Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: reddit

Wypaczona I liga. Ten pan prawdopodobnie sędziowałby lepiej...

Autor: Mariusz Bielski
2021-03-11 13:00:57

Kojarzycie na pewno początkową scenę z filmu „Skrzydlate świnie”, w której Andrzej Grabowski rzuca w kierunku sędziego taką wiązankę, że aż uszy więdną. Nazywa w niej arbitra Steviem Wonderem ze względu na ślepotę artysty i… Cóż, niewykluczone, iż muzyk faktycznie mógłby prowadzić mecze I ligi lepiej niż nasi prawdziwi sędziowie.

Gdybyśmy wzięli pod lupę każdy mecz obecnego sezonu, okazałoby się pewnie, że w około połowie przypadku trafił się jakiś mniejszy lub większy babol. Oczywiście atbitrzy to też ludzie i mają prawo się mylić i jeszcze pal sześć, gdy podyktują aut dla nie tego zespołu co trzeba lub zrobią coś o podobnym kaliberze. No ale nie, tutaj w grę wchodzą znacznie grubsze sprawy, które niejednokrotnie wpływają znacznie na wynik meczów.

Coby nie wyjść na gołosłownych – oto kilka opowieści dziwnej treści z samej rundy wiosennej na zapleczu Ekstraklasy. Czyli dwóch kolejek z hakiem, bo niektóre zespołu nadrabiały jeszcze pojedyncze spotkania przełożone z jesieni.

  • Widzew vs Odra. Paweł Tomczyk wykonuje rzut karny, nieudanie. Mamy dobitkę, broni bramkarz, Niziołek chcąc dodatkowo interweniować odbija piłkę ręką. Czyli powinna być kolejna jedenastka. A co było? Przewinienie na korzyść Odry.
  • Korona vs Chrobry. Jacek Podgórski zagrywa ręką we własnym polu karnym. Powinna być jedenastka dla głogowian. A co było? Nic, po chwili zaś akcja kielczan na 1:0. Bramki na 2:0 również nie powinno być ze względu na pozycję spaloną jednego z Koroniarzy.
  • Resovia vs Łęczna. Tutaj błędy nie są oczywiste, aczkolwiek zakładamy, iż rzeszowianie nie bez powodu domagali się uznania choćby 1 z 2 rzekomo prawidłowo zdobytych bramek. Niestety mecz nie był transmitowany, więc trudno to rozstrzygnąć.
  • ŁKS vs Odra. Prawdopodobnie powinien być rzut karny za faul jednego z obrońców na Arkadiuszu Piechu.
  • Arka vs GKS Jastrzębie. Gdynianie wykonują rzut wolny, choć piłka się turla, co jest niezgodne z przepisami. Po tym nieprawidłowym wznowieniu gry Rosołek trafił do siatki, Arka wygrała 1:0.
  • Miedź vs GKS Bełchatów. Drzazga strzela gola, ale ten jest anulowany z powodu rzekomego spalonego, którego najprawdopodobniej nie było.
  • ŁKS vs Widzew. Ameyaw zdobył bramkę po uderzeniu głową, uprzednio wspierając się wyraźnie na Wolskim. Czyli faul.

Tyle przypadków w ciągu zaledwie 2 kolejek z hakiem… Nie no, ręce opadają. Momentami aż się odechciewa to oglądać. Kibice słusznie czasem mogą odnosić wrażenie, że równie dobrze wyniki ich zespołów mogłyby być wyłaniane w ramach losowania Lotto. I oni by się mniej denerwowali, i zawodnicy by się mniej trudzili…

A już tak zupełnie na serio – cały ten sędziowski bałagan przypomina nam jak irytująca była piłka nożna sprzed ery VAR-u. Można narzekać, że czasem to zabija entuzjazm po bramkach, że trzeba czekać na decyzje, ale, cholera jasna, przecież na koniec ta sprawiedliwość w rostrzyganiu zawodów sportowych jest najważniejsza. Zwłaszcza wobec tego, jak zawodne jest ludzkie oko. A widzimy – zawodne jest baaaardzo!

Ba, teraz oglądając mecze bez VAR-u człowiek czuje się prawie niczym w epoce kamienia łupanego. Oby to już nie wróciło w najważniejszych rozgrywkach i oby w jak największej liczbnie takowych wprowadzano tę technologiczną pomoc. Ktoś powie: „Ale przecież sędzia VAR też może się pomylić”. Owszem, aczkolwiek przynajmniej jest szansa, że przy takiej podwójnej weryfikacji, gdzie dodatkowo dochodzi możliwość obejrzenia powtórek na spokojnie, ryzyko popełnienia pomyłki przez sędziego zmniejsza się znacznie. Kłopot zatem oczywiście nie znika, lecz znacznie się minimalizuje. Czyż nie tego pragnie każdy fan, by rezultaty osiągane przez jego pupili były sprawiedliwe? Jasne, że tak! Niestety jednak póki co VAR w I lidze dostępny był wyłącznie w ramach baraży.

Naturalnie rozumiemy koszta, jakie generuje wprowadzenie tego systemu na zaplecze Ekstraklasy, aczkolwiek zainteresowanym mimo wszystko życzymy jak najszybszego wprowadzenia tej technologii do użytku. Bo aż strach pomyśleć jaki będzie bilans znaczących pomyłek na przykład na koniec sezonu. Coś nam się zdaje, iż ewentualna „niewydrukowana tabela” I ligi mogłaby być zgoła odmienna od tej, którą ujrzymy. Ktoś zamiast awansować bezpośrednio odpadnie w barażach, ktoś być może wejdzie przez nie aż do Ekstraklasy, mimo że nawet nie powinien się w nich znaleźć. Ktoś się utrzyma kosztem kogoś, kto miał po prostu więcej pecha… Można tak wyliczać bez końca.

A swoją drogą to aż przerażające ile tego typu absurdów i kontrowersji musi się wydarzać na niższym poziomach rozgrywkowych. Weźmy taką II ligę, z której mamy jedną transmisję telewizyjną na kolejkę. Jest potecjał na niezły smród, co?


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się