Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Bartoszek: Przez trzy lata wszystko zostało popsute. Wichniarek: Grosicki nie stoi na straconej pozycji. Legia bez Pekharta

Autor: zebrał Maciej Golec
2021-02-27 08:35:53

W sobotniej prasie czytamy wywiady z Maciejem Bartoszkiem oraz nowym piłkarzem Wisły Kraków Davidem Mavutorem. Artur Wichniarek wciąż wietrzy szansę dla Kamila Grosickiego, a Legia będzie musiała się zmierzyć z brakiem Tomasa Pekharta.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Pekhart wciąż kontuzjowany”

W środę zespół z Warszawy gra na swoim boisku mecz 1/4 finału Pucharu Polski przeciwko Piastowi Gliwice. W nim również zabraknie Pekharta, ponieważ w spotkaniu poprzedniej rundy został ukarany czerwoną kartką. Najskuteczniejszy zawodnik ekstraklasy (15 trafi eń) powinien się wyleczyć na mecz ze Śląskiem Wrocław – w następną niedzielę. Jego brak w Zabrzu oznacza, że w drugim z kolei ligowym spotkaniu w ataku mistrza Polski zagra Rafael Lopes. Dotąd u trenera Michniewicza Portugalczyk był głównie zmiennikiem – od pierwszej minuty wychodził tylko w meczach pucharowych: z Qarabagiem Agdam w Lidze Europy oraz z Widzewem i ŁKS w PP. Miewał również problemy ze zdrowiem, ale miejsce Pekharta było niepodważalne.

***

„David Mavutor: W Wiśle chcę się rozwijać”

Dlaczego wybrał pan Wisłę? 

Przekonała mnie bogata historia klubu, wierni kibice i znani piłkarze związani z tym miejscem. Jestem tutaj, by rozwinąć karierę. 

Biała Gwiazda to pana pierwszy europejski klub w karierze. Przenosiny na Stary Kontynent były dla pana priorytetem? 

Od początku kariery chciałem grać w Europie. Dlatego cały czas zmieniałem kluby i nie zostawałem w jednym miejscu. Kocham nowe wyzwania. 

W rozmowie z klubowymi mediami wspomniał pan, że do transferu zachęcił pana piłkarz, który grał już w polskiej lidze.

Tak, Djibril Diaw. Senegalczyk był ze mną na testach w drużynie Worskły Połtawa, ale kontrakt podpisał z Żalgirisem Wilno. Podczas obozu w Turcji mieszkaliśmy w jednym pokoju. Już miałem podpisać umowę, ale w ostatniej chwili zadzwonił menedżer, który powiedział, że przyszła propozycja z Polski. Zapytał, czy wolę grać u was, czy na Ukrainie. Poprosiłem o chwilę do namysłu i w internecie zacząłem szukać informacji o Wiśle, jej historii i kibicach. Oddzwoniłem i powiedziałem, że wybieram Kraków. Powiedziałem o tym Diawowi i okazało się, że on już występował w Polsce. Poprosiłem, by jak najwięcej opowiedział mi o Wiśle. Usłyszałem wiele dobrego o atmosferze na stadionie i o samym zespole. To mnie utwierdziło, że dobrze wybrałem.

***

„13 lat w służbie Śląskowi”

P ierwszy raz w barwach Śląska Mariusz Pawelec zagrał w sierpniu 2008 roku i od tej pory jest wrocławskiemu klubowi bez reszty oddany, dzięki czemu wśród kibiców cieszy się szczególnym szacunkiem. Teraz znowu – gdy z gry wypadli podstawowi stoperzy – okazał się bezcenny. Dwa tygodnie temu zagrał w meczu z Wisłą Kraków (1:1), kiedy na śniegu i mrozie jako jedyny założył koszulkę z krótkimi rękawkami i przykładnie jeździł po białym trawniku na czterech literach, stosując swoje bezkompromisowe wślizgi – dzisiaj coraz rzadziej widywane, bo obarczone dużym ryzykiem faulowania rywala. Dla Pawelca to jednak żadna groźba – wślizgi ma wpisane w swoje piłkarskie DNA. Inaczej nie potrafi , tak samo jak inaczej nie potrafi ł pół wieku temu legendarny Stefan Florenski z Górnika Zabrze, uchodzący za prekursora tego twardego zagrania.

