Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Pawel Andrachiewicz / PressFocus

Tragiczny, jak Milik w reprezentacji. Ale żeby nawet z Andorą?

Autor: Maciej Golec
2021-03-29 11:50:15

Wszystko wskazywało na to, że mecz z Andorą będzie idealny do przełamania się, nastrzelania kilku łatwych bramek i nabrania pewności siebie przed wyjazdem na Wembley. Tym bardziej, że wyszliśmy od początku trzema napastnikami. Jak się jednak okazało, niepotrzebnie.

Gdyby w ataku wyszedł sam Lewandowski, reszta przynajmniej by się nie skompromitowała. I to byłby jedyny plus w porównaniu z tym, jakie wnioski możemy wyciągnąć po wczorajszym meczu z Andorą. Kilka godzin przed spotkaniem o Arkadiuszu Miliku pisaliśmy w taki sposób:

Nie zatrzymywać się na 2:0, nie robić przebieżek w 60. minucie, tylko przeć do przodu. Gol, nawet z takim rywalem, dla niektórych może być bardzo istotny w kontekście odblokowania się. Takiemu Arkadiuszowi Milikowi dwie sztuki mogłyby psychicznie pomóc. Dobrego meczu w kadrze w jego wykonaniu w ostatnim czasie nie możemy sobie w trymiga przypomnieć. 

No i jak na złość – Milik zrobił przebieżkę w 60. minucie. Na szczęście ostatnią, w kierunku ławki rezerwowych. Oglądanie jego gry było z każdą kolejną minutą coraz bardziej męczące. Dwa strzelone gole mogłyby mu pomóc? Dobrze by było, gdyby oddał chociaż jeden celny strzał w którymś z dwóch ostatnich spotkań. Bez tego o przełamaniu nie może być mowy. Jeśli aspirujesz do bycia drugim, obok Lewandowskiego, podstawowym napastnikiem w kadrze i w ciągu czterech dni dwa razy jesteś najgorszym graczem na boisku, to możesz się tylko cieszyć, że za rywala masz Krzysztofa Piątka, który też formą nie grzeszy. Ale przynajmniej ma liczby, strzelił gola z Węgrami, a w sumie ma ich 8 w 16 spotkaniach, więc jeszcze jako-tako się broni. A Milik?

Milik jest totalnym przeciwieństwem Piątka. W klubie idzie mu całkiem nieźle, strzelił dla Marsylii już 4 gole, gra regularnie, jest chwalony przez francuskich dziennikarzy i kibiców, ale gdy przyjeżdża na kadrę i wychodzi na boisko, to wygląda, jakby całe zgrupowanie przesiedział z Piotrem Zielińskim prosząc o porady przełożenia formy z klubu na reprezentację. Absolutnie nic pożytecznego na dłuższą metę nie wnosi. Niby jest napastnikiem, a w ciągu ostatnich dwóch lat zdobył tyle samo bramek, co Kamil Glik. Ba, Karol Świderski we wczorajszym meczu zgromadził już połowę tego dorobku. Jednego gola. 

Jak było z Andorą?

  • 1 kluczowe podanie

  • 0 dośrodkowań

  • 1 długie podanie 

  • 0 strzałów celnych 

  • 1 strzał niecelny 

  • 1 strzał zablokowany 

  • 0 prób dryblingu

  • 1 niewykorzystana sytuacja 

  • 0 pojedynków na ziemi

  • 1 pojedynek w powietrzu 

  • 4 utracone piłki 

Przypominamy: z Andorą! Z drużyną, w której grają półamatorzy, Milik przez godzinę nie zrobił kompletnie nic, by zagrozić bramce. Przeszedł obok meczu, był najgorszy z naszych, co i tak jest dużym osiągnięciem zważywszy na to, co biało-czerwoni wczoraj pokazali. Tu nie ma żadnego usprawiedliwienia. Gdyby napastnik Marsylii nie był gotowy, to by we Francji grzał ławę. Jest w rytmie meczowym, a nawet gdyby nie był, to – z całym szacunkiem dla reprezentacji Andory – i tak powinien rywali czymś zawstydzić. Doprowadził jednak do sytuacji, w której to on powinien się przynajmniej trochę wstydzić za to, jak się prezentuje. 

Ale dobra, może się czepiamy, może z Węgrami było lepiej? Guzik prawda. Przez 84 minuty widzieliśmy:

  • 0 strzałów celnych 

  • 3 strzały niecelne 

  • 1 udany drybling (na 3 próby)

  • 0 kluczowych podań

  • 0 dośrodkowań

  • 0 długich piłek 

  • 1 wygrany pojedynek na ziemi (na 4 stoczone)

  • 0 wygranych pojedynków w powietrzu (na 3 stoczone)

  • 13 razy utracone posiadanie

  • 1 przechwyt

To jest nieprawdopodobne, jak bardzo bezproduktywny jest Milik w tej reprezentacji. Oczywiście, leczył poważne kontuzje, dwa razy zerwał więzadła, ale bądźmy poważni. Po pierwsze, kiedy to było? Po drugiej, to nie jest usprawiedliwienie, którym można się posługiwać przez pięć lat, bo mniej więcej od tego czasu obserwujemy jego zjazd. Euro 2016 możemy jeszcze zapisać na plus, ale potem? 4 gole i 4 asysty w 27 meczach od początku eliminacji do mistrzostw świata w Rosji. To nie jest wypadek przy pracy, przypadek, chwilowy kryzys formy. Zresztą, sprawdziliśmy, jakie noty wystawialiśmy Milikowi od początku pracy Jerzego Brzęczka (nie licząc meczu z Irlandią).

SKALA: 1-10 (wyjściowa: 5)

Z Andorą – 2 (najgorszy)

Z Węgrami – 4 

Z Ukrainą – 3 (najgorszy wraz z Bochniewiczem)

Z Bośnią – 4 (z ławki)

Z Włochami – 5 (z ławki)

Z Finlandią – 7 

Z Bośnią – 2 (najgorszy)

Z Holandią – 2 (jeden z najgorszych)

Z Macedonią – 6 

Średnia: 3,9

SKALA: 1-6 (wyjściowa: 2,5)

Z Izraelem – 3 

Z Austrią – 1,5 (najgorszy)

Z Portugalią – 3,5 (najlepszy)

Z Włochami – 2 

Średnia: 2,5

Trzykrotnie był absolutnie najgorszy ze wszystkich kadrowiczów, a dwa razy dzielił to miano z innymi. Notę powyżej wyjściowej dostał tylko za mecze: towarzyski z drugim garniturem Finlandii, kiedy strzelił gola i zanotował asystę, z Macedonią u siebie (gol), z Izraelem u siebie (asysta) i z Portugalią (gol). Powtarzamy, słaba dyspozycja Milika w kadrze to nie przypadek. To długotrwały proces, którego końca nie widać. W teorii powinno mu się dobrze współpracować z Lewandowskim, w końcu są piłkarzami innej charakterystyki. W eliminacjach do Euro 2016 działało to całkiem sprawnie, przynosiło efekty w postaci liczb (Lewy królem strzelców, Milik 6 goli i 7 asyst). Dzisiaj brzmi to jak nieśmieszne football fiction. 

Całe szczęście, że Paulo Sousa ma całkiem szerokie pole manewru. Nawet taki Karol Świderski – wszedł, przepychał się w polu karnym, dostawił nogę i strzelił gola. W przypadku Arka Milika nie było nawet podstaw, by przypuszczać, że takie coś jest prawdopodobne. Pytanie: ile cierpliwości ma w sobie Paulo Sousa?


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się