Autor zdjęcia: Własne
Szczęsny: Za Brzęczka wyglądaliśmy słabo. Stulin: Zrobiliśmy za mało, by Orban dla nas grał. Boniek: Chcę zdobyć 9 punktów
Rozmowy z Gmochem, Bońkiem, Dawidowiczem, Recą, Szczęsnym, Radomskim, Listkiewiczem, Nikoliciem… A do tego kilka ważnych tekstów, takich jak ten o nowych możliwościach dla Zielińskiego czy historia o tym jak PZPN nie walczył o Willy’ego Orbana, a powinien. Mnóstwo dobrego czytania, zapraszamy!
PRZEGLĄD SPORTOWY
„Nowy rozdział kadry”
„Na razie, nim zawodnicy raz kopnęli piłkę w meczu o punkty, Portugalczyk wywarł dobre wrażenie. Pierwsze publiczne wystąpienie i przedstawienie się dziennikarzom oraz kibicom podczas konferencji prasowej zaczął od przypomnienia słów Jana Pawła II. Później spotykał się i rozmawiał z piłkarzami, zaczął od wizyty u Roberta Lewandowskiego, odwiedził m.in. Kamila Glika i Wojciecha Szczęsnego. W czasach zarazy internet ułatwił zorganizowanie spotkań online z grupą 40–50 zawodników. Potem Sousa opowiadał i podkreślał, że u naszych graczy ujął go ich patriotyzm (ale nie nacjonalizm, co też wyraźnie zaznaczał) i silny związek emocjonalny z reprezentacją. – Dla każdego z tych chłopców to najważniejsza drużyna. Mają otwarte umysły, by reagować i przyswajać pomysły nowego trenera, są chętni do współpracy. Czują, że mogą zdziałać więcej. Mam nadzieję, że razem to osiągniemy – mówił Sousa.”
Więcej TUTAJ
***
„Nie celujemy w drugie miejsce”
„Byłem zaskoczony tym, co się stało, ale jako zawodnik kadry czuję odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Trener Brzęczek stracił posadę nie dlatego, że źle wykonywał swoją pracę, tylko dlatego, że my graliśmy słabo. Teraz trzeba pokazać charakter i walczyć, by takie nieprzyjemne momenty nie zdarzały się często. Szczęsny nawiązał również do tego, o czym wcześniej podczas konferencji prasowej mówił Robert Lewandowski, a w wywiadzie dla „PS” wspominał Arkadiusz Milik: większej odpowiedzialności piłkarzy za wynik. Zdradził też, co kadra ma zyskać dzięki przyjściu Paulo Sousy. – Mam nadzieję, że dzięki dobrej organizacji gry będziemy w stanie wygrywać nie tylko z drużynami słabszymi od nas lub tymi na naszym poziomie, ale również skutecznie postawimy się tym teoretycznie silniejszym. Celowanie w drugie miejsce w eliminacjach MŚ przed pierwszym meczem byłoby mało ambitne. Nie jesteśmy faworytem grupy, ale to nie znaczy, że nie spróbujemy jej wygrać.”
***
„Jacek Gmoch: Wszyscy wspierajmy Paulo Sousę”
„Jak duży kredyt zaufania ma u pana Paulo Sousa?
Bardzo duży. Na razie okazał się świetnym mówcą, wręcz krasomówcą, człowiekiem charyzmatycznym, sposób jego wypowiedzi jest inspirujący. Podobał mi się w wywiadzie, którego udzielił Polsatowi. Dobrze, że był on prowadzony po portugalsku, dzięki temu Sousa czuł się swobodniej. Uzasadnienia jego decyzji są głębokie i szczegółowe. Trenerzy muszą to mieć, mam na myśli dar przemowy. Jeśli nie potrafi do siebie przekonać, nie ma czego szukać. To jeden z detali, który decyduje o sukcesie. Szkoleniowiec musi dostrzegać szczegóły, na tym polega postęp w piłce nożnej. Tak jak my to robiliśmy w latach 70.
Czy Sousa ma czas? Tylko z kilkoma zawodnikami spotkał się na żywo, z większością rozmawiał przez internet. Przeprowadzić może zaledwie kilka treningów.
