Autor zdjęcia: Własne
Klich: Stać nas na niespodziankę z Anglią. Englert: "Fryzjer"? Będzie następny. Śląsk sondował Nawałkę
Poniedziałkowa prasa przynosi już pierwsze informacje o zgrupowaniu reprezentacji Polski. Mamy wywiad z Mateuszem Klichem, rozważania na temat taktyki Paulo Sousy, czy obawy Węgrów w słowach tamtejszych dziennikarzy.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Pobije Rekord Muellera”
Anglicy i Węgrzy mogą z wielką obawą przyglądać się wyczynom Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski w piątek dowiedział się, że będzie mógł zagrać na Wembley, a kolejnego dnia postraszył Wyspiarzy klasycznym hat trickiem w meczu z ze Stuttgartem (4:0). Pokazał przy tym dużą wszechstronność, raz trafi ł prawą nogą, raz lewą, a raz głową. Oznacza to, że Polak zajmuje już samodzielnie drugie miejsce na liście najlepszych strzelców w historii Bundesligi (271 bramek). Dotąd dzielił je z Klausem Fischerem.
Poza Müllerem nikt też nie strzelił więcej od Polaka goli dla jednej drużyny. Lewy w barwach Bayernu trafi ł 197 razy i wyprzedził swojego byłego trenera Juppa Heynckesa, który może się pochwalić 195 golami dla Borussii Mönchengladbach. Tylko z jednym ważnym rekordem może być problem – 365 goli w Bundeslidze, należącym oczywiście do Müllera. Dawniej jego pobicie wydawało się nieosiągalne, teraz staje się coraz bardziej realne. – Jeśli Lewandowski zostanie w Bayernie jeszcze trzy lata i będzie zdrowy, z pewnością może pobić rekord Gerda Müllera – skomentował Fischer. – Nie wyobrażam sobie, by dało się grać lepiej – stwierdził dyrektor generalny VfB Thomas Hitzlsperger.
Więcej TUTAJ
***
„Klich: 6 punktów musi być”
Ma pan poczucie, że reprezentację czeka praca nad odbudowaniem zaufania kibiców? W ostatnich miesiącach po meczach najczęściej obrywało wam się od fanów i od nas, mediów.
Rzeczywiście, atmosfera wokół kadry nie była najlepsza. Wiadomo, że wszyscy chcieliby, byśmy grali piękny futbol, wygrywali wszystkie mecze, zakwalifikowali się do mistrzostw, potem wyszli z grupy i daleko zaszli w turnieju. Ale czasami tak jest, że chociaż gra się nie układa, to są wyniki. Zgadzam się z tym, że nie prezentowaliśmy porywającego futbolu, ale proszę pamiętać, że udało nam się awansować do EURO w miarę komfortowo, bo zapewniliśmy sobie udział w nim dość szybko. Wszystkich nie zadowolimy, to jasne. Ale wychodzę z założenia, że piłka jest fajną grą wtedy, kiedy się wygrywa mecze. Wolę mieć trzy punkty i słabiej zagrać, niż zaprezentować się efektownie, ale bez korzystnego wyniku.
Powszechna opinia przed najbliższymi meczami kadry jest taka: sześć punktów w meczach z Węgrami i Andorą jest waszym obowiązkiem, a cokolwiek ugracie na Wembley z Anglią będzie ogromnym bonusem. Zgadza się pan?
Zgadzam się. Dwa pierwsze mecze musimy wygrać. Z Anglią z pewnością będzie trudno, czuję jednak, że mimo iż nie będziemy faworytem tego spotkania, stać nas na sprawienie niespodzianki.
