Autor zdjęcia: Mateusz Porzucek PressFocus
WKS znalazł pomysł jak zdobywać bramki - zaczął oddawać celne strzały. Śląsk 2:1 Pogoń
Śląsk Wrocław praktycznie przez 87 minut grał tak, jak w poprzednich spotkaniach. W trzy pozostałe minuty potrafił sobie jednak wykreować dwie sytuacje, które sprawiły, że Pogoń Szczecin uda się w podróż powrotną bez punktów.
Absolutnie nic nie wskazywało na to, co się wydarzyło w samej końcówce pierwszej połowy. Pogoń prowadziła i wydawało się, że kontroluję grę. Ba, mogła podwyższyć na 2:0, ale po uderzeniu Kacpra Kozłowskiego po rykoszecie piłka minimalnie minęła słupek. Tymczasem w 44. minucie po dwóch miesiącach odblokował się Erik Exposito i w 180 sekund sprawił, że sytuacja obróciła się o tyle samo stopni, dzięki czemu Legia Warszawa odskoczyła zespołowi ze Szczecina już na cztery punkty w tabeli. Najpierw Hiszpan wykorzystał złe wyjście Dantego Stipicy, przeskoczył nad Luisem Matą i głową skierował piłkę do siatki, a następnie po bilardzie w polu karnym "Portowców" zachował się najprzytomniej i wolejem uderzył pod poprzeczkę.
Do tego czasu mecz układał się zupełnie pod dyktando szczecinian. To były dwie jedyne sytuacje Śląska, poza tym na boisku rządzili goście. Może nawet poczuli się zbyt pewnie. Od początku wyszli z nastawieniem zburzenia Twierdzy Wrocław i po trafieniu Jakuba Bartkowskiego, który był całkowicie niepilnowany przez obrońców, byli na najlepszej drodze, by wrócić z trzema punktami. Te ostatnie minuty pierwszej połowy jednak tak bardzo nimi wstrząsnęły, że w drugiej nie mieli pomysłu, jak rozmontować w końcu szczelną obronę WKS-u. W poprzeczkę uderzył tylko Kamil Drygas, dobijał tuż nad nią Damian Dąbrowski, wcześniej jeszcze z ostrego kąta strzelił Michał Kucharczyk i zmusił Matusa Putnocky'ego do interwencji. Ale to tyle. Szczerze, spodziewaliśmy się wiele więcej po drugiej połowie podopiecznych Kosty Runjaica.
W zasadzie, gdyby gospodarze podwyższyli wynik, to nie moglibyśmy powiedzieć, że uczynili to niezasłużenie. A mieli oni do tego okazje. Raz świetnie zagranej przez Roberta Picha piłki nie opanował Exposito, a potem hiszpański napastnik odwdzięczył się Słowakowi, lecz ten uderzył tak lekko, że piłka ledwo doturlała się do koszyczka Stipicy. Ogółem gracze Vitezslava Lavicki oddali trzy celne strzały, ale to i tak więcej niż w każdym z wcześniejszych tegorocznych spotkań. Tym samym w końcu zawodnicy znaleźli sposób, jak należy wygrać mecz. Dołożyli skuteczność i zgarniają trzy punkty, które sprawią, że przynajmniej na chwilę ucichną doniesienia o pożegnaniu czeskiego szkoleniowca.
Zwycięstwo Śląska wreszcie więc przyszło, ale dalej nam daleko, byśmy powiedzieli, że przyjemnie oglądało się grę wrocławskiego zespołu. Wręcz przeciwnie: poza tymi golami Exposito niewiele się to spotkanie różniło od poprzednich. Praktycznie w każdej statystyce (poza tą najważniejszą) WKS wypadł gorzej od rywali. Trzeba więc pochwalić Hiszpana za celność, a z nieoczywistych nazwisk zasługujących na pochwałę możemy wymienić debiutującego w Ekstraklasie Łukasza Bejgera. Ustrzegł się większych błędów (choć można dyskutować, kto nie upilnował Bartkowskiego), był pewny w defensywie, a do tego zdarzył mu się nawet rajd na skrzydle. Od Pawelca, Celebana, Puerto czy Tamasa takich zagrań do tej pory nie dostaliśmy i już pewnie nie dostaniemy. Bejger zapowiada się pozytywnie.
Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin 2:1 (2:1)
0:1 - Bartkowski 11' asysta Kucharczyk
1:1 - Exposito 44' asysta Stiglec
2:1 - Exposito 45+2'
Śląsk: Putnocky (5) - Cotugno (4), Bejger (6), Pawelec (5) (20' Tamas - 6), Stiglec (6) - Scalet (5), Sobota (4) (75' Lewkot - bez oceny) - Pawłowski (4), Praszelik (3) (46' Musonda - 5), Pich (3) - Exposito (7).
Pogoń: Stipica (4) - Bartkowski (6) (84' Fornalczyk - bez oceny), Zech (6), Malec (5), Mata (4) (71' Smoliński - bez oceny) - Kucharczyk (4), Dąbrowski (4), Gorgon (3) (67' Drygas - 5), Kozłowski (5) (67' Benedyczak - 4), Kowalczyk (2) - Zahović (2).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)
Nota: 4
Żółte kartki: Praszelik - Bartkowski
Piłkarz meczu: Erik Exposito