Więcej TUTAJ

***

„Trójmiejskie porachunki”

W derbach Trójmiasta obaj trenerzy rywalizowali w sezonie 2017/18. Najpierw w Gdańsku Lechia wygrała 4:2, ale już sześć dni później doszło do rewanżu. Chęć odegrania się w szeregach Arki była ogromna, wszak na boisku rywala została wręcz ośmieszona – już do przerwy przegrywała 0:4, a klęskę udało się złagodzić dopiero w końcówce. W Gdyni zaczęło się obiecująco dla ekipy Ojrzyńskiego, bo od gola Mateusza Szwocha z rzutu karnego. To były jednak tylko miłe złego początki, bo ostatecznie znów wygrała Lechia, tym razem 2:1. W tych starciach aż cztery bramki zdobył Flavio Paixao, który nadal straszy rywali gdańszczan. Tydzień temu w meczu z Górnikiem (2:0) Portugalczyk strzelił gola i miał asystę, a w pierwszym spotkaniu ze Stalą (4:2) zaliczył dublet. 

Ojrzyński jako trener Arki potrafi ł pokonać każdy zespół w kraju, z wyjątkiem Lechii. Wielokrotnie podkreślał, że z pracy w Gdyni najbardziej żałuje, że nie udało mu się wygrać derbów Trójmiasta. Teraz poszuka rewanżu na Biało-Zielonych ze swoimi wojownikami z Mielca. Może pomogą mu w tym byli arkowcy – Maciej Jankowski i Aleksandyr Kolew. Oni też mają swoje rachnki z Lechią – w barwach Arki łącznie rozegrali 115 spotkań, ale akurat derbowe spotkania z Lechią nie budzą u nich miłych wspomnień.

Więcej TUTAJ 

***

„Bartoszek: Łatki mnie denerwują”

Skala problemów Korony była dla pana zaskoczeniem?

Trochę tak. To był kolos na glinianych nogach. Czego by się nie dotknąć, gdzie by nie zajrzeć, coś było nie tak. Mam wrażenie, że przez trzy lata, gdy rządzili tu poprzedni właściciele, zostało popsute wszystko, co dało się popsuć. 

Nie miał pan ochoty, by to po prostu rzucić? 

Były takie momenty, oczywiście, że tak. 

Dlaczego pan został? 

Po serii rozmów z ludźmi, którym dobro klubu leży na sercu, zdecydowałem, że warto zostać, dać szansę temu projektowi i pomóc Koronie.

Więcej TUTAJ

***

„100 dni samotności”

Głównymi bohaterami powieści „Sto lat samotności” Gabriela Garcii Marqueza jest ród Buendiów, zamieszkujący fikcyjne miasteczko Macondo. Mieszkańcy tej niewielkiej osady, na czele z Buendiami, zostali przez los skazani na tytułowe sto lat samotności. I tak kolejni członkowie rodziny, nawet jeśli ich życie początkowo toczyło się według szczęśliwego scenariusza, prędzej czy później musieli mierzyć się z odrzuceniem i nieszczęściem.

Timo Werner przyjeżdżając do stolicy Anglii, raczej nie spodziewał się, że Londyn stanie się jego Macondo. W końcu przy Stamford Bridge wszyscy czekali na niego z otwartymi ramionami, a najszerzej do uścisku wyciągał je Frank Lampard. To były już szkoleniowiec Chelsea odegrał główną rolę w transferze napastnika. Niemiec był jedną nogą w Liverpoolu, gdzie mógłby współpracować z Jürgenem Kloppem, ale przedłużające się negocjacje w mistrzowski sposób wykorzystał Lampard. Anglik wydzwaniał do Wernera i kreślił przed nim kolorową wizję przyszłości w Chelsea.

