Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Youtube / Urartu FC

Ciekawi zawodnicy ze słabszych europejskich lig (5). Armenia: Brak zdolnych juniorów, ale jest kilku przyzwoitych obcokrajowców

Autor: Bartosz Adamski
2021-03-07 09:09:50

Liga armeńska to dla nas egzotyczne rozgrywki. Umówmy się: pewnie gdybyśmy poprosili Was o wymienienie przynajmniej jednego zawodnika grającego obecnie w tej lidze, to nie potrafilibyście tego uczynić. I nie w tym absolutnie nic dziwnego - Bardsragujn Chumb śledzą tylko ogromni piłkarscy zapaleńcy. Znaleźć tam interesującego zawodnika, gotowego do wyjazdu naprawdę nie jest łatwo.

Od razu zaznaczymy, że Bardsragujn Chumb to nie imię i nazwisko lichwiarza rodem z Kirgistanu, a nazwa rozgrywek w Armenii. Liga o tak wdzięcznie brzmiącej nazwie zajmuje obecnie 39. miejsce w krajowym rankingu UEFA - przed Łotwą, a tuż za Macedonią Północną. A jak sobie armeńskie drużyny radziły w bieżącej edycji europejskich pucharów? Mistrz tego kraju bardzo solidnie. Wprawdzie w I rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów odpadł po dogrywce z Omonią Nikozja, ale w kwalifikacjach do Ligi Europy dotarł aż do IV rundy, eliminując po drodze luksemburską CS Fola-Esch oraz najlepszy zespół Słowenii, NK Celje. Ararat-Armenia Erywań zatrzymał się dopiero na Crvenej zvezdzie Belgrad. Pozostałym armeńskim ekipom nie poszło już tak dobrze - dla Alaszkertu nie do przejścia okazała się pierwsza przeszkoda w postaci macedońskiej FK Renova, Noa Erewan został rozniesiony 1:4 przez Kajrat Ałmaty, zaś FCSB Bukareszt nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem Sziraka Giumri 3:0.

Generalnie jednak trzeba zaznaczyć, że Ararat-Armenia był pozytywnym zaskoczeniem bieżącej edycji europejskich pucharów i jest zarazem fenomenem w swojej ojczyźnie. To klub założony dopiero w 2017 roku, którego właścicielem jest biznesmen Samwel Karapetian i od razu w pierwszym swoim sezonie na najwyższym poziomie rozgrywkowym sięgnął po mistrzostwo kraju, a w 2020 roku zdobył już drugie trofeum. Teraz jednak może być ciężko przedłużyć tę passę, bo w tabeli jest dopiero czwarty, ale ma też jedno spotkanie rozegrane mniej od lidera, którym jest... Ararat Erywań. Musimy zaznaczyć, że są to dwa różne kluby, ale łączy je przywiązanie do góry Ararat, świętej dla Ormian. Wiele wskazuje na to, że to właśnie pomiędzy klubami z Araratem w nazwie rozstrzygnie się kwestia tegorocznego mistrzostwa, choć możliwe, że w walkę włączą się także Alaszkert oraz Lori Wanadzor. Co ciekawe, przed bieżącym sezonem aż sześciu drużynom z różnych powodów odebrano punkty, również mistrzowi Armenii. Najboleśniej karę odczuł Gandzasar Kapan, który zresztą po ośmiu meczach postanowił się wycofać z dalszej gry.

Liga armeńska jest pogrążona w niemałym chaosie, ale w klubach z Erywania można zarobić kwoty, które są konkurencyjne dla słabszych zespołów naszej Ekstraklasy. W Araratach gwiazdy inkasują nawet do 6 tysięcy dolarów, ale takie kwoty zarezerwowane są dla dwóch, może trzech graczy. Standard miesięcznych poborów w Bardsragujn Chumb wynosi natomiast między 2 a 3 tysiące dolarów. Drużyny z dołu tabeli jak Piunik Erewan czy Szirak Giumri nie przekraczają tej dolnej granicy, a najczęściej oferują nawet kontrakty w okolicach 1 tysiąca dolarów miesięcznie.

