Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega

Żuraw zostanie w Lechu do końca sezonu, ale w sumie po co?

Autor: Mariusz Bielski
2021-03-04 11:15:58

Lech przegrał w tym sezonie wszystko, co się przegrać dało. Nie oszukujmy się – 9 oczek straty do 3. miejsca przy takiej grze to nie jest różnica do nadrobienia w 10 meczów. Na kilka innych drużyn musiałyby chyba spaść wszystkie plagi egipskie. W tej chwili zresztą nie ma żadnych symptomów, które świadczyłyby o nadchodzącej pogoni za czołówką ligi. A takim razie po co Lechowi Dariusz Żuraw?

Wiecie, nie jesteśmy zwolennikami szybkiego zwalniania trenerów. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy ktoś tak kwieciście wypowiada się o długofalowej wizji klubu, a przecież przy Bułgarskiej uwielbiają się na nią powoływać. Zresztą, długo broniliśmy szkoleniowca Kolejorza, pamiętając wspominając wiele jego wcześniejszych zasług. Bez przesady, na przestrzeni roku drużyna nie zmieniła się tak bardzo pod względem personalnym, aby tutaj upatrywać głównych powodów kryzysu. A to akurat argument obosieczny. Z jednej strony przecież Żuraw potrafił zrobić z Lecha ekipę grającą efektownie i efektywnie. Z drugiej tym gorzej dla niego, iż tak szybko się ta romantyczna historia skończyła.

Z tej perspektywy pozostawienie Dariusza Żurawia na stanowisku do końca sezonu – o czym wczoraj donosili różni dziennikarze – zwyczajnie mija się z celem. Trochę to jak rzucenie ręcznika. Owszem, pamiętamy, że sezonu nie da się już uratować, ale ręcznik został wspomniany po prostu z tego powodu, iż teraz trudno wymyślić co dobrego może wyniknąć z dalszej pracy trenera w Lechu. 

Ba, już nawet nie pod kątem piłkarskim, a mentalnym. Wyobrażacie sobie, że teraz szkoleniowiec wchodzi do szatni, gdzie nastroje wahają się od zadumy do depresji i… Co? Wygłasza płomienną przemowę? Nikt tego nie kupi. A może szuka wymówek? Jeszcze gorzej. Wini piłkarzy? Nie no, to już byłby dramat. Bierze winę na siebie? Spoko, ale w takim razie co tu jeszcze robisz, człowieku? Podaj się do dymisji czy coś…

Bo zgodzimy się chyba wszyscy, iż w tej chwili dokonywanie jakichś większych rewolucji stricte sportowych nie miałoby sensu? Mowa na przykład o drastycznej zmianie taktyki czy postawieniu na zupełnie innych graczy niż dotychczas. Dlaczego, skoro już wszystko jest przegrane? I po co, skoro następca Żurawia za kilka miesięcy znów będzie układał klocki w inny sposób, po swojemu? Zresztą, filozofia futbolu w Lechu musi się zgadzać na każdym szczeblu. Dla jasności – to akurat nie jest zarzut.

Sami widzicie, decyzja o kontynuacji tego projektu (heh), wygląda niczym przyzwolenie na kilkumiesięczną wegetację tego zespołu. Z perspektywy wizerunkowej – absolutny dramat. Sportowo w sumie podobnie.

Przecież można byłoby do sprawy podejść zupełnie inaczej. Trochę tak jak ŁKS rok temu, kiedy już na parę miesięcy przed zakończeniem rozgrywek przy al. Unii 2 zdawano sobie sprawę, że spadek jest nieunikniony. Co prawda w świat wciąż szedł przekaz o walce do ostatniej kolejki, w praktyce jednak Wojciech Stawowy, jego sztab, Krzysztof Przytuła i wiele innych osób z pionu sportowego już przygotowywali zespół do kolejnego sezonu na zapleczu Ekstraklasy.

Tak właśnie powinien postąpić Lech. 

Pytanie, czy deklaracja o pozostawieniu Dariusza Żurawia do końca rozgrywek nie oznacza mniej więcej tyle co fakt, że w tej chwili Kolejorz nie ma żadnego planu B co do kwestii nowego szkoleniowca i planu na drużynę. Bo niestety trochę tak to wygląda.

Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli, wszak zarzutów o hipokryzję wolelibyśmy uniknąć – mała dygresja. Tak, wywiad Piotra Waśniewskiego prezesa Śląska był niesmaczny. Otwarcie przyznał w Przeglądzie Sportowym, że trener Lavicka może wylecieć w każdej chwili, a WKS kontaktuje się z różnymi szkoleniowcami, bo szukany jest następca Czecha. O całym ambarasie aktualny trener wrocławian dowiedział się zresztą właśnie z tego wywiadu. Gdybyśmy więc w ten sposób również sternicy Lecha chcieli załatwić sprawę, też wyglądałoby to słabo. Natomiast jeśli Piotr Rutkowski, Karol Klimczak i Tomasz Rząsa przez kilka ostatnich miesięcy nie przygotowali się w żaden sposób do ewentualnej zmiany trenera, świadczy to o nich fatalnie.

Oczywiście, równie dobrze może być też tak, iż ten następca już został wybrany. Na przykład Waldemar Fornalik, któremu w czerwcu kończy się umowa z Piastem. Natomiast w takim wypadku nadal jedno pytanie pozostawałaoby zasadne – po co ten Żuraw do końca sezonu? Lepiej byłoby już kimś tymczasowym szykować grunt w szatni i na boisku pod przyjście przykładowego Fornalika, a nie reanimować trupa.

Zwłaszca, że pewne sprawy i zarzuty wobec pracy obecnego trenera Kolejorza między wierszami przemycał ostatnio Tymoteusz Puchacz, czyli jedna z ważniejszych postaci tej szatni. – Co mogę jeszcze powiedzieć, poza tym, że gramy słabo? Raków był od nas lepszy i taktycznie, i piłkarsko. Pressowali nas, my graliśmy po prostu źle (…) Musimy się wziąć w garść i poprawiać naszą grę. Nie skupiać się na wynikach, tylko wrócić do tego, jak kiedyś graliśmy w piłkę, cieszyć się nią. Ale punktem wyjścia jest powiedzenie sobie, że teraz gramy naprawdę źle – opowiadał zaraz po meczu z ¼ Pucharu Polski. Wymowne, prawda?

Jak widać dla wszystkich, tylko nie dla zarządców Lecha, którzy taką postawą za chwilę mogą sprawić, iż klub zmarnuje kilka kolejnych miesięcy. Tak się nie buduje wielkości, tylko ją burzy.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się