Autor zdjęcia: Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Nieskuteczny jak napastnik Rakowa. Oj, może się to zemścić!
Za wiele rzeczy możemy pochwalić Raków, ale jest jedna taka, co do której mamy spore wątpliwości – dobór napastników.
Nie możemy bowiem pozbyć się wrażenia, że z każdą kolejną rundą częstochowianie wyglądają gorzej pod względem obsady szpicy. Owszem, nawet kiedy jeszcze występowali na zapleczu Ekstraklasy, jego snajperzy nie imponowali wynikami i często trzeba było ich wyręczać w pokonywaniu golkiperów.
2018/19:
Musiolik – 7 trafień w 27 meczach
Lewicki – 8 w 24
Eze – 1 w 6
Formella – 1 w 8
Zachara – 0 w 7
Przeciętnie lub nawet bardzo źle. Porównując jednak pozycję Rakowa w hierarchii polskiej piłki trzy lata temu do obecnej – cóż, nawet nie można się dziwić. Bez urazy, ale wówczas zespół ten był głównie ciekawostką. Z dużym potencjałe, lecz wciąż. Czas natomiast pokazał, że jest to klub wyjątkowo dobrze poukładany, gdzie za słowami idą czyny. Z perspektywy czasu widać, iż progres poczyniono tam praktycznie w każdym aspekcie.
Tak, to jest ten moment, w którym wytykacie kwestię stadionu.
No ale wracając do meritum. Czy na pewno w każdym? Jak już wspomnieliśmy, co do wyborów napastników przez Marka Papszuna i jego świtę mamy spore wątpliwości. Niezależnie od tego jak broni ich sam szkoleniowiec oraz inne osoby z pionu sportowego. Trener podkreślał wielokrotnie dlaczego zawsze stawia na silne, rosłe dziewiątki, których głównym atutem jest gra tyłem do bramki. Musisz się dobrze zastawiać, doskonale grać głową, umieć zachować się przy stałym fragmencie, robić miejsce dwóm dziesiątkom i tym podobne. Krótko mówiąc – czarna robota.
A przodem? Właśnie… Nie zapominajmy jednak co jest podstawowym obrowiązkiem każdego „snajpera”. Wzięliśmy to określenie w cudzysłów nie bez powodu. Delikatnie rzecz ujmując, kolejnym „snajperom” Rakowa do Simo Hayhy czy Wasilija Zajcewa trochę brakuje. No i, jak wspomnieliśmy, z rundy na rundę jakość zdaje się spadać.
Jesień 2019:
Musiolik – 4 gole w 18 meczach
Forbes – 5 w 12
Kolew – 0 w 6
Wiosna 2020:
Musiolik – 2 w 17
Forbes – 5 w 15
Jesień 2020:
Musiolik – 0 w 4
Zawada – 1 w 7
Gutkovskis – 5 w 14
Wiosna 2021:
Gutkovskis – 0 w 6
Arak – 0 w 2
Jasne, z Łotyszem równie dobrze może za chwilę być jak w tym powiedzonku z keczupem – odblokuje się i już poleci, chociaż prawdę mówiąc czy jest to prawdopodobny scenariusz? Można mieć wątpliwości. Za słabego Zawadę do Częstochowy przeniósł się Arak i tu znów zrobiliśmy wielkie oczy. Bo nie dość, że to piłkarz raczej przeciętny, to jeszcze bardzo często miewa kłopoty z urazami. Ostatnie ligowe trafienie Kuby? 10 sierpnia 2018 roku w barwach Lechii przeciwko Miedzi. Swoją drogą był jego jedyny ligowy gol dla gdańszczan w 35 występach. A może raczej „w ogonach”, bo nigdy nie potrafił sobie wywalczyć miejsca w jedenastce. W dodatku mnóstwo czasu spędził też w gabinetach lekarskich.
Naturalnie więc kibice mieli prawo mieć nadzieję, że na Araku się nie skończy jeśli chodzi o wzmocnienia do ataku. Praktycznie przez całą zimę mówiło się o zagranicznym napastniku – główmie Mahirze Emrelim z Karabachu – ale ostatecznie do Rakowa nie dołączył już nikt.
