Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz PressFocus
Biała Gwiazda rozszyfrowana, gdańszczanie zbliżają się do podium! Lechia - Wisła Kraków 2:0
Przed pierwszym gwizdkiem ten mecz zapowiadał się bardzo ciekawie, bo i Lechia Gdańsk, i Wisła Kraków nie przegrały ostatnich pięciu meczów. Ostrzyliśmy sobie zęby na to starcie i na pewno nie jesteśmy zawiedzeni. Działo się dużo, a ostatecznie drugi raz w tym sezonie na wyjeździe poległa "Biała Gwiazda".
Trener Piotr Stokowiec na przedmeczową konferencją prasową zabrał książkę "Gegenpressing i tiki-taka. Jak rodził się nowoczesny europejski futbol". Wyjaśniał, że również za jej pomocą starał się rozszyfrować zespół prowadzony przez Petera Hyballę i najwyraźniej mu się to udało. Gdańszczanie od początku starali się podchodzić wysoko pod przeciwnika, przejąć inicjatywę i w drugiej połowie tego w pełni dokonali.
Ważne okazało się ściągnięcie w przerwie Rafała Pietrzaka, który biegał z żółtą kartką otrzymaną już po kilkunastu minutach za faul na Yawie Yeboahu. Za chwilę mógł (a może nawet powinien) wylecieć z boiska, gdy nadepnął na nogę Łukasza Burligi, lecz sędzia Jarosław Przybył go oszczędził. Niemniej jednak po przesunięciu na lewą obronę Conrado udało się nie tylko zachować stan posiadania, ale i zneutralizować zagrożenie z prawej strony Wisły. Względem pierwszej odsłony zgasł jednak praktycznie cały zespół gości. Do 64. minuty nieźle prezentował się David Mawutor, lecz sprokurował rzut karny po zagraniu ręką i Lechia wyszła na prowadzenie. Mniej pewny zaczął być także środek obrony krakowian, a Lechia zaczęła kontrolować to, co się dzieje. Drugi gol dla gospodarzy to już efekt postawienia wszystkiego na jedną kartę i posłania w pole karne przy rzucie wolnym Mateusza Lisa. Podopieczni Stokowca wyprowadzili szybką kontrę, Flavio Paixao wypuścił jeszcze z własnej połowy Żarko Udovicicia i Serb w sytuacji sam na sam końcu się przełamał, strzelając pierwszego gola w sezonie. Mecz zamknięty i zasłużone zwycięstwo lechistów.
"Biała Gwiazda" poważnie bramce Dusana Kuciaka nie zagrażała. Niby oddała 14 strzałów, ale z tego tylko trzy celne. Najgroźniej było po uderzeniach Stefana Savicia, ale Austriak nie może się przełamać i ciągle czeka na swoje pierwsze trafienie w Ekstraklasie. Miał co najmniej jedną sytuację, po której musiał umieścić piłkę w siatce - uderzył jednak wprost w Kuciaka. Trzeba jednak przyznać, że o ile do Pietrzaka czy Kristersa Tobersa można było mieć pewne zastrzeżenia, bo dzięki nim Wisła potrafiła spowodować zamieszanie w szeregach lechistów, o tyle Mario Maloca i zwłaszcza Bartosz Kopacz prezentowali się już bardzo dobrze. Kopacz czyścił z tyłu wszystko, notował ważne interwencje, a do tego po jego główce podyktowany został rzut karny. I to wszystko grając na prawej obronie, za którą rzekomo nie przepada.
Czy ktoś po kolejnym zwycięstwie pamięta jeszcze o kryzysie Lechii? W Gdańsku raczej już zdążyli zapomnieć, że jakikolwiek był, a przecież Stokowiec ledwo uratował głowę. Zarzekał się, że wie, jak wrócić na właściwe tory i bez wątpienia tego dokonał (no, z drobną pomocą kibiców). Teraz po sześciu meczach bez porażki lechiści tracą tylko trzy punkty do podium. Jako jedyni póki co realnie ruszyli w pościg za czołową trójką i śmiało ich stać na europejskie puchary.
Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 2:0 (0:0)
1:0 - Paixao 64' karny
2:0 - Udovicić 90+3' asysta Paixao
Lechia: Kuciak (6) - Kopacz (7), Maloca (6), Tobers (4), Pietrzak (4) (46' Saief - 5) - Gajos (5) (90+2' Makowski - bez oceny), Kubicki (5), Biegański (6) - Paixao (7), Zwoliński (3) (81' Udovicić - 6), Conrado (5).
Wisła: Lis (4) - Burliga (4), Frydrych (4), Radaković (5), Sadlok (5) - Yeboah (5) (84' Starzyński - bez oceny), Plewka (4), Mawutor (4) (68' Boguski - 4), Savić (3), Jean Carlos (5) - Medved (3).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Nota: 4
Żółte kartki: Pietrzak - Jean Carlos, Frydrych, Mawutor
Piłkarz meczu: Flavio Paixao