Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz / PressFocus
A mówili, że futbol amatorski został zawieszony… Polska 3:0 Andora
Ciekawe kto się dziś bardziej zmęczył – Biało-czerwoni grający z Andorą, czy my wszyscy, którzy to oglądaliśmy?
- Sami pisaliśmy i przekonywaliśmy, że nie ma co panikować jeśli dziś zamiast wygrać 8:0, będzie powiedzmy 2:0. Żeby była jasność – podtrzymujemy to, aczkolwiek czujemy się też mocno rozczarowani stylem tego zwycięstwa. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy mistrzami ataku pozyjnego, tiki-taki i innych tego typu historii, ale fakt, że musieliśmy dziś bazować na dośrodkowaniach, bo nic innego nie pozwalało nam sforsować defensywy przeciwników po prostu martwi. Okej, goście bronili bardzo głęboko, cały zespół w ich polu karnym to nie był rzadki widok, lecz to nie tłumaczy naszej jednowymiarowości. Liczyliśmy na znacznie więcej luzu i fantazji w rozegraniu, niż bazowanie na stałych fragmentach i lagowanko z bocznych sektorów. Trochę wstyd.
- Generalnie postrzegaliśmy to spotkanie jako starcie, które podbuduje morale Polaków. Wiecie, Lewy z Milkiem i Piątkiem postrzelają, Zielu rzuci parę fajnych piłek, Jóźwiak zrobi jakiś rajd i sypnie sztukę, Rybus i Grosicki będą szyli groźnymi dośrodkowaniami niczym Wilhelm Tell z łuku... Nie zdziwimy się jednak, jeśli ostatecznie efekt będzie zupełnie odwrotny. Jakkolwiek spojrzeć to musi być frustrujące, gdy wiesz, że obok ciebie biega zawodnik z Bayernu, który zaraz pobije rekord Gerda Mullera, kozacki rozgrywający Napoli, niezły snajper Marsylii, lider Lokomotivu… A po drugiej strony stronie zespół ustawiony przed swoją bramką w stylu kontenerowca Ever Given w Kanale Sueskim. Delikatnie rzecz ujmując, nie dostrzegliśmy wielkiej różnicy w jakości. Przecież nawet te nasze gole to były takie podwórkowe szczury. Lewandowski po rykoszecie, a potem na dwa razy, bo jakoś dziwnie przyjął i jeszcze Świderski czubkiem buta, bo nie wiadomo czemu obrońca nawet nie podniósł nogi.
- Szkoda, że wielokrotnie podnosili tylko po to, aby skopać naszych.
- Supersnajper Bayernu powinien mieć dzisiaj hattricka. Tylko „powinien” wszak w 38. minucie zaskoczyło to, że piłka spadła mu pod nogi. Bramka była pusta, ale futbolówka odbiła się naszego kapitana jak od kawałka drewna i poszła nie tam, gdzie trzeba. Ktoś powie „eee tam, nic takiego, to tylko Andora, nie ma czego żałować!” Niby tak, choć drugie dno może być takie, iż nasi kadrowicze po prostu nie byli dziś w pełni skoncentrowani, co niezbyt dobrze o nich świadczy
- Jedyny pozytyw z tego spotkania, to właśnie parę debiutów. Wspomniany Świderski, Piątkowski, Dawidowicz, Kozłowski – dla każego to na pewno będzie pozytywny kop niezależnie od tego, czy to Andora, czy Anglia. No i przynajmniej nie istniało ryzyko spalenia się w debiucie, takie jak w przypadku Helika, który zresztą został dziś odpalony na trybuny. Poza tym jednak żadnych powodów do satysfakcji niestety nie mamy.
*Grecja 3:1 Polska
— Wojtek Bajak (@WoBaj) March 28, 2021
- Jedyne pocieszenie jest takie, że może po prostu chcieliśmy być minimalistyczni, aby się nie przemęczyć przed starciem z Anglią? Tak to sobie będziemy tłumaczyć...
Polska 3:0 Andora (1:0)
1:0 Lewandowski 30’ (asysta Rybus)
2:0 Lewandowski 55’ (asysta Jóźwiak)
3:0 Świderski 88’ (asysta Grosicki)
Polska: Szczęsny – Bereszyński (60’ Dawidowicz), Glik, Piątkowski – Jóźwiak, Krychowiak, Zieliński (73’ Kozłowski), Rybus (60’ Grosicki) – Piątek, Lewandowski (64’ Świderski), Milik (60’ Płacheta)
Żółte kartki: Garcia, Alaez
Piłkarz meczu: Robert Lewandowski