Więcej TUTAJ

***

„Chcą dokonać wielkiej ucieczki”

Anglicy mówią na to „Great Escape”, czyli „Wielka Ucieczka”. Tak określane są przypadki, kiedy zespół skazywany na degradację, zalegający od dłuższego czasu w strefie spadkowej, nagle zaczyna seryjnie wygrywać i w ostatniej chwili ucieka przed przeznaczeniem. Fulham wielkiej ucieczki jeszcze nie dokonało, ale sprawia wrażenie, jakby właśnie obrało kurs na taki wyczyn. – Mamy wielką wiarę, że się uda. I dobrych piłkarzy, którzy dadzą nam kolejne wygrane – mówi menedżer drużyny Scott Parker.

Więcej TUTAJ

***

„Wskrzeszeni”

Czarny to kolor żałoby, ale przedzielony niebieskimi zmienia się w symbol nadziei. No, przynajmniej w Mediolanie, gdzie drugie życie w Interze zaczęli Christian Eriksen oraz Ivan Perisić. W pewnym momencie w żadnego z nich nie chciał wierzyć Antonio Conte, najchętniej widziałby obu odchodzących w siną dal, ale zmuszony okolicznościami musiał spróbować wykorzystać umiejętności tego duetu i opłaciło mu się to. Duńczyk z Chorwatem stali się ważnymi postaciami Nerazzurrich, wydatnie przyczynili się do pokonania AC Milan 3:0 w Derby della Madonnina i odskoku od Rossonerich na cztery punkty.

Więcej TUTAJ

***

„Uparta jak Stara Dama”

Miała być walka o udział w Lidze Mistrzów, a w najgorszym razie w Lidze Europy. Zamiast tego jest realna obawa, że sezon zakończy się katastrofą, czyli spadkiem do 2. Bundesligi. Fatalna postawa Herthy mogłaby zostać uznana za wielką niespodziankę, gdyby nie to, że staje się regułą. Im więcej w stolicy Niemiec mówi się o mocarstwowych planach, tym piłkarze spisują się gorzej. W żadnym innym niemieckim klubie realia nie odbiegają tak daleko od oczekiwań, jak u Starej Damy.

***

„Pierwszy klasyk Milika”

Gotowy – napisał po angielsku na Instagramie już w środę Arkadiusz Milik, odnosząc się oczywiście do swojego powrotu do gry. Polak normalnie trenuje i – jak podaje lokalny dziennik „La Provence” – w niedzielę ma pojawić się w pierwszym składzie Olympique Marsylia. Ostatni raz nasz rodak wystąpił 3 lutego w starciu z Lens (2:2). Kiedy leczył kontuzję, ominął go najważniejszy mecz dla fanów OM – z Paris Saint- -Germain (przegrany 0:2). W niedzielę po raz pierwszy w tych barwach wystąpi w innym klasyku – z Olympique Lyon.

***

„Bohater z rezerwy”

Patrząc na to, jak młodzian zachowuje się na boisku, jeśli rzeczywiście zostałby na Camp Nou, tylko kwestią czasu jest, kiedy przejmie kapitańską opaskę. Już teraz należy do najgłośniejszych graczy Barcelony. Non stop podpowiada i mobilizuje kolegów. – Zawsze tak miałem. Na treningach też jestem jednym z najgłośniejszych. To dla mnie naturalne zachowanie – tłumaczy piłkarz. 

O ile jeszcze boiskowe podpowiedzi tak bardzo nie dziwią, to już przemówienie 21-latka przed serią rzutów karnych w Superpucharze Hiszpanii z Realem Sociedad (1:1; 3:2 w serii jedenastek) – tak. – Nie zastanawiałem się nad tym, czy wypada mi coś powiedzieć, czy nie. Po prostu to zrobiłem – przyznał Araujo.