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Wszyscy dziennikarze, ale też wiele innych osób mówi: „Selekcjoner nie ma czasu”. Ja uważam, że selekcjoner ma bardzo dużo czasu. Dziś Sousa posiada narzędzia i możliwości, by prześwietlić pod każdym względem wszystkich piłkarzy. Czasu może zabrakąć jedynie na wyprocowanie automatyzmów. Do tego młodzież, nowe futbolowe pokolenie przyzwyczajone jest do przekazu obrazem, wirtualnego. Brak czasu nie może być argumentem. Jeśli Sousa ma – a wierzę, że tak jest – dobrych współpracowników, umie wykorzystywać technologię, jest w stanie zbudować bazę i przygotować zawodników.”
Więcej TUTAJ
***
„Bratanek Madziarów – rozmowa z Mariuszem Unierzyskim”
„Polak, Węgier dwa bratanki...”. Sprawdzała się ta mądrość ludowa w życiu codziennym?
Polacy są zdecydowanie bardziej szanowani na Węgrzech niż na przykład w Niemczech. Tę życzliwość okazują szczególnie starsi ludzie, którzy dobrze pamiętają, jak za komuny nasi rodacy przyjeżdżali do nich na handel, na zakupy albo na wypoczynek. W drugą stronę też to działało. W moim klubie pracował masażysta, który w latach osiemdziesiątych podczas wakacji jeździł na Mazury i podróżował po naszym kraju wyłącznie autostopem. Nazywał się Lengyel, czyli po węgiersku „Polak”, przez co czuliśmy do siebie jeszcze większą sympatię. Przywoziłem mu jakąś żubróweczkę, kiełbaskę, robiło się sentymentalnie, bo przypominała mu się piękna młodość.
Widzę, że spotykał pan zdecydowanie bratnie dusze…
W klubie jako starszy zawodnik i już o ugruntowanej pozycji dbałem o dobrą atmosferę i miałem na to różne metody. Często wkręcałem młodych, wysyłając ich do dyrektora klubu w jakimś celu. „Zsolt, idź szybko do dyrektora, bo jak się z nim witałem na korytarzu, mówił mi, że dostałeś powołanie na kadrę”. Młody pobiegł ile sił w nogach, wpadł bez pukania do gabinetu i podekscytowany woła: „Dyrektorze, co to za powołanie?! Na jaką kadrę?! U-19 czy może U-20?!”. Dyrektor patrzy na niego i nie wie, o co chodzi: „Co ci, młody, przyszło do głowy? Jaka kadra, jakie powołanie?”. „No, Mario mi mówił...”. „To idź do niego, niech ci da to powołanie”. I w śmiech! Młody, wiedząc, co go za chwilę czeka w szatni, wstydził się wracać. Ciekawe jednak, że w dwóch przypadkach, kiedy udało mi się nabrać młodych bramkarzy na ten numer, obydwaj potem rzeczywiście dostali niespodziewane powołanie do... pierwszej reprezentacji.”
Więcej TUTAJ
***
„Przestrzeń dla Zielińskiego”
„Musimy zrobić z przodu wiele dobrego dla Zielińskiego. To on ma narzucać nowy styl naszej drużynie. Za Brzęczka tego nie było widać, reprezentacja grała słabo, Piotr nie błyszczał – przypomina. – W czwartek musimy być przygotowani na atak pozycyjny. Dlatego Zieliński musi mieć za plecami ludzi głęboko przeświadczonych, że chcemy grać ofensywnie, do przodu, o czym od początku mówi Sousa. Druga dziesiątka będzie mu pomagała rozwinąć skrzydła w reprezentacji – Czachowski liczy, że nastawienie Portugalczyka zaobserwujemy w grze Biało-Czerwonych, że właśnie zmiany, jakie wdroży w polskiej kadrze, sprawią, że zobaczymy nowego Zielińskiego, takiego jak w Neapolu. – Gra na dwie dziesiątki naprawdę może mu bardzo pomóc. Musi po prostu mieć dookoła ludzi, z którymi będzie współpracował – przypomina komentator i nawiązuje do wywiadu selekcjonera dla Polsatu Sport. – Sousa bardzo dobrze zna włoski futbol i ma całkowitą rację. Jeśli chcemy, by Zieliński decydował o losach meczu, to musi mieć więcej luzu. Chcemy, by nasza drużyna grała bardziej ofensywnie, to jest właśnie zadanie dla Zielińskiego, który w sposób właściwy ma regulować, przeprowadzać akcje ofensywne.”