Więcej TUTAJ
***
„Drogowskaz Paulo Sousy”
Mamy najlepszego piłkarza świata, ale i tak kluczowa będzie gra defensywna – stwierdził jasno Sousa. Wśród powołanych na marcowe mecze niewielu jest bocznych obrońców, sporo stoperów oraz defensywnych pomocników, co może wskazywać, że Polacy zaczną grać systemem 1-3-4-3 z wahadłowymi pomocnikami. Liderem bloku obronnego będzie Kamil Glik. Selekcjoner rozmawiał ze stoperem Benevento na temat gry defensywnej kadry. – Wiadomo, że Kamil czuje się najbardziej komfortowo, kiedy bronimy blisko własnej bramki, bo nie jest za szybki. Przekonujemy go, że kiedy bronisz wysoko i jesteś blisko rywali, komunikacja z kolegami z pomocy oraz ataku jest dobra, to nie musisz się bać, że przeciwnik cię zaskoczy i go nie dogonisz. Stojąc blisko i dobrze wyczuwając rytm meczu, można lepiej kontrolować oraz przewidywać ruchy przeciwnika i w odpowiedni sposób zapewnić sobie bezpieczeństwo z tyłu. Z Węgrami i Andorą nasza linia obrony będzie ustawiona wysoko, a piłka będzie dłużej na połowie rywal – mówił Sousa
Więcej TUTAJ
***
„Misja Lavicki zakończona”
Czarne chmury nad Vitezslavem Lavičką zbierały się już od ponad miesiąca, ale ciągle była przedłużana jego misja. Działacze zakładali, że jednak jego Śląsk „odpali” i zacznie grać tak jak w najlepszych meczach poprzedniego sezonu. Nic takiego jednak nie następowało. Przed sobotnim spotkaniem z Wisłą Płock niby nie stawiano trenerowi twardego ultimatum, ale sugestie były jednoznaczne: Śląsk powinien wygrać i przy okazji pokazać atrakcyjny styl. Zabrakło i jednego, i drugiego, więc Czech musiał się liczyć z dymisją.
Kto zastąpi Lavičkę? Na razie działacze wstrzymują się z ogłoszeniem nazwiska. Niedawno „Gazeta Wyborcza” pisała o Macieju Skorży, ale wiemy, że on nie doszedł do porozumienia z powodów finansowych. Teraz najbliżej dogadania się jest Jacek Magiera. Przedstawiciele klubu kontaktowali się z nim. Sondowany był również były selekcjoner Adam Nawałka.
***
„Bugajski: Mądrego trenera warto słuchać”
Tu się pojawia największy problem, z którym Probierz poradzić sobie nie potrafi. W lutym przekonał się, że jest przywiązany do klubu z Kałuży jak chłop pańszczyźniany do ziemi. Chciał odejść, przedstawił sensowne powody, z których wynikało, że jest zwyczajnie przemęczony i po tylu latach codziennej ligowej młócki potrzebuje czasu, by nabrać energii i entuzjazmu. Pracodawca najwyraźniej uznał, że to naiwne argumenty, nie wyraził zgody na rozstanie. To znaczy wyraził, ale bez taryfy ulgowej. Czyli jakby Probierz miał odejść, musi ponieść konsekwencje finansowe za niezrealizowanie kontraktu, liczone bardziej w milionach niż w setkach tysięcy złotych. W dalszym ciągu pracuje więc dla Cracovii, ale jakby każdym meczem mówił swojemu pracodawcy: ostrzegałem cię, że to już nie ma sensu, jeżeli tego nie przetniesz, obudzimy się w pierwszej lidze.
Więcej TUTAJ
***
„Passy zakończone”
Do wielkiej sensacji doszło w sobotę na Podkarpaciu. Resovia potwierdziła wysoką formę w drugiej części sezonu i pokonała lidera z Niecieczy (3:1). Wszystkie gole dla gospodarzy padły w ciągu niespełna dziesięciu minut. Katem Słoni okazał się Bartosz Jaroch, który w 56. minucie idealnie przymierzył z rzutu wolnego, a siedem minut później z bliska podwyższył prowadzenie. – Stracona przed przerwą bramka dała nam dodatkowego kopa na drugą połowę. Dla nas każdy kolejny mecz jest meczem o życie, punkty są nam potrzebne jak woda – mówił po meczu strzelec dwóch goli.
***
„Jan Englert: Nie strach umrzeć, strach umierać”
Wyprzedził epokę, co wyszło trzydzieści lat później.
Nie wyprzedził, nie wyprzedził. On miał to dobrze udokumentowane. Po trzydziestu latach wyszła sprawa „Fryzjera”. Uruchomiła lawinę, która zresztą została przysypana. Jestem przekonany, że będzie następny, jeśli nie fryzjer, to golibroda.
Na planie „Piłkarskiego pokera” to wszystko wydawało się panu wiarygodne? To ustawianie meczów, kombinowanie.
Jeśli dobrze śledzicie panowie sposób myślenia, jeśli chodzi o etykę, to jesteśmy na takim etapie, że z dziesięciu przykazań respektowane jest tylko jedno: „ani żadnej rzeczy, która jego jest”. Jest oderwane od innych, nie znaczy, więc je możemy respektować. Kombinowanie stało się normą. Nie oburza nas ktoś, kto zarobił nieuczciwie.
Ba, u niektórych budzi podziw. Jestem ze starej szkoły.