***

„Wichniarek: Grosicki nie stoi na straconej pozycji”

Decyzję o pozostaniu w West Bromwich podjął Kamil Grosicki. Czy wypisał się z EURO? To zależy wyłącznie od jego formy. Jeśli Kamil zmieni lekko swoje podejście do gry, to ma szanse na występy. Premier League to rozgrywki, które nie wybaczają braku gry defensywnej. Jest to najbardziej wymagająca liga w Europie. Piłkarze takich zespołów jak WBA muszą na skrzydle harować od jednej linii końcowej do drugiej. A wiemy, że w tym elemencie Kamil orłem nie jest. Nawet w tym wieku jest w stanie poprawić grę obronną. Nie mówię o pełnym wymiarze czasowym, ale o godzinie intensywnej gry. „Grosik” musi zakasać rękawy i na każdym treningu pokazywać, że jest najlepszy i gotów wykorzystać okazję, jeżeli takowa się pojawi. Dopiero wtedy będzie mógł liczyć na kolejną szansę od Sama Allardyce’a. Myślę, że Kamil nie stoi jeszcze na straconej pozycji, ale wszystko zależy od niego.

„SPORT”

„Złość przekuć w punkty”

W sobotnim meczu sytuacja kadrowa będzie dobra, bo za kartki pauzuje jedynie Arkadiusz Pyrka, a do zdrowia wrócił Tomasz Jodłowiec. Wszyscy mają nadzieję na lepszy występ niż w poniedziałek, a zwłaszcza Jakub Czerwiński, któremu przytrafił się jeden z najsłabszych występów w Piaście. Jak obrońca poradził sobie z odpowiedzialnością za utratę gola w meczu z Wartą? - Zareagował tak, jak zareagowałby każdy piłkarz, który chce jak najlepiej dla drużyny. Dobrze wie, co się wydarzyło, ale z drugiej strony zna swoją wartość. To pytanie należałoby zadać Kubie, ale widzę, że jest skoncentrowany i liczę, że w dalszym ciągu będzie naszym bardzo mocnym punktem - mówi trener Waldemar Fornalik.

***

„Znowu zaskoczą mistrza?”

Przed konfrontacją z mistrzem Polski sztab szkoleniowy Górnika musi sobie odpowiedzieć na kilka pytań. Dotyczą one słabszej ostatnio gry. Problemy są w defensywie, a poza tym drużynie zdarzają się niepokojące przestoje. - Pracujemy nad tym. To element, któremu poświęcamy dużo czasu i mam nadzieję, że już w sobotę pod tym względem progres będzie widoczny. Chcemy nie tylko grać widowiskowo i strzelać gole, ale też nie zapominać o linii defensywnej. To coś, na co musimy zwracać szczególną uwagę, zwłaszcza w takim meczu jak ten najbliższy. Atakujemy wszyscy, ale też bronimy wszyscy. Liczę, że ten mecz będzie atrakcyjny i zwyciężymy - dodaje szkoleniowiec zabrzan.

***

„Lider na początek”

Niezwykle trudne zadanie czeka dziś piłkarzy Zagłębia. Sosnowiczanie podejmować będą lidera z Niecieczy, który jako jedyny zespół jesienią nie przegrał meczu wyjazdowego. Gwoli ścisłości zespół ze Stadionu Ludowego z kolei jako jedyny team na zapleczu ekstraklasy nie wygrał w tym sezonie żadnego spotkania na obcym terenie. 

W sobotę ekipa Kazimierza Moskala gra jednak u siebie, a w roli gospodarza trzykrotnie w pierwszej rundzie udało jej się wygrać. Zagłębie na Ludowym pokonało GKS Tychy, Sandecję Nowy Sącz - to jeszcze za kadencji Krzysztofa Dębka - oraz Puszczę Niepołomice. To jedyny triumf Zagłębia pod wodzą trenera Moskala. Pięć razy jesienią sosnowiczanie musieli opuszczać murawę własnego stadionu uznając wyższość rywali...

***

„Polaka superwyzwanie”

West Ham United jest jedną z zaledwie siedmiu drużyn, która w tym sezonie Premier League zdołała skutecznie stawić czoło Manchesterowi City. Wszystko działo się jednak dość dawno temu, bo pod koniec października zeszłego roku. Na London Stadium padł remis 1:1, a „Młoty” nie przegrały, bo znakomicie w bramce spisywał się Łukasz Fabiański. Polak rozgrywał wówczas jubileuszowy, 250. mecz w Premier League, a po meczu media społecznościowe oszalały na punkcie naszego reprezentanta. Niektórzy kibice West Hamu... wyznawali mu miłość.