Więcej TUTAJ
***
„Paweł Dawidowicz: Warto mieć wokół siebie fachowców”
„W obecnych rozgrywkach wreszcie nie ma pan poważnych kłopotów z urazami.
Dużo więcej robię przed i po treningach, co do tej pory daje efekty. Ostatnio przytrafił mi się drobny uraz i opuściłem trzy mecze, ale poza tym wszystko jest dobrze. Czuję się świetnie. Zacząłem się otaczać ludźmi z doświadczeniem i to procentuje.
Poda pan przykład takiej osoby?
Choćby trener przygotowania fizycznego Michał Adamczewski, z którym współpracuję od trzech lat. Ma wiedzę i – co najważniejsze – to co mówi, sprawdza się. Na przykład narzekam, że boli mnie ten mięsień, na co Michał radzi, bym wykonał takie i takie ćwiczenie. I to pomaga. Poza tym od pięciu miesięcy chodzę na pilates.
Skąd ten pomysł?
Na początku sezonu miałem lekki kłopot z mięśniem dwugłowym uda. Udało się to trochę zaleczyć, a po tygodniu znowu bolał. No i trener przygotowania fizycznego w Hellasie zaproponował właśnie pilates. Że tam będę mógł popracować nad miejscami, na których nie ma czasu skupiać się w klubie. Mobilność bioder, takie tam. Nie trzeba było mnie namawiać, mówię: „Pewnie, jadę!”. Zawsze chętnie próbuję nowych rzeczy, nigdy nie wiesz, co ci może pomóc, i miałem rację. Mój instruktor jest jednym z czterech w Europie z takimi kwalifikacjami, pracuję z nim dwa razy w tygodniu i widzę efekty choćby po wynikach badań krwi czy zapisie nadajnika GPS z meczów i treningów. Skąd ta chęć do próbowania nowości? Po tylu latach grania wiem, że warto mieć wokół siebie różnych ludzi, którzy znają się na swojej robocie, choćby nie była bezpośrednio związana z futbolem.”
Więcej TUTAJ
***
„Arkadiusz Reca: Jestem gotowy do gry na wahadle”
„Pan ma przewagę nad innymi lewonożnymi obrońcami i skrzydłowymi, że występuje na wahadle w Crotone. Podobnie było w SPAL i Atalancie. Doświadczenie w takim graniu ma pan duże. Czym to się różni od występów jako skrzydłowy lub na klasycznej lewej obronie?
Nie chcę zdradzać do końca, jak będziemy grać. Wiem, jakie będę miał zadania. Pewnie jeśli dostanę okazję do występu, to pojawię się na podobnej pozycji, co w klubie. Mam już doświadczenie i ogranie w roli wahadłowego. Dodatkowo znam też oczekiwania sztabu reprezentacji. Mieliśmy już treningi taktyczne. Jeśli będę miał być lewym obrońcą lub skrzydłowym, to również sobie poradzę. Po pierwszych zajęciach mogę powiedzieć, że naprawdę fajnie to wszystko wygląda. Będąc wahadłowym, musisz być tak samo zaangażowany w grę ofensywną i defensywną. Trzeba dobrze przewidywać, co wydarzy się na boisku, żeby w odpowiednim momencie pójść za akcją do przodu lub kiedy zostać z tyłu czy zawęzić ustawienie do środka. Jeśli będę grał zbyt ofensywnie, to może powstać dziura w obronie. W drużynie musi też być odpowiednia współpraca z innymi zawodnikami, żeby istniała asekuracja. Wahadłowy musi być odpowiedzialny i świadomy tego, gdzie i jak biega. W ustawieniu z czwórką obrońców ten skrajny lewy defensor cały czas musi przede wszystkim bronić. Akcje ofensywne można przeprowadzać, kiedy pojawi się do tego miejsce i stworzy się odpowiednia okazja.
Jeżeli faktycznie reprezentacja będzie teraz stosować ustawienie z wahadłowymi i trójką stoperów, to pan może być jednym z większych beneficjentów. Będzie to swego rodzaju paradoks, bo to Jerzy Brzęczek na pana postawił, a dopiero u jego następcy Paulo Sousy może pan zagrać tak jak w klubie.
