Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Jak można zagrać dwie tak różne połowy? Spytajcie w Mielcu. Stal 2:2 Wisła Płock
Dwie połowy, dwie różne Wisły, dwie różne Stale i dwa gole po obu stronach. Samo widowisko ocenimy na więcej niż dwóję, bo – nie ma co narzekać na siłę – było co oglądać. Podejrzewamy jednak, że ani jedni, ani drudzy, z tego remisu zadowoleni być nie mogą. Wisła, bo frajersko wypuściła 3 punkty, a Stal dlatego, że dalej zalega na dnie ligowej tabeli.
- Stal robi ostatnio wszystko, by nie dało się jej rozszyfrować. Naprawdę, w ubiegłym tygodniu zachwycaliśmy się, jak w pierwszej połowie trzymała na krótkiej smyczy Lechię i jak wiele sytuacji kreowała (30 strzałów, w tym 11 celnych). Dzisiaj pierwsze 45 minut to była słabizna i zero jakiejkolwiek sprawczości. Z kolei po przerwie – znów – mielczanie wyglądali, jak nie oni i przy wyniku 0:2 zamknęli Wisłę na jej połowie na długi czas doprowadzając ostatecznie do wyrównania. Jedyne, co możemy z przekonaniem o beniaminku powiedzieć, to, że dwie diametralnie różne połowy są u nich standardem. Problemem jest jedynie wytypowanie skali rozstrzału w jakości oraz tego, która część będzie słabsza.
- Mijają kolejki, Wisła Płock gra w kratkę (co pokazało również to spotkanie), ale do formy Mateusza Szwocha nie możemy się przyczepić. Przyznamy się: po pierwszych meczach tego sezonu myśleliśmy, że to coś przejściowego. Że to normalne – przeciętniacy czasami błyszczą formą, by potem wrócić do szeregu, ale pomocnik Wisły Płock z każdym kolejnym tygodniem udowadnia, że trzeba traktować go poważnie. W spotkaniu z Wisłą Kraków zanotował swoją siódmą asystę, dzięki czemu stał się w tej klasyfikacji najlepszy w całej lidze, a dzisiaj dołożył kolejną, w swoim stylu – ze stałego fragmentu gry. Ba, przy pierwszej bramce też miał spory udział – przyciągnął do siebie obrońców Stali, przez co Patryk Tuszyński miał czystą pozycję do oddania strzału, co skrzętnie wykorzystał. Krótko mówiąc – Szwoch robi w Płocku robotę.
Jednak nie sposób nie zauważyć, że – podobnie jak dzisiejsi rywale – na przestrzeni całego meczu płocczanie są strasznie chimeryczni. Niewiele brakowało, a wygrane spotkanie mogli jeszcze w doliczonym czasie spektakularnie przerżnąć. Ale cóż, gdyby podopieczni Radosława Sobolewskiego nieustannie grzeszyli formą, w tabeli widzielibyśmy ich raczej w TOP 5, a nie w dolnej ósemce. Trener NAfciarzy może po tym spotkaniu pluć sobie w brodę.
- Tak samo zresztą, jak Leszek Ojrzyński. Kto wie, co by się stało, gdyby Maciej Domański wyszedł na Wisłę od pierwszej minuty? Nikt, ale patrząc na to, co chłopak wyprawiał po przerwie i jak odmienił oblicze Stali, możemy podejrzewać, że wynik albo nasz odbiór tego meczu w wykonaniu mielczan byłby inny. Tak czy siak – już nie pierwszy raz widać, ile może dać drużynie jeden pewny siebie i konkretny zawodnik. Nie kanonizujemy Domańskiego, ale za to, że dał Stali impuls do gonitwy oraz za to, że nie uczestniczył w żenującej pierwszej połowie – spokojnie tytuł piłkarza meczu możemy przyznać.
Stal Mielec 2:2 Wisła Płock (0:1)
0:1 – 13’ Tuszyński (asysta Uryga)
0:2 – 42’ Michalski (asysta Szwoch)
1:2 – 61’ Jankowski (asysta Flis)
2:2 – 87’ Matras (asysta Domański)
Stal: Strączek 4 – de Amo 3 (46’ Dadok – 5), Flis 4, Czorbadzijskij 3 (77’ Mak) – Getinger 5 , Matras 5, Forsell 4 (86’ Prokić), Granlund 4 (46’ Domański – 6) – Tomasiewicz 4, Zjawiński 3 (67’ Kolew – ) – Jankowski 5.
Wisła: Kamiński 5 – Zbozień 2, Julio Rodriguez 3, Uryga 4, Garcia 3 – Michalski 5 – Szwoch 6 (91’ Wolski), Rasak 4, Lesniak 4, Kocyła 4 (76’ Lewandowski) – Tuszyński 5 (76’ Gjertsen).
Sędzia: Damian Sylwestrzak
Nota 2x45: 3.
Żółte kartki: Dadok – Rasak
Piłkarz meczu: Maciej Domański.