Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Bogdan Zając zadowolony jak Jurek Mordel. Tylko w sumie z czego?
Z każdą kolejną konferencją prasową Bogdana Zająca utwierdzamy się w przekonaniu, że z nas oraz kibiców Jagi chce zrobić idiotów. Bo chyba sam nie wierzy w to, co mówi…
Kilka cytatów powinno wyjaśnić wam powyższe nawiązanie:
Po wczorajszej porażce z Pogonią (0:1), w której sędzia pokazał 5 czerwonych kartek:
- W końcu było kolorowo. I o to mi chodzi, żeby było kolorowo. Dzisiaj pokazaliśmy, że będziemy się jeszcze bić. Wszystko przed nami. Idziemy do przodu (…) Dzisiaj były pozytywy i zespół, który wyszedł na boisko bić się i walczyć o punkty.
Po remisie z Podbeskidziem (1:1):
- Jestem zadowolony z punktu, bardzo go szanuję. Beniaminkiem jest się wtedy, kiedy awansuje się do ligi. Teraz nie traktujemy już Podbeskidzia jako beniaminka, tylko jako drużynę, która wiosną regularnie punktuje. W poprzedniej kolejce zdobyliśmy punkt z mistrzem Polski, dzisiaj z beniaminkiem, ale to nie ma żadnego znaczenia. Punkt to punkt, tym bardziej zdobyty na tak trudnym terenie.
Po remisie z Legią (1:1) spytany przez dziennikarza o fatalnego Krisa Twardka:
- No to odpowiem temu panu – niech lepiej z dala będzie od tej szatni, bo może wejść do tej szatni i może z niej nie wyjść. Więc niech uważa, co mówi, bo nie wie, co to znaczy szatnia, bo chyba nie miał jeszcze nigdy do czynienia z szatnią. Prosiłbym, żeby tonował troszeczkę takie nastroje.
Po porażce z Zagłębiem Lubin (0:1)
- Druga połowa była na dużo lepszym poziomie w naszym wykonaniu. Jestem z niej zadowolony, zabrakło tylko zdobytej przez nas bramki, a sytuacji mieliśmy sporo. Jaki był plan na Zagłębie? Mamy swój sposób i koncepcję gry. Dziś zagraliśmy z dobrym zespołem, wiedzieliśmy, w jaki sposób gra Zagłębie i jak powinniśmy jemu przeciwstawić się.
Po tym samym meczu z Miedziowymi:
- Dlaczego na ławce było dwóch bramkarzy, a nie Mas czy Wyjadłowski?
- To moja decyzja i nie muszę jej tłumaczyć.
I jeszcze jeden cytat również po tym samym spotkaniu:
- Graliśmy z naprawdę mocnym rywalem, widać było, że dobrze operuje piłką. Wiedzieliśmy o tym, że ten przeciwnik tak potrafi grać i wiedzieliśmy, jak mamy grać. Niestety w pierwszej połowie, która była bardzo słaba w naszym wykonaniu, to nie funkcjonowało. Druga połowa była na naszym dobrym poziomie, jestem można powiedzieć z niej zadowolony, brakowało bramki, bo sytuacji stworzyliśmy sporo. Krytykę przyjmuję, bo wiem, że nie był to nasz dobry mecz, ale to nie jest tak, że myśmy dzisiaj wszystko źle robili.
Po porażce z Pogonią (0:3), w której Jaga grała nieznanym ustawieniem 3-5-2, gdzie mało kto występował na swojej pozycji. Chwilę potem trener wycofał się z tego ustawienia.
- Jestem przekonany, że taka wpadka, jak w Szczecinie, już się nie powtórzy. Należy też pamiętać, że po drugiej stronie jest przeciwnik i boisko wszystko weryfikuje. Musimy być przygotowani na to, żeby też oddawać ciosy, a nie tylko przyjmować (…) Nie było prawdą to, że graliśmy trójką środkowych obrońców, jak niektórzy sugerowali. Bogdan Tiru był prawym defensorem, zabezpieczającym tą strefę boiska. Nie możemy patrzeć przez pryzmat tego, kto grał, tylko na to, że przegraliśmy mecz. Kto wychodzi na boisko, ten bierze odpowiedzialność za zespół. Tego wymagam od zawodników i tego oczekuję w starciu z Cracovią (...) O tym, kto znajduje się w kadrze meczowej, decyduje forma zawodników. W każdym tygodniu pracujemy, obserwujemy i na podstawie tego podejmujemy decyzje dotyczące kadry.
