Autor zdjęcia: Łukasz Sobala / PressFocus
„Górnicy” nieźli i skuteczni, „Miedziowi” tylko nieźli. Górnik 2:0 Zagłębie
Jeśli niedzielę poświęcaliście na leczenie kaca, to mecz Górnika z Zagłębiem mógł wywołać u was bonusowego helikoptera. Tempo było naprawdę dobre, ciekawych akcji nie policzymy na palcach nawet dwóch rąk, a strzałów… Cóż, przy dobrych wiatrach można by je rozdzielić między wszystkie mecze w kolejce.
„Górnicy” nieźli i skuteczni, „Miedziowi” tylko nieźli. Górnik 2:0 Zagłębie
W Ekstraklasie mecze, które od początku do końca ogląda się z choćby umiarkowaną przyjemnością, zdecydowanie należą do rzadkości. Zdążyliśmy już do tego przywyknąć, dlatego dużo uciechy sprawiają nam spotkania pokroju Górnik-Zagłębie, które okazało się całkiem strawnym daniem, takim akurat na niedziele popołudnie.
- Nie będzie to oczywiście kandydata do nagrody za mecz sezonu, ale to bez znaczenia. Skoro dostaliśmy trochę solidnej, ekstraklasowej piłki, warto to docenić. Piłkarze Górnika i Zagłębia nie bawili się w półśrodki. Oba zespołu nastawiły się na atak, dzięki czemu na boisku działo się całkiem dużo - łącznie zobaczyliśmy ponad 30 strzałów, z których połowa była celna. Jak na razie to najlepszy wynik kolejki i raczej trudno będzie to przebić.
- Jak to się stało, że mimo ofensywnego nastawienia, Zagłębie nie zdołało wbić ani jednego gola? Piłkarze trenera Seveli potrafili złożyć składną akcję i znaleźć się w sytuacji strzeleckiej, ale wykończenie co rusz ich zawodziło. W tym niechlubnym elemencie brylował Szysz, który już w pierwszej akcji meczu mógł (i powinien) zdobyć bramkę, jednak w niemal stuprocentowej sytuacji, oko w oko z Chudym, dał dogonić się obrony i nie oddał nawet strzału. Później próbował jeszcze kilkukrotnie, zawsze z tym samym efektem - albo nie trafił w bramkę, albo po prostu skiksował. O pechu może za to mówić Starzyński. W drugiej połowie popisał się kapitalnym uderzeniem, po którym piłka trafiła w wewnętrzną część słupka, przekoziołkowała wzdłuż lini bramkowej i wyszła poza boisko.
- Górnik z finalizacją miał znacznie mniej problemów i dlatego może cieszyć się z kolejnej wygranej. Oba trafienia dla gospodarzy wypracowali wahadłowi, czyli Rostkowski, zastępujący pauzującego za kartki Janżę, i Masouras. Wyróżnić chcemy przede wszystkim młodzieżowca zabrzańskiego klubu, który zagrał bez żadnych kompleksów. Asysta przy golu Krawczyka - zresztą po akcji, w której świetnie ograł Chodynę - tylko częściowo oddaje jego dobrą postawę. Jak wykorzystać otrzymane szanse, to właśnie w taki sposób.
Dwa słowa wypada napisać też o drugiej bramce dla gospodarzy, którą zainicjowała… walka Stocha o utrzymanie piłki w boisku. Słowak dopiął swego, ale zatrzymał się gdzieś pod bandą, co wykorzystał Masouras i zanotował asystę przy trafieniu Manneha. Nie będzie przesadą stwierdzić, że ta akcja to najwierniejsza ilustracja postawy Zagłębia. „Miedziowi” chcieli, próbowali i momentami byli nawet lepszą drużyną, ale w przez fatalną skuteczność i kilka prostych błędów, które Górnik skrzętnie wykorzystał, zostali wyłącznie z poczuciem niedosytu.
Górnik Zabrze 2:0 Zagłębie Lubin (1:0)
1:0 - 21’ Krawczyk (asysta: Rostkowski)
2:0 - 65’ Manneh (asysta: Masouras)
Górnik: Chudy 5 - Wiśniewski 6, Paluszek 5, Gryszkiewicz 5 - Masouras 6, Prochazka 5, Kubica 4, Jimenez 5, Rostkowski 6 (64’ Wojtuszek 4)— Krawczyk 6 (64’ Manneh - 6), Boakye 4 (89’ Koj - bez oceny)
Zagłębie: Hładun 5 - Chodyna 5, Simić 4, Crnomarković 4, Balić 4 - Szysz 4, Żubrowski 3, Drazić 4 (89’ Mraz - bez oceny), Starzyński 5, Stoch 3 (68’ Ratajczyk - 5) - Podliński 4
Sędzia: Wojciech Myć
Nota: 4
Żółte kartki: Kubica
Piłkarz meczu: Michał Rostkowski