Oczywiście nie chcę się na ten temat za dużo rozwodzić, ale nawet w swoim zawodzie miałem oferty pisania świetnych recenzji z tego, co robię, za opłatą W świecie, w którym w tej chwili żyjemy, jesteśmy nastawieni głównie na konsumpcję. Internet spowodował, że zajmujemy się głównie sobą. Zaimek „ja” nigdy nie był tak silny, jak w tej chwili. Stał się kołem napędowym naszego światopoglądu. Nawet słowo „my” już jest używane tylko w kontekście słowa „ja”. Bo „my” to ci, którzy są ze mną. Tu się narażę, ale mnie od stadionów odpędziły organizacje kibolskie. Nie rozumiem tego, jak można niszczyć kogoś, kto jest rywalem. Skoro nie szanuję rywala, to nie jest rywal, tylko jakiś pętak. Jeżeli sobie udowodnię, że jestem silniejszy od niego, a on przestaje być rywalem, to co mi po tym? Oczywiście wiem, że za tym kryją się narkotyki, pieniądze, masa innych rzeczy, ale nie rozumiem tych, którzy dają się w to wpędzać tylko dla poczucia przynależności do jakiejś grupy, plemiennej organizacji.
***
„Dudek: Trzeba wypracować kompromis”
Gdyby nasi napastnicy nie mogli zagrać na Wembley z Anglią, to byłbym mocno zdziwiony. Liczba testów na koronawirusa, jaką przechodzą zawodowi piłkarze, jest niesłychanie duża. Coraz rzadziej dochodzą do nas sygnały z europejskich drużyn, że zawodnik został zakażony, co może świadczyć o dobrze wykonywanej pracy przez klubowych lekarzy i o odpowiedzialnym podejściu samych graczy. Dlatego stosowanie różnych przepisów przez różne ligi jest moim zdaniem nie fair. UEFA też powinna reagować w takich sytuacjach, bo respektowanie restrykcji panujących w danym kraju to jedno, ale w końcu to są rozgrywki pod egidą tej federacji. Warto wypracować jakiś kompromis. Rozgrywki międzypaństwowe też powinny być nadzorowane przez europejską federację. Obecnie mecze są rozgrywane nie tylko na boisku, ale także poza nim. Niestety niektórzy próbują obecną sytuację wykorzystać w brzydki sposób. Podobne obrazki oglądaliśmy przy okazji skoków narciarskich, gdzie pamiętamy dobrze Turniej Czterech Skoczni i sytuację z polskimi zawodnikami.
Więcej TUTAJ
***
„Dziekanowski: Porozmawiajmy o nieobecnym”
A ja chciałem w tym miejscu dorzucić nazwisko piłkarza, który od jakiegoś czasu odchodzi w zapomnienie, a który na takie zapomnienie nie zasłużył. Chodzi mi o Jakuba Błaszczykowskiego, który w drużynie narodowej rozegrał 108 spotkań. Nie mam na myśli tego, że Błaszczykowski na powołanie na najbliższe mecze zasłużył. Wiemy, że w Wiśle Kraków trochę gra, ale często też leczy kontuzje. Jako przewodniczący Klubu Wybitnego Reprezentanta uważam jednak, że Kuba zasługuje na to, żeby w zapomnienie na razie nie odchodzić, a jeśli ma z kadrą się pożegnać, to niech odbędzie się to tak, jak powinno.
Nie wiem, czy Sousa z Błaszczykowskim rozmawiał, czy bierze go pod uwagę w kontekście EURO, a zdaje się, że to jest ostatnie kadrowe marzenie 35-letniego zawodnika. Uważam, że Kuba zasługuje na kontakt – czy to ze sztabu kadry, czy ze strony władz PZPN. Choćby po to, żeby porozmawiać o jego przyszłości. I jeśli miałoby dojść do zakończenia reprezentacyjnej kariery – należałoby pozwolić mu pożegnać się z kibicami na stadionie – tak, jak zrobił to jego przyjaciel Łukasz Piszczek.