Zawsze będę dużo zawdzięczać trenerowi Brzęczkowi. To u niego dostałem pierwszą szansę w kadrze i tak już zostanie. Teraz jest nowe rozdanie i nowy selekcjoner. Do końca nie wiemy, jak to wszystko będzie wyglądało. Jeżeli pojawię się na boisku i dostanę kolejne szanse, to będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Nie ma co ukrywać – jeżeli będziemy grali wahadłami, to w pewnym sensie będzie to dla mnie spory plus.
Więcej TUTAJ
***
„Totolotek selekcjonera”
„Przecież nie jest powiedziane, że „Grosik” ma grać od początku. To zawodnik, który może wejść na ostatnie 15–20 minut i dzięki swojej jakości, a także doświadczeniu, sporo dać zespołowi – twierdzi Engel. Portugalczyk tak naprawdę nie ma czasu, by na spokojnie zrealizować wszystkie pomysły dotyczące gry drużyny. Sousa nie dość, że chce zmienić ustawienie, to jeszcze przy okazji zamierza wprowadzić do zespołu kilka nowych twarzy. Przeprowadzenie zbyt wielu korekt w tak krótkim czasie mogłoby prowadzić do chaosu. – Dlatego rozwiązanie problemu Grosickiego w trakcie pierwszego zgrupowania, bez podejmowania pochopnych decyzji, wydaje się rozsądnym posunięciem. „Grosik” z nikim nie musi się zgrywać ani przyzwyczajać się do kolegów z zespołu, bo większość z nich doskonale zna – tłumaczy Engel.”
Więcej TUTAJ
***
„Orban, perfumy i Morskie Oko”
„Z Grzesiem Latą pojechaliśmy kiedyś na Węgry obejrzeć nowy stadion i akademię piłkarską. W uroczystości wziął udział premier Viktor Orban. Gdy zobaczył Grześka ogromnie się ucieszył, był wręcz dumny, że spotkał piłkarza – co wiele razy podkreślał – którego przed laty podziwiał. Na początku upewnił się: „To ten Lato?!”. I zaprosił nas na prywatny obiad, zaś ochroniarzom objaśniał: – Wiecie, kim jest ten człowiek?! To król strzelców mistrzostw świata! Po jakimś czasie byłem delegatem FIFA na meczu Szwajcaria – Węgry w Bernie. Do przerwy gospodarze łomotali gości 3:0. Orban oglądał to z trybun. Dostrzegł mnie, odgonił swoich ochroniarzy i mówi: „Panie Polska! Chodź pan tu i powiedz, co oni, co my mamy zrobić?! Co oni grają? Przecież tu mogło być 0:5...”. „Pracować!” – żartobliwie zaproponowałem. Wtedy mnie i Grześka podjęto w Akademii Ferenca Puskasa w Felcsut, rodzinnej miejscowości Orbana. Sam opowiadał mi, że będąc po raz pierwszy premierem grywał jeszcze w tej drużynie, na poziomie trzeciej ligi. Figurował jako zawodnik, a przy którychś odwiedzinach w Felcsut toczył się mecz.”
Więcej TUTAJ
***
„Zrzucił z pleców telewizor”
„W trójkę zaczęliśmy ćwiczyć. Piotrek dźwigał bardzo dużo, a Rafał nie chcąc być gorszym, starał się mu dorównać. Śmialiśmy się później, że obaj są ciężarowcami zamiast piłkarzami – wspomina Michał Steć, współlokator i kolega Augustyniaka z czasów gry w Pogoni Siedlce. Z podobnym problemem zmagali się późniejsi trenerzy pomocnika. Siłownia stała się dla Augustyniaka miejscem upustu frustracji i złości, kiedy nie szło mu na boisku. W Legnicy, gdy piłkarzowi z każdym tygodniem przybywało mięśni, prześmiewczo nadano mu ksywkę „telewizor”. – Niekiedy tak było, że Rafał narzucał sobie zbyt duży reżim treningowy. W oczekiwaniu na więcej, wywierałem na nim presję, sadzając go na ławce czy nawet trybuny. Rafał się nie obrażał, jeszcze więcej pracował, aż do tego stopnia, że czasem trzeba było go stopować. Siłownia to miejsce, gdzie lubił bywać nawet po meczu. Zwracaliśmy mu uwagę, że masa ciała nie przekłada się na siłę fi zyczną. Trzeba ją odpowiednio dostosować, by nie stracić innych walorów – wyjaśnia trener Nowak, który najpierw sprowadził pomocnika z Jagiellonii Białystok do Wigier Suwałki, a później do Miedzi Legnica.”
