Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Bida z Jędzą – czy to czas posadzić kapitana Legii na ławie?
Błędem byłoby obwinianie Artura Jędrzejczyka, za całe zło, które spotyka Legię w defensywie, ale jednocześnie nie można przejść obojętnie obok zjazdu, jaki zaliczył kapitan stołecznej ekipy.
Wystarczy spojrzeć na niego z perspektywy poprzedniego sezonu. Też niełatwego, bo przecież przerwanego wiosną na prawie 3 miesiące z powodu pandemii. A jednakwówczas Jędzy udało się zachować wysoką dyspozycję do samego końca. Kiedy tworzyliśmy zestawienie najlepszych środkowych obrońców ligi, trafił on do naszego zestawienia top5, ze średnią ocen na poziomie 5,21 w skali 1-10. Choć w zaszdie moglibyśmy go w zasadzie postawić ex aequo z Satką (5,23) czy Nalepą (5,24). Tak czy siak – mówimy o obecności w ścisłej czołówce.
Pisaliśmy o nim następująco: „W 36 meczach we wszystkich rozgrywkach wychodził z opaską kapitana. Potrafił podostrzyć, by pobudzić swoich kolegów. Czuł rytm meczu, potrafił się znaleźć we właściwym miejscu i czasie. No i – jak to Jędza – był w stanie obskoczyć kilka pozycji. Najlepiej wyglądał na stoperze, ale i na prawej, i na lewej stronie parę razy wystąpił. Podczas zakończenia sezonu został przez władze PKO Bank Polski Ekstraklasy wybrany obrońcą sezonu.”
Tym większy dysonans odczuzwamy zatem dzisiaj, kiedy Artur ostatnimi czasy bynajmniej nie pomaga swojej drużynie. Zerknęliśmy jeszcze raz w nasze noty i za ten sezon u Jędrzejczyka widzimy zaledwie 4,17. Żeby było bardziej obrazowo – to rezultat na podobnym poziomie co u Wilusza, Rodina, Paluszka czy Augustyna. Szara przeciętność, a od czasu do czasu nawet wielkie dokładanie swej drużynie do pieca.
Ba, pewnie średnia bohatera tego tekstu byłaby jeszcze gorsza, gdybyśmy doliczyli mu występy w europejskich pucharach. Przecież w takim spotkaniu z Omonią zawalił przy dwóch golach.
No ale skupmy się jednak na rodzimych rozgrywkach, wszak teraz już tylko one są głównymi obiektami westchnień warszawian. Tu dość wymowny jest fakt, że gdy Artur nie mógł zagrać w 2 ostatnich spotkaniach z powodu kontuzji, defensywa Legii nagle zaczęła spisywać się o niebo lepiej. Jakimś cudem ogarnął się nawet Wieteska, momentami jeszcze bardziej elektryczny niż jego bardziej doświadczony kolega. W efekcie stołeczny zespół najpierw pokonał Piasta w Pucharze Polski (2:1), a ostatnio także Śląsk (1:0). To czyste konto w 20. serii gier warto docenić – wcześniej takowe przytrafiło się warszawianom w 16. kolejce (2:0 z Rakowem) i w 12. (2:0 z Lechią). Dość przeciętnie, ale to tak samo jak w szerszej skali. Defensywa Legii jest po prostu… Średnia. Mówimy wszak o 20 straconych golach, podczas gdy…
- Trzeci Raków puścił również 20
- Siódmy Śląsk 21
- Piąte Zagłębie, ósmy Górnik i dziesiąta Warta 22
- Dziewiąty Piast 23
Szarzyzna, której prawdopodobnie udałoby się uniknąć, gdyby lider Wojskowych popisywał się iście wojskową defensywą. Tymczasem bardziej przypomina krnąbrnego rekruta, którego co jakiś czas trzeba przywoływać do porządku. „Lista wstydu” Jędrzejczyka z wielu niedawnych meczów jest długaśna.
- 19. kolejka – Jędrzejczyk sprokurował rzut karny, strzelił Jimenez. Legia wygrywa 2:1, ocena 4
- 18. kolejka – Jędrzejczyk traci piłkę we własnej szesnastce, strzela Lesnia. Legia wygrywa 5:2, ocena 3
- PP – Jędrzejczyk odpuszcza krycie Sobocińskiego, który strzela gola. Legia wygrywa 3:2
- 14. kolejka – Jędrzejczyk bierze udział w trzech akcjach Zjawińskiego, które kończą się trzema rzutami karnymi dla Stali. Legia przegrywa 2:3, ocena 1
- 11. kolejka – Jędrzejczyk przegrywa pojedynek z Malarczykiem, jest go dla Piasta. Legia remisuje 2:2, ocena 3
- 4. kolejka – Jędrzejczyk podaje niecelnie, rozpoczynając kontrę Górnika na 2:0. Później kiwa go Jimenez i strzela na 3:0. Legia przegrywa 1:3, ocena 2
A to przecież tylko historie, które kończyły się bramkami. Oprócz nich Arturowi wielokrotnie upiekło się przez niefrasobliwość rywali. Wybitne było na przykład to podanie do Piaseckiego ze Śląska:
Gdyby zaś Brown Forbes nie był Brownem Forbesem i umiał strzelać w sytuacjach zwanych setkami, pewnie na powyższej liście znalazłyby się też dwa trafienia Kostarykanina po kolejnych błędach kapitana Wojskowych.
Wiele mówi również fakt, że w ostatnich 7 meczach Ekstraklasy, w których wystąpił Artur, zobaczył aż 5 żółtych kartek. Dla porównania - w 11 poprzednich zarobił zaledwie 2.
Zbierając to wszystko do kupy – ciekawi jesteśmy, czy w nadchodzącym spotkaniu Czesław Michniewicz w ogóle przywróci do go do wyjściowej jedenastki. Z całym szacunkiem, ale może lepiej byłoby mnie? Nawet jeśli Legia wygrywała większość spotkań, w których Jędrzejczyk popełniał okrutne błędy, nawet jeśli przewaga nad drugą w tabeli Pogonią jest całkiem bezpieczna, to po co prosić się o kłopoty? Ostatecznie w piłce, zwłaszcza w grze obronej, chodzi o minimalizowanie ryzyka, a nie maksymalizowanie go. Jakkolwiek spojrzeć jedna Jędza częściej sam stwarza zagrożenie pod bramką Boruca/Miszty, niż je neutralizuje.
Nie chcemy już go wysyłać na emeryturę, wszak jeszcze ze 2 lata mógły pograć na przyzwoitym poziomie. Odpoczynek i czas na przemyślenie własnej formy chyba jednak jest wskazany. Tak dla samego zawodnika, jak i całej Legii. Obu stronom może to wyjść na dobre. Jędza bowiem, jako naczelny śmieszek, ostatnio częściej niż kolegów w szatni rozśmieszał ekstraklasowych napastników swoimi zagraniami...