Autor zdjęcia: Tomasz Kudala / PressFocus
Czego dowiedzieliśmy się o Paulo Sousie po pierwszym zgrupowaniu?
Pierwsze zgrupowanie przyniosło nam sporo odpowiedzi co do drużyny Paulo Sousy, ale zastanówmy się też, czego my, jako kibice, dowiedzieliśmy się również o nim samym?
1. Ma nosa do zmian, do wyjściowej jedenastki niekoniecznie
Trzeba przyznać, że Portugalczyk podjął parę dziwnych i nietrafionych decyzji. Szymański na prawym wahadle, Jóźwiak na ławce w starciach z Węgrami i Anglią, dwie poważne szanse zmarnowane przez Helika, jedna przez Recę… Po spotkaniu z Madziarami kajał się zresztą, że patrząc z perspektywy czasu trochę inaczej zestawiłby wyjściową jedenastkę na tamten mecz. Po wczorajszym spotkaniu z Anglią już nie był tak autokrytyczny. Ale okej, jest nowy, wielu z tych zawodników wcześniej w ogóle nawet nie znał, miał prawo się pomylić. Natomiast co może cieszyć, to jednak fakt, iż Sousa potrafi reagować na niekorzystne wydarzenia boiskowe, czego dowodzą zmiany poszczególnych starciach. Jóźwiak w pojedynkę zrobił comeback z Węgrami, Piątek też walnął sztukę, z Andorą Świderski trafił do siatki a Grosik dał asystę, wczoraj mimo wszystko opłaciło się wpuścić Milika.
2. Chce zerwać z „polskim DNA”
Jezuuu, ile żeśmy się nasłuchali przez ostatnie kilka lat, że w naszym kodzie genetycznym zapisano murowanko plus grę z kontry i nic więcej. Od kibiców, przez ekspertów, po samego Zbigniewa Bońka – mnóstwo osób próbuje wtłoczyć nam do głów, że polski piłkarz nie będzie grał inaczej, ponieważ byłoby to sprzecznie z prawami natury. Paulo Sousa, jako człowiek totalnie z zewnątrz, póki nie wydaje się zgadzać z takimi tezami i było to widać zarówno w starciu z Węgrami, jak i z Anglikami. Na Madziarów wyszliśmy ofensywnie, linia obrony miała grać wysoko, Portugalczyk chciał wysokiego pressingu… To samo w drugiej połowie z Anglią. Nie ma przypadku w tym, w jaki sposób wczoraj zdobyliśmy bramkę. Ktoś powie, że to zasługa w dużej mierze Stonesa i okej, mógł oczywiście zachować się lepiej, ale jednak gdyby nie doskok Modera i Milika, nie mielibyśmy nawet tego honorowego trafienia i mimo wszystko sporej szansy na remis. Trzeba w to dalej iść, koniecznie.
3. Nie buduje muru
I nie chodzi nam bynajmniej o błędy w defensywie, które oczywiście niepokoją. Tym razem mamy na myśli kwestię poza sportową, a mianowicie to, iż facet nie zaczął na samym starcie odgradzać się od całego świata. Podoba nam się to, jak otwarcie opowiada o swoich spostrzeżeniach z poszczególnych meczów, że nie boi się nawet skrytykować danego gracza i nie ucieka w banały. W ten sposób rzeczywiście można poczuić, iż gra z kibicami do jednej bramki i nie tworzy podziałów na „my” oraz „oni”, co w pewnym momencie mocno raziło u Jerzego Brzęczka. Niby nie jest to jakaś wielce istotna kwestia, ale przynajmniej chłop nie męczy samym swoim jestestwem.
4. Nie jest cudotwórcą i potrzebuje czasu
Swego czasu kibice zżymali się, że polską reprezentację przejął tylko jakiś Sousa, a powinniśmy ruszyć po Tuchela czy Allegriego. Prawda jest jednak taka, że nawe największy ekspert nie poukładałby tej drużyny jak za pstryknięciem palców. Tu po prostu potrzeba czasu i to na kilka rzeczy. Naukę nowego systemu; znalezienie do paru ról odpowiednich wykonawców, bo obecnie poziom paru graczy pozostawia sporo do życzenia; nawet innej mentalności. Gorzej o tyle, iż Sousa musi operować na żywym organizmie, ponieważ zaczyna swą kadencję już od eliminacji do mundialu, za chwilę ma Euro, a sparingów stricte pod eksperymenty brak. Dlatego mimo wszystko nie skreślamy go już na samym starcie, mimo iż oczywiście to pierwsze zgrupowanie nie było idealne.
5. Jeszcze nie ustalił hierarchii
No, prawie, bo kilka rzeczy akurat wiemy, na przykład to, że Szczęsny będzie niekwestionowaną jedynką w bramce, a Lewy w ataku. Pewnie niezagrożona jest też pozycja Krychowiaka czy Zielińskiego (ech…), lecz poza nimi wszyscy muszą walczyć o wszystko i świętych krów raczej nie uświadczymy. Sami widzicie – Grosicki za zasługi może być najwyżej jokerem. Glik nie pasował do pierwotnej koncepcji na starcie z Węgrami? Cyk, ławeczka, bez żadnych sentymentów. Reca zagrał słabo z Madziarami? No to nie ma co czekać, Rybus, jedziesz! Milik wypadł beznadziejnie nawet na tle Andory? Okej, odpocznij sobie chłopie, niech w takim razie swych sił spróbuje Świderski. Na starcie to na pewno dobre podejście ze strony Sousy, wszak ewidentnie nie będzie ciągnął kogoś za uszy ze względu na same sentymenty, których z oczywistych powodów nawet nie może mieć. Miejsce w hierarchii trzeba sobie wywalczyć na treningach oraz w meczach, a to zdaje się wciąż sprawą owtartą. Stety-niestety...