Więcej TUTAJ
***
„Jerzy Dudek: Hierarchia jest potrzebna”
Pan jako były bramkarz uważa, że jasna deklaracja Paulo Sousy odnośnie numeru jeden w bramce to dobra decyzja? Jak to wpływa na grę zainteresowanych zawodników i reszty drużyny?
Wiadomo, że nasza bramka od lat jest bardzo bezpieczna. Przed podobnym dylematem stawał już Adam Nawałka, ale wówczas sytuacja rozwiązała się sama, bo Wojtkowi Szczęsnemu przydarzyła się kontuzja w decydującym momencie, więc na EURO we Francji bronił Łukasz Fabiański. Rywalizacja między nimi toczyła się przez kilka lat, teraz Sousa chce to zmienić. Dla bramkarzy to zawsze niewygodna sytuacja, że przyjeżdżają na zgrupowanie i żaden nie może powiedzieć o sobie, że jest numerem jeden. W klubie obaj mają jasną sytuację, bo są podstawowymi bramkarzami. Dzięki temu wiedzą, jak przygotować się mentalnie do konkretnych spotkań, co trwa praktycznie cały tydzień. Już nie mówię o reszcie zespołu. Ten też musi odczuwać na co dzień, kto jest numerem jeden i kto ma więcej do powiedzenia.
Brak ustalonej hierarchii był błędem Jerzego Brzęczka?
Trzeba też trochę usprawiedliwić Brzęczka, bo stosował rotację, mówiąc, że kadra ma też mecze towarzyskie, a nie tylko o punkty, więc chciał mieć Wojtka i Łukasza w pełnej gotowości. Zapewniał, że przed turniejem EURO ogłosi, kto jest „jedynką”, ale z wiadomych względów już tego nie sprawdzimy. Hierarchia pomaga także środkowym obrońcom, więc wydaje się, że Sousa postąpił słusznie.”
Więcej TUTAJ
***
„Niedoszły farbowany lis”
„Gdyby PZPN walczył o względy Orbana, to wówczas miałby więcej argumentów od Węgrów. Zawodnika można było kusić perspektywą gry w mundialu czy występami w zespole z lepszymi piłkarzami, na dodatek Willi miał bliższy kontakt z matką niż z ojcem, który opuścił rodzinę, gdy chłopiec miał dwa lata. – Moja mama jest silną kobietą, sama wychowała mnie i moją starszą siostrę Sandrę – wspominał w rozmowie z „Bildem”. – Moim zdaniem Polska za mało zrobiła, aby grał dla miej. Myślę, że gdyby Polacy pokazali, że im na nim zależy, to była szansa, aby ją wybrał – uważa nasz były młodzieżowy reprezentant Alan Stulin, który grał z Orbanem w rezerwach Kaiserslautern. Szkopuł w tym, że wówczas panowała w Polsce zła atmosfera wokół piłkarzy z polskimi korzeniami z innych krajów. Po doświadczeniach z zawodnikami za kadencji Franciszka Smudy i – w mniejszym stopniu – Waldemara Fornalika Nawałka nie sięgał po graczy zwanych „farbowanymi lisami”
Więcej TUTAJ
***
„Madziarzy dostali skrzydeł”
„Do postępów węgierskiej kadry przyczyniają się piłkarze z innych państw. Orban całe życie mieszka w Niemczech, Loic Nego ma gwadelupskie pochodzenie, ale urodził się we Francji, grał w tamtejszych reprezentacjach juniorskich. Od sześciu lat występuje na Węgrzech i w zeszłym roku zadebiutował w kadrze. Świetnie nam znany Nemanja Nikolić urodził się w Jugosławii, na Węgry trafi ł w wieku 19 lat. Także w tym kraju na świat przyszedł podstawowy wahadłowy Filip Holender (nie zagra z Polską z powodu kontuzji), tyle że już jako 15-latek trafi ł na Węgry i podobnie jak Nikolić ma w rodzinie rdzennych Węgrów. I ta mieszanka ambicji Orbana, szkolenia Red Bulla, naturalizowanych piłkarzy i typowo włoskiej strategii Rossiego daje niezłe efekty, choć Madziarzy ciągle nie wrócili chyba nawet do solidności z lat 80., o czasach świetności nie wspominając.”
