Autor zdjęcia: Tomasz Folta / Press Focus
Zwoliński wraca do kadry meczowej. A kiedy wróci do łask?
Piotr Stokowiec zapowiedział, że pierwszy raz w tym roku w kadrze meczowej Lechii pojawi się Łukasz Zwoliński. A skoro tak, to wraca temat nam dobrze znany, czyli hierarchia w gdańskiej ofensywie. Kto powinien być pierwszym wyborem?
Ktoś spojrzy na ostatnie spotkanie gdańszczan z Górnikiem, zagłębi się w liczby i powie, że bezapelacyjnie Falvio Paixao, przecież strzelił gola i zanotował asystę. Sęk w tym, że nieistotne, ile bramek nastuka Portugalczyk oraz ile paździerzowych spotkań zdarzy mu się zagrać znikając na całe 90 minut – i tak miejsce w wyjściowej „11” ma prawie pewne. Prawie, bo dwa razy w tym sezonie wchodził z ławki – w drugiej kolejce z Rakowem po tym, jak Łukasz Zwoliński strzelił gola Warcie oraz w przedostatnim meczu tego roku z Wisłą Płock, bo trzy poprzednie spotkania były w jego wykonaniu słabiutkie.
Żeby być precyzyjnym – w meczu z Rakowem Łukasz Zwoliński również wyszedł w podstawowej jedenastce, jednak był to tylko jeden z czterech takich meczów w tym sezonie ligowym. I tu jest ukryta nasza największa uwaga do Piotra Stokowca – brak zaufania. Albo inaczej – zaufanie krótkoterminowe. Z jednej strony mamy Flavio Paixao, który zagrał w tym sezonie więcej spotkań słabych niż dobrych i który potrafił przez kilka tygodni z rzędu swoją obecność na boisku zaznaczać tylko kartkami lub irytującymi zachowaniami, a i tak grał. Z drugiej mamy Łukasza Zwolińskiego, który zagra niezły mecz, strzeli w nim bramkę, za tydzień znowu dostanie szasnę, ale już za dwa – ława. Tak jesienią było już dwukrotnie.
Aż przypomina nam się cytat z naszej rozmowy z Michałem Masłowskim (wywiad możecie przeczytać TUTAJ): „Wiadomo, że w pierwszych dwóch meczach młody może zagrać piach, ale to chyba nie jest powód, żeby od razu chłopaka skreślać?” Piłkarz Zagłębia Sosnowiec odnosił się co prawda do czegoś innego, ale możemy to zamienić: Wiadomo, że piłkarz, który dał coś wartościowego drużynie, w następnym mecz może zagrać gorzej, ale to chyba nie jest powód, żeby od razu chłopaka skreślać? Tak mniej więcej to wyglądało w tym sezonie.
Łukasz Zwoliński ani razu nie zagrał więcej niż dwóch meczów z rzędu od pierwszej minuty, a Flavio nie zagrał tylko dwóch meczów od pierwszej minuty. I to nie tak, że deprecjonujemy Portugalczyka. 8 goli i 2 asysty to naprawdę niezły dorobek i może trzeba znaleźć sposób na znalezienie miejsca na boisku dla obu zawodników, ale mamy wrażenie, że przynajmniej po części żelazna pozycja Paixao w wyjściowym składzie zależy od jego statusu (kapitan) i zasług. Bo czym wytłumaczyć fakt, że jemu wystarczy jeden mecz, by odpokutować winy, a Zwoliński nawet po spotkaniach, w których strzelał dla Lechii gole po wejściu z ławki (Podbeskidzie, Śląsk) lub asystował (Zagłębie), nie dostawał kredytu zaufania?
W 2020 roku był najskuteczniejszym Polakiem w lidze (10 goli). W ubiegłym sezonie tylko Niezgoda, Turgeman i Gytkjaer byli od Zwolińskiego lepsi pod względem częstotliwości strzelanych goli (bramka co 113,9 minut), 28-latek w tyle zostawił nawet Flavio Paixao, a przecież wtedy też nie grał w Lechii od dechy do dechy. Gole strzelał:
- z Zagłębiem (90 minut)
- z Arką (18 minut, z ławki)
- z Górnikiem – dwa (45 minut, z ławki)
- z Cracovią (90 minut)
- z Jagiellonią – dwa (45 minut, z ławki)
W pewnym sensie podobnie to wygląda w Piaście Gliwice, gdzie prym w ataku wiedzie Jakub Świerczok. Tylko, że do niego o wiele rzeczy przyczepić się nie można. Jeśli go jednak brakuje (a ostatnio tak się zdarzało dość często, głównie przez kontuzje), to szansę dostaje Michał Żyro. Ale gdy podstawowy napastnik wraca do zdrowia, to ten drugi wraca na ławkę – tak dotychczas to wyglądało. W Lechii natomiast jeden na ławę prawie nie siada, co w tym roku jest rzecz jasna wytłumaczalne, bo Piotr Stokowiec nie miał po prostu innego wyboru.
Na jednym z treningów Zwoliński doznał bowiem urazu, przez co dopiero dzisiaj pierwszy raz w tym roku znalazł się w kadrze meczowej Lechii. Nie liczylibyśmy więc, że zagra od początku (o ile w ogóle zagra). Tym bardziej, że po fatalnej końcówce jesieni i początku wiosny gdańszczanie wreszcie zaczęli wygrywać, więc przeprowadzanie roszad tylko z zasady, by je przeprowadzić byłoby nieracjonalne. Polski napastnik musi więc znowu czekać na swoją szansę. Pytanie tylko, czy dopóki Paixao jest aktywnym piłkarzem, Zwoliński może w ogóle liczyć na to, że będzie pierwszym wyborem Piotra Stokowca?