Doszukując się w klubach z Armenii polskich wątków znajdziemy tylko jednego zawodnika z naszym paszportem. To urodzony w Łodzi Agwan Papikjan, obecnie reprezentujący barwy liderującego Araratu, w którym przeważnie wychodzi w pierwszym składzie. Jednak ruch na linii polska Ekstraklasa a armeńska Bardsragujn Chumb jest bardzo znikomy. W ostatnich latach tylko jeden zawodnik trafił do nas bezpośrednio stamtąd - to Lubambo Musonda, którego Śląsk Wrocław wypatrzył podczas dwumeczu Gandzasaru z Lechem Poznań.

Przyjrzeliśmy się więc, czy jest teraz na kogo zawiesić oko. I od razu uprzedzamy - jeśli szukacie godnych polecenia juniorów, to na pewno ich w poniższym zestawieniu nie znajdziecie. Są tu za to gracze już w pewien sposób ukształtowani, od których można wymagać określonego poziomu. Dwóch-trzech z nich mogłoby poradzić sobie w Ekstraklasie, pozostali raczej poziomem doszlusowują do naszej I ligi. Tradycyjnie założeniem było, że szukamy zawodników w wieku nie przekraczającym 30 lat.

***

W pierwszej kolejności polecić możemy Jonela Desire, gwaranta goli na poziomie Bardsragujn Chumb. W sezonie 2018/19 został królem strzelców tych rozgrywek z dorobkiem 17 trafień w 25 meczach. W kolejnej edycji znów był w czubie klasyfikacji, a obecnie po jednej trzeciej sezonu ponownie zmierza po koronę już w barwach FC Urartu, do którego trafił z Lori Wanadzor za 60 tysięcy euro, co na tamtejsze realia stanowi ogromny wydatek. - Zwinny, sprytny, umiejący znaleźć się we właściwym miejscu w polu karnym - zwięźle charakteryzuje go w rozmowie z nami Łukasz Bobruk, śledzący ligę armeńską i prowadzący fanpage "Piłką w okno na Wschód". Wystąpił już 19 razy w reprezentacji Haiti i strzelił na razie dwa gole z Surinamem i Gujaną, lecz w swojej kadrze pełni przede wszystkim rolę rezerwowego. Niemniej wydaje się, że mógłby sobie poradzić w naszej Ekstraklasie.

***

Królem strzelców poprzedniego sezonu i piłkarzem sezonu został zaś Mory Kone. To rosły 25-letni napastnik rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej. Co ciekawe, wyciągnięty został przez Sziraka Giumri dwa lata temu z łotewskiego BFC Daugavpils, gdzie prezentował się słabo, w Virslidze ani razu nie udało mu się wpisać na listę strzelców. W Armenii jednak szybko się zaaklimatyzował, błyskawicznie zaczął trafiać do siatki i wytransferowany został do Araratu. Teraz po trzynastu grach ma 5 goli i 3 asysty w lidze, a kolejne cztery bramki dołożył w Pucharze. - Nieco lepszy technicznie od Desire. Ma świetny balans ciałem, jest trochę szybszy i potrafi oddawać zaskakujące strzały z każdej pozycji - opisuje Iworyjczyka redaktor azjagola.com. Naszym zdaniem jest to zawodnik warty obserwacji pod kątem Ekstraklasy. Rozwija się bardzo ciekawie.