***

„Czas powalczyć o posady”

Sposób, w jaki obie niemieckie ekipy zakończyły swoje przygody w Lidze Europy, można nazwać kuriozalnym. Tyczy się to przede wszystkim Hoffenheim, które mierzyło się ze znacznie słabszym norweskim Molde. W obu meczach TSG dominowało, oddało najwięcej strzałów spośród wszystkich drużyn obecnych na tym etapie turnieju (52!), podczas gdy przeciwnicy strzelali (prawie) najmniej. Mimo tego Niemcy przegrali w dwumeczu... 3:5.

***

„Pojedynek dwóch pozytywnych”

W dobie pandemii określenie „pozytywny” nabrało innego znaczenia niż to było wcześniej. W przypadku niedzielnego meczu na Stadio Olimpico mamy na myśli tradycyjne pojęcie. Roma podejmuje Milan, oba kluby awansowały w tym tygodniu do 1/8 finału Ligi Europy. Rzymianie na Olimpico po raz drugi pokonali portugalską Bragę (3:1, 2:0), Milan na San Siro po raz drugi zremisował z Crveną Zvezdą i promowały go bramki zdobyte na wyjeździe (2:2, 1:1). Trochę optymizmu dla „tifosich” po porażkach Juventusu, Lazio i Atalanty w Lidze Mistrzów. Kolejnym rywalem Romy będzie Szachtar Donieck, a Milanu - Manchester United. Co ciekawe, przed wczorajszym losowaniem „La Gazzetta dello Sport”, omawiając ewentualnych przeciwników jako pierwszego wymieniła Manchester United, a na końcu Szachtara.

***

„Przymiarka przed pucharem”

„Barca” w środę w zaległym meczu ligowym pokonała Elche 3:0 i wyprzedziła w tabeli Sevillę, która ma jeszcze zaległy mecz z… Elche. „Barcelona nie potknęła się drugi raz o podobny kamień” - napisała „Marca” nawiązując do rozegranego trzy dni wcześniej meczu z Cadizem zremisowanym 1:1. Gdyby nie to, byłaby teraz wiceliderem. Dzisiaj powraca w Sewilli, gdzie przegrała pierwszy półfinał pucharu 0:2. Gdy Atletico uzyskało wyraźną przewagę w lidze, to Puchar Króla miał być dla Barcelony priorytetem. Jednak porażka mocno ogranicza jej szanse na finał. W rewanżu 3 marca musi wygrać 3:0, a tymczasem w meczach z mocnymi zespołami zdobywa w tym sezonie najwyżej jednego gola. W Lidze Mistrzów oba kluby po porażkach u siebie kariery raczej nie zrobią. 1:4 Barcelony z Paris SG stawia ją na straconej pozycji. Sevilla z Borussią Dortmund przegrała 2:3 i jest to jej jedyna porażka od ponad miesiąca. Pozostałe 10 meczów wygrała, z tego 6 w lidze, od pięciu kolejek nie straciła gola. Za 528 minut bez kapitulacji bramkarz Bono otrzymał gratulacje od swoich poprzedników w bramce Sevilli, Beto (516 w sezonie 2014/15) i Andresa Palopa (511 w sezonie 2008/09).

„SUPER EXPRESS”

„Brosz: Boakye musi pracować nad fizycznością”

Nowy piłkarz Richmond Boakye po kilku dniach pobytu w Zabrzu wyrecytował, w których latach Górnik zdobywał mistrzostwo Polski. Czy wie już, czym dla Górnika są spotkania z Legią?

Richmond jest bardzo świadomym człowiekiem i piłkarzem. Wiedział, po co przychodzi do Górnika, jakie są oczekiwania w stosunku do niego. Z każdym treningiem i występem jego wartość dla zespołu będzie wzrastała.

Może być dla Górnika taką postacią jak Tomas Pekhart dla Legii?

Za szybko o tym mówić, bo Boakye jest za krótko z nami. Pracujemy nad tym, żeby jego „fizyczność” szła do góry, bo tego elementu mu najbardziej brakuje.

 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się