Autor zdjęcia: Michał Kosc / PressFocus
Ból głowy Rafała Grzyba. Ile jakości Jagiellonia straci bez Puljicia i Imaza?
Zakażeń w kraju znowu jest coraz więcej, wprowadzane są nowe obostrzenia, więc i w świecie piłki zapewne nie ustrzeżemy się powrotu do tego typu problemów. Jagiellonia jest pierwszym poszkodowanym – i to poważnie, bo została ogołocona między innymi z najlepszych strzelb. Czy trener ma kim je zastąpić?
A właściwie, to asystent trenera Rafał Grzyb, bo Bogdan Zając – podobnie jak czterech piłkarzy – również jest niedysponowany. W Białymstoku mamy więc ognisko koronawirusa, które – nie ma siły – musi wpłynąć na formę Jagiellonii. Gdyby stało się inaczej, bylibyśmy bardzo zdziwieni. Niecodzienna jest wszak sytuacja, w której nagle dwóch najlepszych strzelców zespołu wylatuje z kadry meczowej. Kibice mogą się więc złapać za głowę i obgryzać paznokcie przed rywalizacją z Piastem (i nie tylko), bo powody do obaw są mocno uzasadnione.
Tym bardziej, gdy się spojrzy na suche liczby. Aż 19 z 26 goli Jagiellonii w tym sezonie ligowym jest autorstwa duetu Puljić-Imaz. 73%. Z kolei sam Hiszpan był do tej pory zamieszany w połowę bramek zdobytych przez białostocczan (wliczając w to asysty). To trochę tak, jakby ktoś z dnia na dzień wyniósł ci z garażu profesjonalną kolarzówkę, a w to samo miejsce postawił twojego zużytego składaka. Niby pojeździsz, niby działa, ale co z tego, skoro efekty będą marne?
Najważniejsze pytanie więc brzmi: jak długą ławkę ma Jagiellonia? Poza Imazem, Puljiciem i trenerem Zającem, koronawirusa złapali także Przemysław Mystkowski i Tomas Prikryl, więc zapewne co najmniej 2-3 następne mecze mają z głowy. O tyle szczęście w nieszczęściu, że ci dwaj zawodnicy ostatnio albo w ogóle nie grali, albo grali tylko epizodycznie, więc różnica na boisku nie będzie wielce odczuwalna. Czego o Imazie i Puljiciu powiedzieć nie można – Chorwat opuścił w tym sezonie tylko 3 mecze ligowe, zaś Imaz od połowy sierpnia na ławce spędził… tylko 33 minuty.
Nieszczęście jednego jest szansą dla drugiego. Tym bardziej w sytuacji, w której kołderka Jagiellonii wybitnie długa nie jest. Kto może zastąpić Jakova Puljicia? Naturalnym kandydatem wydaje się być Fiodor Czernych, który już w ubiegłej kolejce zagrał na szpicy, ale bynajmniej nie dlatego, że świetnie się prezentuje. Po prostu nie ma nikogo innego, kto mógłby wejść z miejsca i przynajmniej trochę ogarniać rzeczywistość. Mimo to, Litwin ani trochę nie przypomina zawodnika, który u Michała Probierza był gwiazdą. Jedna asysta w 11 spotkaniach (w tym 7 od początku) czterech liter urywać nie może. Co prawda Rafał Grzyb może kombinować z wystawieniem młodzieżowca - są w kadrze Maciej Bortniczuki Krzysztof Toporkiewicz. Ale szkopuł w tym, że doświadczenia to oni nie mają za grosz. Wpuszczeni od razu na głęboką wodę mogą zwyczajnie utonąć.
Czy na pozycji ofensywnego pomocnika jest lepiej? Skądże. Jesus Imaz do tej pory miał monopol na wyjściową „11”, więc nie było zbytnio kiedy sprawdzić inny wariant w dłuższym okresie. Dopóki Hiszpan był zdrowy i w gazie, wszystko fajnie grało, nie było powodów do zmartwień. Teraz są i to spore. Nie ma co ukrywać – większość akcji przechodziła właśnie przez niego – albo je napędzał, albo sam kończył. Potrafił zrobić coś pożytecznego nawet wtedy, gdy Jagiellonia na jesieni wybitnie dołowała. Nie podejrzewamy o takie umiejętności choćby Kamila Wojtkowskiego, bo sam jeszcze nie dał nam argumentów, by postrzegać go w kategoriach naturalnego zastępcy. Już nie wspominając nawet o Fernanie Lopezie.
A poza tym przypominamy – koronawirus złapał także Przemysława Mystkowskiego i Tomasa Prikryla, więc tym większy ból głowy ma Rafał Grzyb, bo ewentualne opcje rezerwowe same się wykluczyły. W gruncie rzeczy każda decyzja personalna, jaką podejmie tymczasowy trener Jagi będzie niedobra, bo związana z eksperymentem z góry skazanym na niepowodzenie albo chociaż z dużym tego prawdopodobieństwem. Okaże się również, jaką skalę w Jagiellonii przybrało zjawisko Imazodependencji, bo w praktyce dawno się o tym nie przekonaliśmy, a za kadencji Bogdana Zająca – w ogóle.
Wbrew pozorom, mecz z Piastem (tak, jak kolejne z Zagłębiem, Pogonią i Lechem) będzie wartościowy w tym sensie, że może niektóre osoby uświadomić o skali problemu. Fajnie jest patrzeć krótkowzrocznie na zasadzie: wow, świetni Puljić i Imaz – ale jeszcze fajniej jest mieć świadomość, że za nimi w kolejce wcale tak kolorowo już nie jest, a dysproporcja to nie żaden wymysł, tylko fakt. Choć wolelibyśmy, żeby taki wartościowy mecz odbył się z w innych okolicznościach – mamy nadzieję (pewnie złudną), że kłopoty Jagiellonii nie oznaczają kolejnej fali zakażeń w klubach Ekstraklasy. A jeśli tak, to że są one na nią pod względem organizacyjnym przynajmniej odpowiednio przygotowane.