Więcej TUTAJ
SPORT
„Wojciech Szczęsny: Za Brzęczka graliśmy słabo”
„Jak idzie wdrażanie pomysłu na grę Paulo Sousy?
Nasza przewaga polega na tym, że my wiemy, jak to może wyglądać, a dziennikarze i kibice dowiedzą się podczas meczu. Mam nadzieję, że pokażemy na boisku to, co było na odprawach. Mieliśmy trzy krótkie treningi i wykorzystaliśmy je, by zapoznać się z pewną ideą. O taktyce można rozmawiać przez wiele godzin. Pomysł mamy uniwersalny. Dużo więcej czasu poświęciliśmy na to, jak my mamy grać, a mniej rozmawialiśmy o przeciwniku.
Podoba wam się zmiana podczas treningów na zgrupowaniu u Paulo Sousy?
Tak. Mieliśmy dwa treningi na dwa dni przed meczem, a tego – zazwyczaj – się nie robi. To były zajęcia taktyczne, a nie jakieś wyczerpujące pod względem fizycznym.”
***
„Arkadiusz Radomski: Piłkarze muszą znać każdy system”
„Uważa pan zmianę formacji za coś ryzykownego.
To zawsze jest ryzyko. Jeżeli trener jest tego pewny i po analizach stwierdził, że ma odpowiedni zespół i zawodników, to nie ma się czego obawiać. Ja nie grałbym takim systemem, ale liczę bardziej na kreatywność piłkarzy, którzy niezależnie od systemu muszą myśleć indywidualnie w każdym meczu. Oto tutaj tak naprawdę chodzi.
Podczas przechodzenia z jednej formacji do drugiej zawsze pojawiają się głosy, że piłkarze muszą się przestawić na nowy system. Prawda czy mit?
Dla mnie to jest mit. Grając, nigdy tego nie doświadczyłem, ale to właśnie trener jest od tego, żeby uczyć piłkarzy kreatywności i myślenia na boisku. Klub oraz trener reprezentacji muszą dobierać takich zawodników, którzy będą spełniać wszystkie wymagania. Nawet jeśli w trakcie meczu będą przejścia między systemami, co często dzieje się bardzo szybko, to konieczna jest wtedy dynamiczna reakcja zawodników, którzy są kreatywni i myślący. Tego bym oczekiwał, a nie, że potem pojawia się problem, bo z czterech obrońców musimy przejść na trzech czy na pięciu i nie wiemy, jak grać. Sorry, ale na tym poziomie zawodnicy muszą być nauczeni każdego systemu i muszą sobie poradzić.”
***
„Andrzej Niedzielan: Niech Lewy trafi 3 razy!”
„Dlaczego odszedł pan wtedy z Górnika?
Po rundzie jesiennej, w której w 14 meczach strzeliłem 15 goli i zadebiutowałem w reprezentacji Polski, pojawiła się oferta z Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Co prawda dzisiaj nie ma już tego klubu, ale wtedy to była potęga zbudowana przez prezesa Zbigniewa Drzymałę. Trener Bogusław Kaczmarek doprowadził nas do wicemistrzostwa kraju, które przypieczętowaliśmy zwycięstwem 4:0 z Zagłębiem Lubin, a ja znowu miałem satysfakcję ze zdobycia bramki, choć już wtedy prezesem lubinian nie był Jacek Kardela. Ten tytuł dawał nam prawo gry w europejskich pucharach, w których Duszan Radolsky poprowadził nas do bojów z Herthą Berlin, którą wyeliminowaliśmy remisując 0:0 na wyjeździe i wygrywając 1:0 u nas oraz z Manchesterem City, który przeszliśmy po remisach 1:1 u nich i 0:0 u nas. Każdy mecz w małym Grodzisku Wielkopolskim to był wtedy wielkie piłkarskie święto. W dodatku ja do swoich rodzinnych Żar miałem stamtąd niewiele ponad 100 kilometrów, więc jeździłem do domu, a moim bliscy przyjeżdżali na moje mecze. W takim właśnie momencie Paweł Janas powołał mnie do reprezentacji na mecz z Węgrami w Budapeszcie, gdzie pojechałem przekonany o swojej wartości.”