Dlaczego? O tym mogliśmy przeczytać w dzisiejszym wydaniu „Przeglądu Sportowego”: – Musieliśmy działać dość dynamicznie. Ostatecznie sprowadziliśmy Kubę Araka z Lechii Gdańsk. Rozważaliśmy kilkanaście kandydatur. Było wielu napastników, którzy mogli do nas trafić. Do żadnego z nich nie byliśmy jednak w stu procentach przekonani. Cieszymy się, że Kuba dołączył do drużyny. Uważam, że jesteśmy zabezpieczeni na tej pozycji. Są też inni nasi piłkarze, którzy mogą grać na szpicy, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Generalnie szukanie dziewiątki było potrzebą chwili po tym, jak tak dobrą propozycję dostaliśmy za Oskara (…) W kontekście pozyskania kolejnego napastnika trzeba pamiętać, że zimą nie jest łatwo sprowadzić wartościowego gracza, bo większość takich jest w trakcie sezonu i gra w swoich klubach. Mało kto chce się z takimi rozstawać w trakcie rozgrywek, szczególnie w końcówce okna transferowego. Jeżeli pojawi się na rynku zawodnik o odpowiedniej jakości i taki, który będzie pasował do naszej koncepcji i profi lu, to nie będziemy czekać na niego do lata. Ciśnienia jednak nie mamy i spokojnie do tego podchodzimy. Nie działamy desperacko – opowiadał Paweł Tomczyk, dyrektor sportowy Rakowa.
No i cóż, z jednej strony nie sposób nie zgodzić się z przedstawicielem częstochowskiego klubu. Nie sztuką byłoby sprowadzić byle kogo na zasadzie „a może odpali”. Takich transferów w polskiej piłce mamy akurat aż za dużo i każdy kolejny nie jest potrzebny.
Natomiast gdzieś z tyłu głowy pozostaje scenariusz, według którego Raków jednak nie osiągnie swojego celu sportowego na bieżący sezon i nie zakwalifikuje się do europejskich pucharów. Ponoć z samej górnej ósemki cieszono by się przy Limanowskiego. Ale nie oszukujmy się też – w miarę jedzenia Rakowowi urósł apetyt.
Pytanie, czy ten głód zaspokoi. Zwłaszcza, że pozostali atakujący również wcale nie są w wybitnej formie. Można byłoby na przykład zasłaniać się Ivim na dziewiątce, bo ten ewidentnie bardziej lubi zdobywać bramki niż przy nich asystować, ale czy to byłoby optymalne rozwiązanie? W ostatnich 10 meczach Ekstraklasy do siatki trafił raz – z Zagłębiem Lubin. Do tego lepiej czuje się za plecami napastnika i być może przesunięcie go do przodu stworzyłoby kolejną dziurę. Okej, jest jeszcze Cebula, jest Tijanić, ale tu znowu rodzi się pewien kłopot, ponieważ Słoweniec zaliczył znaczny zjazd i błyszczy rzadko kiedy. Szelągowski? Chętnie pooglądalibyśmy go w akcji częściej. Pamiętajmy jednak, iż doświadczenie ma znikome i zwalanie mu na barki odpowiedzialności za wyniki całego zespołu to raczej byłoby podkładanie mu kłód pod nogi niż pomaganie w rozwoju.
Jeśli Gutkovskis jakimś cudem się nie odblokuje i nie zacznie strzelać seriami – wątpliwe – to rzeczywiście w maju może okazać się, iż Rakowowi braknie tych 2-3 ważnych bramek. Ciekawe czy w Częstochowie nie żałują teraz oddania Forbesa lekką ręką do Wisły Kraków, gdzie co prawda też marnuje setki na potęgę, ale ogółem wydaje się znacznie konkretniejszym napastnikiem niż Arak. No i coś tam strzela – sam w tym sezonie uzbierał tyle samo ligowych trafień (6), co Gutkovskis, Zawada, Musiolik i Arak razem wzięci.