Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Minimalistycznie, ale skutecznie. Lopez znów to zrobił. Raków 1:0 Podbeskidzie
Nie nudziliśmy się podczas meczu Rakowa z Podbeskidziem - to na pewno. Nie było takiej rzeźni, jak jesienią - to na pewno. Co jeszcze możemy powiedzieć na pewno? Że porażka jednych nie oznacza w tym wypadku kryzysu, a zwycięstwo drugich totalnej przemiany.
Jeśli któryś z piłkarzy Ekstraklasy miałby uczyć kolegów wykonywania rzutów wolnych, to byłby to bez dwóch zdań Ivi Lopez. Jakie chłop ma uderzenie, to my nawet nie… Obrazą dla niego byłoby powiedzieć, że umie uderzyć z dystansu, bo automatycznie zostałby zrównany z Arielem Borysiukiem, czy Mateuszem Możdżeniem, a to żaden powód do radości. Hiszpan ma najwięcej goli strzelonych zza pola karnego (dwa) – wszystkie z rzutów wolnych, a dziś dołożył kolejny strzał, który – mimo że bezpośrednio nie trafił do siatki – skończył się bramką Andrzeja Niewulisa. I to bramką decydującą, a to dla Rakowa w obecnych okolicznościach jest kluczowe, bo musi odrabiać straty do Pogoni i Legii.
Włączając to spotkanie mieliśmy w pamięci mecz z rundy jesiennej, kiedy Raków zmiótł Podbeskidzie, ale dużą rolę w tym procederze odegrali właśnie piłkarze z Bielska-Białej, popełniający koszmarne błędy i prokurujący rzuty karne jeden po drugim. I jakże ulżyło nam, gdy okazało się, że dzisiejszy obraz był zupełnie inny. Podopieczni Roberta Kasperczyka może i oddali inicjatywę, ale po raz kolejny udowodnili, że tamtych „Górali” już nie ma. Nie istnieją. Zastąpili ich ci waleczniejsi, potrafiący się odgryźć, a nie tylko czekać na wyrok. Mimo utrzymującego się bezbramkowego wyniku mecz był atrakcyjny z obu stron i to trzeba zawodnikom oddać.
Tak jak rundzie jesiennej Raków imponował skutecznością i polotem, tak wiosną na razie minimalizm jest wystarczający. Tydzień temu 2:1 z Zagłębiem, dzisiaj tylko 1:0 z Podbeskidziem i oddanie pola rywalowi pod koniec meczu, przez co momentami było bardzo nerwowo. Nie z tego znaliśmy częstochowian, tym bardziej, że był to mecz z beniaminkiem u siebie, ale skoro działa, to dlaczego nie? Po fatalnej serii trzech porażek i trzech meczów bez gola nadeszła odwilż. Marek Papszun na pewno trochę odetchnął, bo ma ku temu powody.
Raków Częstochowa 1:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała (0:0)
1:0 – 53’ Niewulis
Raków: Holec 5 – Piątkowski 6, Niewulis 6, Jach 5 – Tudor 5, Poletanović 5 (90’ Malinowski), Sapała 5, Kun 6 – Tijanić 4 (74’ Wdowiak), Ivi Lopez 6 (81’ Schwarz) – Gutkovskis 4 (89’ Arak).
Podbeskidzie: Pesković 5 – Modelski 5, Janicki 5, Rundić 4, Mamić 4 – Danielak 5 (63’ Miakuszko – 4), Bieroński 4, Kocsis 5, Hora 3 (80’ Sierpina) – Biliński 3 (63’ Marzec – 3), Wilson 4 (58’ Roginić – 5).
Sędzia: Krzysztof Jakubik.
Nota 2x45: 3
Żółte kartki: Niewulis
Piłkarz meczu: Andrzej Niewulis.