Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Płock wcale nie leży na końcu świata, ale częstochowianie i tak wrócili dziś z daleeekiej podrózy! Wisła 2:2 Raków
Wisła Płock ewidentnie nie odrobiła pracy domowej ze starcia ze Stalą Mielec, kiedy wypuściła z rąk dwubramkowe prowadzenie. Dzisiaj Nafciarze mogą przeżywać deja vu – bardzo na własne życzenie
- Za antybohatera trzeba uznać tego, kto wcześniej pracował akurat na miano jednego z lepszych zawodników gospodarzy. Do 73. minut Krzysztof Kamiński bronił bezbłędnie (choć niekoniecznie spektakularnie). A potem do akcji wkroczyli Ivi oraz Tudor. Pierwszy sprawił mu wielkie kłopoty swym charakterystycznym, trudnym uderzeniem z rzutu wolnego. Tu jeszcze bramkarz zdołał interweniować, ale wybił tak, że Piątkowski władował mu sztukę do pustaka. I o ile w tym wypadku da się jeszcze bronić golkipera, o tyle pewnie sam nie wie po kiego grzyba ruszał się w bramki w 81. minucie. Idiotyczne było to jego wejście w Tudora, które skończyło się jedenastką oraz trafieniem Hiszpana. Koledzy i trener mają prawo zgłosić do Kamińskiego duże pretensje.
- Wydawało się natomiast, że piękną historię napisze Rafał Wolski, lecz jego wyżej wspomniany kolega z drużyny popsuł mu święto. Według Sobolewskiego ofensywny pomocnik był gotowy na dwa kwadranse gry i dokładnie tyle dostał. Minęła chwila od pojawienia się na boisku i już cieszył się z gola na 2:0. Piękny byłby to scenariusz, gdyby w swoim trzecim występie po kontuzji zdobył bramkę pieczętującą zwycięstwo, ale cóż… Niemniej w późniejszej części meczu widać jeszcze było po nim, że musi poczuć grę praktycznie od nowa, bo bywał niedokładny w całkiem prostych sytuacjach. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli – nie czepiamy się Rafała, każdy potrzebowałby dłuższej chwili na złapanie rytmu. Bardziej chodzi o to, że facet naprawdę może być wartością dodaną dla Nafciarzy, gdy już złapie formę.
- Już wcześniej pisaliśmy o udziale Iviego w tym remisie, ale rozszerzmy wątek. Co by się działo z częstochowskim zespołem, gdyby nie on? Dzisiaj stawiał stempel praktycznie na każdej akcji gości. Czasem wychodziło to raz lepiej, raz gorzej, zrywy miewał też Cebula, lecz ogólnie rzecz biorąc trochę odnosiliśmy wrażenie, że oglądamy w akcji jednoosobową armię. Wejścia i wrzutki Kuna – okej, aktywności mu nie można odmówić. Sapała parę prazy przyspieszył akcję, w porządku. Niemniej jeśli jednak przełożymy jakość zagrań na zagrożenie pod bramką, większść uwagi skupi się na Lopezie właśnie. Swoją drogą, mimo bramki zdobytej z karnego, pewnie nie jest aż tak zadowolony ze swego występu. Wiecie, te cholerne słupki! Zobaczmy sobie jednak na to uzależnienie od Iviego w szerszej skali. Z Zagłębiem Raków wygrał 2:1, on miał gola i asyste. Z Podbeskidziem 1:0 do przodu, Lopez z asystą. Pusty przelot z Cracovią oznaczał bezbramkowy remis i dzisiaj znów – 2 sztuki wpakowane, 2 razy w dużej mierze dzięki niemu. Kiedy Cebula, Tijanić, Gutkovskis i inni obudzą się z zimowego snu?
Wisła Płock 2:2 Raków Częstochowa (0:0)
1:0 Tuszyński 56’ (asysta Szwoch)
2:0 Wolski 70’
2:1 Piątkowski 73’
2:2 Ivi 81’ (karny) (asysta Tudor)
Wisła: Kamiński (2) – Vallo (5), Rzeźniczak (5), Uryga (5), Garcia (5) – Rasak (4) (80’ Lagator), Lesniak (4) – Kocyła (3) (80’ Lewandowski), Szwoch (5), Adamczyk (4) (63’ Wolski 5) – Tuszyński (6) (87’ Gjertsen)
Raków: Holec (5) – Piątkowski (6), Niewulis (5), Jach (5) (73’ Schwarz) – Tudor (5), Sapała (5), Lederman (5), Kun (5) – Cebula (4), (73’ Tijanić) Ivi (7) (87’ Szelągowski) – Gutkovskis (3) (87’ Arak)
Sędzia: Paweł Gil
Nota: 4
Żółte kartki: Uryga, Rzeźniczak, Wolski – Lederman
Piłkarz meczu: Ivi Lopez