który ma za sobą świetną jesień w barwach Stomilu. Władze Termaliki nie zapomniały też o ofensywie. Do Niecieczy sprowadzono Sebastiana Boneckiego, który przez ostatnie lata był wyróżniającą się postacią Odry Opole. – Musiałaby się zdarzyć katastrofa, by Słonie nie wygrały ligi. Ich przewaga jest zdecydowana, do tego zespół jesienią grał najlepszą piłkę w całej stawce – mówi o zespole Słoni komentator Polsatu Sport Janusz Kudyba. Jeśli zespół rozpocznie drugą część sezonu od kilku wygranych, to Lewandowski będzie mógł powoli rozglądać się za wzmocnieniami na rywalizację w ekstraklasie.”

Więcej TUTAJ

 

SPORT

„Kazek, czyli lider”

„Oprócz Lechii grał dla Lecha Poznań i Wisły Kraków, a teraz broni barw Podbeskidzia i śmiało można stwierdzić, że na przestrzeni zaledwie kilku kolejek wyrósł na lidera zespołu. A także, zdobywając gole w meczach z Legią Warszawa i Jagiellonią Białystok, stał się... drugim najskuteczniejszym graczem bielskiego zespołu w tym sezonie. Oba te trafienia padły po ćwiczonych zagraniach. - Przykładamy wagę do stałych fragmentów i to nam na razie oddaje - mówi Rafał Janicki, który podkreślił, że I połowa meczu z Jagiellonią była najlepszą odsłoną bielskiego zespołu w tej rundzie, ale... - Trzeba o tym zapomnieć. Musimy zastanowić się nad tym, dlaczego po przerwie tak nie było. Źle weszliśmy w II połowę, rywal od razu miał sytuację, a tak być nie powinno - obrońca Podbeskidzia.”

***

„Wzmocnieni w defensywie”

„Częstochowianie zapewnili sobie opcję wykupu Arsenicia. Kwota nie będzie wysoka i ma oscylować w okolicach 400 tysięcy złotych. Jednak sztab szkoleniowy klubu spod Jasnej Góry ma większy problem. Jest nim pozycja napastnika. Choć okno transferowe zostało już zamknięte, to dyrektor sportowy - wraz ze skautami - nadal śledzi rynek w poszukiwaniu piłkarzy bez kontraktów. Takich zawodników kluby mogą rejestrować do końca marca. Prawdopodobnie częstochowianie będą poszukiwali jeszcze jednego zawodnika pierwszej linii. Przy Limanowskiego mają także nadzieję, że uda się podpisać umowę z Mahirem Emrelim. Zawodnik Karabachu Agdam mógł już zimą pojawić się przy Limanowskiego. Problemem były żądania azerskiego klubu - zbyt wysokie, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Emreliemu za cztery miesiące kończy się umowa. Częstochowianie chcą podpisać z nim kontrakt od 1 lipca. Na początku marca azerski napastnik ma podjąć ostateczną decyzję.”

***

„Piotr Rzepka: Faworyt jest oczywisty”

„Arka jest silniejsza czy słabsza niż w rundzie jesiennej?
Piłkarze, którzy odeszli zimą, byli ważnymi postaciami w zespole. Ja na pewno nie pozbywałbym się Jankowskiego, bardzo ważnego ogniwa drużyny. Dawał sobie radę w ekstraklasie, ale może ktoś uznał, że w I lidze nie potrafił dostosować się do zmiany sposobu grania... Jeżeli chodzi o nabytki, to są to piłkarze znani i wartościowi, więc zapewne będą wartością dodaną. Każdy klub poszukuje skutecznego napastnika, dlatego Arka sięgnęła po Rosołka. On już w stołecznej drużynie udowodnił, że ma instynkt strzelecki, a jego drugim atutem jest status młodzieżowca. Pierwsza liga jest dla tego zawodnika znakomitym poligonem doświadczalnym. Jeżeli nie będzie zachowywał się jak obrażona panienka, która została zesłana do I ligi za karę, to może być to kolejny bardzo ważny etap w jego rozwoju. Regularna gra powinna być korzystna zarówno dla niego, jak i dla Arki.

Jak pan oceni zimowe ruchy transferowe klubu z Jastrzębia Zdroju?
Runda jesienna pokazała, że zespół nie funkcjonuje tak, jak zakładano. Całe szczęście na finiszu ten marazm został zatrzymany, bo wyglądało to strasznie. Dobrze, że w tym sezonie tylko jedna drużyna spada z I ligi, bo gdyby leciały cztery, piłkarze w pewnym momencie - po serii bodajże sześciu porażek - mogliby zwątpić w powodzenie misji ratunkowej. Jestem pewien, że morale by podupadło, a wówczas ciężko byłoby tchnąć w nich wiarę, że nie wszystko stracone. Co się zaś tyczy nowych nabytków GKS-u, to prawdopodobnie wzięli takich zawodników, którzy byli w ich zasięgu cenowym, na określonej półce transferowej. Aleksander Komor może być poważnym wzmocnieniem.”

