Autor zdjęcia: Łukasz Sobala / PressFocus
PAWEŁ ZAWISTOWSKI dla 2x45: Cracovia będzie się obawiać Chojniczanki. Jestem spokojny o wynik
Jeśli Chojniczanka pokona dzisiaj Cracovię, osiągnie historyczny sukces. W półfinale Pucharu Polski nigdy nie grała. Z tej okazji spytaliśmy byłego kapitana Chojniczanki Pawła Zawistowskiego, gdzie wietrzy szansę dla drugoligowca, jak wyglądały w przeszłości jego boje z lepszymi drużynami, co powinni zrobić podopieczni Adama Noconia, by awansować i czy jego zdaniem tak się stanie.
Jest pan w dalszym ciągu emocjonalnie związany z Chojniczanką?
Tak. Jak by nie patrzeć, trochę czasu tam spędziłem, zawsze byłem ważną postacią drużyny, dlatego na pewno jej kibicuję i trzymam dzisiaj za nią kciuki.
Dalej ogląda pan jej mecze?
Jeśli jest taka możliwość, to oglądam.
To co pan myślał, gdy oglądał spotkanie z Zagłębiem Lubin?
Wydaje mi się, że Chojniczanka wygrała zasłużenie. Pierwsza połowa była pod jej dyktando. W drugiej Zagłębie trochę częściej dochodziło do głosu, aczkolwiek z przebiegu meczu wynik był sprawiedliwy.
Kiedy pan uwierzył, że awans jest możliwy? Mecz miał pewne fazy, a w dogrywce można było podejrzewać, że Chojniczanka spuchnie.
Skoro przez taki długi okres umieli się postawić Zagłębiu i grali z nim, jak równy z równym, to pewność chłopaków z Chojniczanki na pewno stale rosła. Wierzyli i wiedzieli, że wszystko jest możliwe. Im dłużej wynik był otwarty, tym większa presja spoczywała na Zagłębiu. Między innymi w tym upatrywałem dużej szansy Chojniczanki. Cieszę się, że przeszli dalej.
Był pan zaskoczony tym, jak się zaprezentowali?
Trochę tak. Graliśmy sparingi, śledziłem, jak Chojniczanka sobie w nich radziła i one nie wyglądały tak różowo. Aczkolwiek wiadomo - mecz kontrolny to zupełnie co innego. Wiem, że chłopaki ciężko trenowali w tym okresie, więc powtórzę - cieszę się, że są w optymalnej formie od pierwszego spotkania, że fajnie weszli w sezon. Tylko im pogratulować i kibicować dalej.
Jak duża rola spoczywa na trenerze, gdy rywalem jest murowany faworyt?
Wiadomo, trener jest najważniejszą postacią w zespole, ale przygotowanie mentalne i taktyczne spoczywa na nim do pierwszego gwizdka. Potem ewentualnie może coś skorygować w trakcie meczu lub podpowiedzieć w przerwie, ale generalnie od początku spotkania wszystko, co dzieje się na boisku, zależy już od zawodników. Analiza, nakreślony plan na mecz - to wszystko jest przygotowane wcześniej i jest ważne, ale do pierwszego gwizdka. Potem piłkarze muszą to wcielić w życie.
Co by pan poradził piłkarzom Chojniczanki przed meczem z Cracovią?
Ciężko mi w tej sytuacji cokolwiek poradzić. Jeśli byli w stanie wyeliminować Zagłębie, to dlaczego podobnie nie może być z Cracovią? Powinni wyjść na mecz bez obaw, bez stresu - mogą w tym meczu tylko zyskać, i tak zaszli już daleko. Tu widzę ich szansę. Wydaje mi się, że lubinianie są lepszym i bardziej zorganizowanym zespołem niż "Pasy". Niech Chojniczanka pokaże kolejny raz, że potrafi grać w piłkę. Niech robią swoje. Ja o wynik jestem spokojny.
W takim meczu zaangażowanie znaczy dużo więcej niż umiejętności?
Nawet jeśli gramy sparing z zespołem z lepszej ligi, to zaangażowanie zawodnika tej teoretycznie słabszej drużyny jest większe, tak samo, jak dyspozycja mentalna. Piłkarz jest o wiele bardziej skupiony. W takim wypadku trener już nie musi zespołu dodatkowo motywować, bo każdy zawodnik będzie chciał się pokazać i doprowadzić do tego, by ta przygoda trwała jak najdłużej. Zaangażowanie zespołu, który gra w niższej lidze jest dużo, dużo większe niż drużyny, która jest faworytem. Jedni stoją pod presją, bo muszą awansować, a drudzy mogą. I to jest ta różnica.
Chojniczanka w tym sezonie wyrównała swój najlepszy wynik w Pucharze Polski - w 2015 roku pokonała GKS Bełchatów z tobą w składzie i awansowała do ćwierćfinału. Jak wspominasz tamten mecz?
