Autor zdjęcia: Rafal Rusek / PressFocus
Ivi Lopez, czyli jednoosobowa armia ratunkowa
Siłą Rakowa w rundzie jesiennej było rozłożenie ofensywnej odpowiedzialności. Nikt nie pretendował do miana zdecydowanego lidera, o czym świadczą zdrowe proporcje w notowanych liczbach. Jak jest teraz? W Częstochowie mamy do czynienia z jednoosobową armią ratunkową w osobie Iviego Lopeza.
Sprowadzenie Hiszpana od razu wyglądało na transferowy strzał w dziesiątkę. Pierwsze dwa mecze w podstawowym składzie i cztery bramki – wejście do drużyny wraz z drzwiami i futryną. Tylko że wtedy, na jesieni, Lopez był jednym z wielu chwalonych zawodników Rakowa. Gdy zabrakło go nagle w wyjściowym składzie, nie działa się tragedia. W odwodzie był przecież Marcin Cebula, a poza tym cała ofensywna siła rażenia podopiecznych Marka Papszuna była wówczas rozłożona między poszczególnych zawodników dość równomiernie. W Ekstraklasie wyglądało to następująco:
- Ivi Lopez – 5 goli
- David Tijanić – 4 gole, 3 asysty
- Vladislavs Gutkovskis – 5 goli
- Petr Schwarz – 4 gole, 2 asysty
- Marcin Cebula – 3 gole, 5 asyst
Działało. Na przerwę zimową Raków schodził jako najskuteczniejszy zespół Ekstraklasy z 27 golami na koncie oraz (razem z Pogonią) drużyna z najlepszym bilansem bramkowym (+12). Dość powiedzieć, że na wiosnę coś się popsuło. Względem ubiegłego roku w Częstochowie wybuchła chyba jakaś bomba atomowa! Zerkamy na tabelę tylko za 2021 rok i poza tym, że Raków znajduje się w niej w środku stawki, to jeszcze ma tylko 5 goli na koncie. Wyprzedza w tym względzie jedynie Śląska Wrocław, Jagiellonię i Cracovię, czyli zespoły na wiosnę prezentujące się najgorzej.
I teraz wyobraźcie sobie – tak jak pisaliśmy wyżej – że nagle ze składu wypada Ivi Lopez. Marek Papszun już nie ma komfortu psychicznego, nie może być pewny, że zastąpi Hiszpana kimś, kto wniesie tyle jakości, co on. Ba! Nawet wobec zawodników grających razem z nim trener Rakowa nie może mieć takiej pewności, bo na to po prostu wskazują statystyki. Ofensywni gracze z Częstochowy są bez formy.
Poza Ivim Lopezem. Hiszpan może i nie błyszczy tak, jak jesienią. Nie imponuje lekkością w rozgrywaniu, czy sztuczkami, ale jest przynajmniej skuteczny. A to słowo w słowniku wielu jego kolegów gdzieś się zapodziało. I żeby nie być gołosłownym:
- z Górnikiem (Puchar Polski) – 2 gole i asysta
- z Zagłębiem – gol i udział przy bramce samobójczej
- z Podbeskidziem – strzał z dystansu (dobitka i gol Niewulisa)
- z Wisłą Płock – gol i strzał z dystansu (dobitka i gol Piątkowskiego)
Tylko przy trzech golach strzelonych przez Raków w tym roku – i to tylko w Pucharze Polski – Ivi Lopez nie miał bezpośredniego udziału. Do każdej bramki zdobytej w Ekstraklasie dołożył swoją cegiełkę i gdyby nie on, z miejscem na podium częstochowianie mogliby się już kilka kolejek temu pożegnać. A najgorszy dla podopiecznych Marka Papszuna jest efekt skali. Bo Hiszpan wcale nie jest w nie wiadomo jak bardzo olśniewającej formie. On jest po prostu skuteczny i regularny (choćby w strzałach z dystansu – oddał ich najwięcej ze wszystkich piłkarzy w lidze), a to jego koledzy nawet nie dorastają mu do pięt.
Powyżej przedstawiliśmy, jakie liczby notowali ofensywni gracze Rakowa w rundzie jesiennej. A więc możecie je sobie zestawić z tym, co się dzieje od prawie dwóch miesięcy w rozgrywkach ligowych. Czyli:
- Ivi Lopez – 544 minuty, 2 gole, bezpośredni udział przy 3 innych golach (+2 gole i asysta w Pucharze)
- David Tijanić – 482 minuty, 0 goli, 0 asyst
- Vladislavs Gutkovskis – 583 minuty, 0 goli 0 asyst (+2 gole w Pucharze)
- Petr Schwarz – 309 minut, 0 goli, 0 asyst (+1 asysta w Pucharze)
- Marcin Cebula – 157 minut, 0 goli, 0 asyst
Jest różnica? Ano jest. Jeszcze Schwarza i Cebulę można jakoś wytłumaczyć – ten pierwszy grał regularnie tylko na początku, gdy Raków zaliczył serię trzech meczów bez gola, potem dostawał tylko ogony. Ten drugi z kolei zmagał się z kontuzją i tylko w ostatnim meczu zagrał względnie długo, bo 73 minuty. Ale reszta, a szczególnie David Tijanić, zaliczyła spektakularny zjazd. Słoweniec nie zagrał ani jednego meczu w tym roku na takim poziomie, na jaki byśmy określili jego przyzwoite występy z jesieni. Między innymi to jest przyczyną tego, że Raków tylko się prześlizguje przez kolejne spotkania. Jak długo to będzie trwać, nie wiemy, ale wiemy, że jeśli tą niemocą zarazi się jeszcze Ivi Lopez, to z częstochowianami może być bardzo cienko.