***

„Żądza zemsty”

„Liczbowo Radomiak jest do przodu, bo odszedł jeden zawodnik, a przyszło czterech, ale jakościowo to na razie deficyt. W ostatnim dniu okna transferowego dla ekstraklasy odszedł do Zagłębia Lubin 23-letni napastnik Karol Podliński, który grał w drużynie z Radomia zaledwie od lipca ubiegłego roku, ale „przyjął się” w zespole, występując w tym sezonie w 20 meczach i strzelając 4 gole (w tym jednego właśnie Widzewowi). Radomiak dostał za niego 200 tysięcy złotych i Roka Sirka, w Zagłębiu głównie rezerwowego. Niewiele wiemy o ich umiejętnościach, ale na pewno nazwiskami imponują dwaj Portugalczycy Amancio i Nascimento. W latach 1962-76 w Realu Madryt i w reprezentacji Hiszpanii grał wszak Amancio Amaro (mistrz Europy i zdobywca Pucharu Mistrzów), a Nascimento to rodowe nazwisko piłkarza, znanego bardziej jako… Pele. W meczu z Lechem zadebiutował już w radomskim zespole pozyskany z krakowskiej Wisły obrońca Dawid Abramowicz, a na śląski użytek odnotować warto, że grał w tym spotkaniu także Dominik Sokół, po krótkim wypożyczeniu do GKS-u Jastrzębie znów w macierzystym klubie.”

***

„Przyprawy do smakowitego dania”

„Pamiętam jak jesienią w programie podsumowującym rundę jesienną trener ŁKS-u, Wojciech Stawowy, stwierdził, że po odrobieniu meczu z nami jego zespół będzie miał 7 punktów straty do lidera - przypomina Leszek Bartnicki. - Trochę się przeliczył, bo to my wygraliśmy w Łodzi 3:0 i pokazaliśmy, że mamy mocny zespół. Jego siłą jest kolektyw. I nie mówię tego dlatego, że tak jest dobrze politycznie, ale to było widać w Łodzi, gdzie nawet miejscowi działacze zwrócili uwagę na to jak nasza drużyna żyje meczem. Jak zawodnicy sobie podpowiadają. Ale to nie jest dla mnie zaskoczenie, bo ja to już widziałem i słyszałem na sparingach, a styl gry naszej drużyny w meczach w Żylinie z wicemistrzem Słowacji czy z Termalicą i w pierwszej połowie spotkania z Puszczą dawały powody do optymizmu. Zresztą z mocnymi rywalami, co widać było także jesienią zdobywaliśmy punkty, bo wygraliśmy w Gdyni oraz zremisowaliśmy w Niecieczy, Łęcznej i Radomiu. Nasz zespół funkcjonuje coraz lepiej i liczę, że pokaże to w każdym meczu rundy rewanżowej, którą zaczynamy od wyjazdu do Olsztyna.”

 

SUPER EXPRESS

„Tworek stworzył potworka! - rozmowa z trenerem Warty Poznań”

„Mimo że najważniejszymi postaciami są niechciany w Lechu Łukasz Trałka ipracujący jeszcze niedawno fizycznie – z całym szacunkiem dla niego – Mateusz Kuzimski, ogrywacie rywali. Jak to możliwe?
Na tym polega piękno sportu, że nie faworyci, kluby zwysokim budżetem, nie te, które mają gwiazdy, ale zespół, który jest kolektywem ima ducha walki, odnosi zwycięstwa. Ogromną uwagę zwracam na team spirit, żeby być jedną rodziną. To daje nam dodatkowe procenty szans. Kiedyś Dania z biletem od losu wygrała Euro.

Kilkakrotnie nazywał pan swoich piłkarzy żołnierzami. Który z nich zasłużył na największy awans po pierwszym pół roku wekstraklasie?
Nieprzypadkowo kapitanem zespołu jest Bartek Kieliba, który poczynił wielkie postępy na boisku, ijest wzorem do naśladowania. Kiedy wychodzimy na boisko, przyświeca nam podobny cel, jakby to był nasz ostatni mecz, a przenosząc na terminologię wojskową: jakby to był nasz ostatni bój.”

***

„Lista Forbesa”

„Jako napastnik Brown Forbes wciąż musi zmagać się z defensorami. Jednak na pierwszym miejscu na swojej liście najlepszych obrońców postawił na… kolegę z zespołu. – Zdecydowanie numer jeden to Maciej Sadlok. I to nie tylko dlatego, że jest moim kolegą z zespołu. To zawodnik uniwersalny, wytrzymały, silny, szybki. Każdemu ciężko się przeciwko niemu gra – twierdzi Felicio i szybko przechodzi do kolejnych miejsc. – Na drugim miejscu Michał Nalepa z Lechii Gdańsk. To bardzo silny zawodnik, nawet dla mnie, piłkarza, któremu krzepy nie brakuje. Prawdziwy boiskowy twardziel – podkreśla. Podium na liście Forbesa wśród obrońców zamyka przedstawiciel mistrza Polski i lidera ekstraklasy. – Artur Jędrzejczyk. Przede wszystkim jest doświadczony i również dzięki temu nie brakuje mu umiejętności ustawiania się. Poza tym klasycznie: silny, sprawny, nieprzyjemny dla każdego napastnika – kończy Forbes.”


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się