Wtedy graliśmy w I lidze, zespół był w innym momencie. Dziś jest II liga i dlatego obecny sukces jest lepiej odbierany. Różnica dwóch klas rozgrywkowych jest bardziej zauważalna i wówczas więcej osób kibicuje kopciuszkowi. Gdy graliśmy z GKS-em Bełchatów mieliśmy mocniejszy zespół, walczyliśmy o inne cele i może dlatego nasza przygoda w Pucharze nie była tak szokująca. Ale życzę chłopakom, by nasze osiągnięcie poprawili.
Mecz u siebie to spory atut? W 2015 roku prawie zremisowaliście z Legią.
Własne boisko na pewno jest atutem, szkoda tylko, że nie ma kibiców. Pamiętam, że w meczu z Legią specjalnie dostawiano trybuny, przez co otoczka była jeszcze lepsza. Wszystkie miejsca były wykupione. Ale popatrzmy inaczej - gdyby Chojniczanka nie przygotowała boiska, znowu musiałaby jechać na wyjazd na drugi koniec Polski, co byłoby bardzo uciążliwe. W niedziele grali z Górnikiem Polkowice, więc prawie cały czas byli w podróży.
A w tym meczu z Legią dało się ugrać coś więcej?
Wydaje mi się, że tak. U siebie przegraliśmy 1:2, a na wyjeździe w pewnym momencie wygrywaliśmy 1:0.
Ale skończyło się 4:1.
Tak. Wtedy niesamowitą bramkę z dystansu w okienko zdobył Tomasz Brzyski. Żałuję, bo potem wszystko się posypało, Legia nas złapała i nie puściła. Ale na początku - po trafieniu Andrzeja Rybskiego - naprawdę uwierzyliśmy, że możemy tę Legię przejść, nawet wygrywając w Warszawie.
Odnosząc się do gola Rybskiego. Co taki zespół, jak Chojniczanka powinien zrobić, jeśli szybko wyjdzie na prowadzenie? Jak się zachować, by się nie zatracić?
Ciężko przewidzieć. Wszystko zależy od tego, w jakim momencie ten gol padnie i jak zawodnicy będą się czuli mentalnie. Wiadomo, jeśli zespół się za szybko cofnie do defensywy, to bardzo, bardzo ciężko jest się bronić - błędy prędzej czy później się popełni. Trener będzie wiedział i czuł, co zawodnicy mają robić. Zresztą, zawodnicy tak samo. Nie da się niektórych rzeczy przewidzieć, czasami przejście do głębokiej defensywy wyjdzie automatycznie, bo przeciwnik zdobędzie przewagę. Takich rad nie będę udzielał, to wróżenie z fusów! (śmiech)
Co trener może powiedzieć przed takim meczem z Legią? Jak dużo w tym taktyki, a jak dużo samej mobilizacji?
Jest analiza zespołu, staramy się zapobiegać atutom Legii i tyle. Jeśli chodzi o sprawy mentalne, to tak jak mówiłem - nie ma potrzeby dodatkowego motywowania zespołu. Parę podpowiedzi taktycznych, zwrócenie uwagi na szczegóły oraz konkretnych zawodników i wystarczy. Nie bać się i grać swoje - jeśli dopasowujesz się do przeciwnika, to cierpisz i ty, i drużyna. W takim meczu może się wydarzyć wszystko. Każdy stawia na Cracovię, a wszyscy kibicują Chojniczance (śmiech). Niech zespół z Chojnic wykorzysta ten moment i zrobi wszystko, by pucharowa przygoda trwała jak najdłużej.
W ubiegłym sezonie w meczu z Rakowem wynik też nie był taki oczywisty.
Tak, przegraliśmy 0:1, a do momentu bramki mieliśmy kilka dobrych sytuacji. Wtedy trener Petrik wystawił bardzo mocno rezerwowy skład i praktycznie wszyscy ci, którzy na co dzień grali mniej, dostali szansę. Moim zdaniem poniekąd ją wykorzystali, mocno się Rakowowi postawiliśmy, a wynik do końca meczu mógł się zmienić w obie strony.
Fakt, że Cracovia jest w sporym dołku, Chojniczance w jakiś sposób pomoże?
Na pewno. Presja, która w związku z tym meczem spoczywa na Cracovii będzie dużo większa ze względu na to, że w lidze im nie idzie. Widać, że są w ewidentnym dołku i będą się obawiać Chojniczanki. Chojniczanki, która pokonała Zagłębie i dobrze zagrała z Górnikiem Polkowice. Oni wiedzą, że są mocni, czują się mocni i na pewno bardzo mocno Cracovii się postawią.
Będzie awans?
Będzie. Tego chłopakom życzę.