Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz PressFocus

Czy to jest kolejka, po której Legia odjedzie reszcie stawki? Śląsk niemal wymarzonym przeciwnikiem, by tak się stało

Autor: Bartosz Adamski
2021-03-07 12:00:11

Raków Częstochowa swoim sobotnim bezbramkowym remisem z Cracovią sprawił, że Legia Warszawa na dziesięć kolejek przed końcem sezonu może odjechać rywalom już na siedem punktów. Aby taka sytuacja weszła w życie potrzeba pewnych przełamań, ale nie warunków niemożliwych do spełnienia.

Na pierwszy rzut oka tabela domowych meczów Śląska Wrocław i Pogoni Szczecin mówi jednak zupełnie co innego. To jedyne drużyny w lidze, które jeszcze u siebie nie przegrały. Na swoich stadionach wyglądają przeważnie znacznie lepiej niż na wyjazdach, ale mamy przeczucie, że przynajmniej jedna z tych twierdz może tego dnia paść.

Wprawdzie Legia we Wrocławiu zagra bez Luquinhasa i Andre Martinsa, ale wydaje się, że jeśli na któryś mecz trener Czesław Michniewicz miał stracić swojego najlepszego w tej chwili zawodnika, to właśnie na spotkanie ze Śląskiem. Dlaczego? Ano dlatego, że WKS ostatni raz z zespołem ze stolicy wygrał... we wrześniu 2017 roku, czyli trzy i pół roku temu. Ogółem na ostatnie 18 meczów, wrocławianie triumfowali w zaledwie jednym. Wcześniejsze zwycięstwo? 2012 rok i 1:0 po golu Tomasza Jodłowca. W stołecznej ekipie występowali wtedy jeszcze Kuciak, Kosecki, Żewłakow, Ljuboja. No, wręcz prehistoria. "Trójkolorowi" ogrywają więc drużynę z Łazienkowskiej ostatnio raz na pięć lat. Najbliższy triumf? Wygląda na to, że w 2022. Nie ma w tej lidze bardziej wymarzonego przeciwnika dla legionistów spośród tych, z którymi mierzyli się oni regularnie.

Bardzo niewiele wskazuje na to, żeby ta statystyka miała się zmienić już w niedzielę. Gracze Vitezslava Lavicki wprawdzie zwyciężyli z Pogonią w minionej kolejce, ale dalej im daleko do optymalnej formy. W roli faworyta upatrujemy bez wątpienia aktualnego mistrza Polski i to pomimo że twierdza Wrocław pozostaje niezdobyta w obecnej edycji. W zeszłym sezonie także Śląsk był u siebie niepokonany do momentu aż przyjechała Legia i rozbiła go 3:0 przy akompaniamencie fajerwerków wrocławskich kibiców.

Pogoń z kolei świetnie rozpoczęła wiosnę od dwóch zwycięstw, ale w ostatnich trzech spotkaniach zdobyła tylko jeden punkt. Przegrała w Krakowie z Wisłą, poległa w stolicy Dolnego Śląska i teraz traci do Legii już cztery punkty. W końcu podopieczni Kosty Runjaica wracają na Twardowskiego i bez wątpienia to oni będą występowali w roli faworyta przeciwko Lechowi Poznań. Ale czy grają ostatnio na tyle dobrze, żeby już przed meczem dopisywać im trzy punkty? Mamy co do tego spore wątpliwości.

I to pomimo że Lech nie wspomina dobrze pięciu ostatnich wizyt w Szczecinie, w tym czterech ligowych. Dwa razy przegrał tam 0:3 oraz trzykrotnie zremisował kolejno 0:0, 1:1 i 1:1. I na taki remis też się w niedzielne popołudnie zanosi. Pokazuje to też historia gier z 2020 roku pomiędzy tymi drużynami. W ubiegłych dwunastu miesiącach wszystkie trzy mecze pomiędzy tymi ekipami odbyły się w Poznaniu. Bilans wyszedł na zero - jedno zwycięstwo "Kolejorza" 4:0, jeden remis 0:0 i jedno zwycięstwo "Portowców" 4:0.

Co prawda Lech pożegnał się już z rozgrywkami Pucharu Polski i znów niczego w tym sezonie nie wygra, ale w dalszym ciągu ma szansę przez ligę dostać się do europejskich pucharów, bo czwarte miejsce może taką promocję zapewnić. A zawodnikom Dariusza Żurawia w lidze nie można ostatnio wiele zarzucić. Nie grają pięknie, ale wygrali i ze Śląskiem, i w derbach z Wartą. W Szczecinie staną przed szansą na trzecie zwycięstwo z rzędu, co w tym sezonie jeszcze im się nie przytrafiło. Mobilizacja podobno jest ogromna, bo poznaniacy przyjadą do stolicy zachodniopomorskiego po krótkim zgrupowaniu w Opalenicy, gdzie miała zostać podjęta próba ratowania reszty sezonu. - Zabieramy zespół, żeby wspólnie pobyć, porozmawiać, zrobić fajną odprawę i dobrze się przygotować do tego spotkania z Pogonią - mówił Żuraw na przedmeczowej konferencji prasowej.

W zasadzie poza "Dumą Pomorza" nie widać w tej chwili zespołu, który mógłby zagrozić Legii. Raków zaczyna w lidze grać w kratkę, jakby bardziej nastawiając się na sięgnięcie po Puchar, a z peletonu będącego za podium nikt nie zamierza się wychylać. Jeśli Pogoń straci punkty z Lechem, a Legia wygra we Wrocławiu, to przewaga stołecznych może wynosić już przynajmniej sześć punktów. I trzeba przyznać, że oba te wyniki są naprawdę prawdopodobne.

Dziesięć kolejek do końca to wciąż bardzo dużo, ale sześć punktów przewagi na tym etapie to już pokaźny kapitał. Dość powiedzieć, że w zeszłym sezonie po 20. seriach gier zespół dowodzony przez Aleksandara Vukovicia miał tylko dwa oczka przewagi nad drugą Cracovią, a na koniec fazy zasadniczej odjechał Piastowi już na siedem punktów. Wygląda zatem na to, że jak teraz Legia odskoczy od reszty, to dogonić ją będzie już bardzo trudno.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się