***
„Poprzeczka na średnim poziomie”
„20-letni Szoboszlai to największa nadzieja węgierskiego futbolu. Gdy grał z Islandią był zawodnikiem RB Salzburg, miesiąc później po „linii branżowej Red Bulla” przeszedł do RB Lipsk za 20 mln euro, co czyni go najdroższym piłkarzem w historii węgierskiego futbolu. Podpisał 4,5-letni kontrakt, ale z powodu kontuzji pachwiny dotąd w Lipsku nie zagrał i Polsce nie zagrozi. Kierunek Salzburg - Lipsk to nic nowego, od lat odchodzą do niemieckiego klubu najlepsi zawodnicy mistrza Austrii, co denerwuje jego kibiców. Uważają, że gdyby nie ta grabież, Salzburg odgrywałby znaczącą rolę nie tylko w austriackim futbolu. W obecnej kadrze RB Lipsk jest kilku byłych zawodników Salzburga. Od 2015 roku gra tam reprezentacyjny bramkarz Węgier Peter Gulacsi, z którym Robert Lewandowski będzie miał okazję zmierzyć się dzisiaj, a także za tydzień w ligowym meczu w Lipsku. W 2017 zasilili RB Lipsk Francuz Dayot Upamecano i Konrad Laimer, tak jak Szoboszlai leczą teraz kontuzje. Od 2019 roku jest Malijczyk Amadou Haidara, w ubiegłym roku przyszedł Koreańczyk Hwang Hee-chan. Poza Gulacsim w węgierskiej kadrze jest jeszcze jeden zawodnik RB Lipsk, środkowy obrońca Vilmos „Willi” Orban. Urodzony w Niemczech, jego ojciec jest Węgrem, matka Polką.”
***
„Okazja dla młodzieżowca”
„Teraz jednak znowu pojawia się szansa gry od początku, bo w meczu w Bełchatowie czwartą żółtą kartkę w sezonie zobaczył Giannis Masouras. W tej sytuacji w wielkanocny poniedziałek z Wartą Poznań grecki wahadłowy nie będzie mógł wystąpić. I choć gra on po przeciwnej stronie niż Rostkowski, to jednak jest to szansa dla młodego zawodnika, żeby ponownie wybiec od pierwszej minuty. Pomocnik Górnika nie ukrywa, że jego celem jest jak najwięcej minut na ekstraklasowych boiskach. - Chciałbym wejść do ekstraklasy i zacząć już grać. Zawsze mi się marzyło, żeby grać dla Górnika i pokazywać, że mam umiejętności. Do tego chciałbym dokładać asysty i pomagać drużynie, by w ekstraklasowej tabeli była na jak najwyższym miejscu – podkreśla. Na razie w tym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej na swoim koncie ma 5 występów, ale już 4 w wyjściowej jedenastce.”
***
„Wróci na puchar i na derby”
„W ostatnim czasie był w bardzo dobrej dyspozycji, po perturbacjach zdrowotnych wszedł na określony poziom. Niestety, podczas treningu doznał urazu, który eliminuje go z gry przynajmniej na dwa, trzy tygodnie – mówił trener Waldemar Fornalik. Piłkarza zabrakło w meczach z Lechem i Cracovią, ale obecna przerwa w lidze akurat wyjdzie mu na dobre. Informacje, jakie płyną z klubu, są optymistyczne. Portugalczyk raczej nie zdąży się wykurować na najbliższy mecz ligowy z Wisłą w Płocku, ale potem ma być już do dyspozycji sztabu szkoleniowego. A pierwsza połowa kwietnia to niezwykle ważne i prestiżowe mecze dla Piasta. Najpierw 7 kwietnia gliwiczanie w półfinale Pucharu Polski zagrają z Arką Gdynia, a 12 kwietnia przy Okrzei dojdzie do derbów Górnego Śląska z Górnikiem Zabrze. Obecność Alvesa to wartość dodana do ofensywy gliwiczan, dlatego kibice i trenerzy mocno na niego liczą.”