***

Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce radę dać mógłby również Sergiy Vakulenko. To jedyny w tym zestawieniu godny zauważenia obrońca. 27-letni Ukrainiec efektywnie kieruje linią defensywną Araratu-Armenia. Jego zespół ma najmniej straconych bramek w lidze, a spora w tym zasługa właśnie Vakulenki. Cechuje go solidność, a do tego potrafi odnaleźć się pod bramką przeciwnika - to jego gole dały awans mistrzowi Armenii w meczach z najlepszymi drużynami z Luksemburga oraz Słowenii. Jest sprawdzony także w lidze ukraińskiej, gdzie występował w FK Mariupol, Olimpiku Donieck, Arsenale Kijów i Karpatach Lwów. Jego przejście do Erywania było niemałym zaskoczeniem, bo poziomem w Premier Lidze na pewno nie odstawał. W dodatku wiązano z nim w ojczyźnie spore nadzieje - w reprezentacjach młodzieżowych przeszedł przez wszystkie kategorie. Według naszych rozmówców absolutna czołówka stoperów w Bardsragujn Chumb.

***

Dosyć nieoczywistym nazwiskiem jest 26-letni bramkarz Valerio Vimercati. Do Armenii przeniósł się z czwartej ligi włoskiej i niemal natychmiast stał się czołowym, może nawet najlepszym golkiperem rozgrywek. W 33 meczach zanotował aż 13 czystych kont, a gra w tamtejszym średniaku. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że broni nieco pokracznie, ale jest bardzo skuteczny. Wiemy jak na jego wzrost patrzyliby skauci klubów Ekstraklasy (mierzy zaledwie 181 cm), ale nie warto go skreślać tylko na tej podstawie. Jak przekonywali nasi rozmówcy, jest skoczny, zwinny i bardzo dobrze gra nogami, czym wyróżnia się w lidze armeńskiej (przydarzały mu się nawet asysty przy golach kolegów z drużyny). Może w siłowej polskiej lidze miałby problem z grą na przedpolu, lecz na linii jest bardzo pewny i praktycznie nie przydarzają mu się proste błędy.

***

Zapytacie pewnie o jakiegoś Armeńczyka, o którym warto szerzej podyskutować. Na podstawie naszego researchu zrodziło się w zasadzie tylko jedno takie nazwisko - Petros Avetisyan. Choć, nie ma co ukrywać, że wymieniamy je bez większego przekonania. 25-letni ofensywny pomocnik, który w poprzednich latach dobrze prezentował się w Araracie-Armenia, dzięki czemu trafił do Tobyła Kostanaj. Bilans? 1 gol i 1 asysta w 11 meczach. Podobno w samej grze było nieco lepiej, ale jednak fakt, że już po roku musiał wracać do ojczyzny jest bezdyskusyjny. Teraz ma się odbudować w FC Noah. - W tej lidze jest tak dużo obcokrajowców, że ze świecą szukać dobrego, młodego tubylca. Avetisyan jest najciekawszy z nich wszystkich. To dosyć wszechstronny pomocnik, ze zdolnością kreowania gry, pięciokrotny reprezentant Armenii - mówi Bobruk. W kadrze jednak nigdy nie odgrywał większej roli. Tylko raz, z Liechteinsteinem, wyszedł w pierwszym składzie. Warto go jednak obserwować, bo w Bardsragujn Chumb potrafił robić różnicę. Rzekomo w Kazachstanie jeszcze bardziej się rozwinął.

***

Podsumowując to, co mogliście przeczytać wyżej, szału nie ma, jak mawia klasyk. Może udało nam się wyszperać kilku przyzwoitych obcokrajowców, ale interesujących juniorów praktycznie nie da się znaleźć, bo nie dostają oni w Armenii większych szans. Szkolenie stoi na kiepskim poziomie, widać to także po wynikach armeńskiej młodzieżówki, która w eliminacjach mistrzostw Europy zajęła w swojej grupie ostatnie miejsce, nawet za Luksemburgiem. Trafić na prawdziwy talent w Bardsragujn Chumb jest cholernie ciężko i my teraz takiego nie widzimy. W zasadzie jedyny pozytyw jest taki, że bardzo łatwo jest wyciągnąć stamtąd zawodnika, i to nawet bez odstępnego albo za drobne. Ryzyko transakcyjne jest więc niewielkie. Nazwisk godnych polecenia jednak również jak na lekarstwo.

***

Współpraca Łukasz Bobruk
Fanpage Piłką w okno na Wschód


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się