Po porażce z Wisłą Kraków (0:2):
- Nie będziemy dzisiejszej gry i porażki zwalali na warunki pogodowe. Boisko nam nie pomagało, to fakt. Niemniej w wielu sytuacjach można było lepiej pograć piłką, utrzymać się przy niej, zagrać dokładniejsze podanie. Było wiele niewłaściwych wyborów, wobec czego później, zamiast stwarzać zagrożenie, oddawaliśmy piłkę rywalom. Nie będziemy się usprawiedliwiać stanem murawy.
Po porażce z Rakowem (2:3):
- Druga bramka nie podcięła nam jednak skrzydeł. Ruszyliśmy zdecydowanie, zdobyliśmy kontaktowego gola i wydawało się, że kwestią czasu jest wyrównanie. Dlatego mam pretensje do swoich zawodników o ten drugi rzut karny, bo gdy jest trudny mecz i sami prowokujemy takie sytuacje popełniając takie błędy, to ciężko wywieźć korzystny wynik z tak trudnego terenu, jak ten w Bełchatowie.
Po porażce ze Stalą Mielec (1:3):
- Szybko stracona bramka, brak zdecydowania przy sytuacji po stałym fragmencie gry. Nikt nie zaatakował piłki, wobec czego straciliśmy gola. Następnie nasza bardzo dobra reakcja. Trafienie, również ze stałego fragmentu gry. Wykorzystaliśmy swoje ustawienie, zaskoczyliśmy rywala, a później przejęliśmy inicjatywę. Widać było, że kontrolujemy przebieg spotkania, czego dowodem kilka naprawdę dobrych sytuacji w pierwszej połowie, która toczyła się pod nasze dyktando. Pomimo remisowego rezultatu, układało się to po naszej myśli. (…) Później przeciwnik wykorzystał naszą niefrasobliwość, zdobywając bramkę na 2:1, która zdobyta w tym fragmencie gry spowodowała, że przeciwnik bronił się skutecznie do końca spotkania. Szukaliśmy jednak swoich szans, staraliśmy się stworzyć klarowną sytuację bramkową. Dochodziliśmy do pozycji strzeleckich, ale niestety, nie udało się doprowadzić do wyrównania. W doliczonym czasie gry przeciwnik nas pogrążył.
Jaki obraz trenera nam się z tego wyłania? Zadowolenie po porażkach i remisach, wymówki dotyczące murawy przy jednoczesnym wykręcaniu się z nich w tej samej wypowiedzi, zwalanie winy na zawodników przy, brak autokrytyki wobec własnych decyzji, chwalenie się fragmentami dobrej gry w przegranych starciach, sporo arogancji, syndrom oblężonej twierdzy i jawne groźby wobec przedstawiciela mediów...
Panie Bogdanie, może przypomnimy panu gdzie pan pracuje i dlaczego wszystko powyższe to kpiny z kibiców oraz dziennikarzy.
W czterech poprzednich sezonach białostoczanie zajmowali kolejno 2., 2., 5., i 8. miejsce. Pan został zatrudniony właśnie po to, aby zespół w bieżących rozgrywkach ponownie odbił się od środka tabeli, a nie w nim zadomowił. Ma pan w składzie Imaza, topową dziesiątkę. Runje i Augustyna czyli topowego i przyzwoitego środkowego obrońcę. Steinborsa, znakomitego fachowca w bramce. Pospisila, jednego z najlepszych rozgrywających. Romanczuka, świetnego defensywnego pomocnika. A do tego jeszcze paru solidnych ligowców a’la Olszewski czy Puljić, którzy też potrafią grać w piłkę. Jednocześnie pana zespół prezentuje taką żenadę, że po prostu ręce opadają, a później jeszcze dokłada pan do pieca na konferencjach.
Jasne, można próbować zdejmować presję z zawodników, aby dzięki temu lepiej im się grało i tak dalej, ale nawet w tym wypadałoby zachować jakąś przyzwoitość. Tymczasem odnosimy wrażenie, iż szkoleniowiec Jagi żyje w jakimś alternatywnym świecie.
Litości, serio. Napisalibyśmy, że tego wszystkiego nikt nie bierze na poważnie, ale w sumie to już dawno przestało być śmieszne.