***
„Nedić już wraca”
„Każdy trening poświęcamy na to, żeby grać lepiej – wyjaśnia Artur Derbin. - Na każdych zajęciach patrzę też, w jakiej dyspozycji są poszczególni zawodnicy i wiem doskonale, że każdy piłkarz w naszej kadrze jest ważnym ogniwem zespołu. Przekonaliśmy się o tym w spotkaniu z GKS-em Bełchatów, gdy z bloku defensywnego zabrakło nam w składzie Konrada Jałochy i Bartosza Szeligi oraz Nemanji Nedicia. Dwaj pierwsi odcierpieli już kartkową pauzę, a trzeci, którego do Czarnogóry wezwały sprawy rodzinne, poinformował, że po śmierci ojca i narodzinach syna wraca do Tychów. W czwartek powinien dołączyć do zespołu.”
SUPER EXPRESS
„Nemancja Nikolić: Dzięki Sousie stałem się lepszy”
„Sousa poradzi sobie w reprezentacji Polski?
Ma taki charakter, że wie, jak zmotywować piłkarzy i jak poradzić sobie z presją ze strony kibiców. Wmojej ocenie posiada trenerski potencjał. Potrafi sprawić, żeby zespół rozwinął się przy nim, stał się silniejszy.
Jakie miałeś relacje z Portugalczykiem?
Pracowałem z nim w Videotonie (obecna nazwa Fehervar), dużo przy nim zyskałem. Pod jego wodzą zrobiłem duży progres nie tylko mentalnie, lecz także fizycznie. Mogę o nim mówić pozytywnie. Dla Sousy przyjazd na Węgry to będzie sentymentalna podróż, bo pracował w naszym kraju. Przyjemnie będzie mu tu wrócić.”
Więcej TUTAJ
***
„Zbigniew Boniek: Chcę zdobyć 9 punktów”
„Za nami pierwsze treningi Paulo Sousy w roli selekcjonera reprezentacji Polski, jakie są pana odczucia?
Muszę powiedzieć, że wszystkie przesłanki są pozytywne. Wygląda to dobrze, wszystko jest poukładane. Tak było również wcześniej, od momentu, gdy jestem prezesem. Natomiast po pierwszym gwizdku sędziego wszystko jest już w nogach piłkarzy. W ich głowach. Ale przeczucia mam bardzo pozytywne.
Robert Lewandowski, zapytany o optymalny cel na początek eliminacji, mówi o sześciu punktach w tych trzech najbliższych meczach. To rzetelna ocena?
Trudno powiedzieć, bo możemy zdobyć trzy punkty, pięć, siedem. Na pewno nie zdobędziemy ośmiu punktów, bo po prostu się nie da. Możemy zremisować na Węgrzech, w Anglii. W piłce spekulacje są teraz trudne. Ja bym chciał zdobyć dziewięć punktów.”
GAZETA WYBORCZA
„Odwrotnie niż u Hitchcocka”
„Jeśli jednak obrazki z treningów przełożą się na rzeczywistość meczową, to znaczy, że portugalski selekcjoner przygotowuje także intrygującą, równie zamaszystą roszadę personalną. Że zaryzykuje i w bloku defensywnym ustawi Kamila Piątkowskiego. Owszem, on zajmie pozycję doskonale sobie znaną, bo rolę półprawego obrońcy pełni w Rakowie Częstochowa. Ale to absolutny debiutant w kadrze, żółtodziób z rocznika 2000, dotychczas wprawiał się do dorosłego futbolu tylko w rodzimej ekstraklasie. Kolejny nieprzewidywalny element – wcześniej rozpadł się środek pola, bo po poważnych kontuzjach Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego zakażenie koronawirusem odebrało drużynie jeszcze Mateusza Klicha (oby tylko na mecz z Węgrami). Sousa zamierza prowokować los? Chce natychmiast zainstalować swojego wybrańca, jeszcze wyraźniej zaznaczyć autorski pomysł na drużynę?”
Więcej TUTAJ