„SPORT”
„Obawy przed „Lewym” i Zielińskim”
Co jeszcze u naszych rywali? – Wszyscy oczywiście koncentrują się na Lewandowskim, na jego bramkach i spektakularnych zagraniach. Selekcjoner Marco Rossi stoi przed trudnym zadaniem, jak zatrzymać waszego napastnika, co na pewno nie będzie łatwym zadaniem, bo widzimy, w jakiej jest formie. Inny z zawodników, na którego zwraca uwagę nasz trener kadry, jest Piotr Zieliński. Rossi świetnie zna oczywiście włoską piłkę, więc ma rozeznanie co potrafią gracze z Serie A, a podkreśla zalety pomocnika Napoli. Jak będzie w czwartek? Selekcjoner Rossi i piłkarze są realistami. Zdajemy sobie sprawę, że reprezentacja Polski jest w obecnej chwili silniejsza niż nasza, ale oczywiście nie oznacza to, że składamy broń. Na pewno trener i piłkarze zrobią wszystko, żeby na swoim terenie zwyciężyć – podkreśla Bence Borbola, dziennikarz węgierskiej gazety „Nemzeti Sport”
***
„Świetne noty Modera”
Jak zaprezentował się reprezentant Polski? Bardzo dobrze. Minęło raptem kilka minut od rozpoczęcia spotkania, a Moder oddał już dwa strzały na bramkę Newcastle. Jeden niecelny, a przy drugim golkiper „Srok” Martin Dubravka, który jest podstawowym bramkarzem reprezentacji Słowacji, z którą zagramy pierwszy mecz na Euro, musiał się mocno napracować. Później wysiłki Dubravki już jego drużynie nie pomogły, a choć Moder nie był bezpośrednio zaangażowany w bramki dla Brighton&Hove, zebrał bardzo wysokie oceny brytyjskich mediów, z „ósemką” od SkySports na czele. Po meczu napisano, że Polak był rewelacyjny. Zauważono, że nasz reprezentant był wszędzie i zachowywał się niczym... „bestia”. Warto zaznaczyć, że były gracz Lecha miał 56 kontaktów z piłką, 30 na 38 celnych podań, wygrał 8 z 15 pojedynków i wykonał 4 odbiory.
„GAZETA WYBORCZA”
„Nowy język urzędowy: niepolski”
Wsłuchajmy się w melodię rewolucji: oto wylani z roboty zostali trener Brzęczek oraz jego przyboczni, m.in. Mazurkiewicz, Woźniak, Dyja i Gilewicz, czyli właściciele nazwisk brzmiących arcyswojsko, zszytych z DNA pamiętającego nadwiślańskiego dziada pradziada, a ich posady przejęli Paulo Sousa (selekcjoner, Portugalczyk), Manuel Julio Cordeiro da Silva Pereira, Victor Manuel Sánchez Lladó (asystenci, Portugalczyk i Hiszpan), Paulo Jorge Fernandes Grilo (trener bramkarzy, Portugalczyk), Lluis Sala Perez, Antonio José Gómez Diaz (odpowiedzialni za przygotowanie fizyczne, Hiszpanie) oraz Cosimo Cappagli (analityk, Włoch). Towarzystwo wieloimienne, ostentacyjnie międzynarodowe. Z poprzedniej ekipy ocalał tylko Hubert Małowiejski zajmujący się m.in. szpiegowaniem sposobu gry rywali – akurat poliglota, władający sześcioma językami. Przypadek?
Epatuję muzyką egzotycznych danych osobowych, bo to w naszym futbolu dane wybitnie wrażliwe. Gdy oddaliśmy kadrę Leo Beenhakkerowi, środowisko przyjęło cios w narodową godność, a potem jeszcze Holender traktował tubylców protekcjonalnie, wręcz po belfersku (osławiony apel, by „wyszli z drewnianych chatek”), więc finał był haniebny: polscy działacze i trenerzy radośnie rechotali, gdy widzieli z trybun, jak nasi piłkarze przegrywają. Otwarcie życzyli im klęski.
Więcej TUTAJ
***
„Skandal w Lidze Europy”
Jeszcze w nocy do czeskiego internetu wyciekła rozmowa jednego z rezerwowych Slavii, który na gorąco przez telefon opowiadał komuś w kraju: "...I oni mówią, że powiedział do niego fucking monkey" (pieprzona małpa). Kúdela twierdzi, że rzeczywiście puściły mu nerwy i rzucił do Kamary "you are fucking guy" (pieprzony gość) i kategorycznie zaprzecza użyciu wyzwisk rasistowskich. Mimo to brytyjskie gazety - "Daily Mail" i "The Sun" - a za nimi światowa prasa piszą właściwie tylko o rasizmie ze strony Czechów.
"Ciekawe, co by się stało w sytuacji odwrotnej, gdyby Glasgow Rangers w Pradze przydarzyło się to, co Slavii na Ibrox Stadium?" - zastanawiał się na Facebooku jeden z najbardziej znanych czeskich dziennikarzy sportowych Ludek Mádl. "Sfrustrowana Slavia przegrywa, mnożą się ostre faule prażan, kopniak w twarz szkockiego bramkarza, dwie czerwone kartki, a potem któryś z Rangersów krzyknie coś do ucha na przykład Abdallahowi Simie. Czy wtedy Slavia by też robiła za troglodytów ze Wschodu, których trzeba ostro ukarać?".
Więcej TUTAJ