Autor zdjęcia: Własne
Tomaszewski: Piątek jest beznadziejny. Niemcy żądają dymisji Löwa. Dlaczego w eliminacjach nie ma VAR-u?
Jeśli mecz z Anglią, to wiadomo - stare filmy z golem Domarskiego, Wembley wplecione w co drugie zdanie i wywiad z Janem Tomaszewskim w "Super Expressie". Tym razem powiedział, że Krzysztof Piątek jest beznadziejny i w ogóle to czemu my się boimy jakichś Anglików? Piątkowa prasa już jest.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Nie tak miało być”
Minus: fatalne początki
Nie wszystko, co wydarzyło się w trzech pierwszych meczach reprezentacji pod wodzą Paulo Sousy, było złe, ale słowem, które najlepiej opisuje nastrój po starcie w eliminacjach mistrzostw świata jest niedosyt. Wszystkiego miało być więcej: zwycięstw, punktów, efektownych akcji, strzałów na bramkę, indywidualnych bohaterów. Niestety, eliminacje zaczęły się od falstartu.
Na Węgrzech Sousa dokonał pierwszych zmian (trzech na raz) dziesięć minut po wznowieniu drugiej połowy i utracie gola na 0:2. W Londynie nie czekał tak długo – Świderski został w szatni po pierwszych 45 minutach. W ten sposób selekcjoner reagował na swoje wcześniejsze błędy personalne, niejako przyznając się do nie trafi onego zestawienia pierwszej jedenastki. W Budapeszcie podstawowym środkowym obrońcą był debiutant Michał Helik, którego po spotkaniu Portugalczyk delikatnie skrytykował: – Kilka razy mógł i powinien zachować się lepiej. Szczególnie po odzyskaniu piłki miał podejmować większe ryzyko, ale wybierał podania na bezpieczną odległość.
Nie tak miał wyglądać start trenera Sousy w roli selekcjonera. Oby to były złe miłego początki, bo na razie powodów do narzekań jest więcej niż do zadowolenia.
Więcej TUTAJ
***
„Lewy znów został sam”
Jeszcze dwa lata temu większość kibiców reprezentacji Polski zadawała sobie jedno pytanie: jak zmieścić w wyjściowym składzie trio Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek? O klasie kapitana nie trzeba nikomu przypominać, Milik na początku 2019 roku też trzymał się nieźle, a Piątek strzelał gola za golem w Serie A i był świeżo po podpisaniu umowy z AC Milan.
Niezależnie jednak od tego, czy w zespole znajdzie się miejsce dla trzech napastników, Portugalczyk ma inny problem. Słaba dyspozycja Milika i Piątka sprawia, że trzeba szukać alternatywy. Oczywiście wciąż można liczyć na to, że gracz Olympique Marsylia wróci do optymalnej formy, a jego rok młodszy kolega z Herthy znów zacznie regularnie trafiać do siatki, ale lepiej mieć przygotowany plan B.
Więcej TUTAJ
***
„Marzec pełen sensacji”
Największą sensacją była oczywiście porażka Niemców. Dziennik „Bild” żąda natychmiastowej dymisji selekcjonera Joachima Löwa. Ten zapowiedział pożegnanie z kadrą po 15 latach pracy z nią, ale dopiero po EURO. – To koniec Jogi – pisze „Bild” i przypomina inne niepowodzenia reprezentacji z ostatnich lat: odpadnięcie z mundialu po fazie grupowej, spadek z Ligi Narodów (uniknęła degradacji dzięki powiększeniu dywizji A), klęskę 0:6 z Hiszpanią w kolejnej edycji tych rozgrywek. „Nie widzicie, że cały świat się z nas śmieje?” – pyta. – Co za wstyd – pisze portal sport1.de.
Więcej TUTAJ
***
„Wszystko przez kasę”
– Trochę tajemnicza sprawa, nie przemawia do mnie COVID, przecież można by w jednym miejscu zebrać sędziów VAR, tak jak w Niemczech w Kolonii. W UEFA jest nawet taka specjalna sala. Wtedy VAR-owcy nie musieliby latać po Europie – mówi dobrze zorientowany w sędziowskich realiach Michał Listkiewicz. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi zwykle o pieniądze. Sędziowie w eliminacjach MŚ są opłacani przez FIFA. – Ona nie ma takich przychodów jak UEFA, zarabia tylko na mundialu, inne imprezy są w większości deficytowe, więc woli oszczędzać na VAR. FIFA mówi więc UEFA „chcecie VAR, to za niego zapłaćcie” – tłumaczy Liskiewicz.
Więcej TUTAJ
***
„Wiosna równie dobra jak jesień”
Piłkarze Pogoni weszli w rundę wiosenną krokiem dziarskim i przede wszystkim szybkim. Portowcy są w stanie biegać intensywniej niż jesienią, co potwierdzają statystyki. W pierwszej rundzie Granatowo-Bordowi średnio w meczu robili 95 sprintów (bieg powyżej 25,2 km/godz.), natomiast w ośmiu tegorocznych spotkaniach w ekstraklasie sześciokrotnie notowali wyniki powyżej tego rezultatu. Komu w trakcie zimowych przygotowań trzęsły się dłonie ze zmęczenia, jak swego czasu Radosławowi Majewskiemu, dziś ma pewność, że nie na darmo.
Więcej TUTAJ
***
„Klub walczy z wirusem”
Z powodu zakażeń w Rakowie Ekstraklasa SA przełożyła sobotnie spotkanie ze Stalą Mielec. Na razie nowy termin nie jest znany. Usłyszeliśmy, że rozważane są środy 28 kwietnia i 5 maja. Ostateczny wybór jest uzależniony od tego, czy częstochowianie awansują do finału PP (2 maja). W półfinale tych rozgrywek drużyna trenera Marka Papszuna ma zmierzyć się na wyjeździe z Cracovią. To spotkanie jest zaplanowane na 14 kwietnia. Zapytaliśmy więc w Ekstraklasie SA, co się stanie, jeżeli kolejny klub będzie miał podobną sytuację jak Raków. Trzeba się z tym liczyć, biorąc pod uwagę, że dziennie w Polsce mamy ponad 35 tysięcy nowych zakażonych. Terminarz jest napięty z uwagi na czerwcowe mistrzostwa Europy. Ostatnia kolejka jest zaplanowana na 16 maja, aby kluby mogły zwolnić piłkarzy na zgrupowania przed EURO.
– Jesteśmy w kontakcie ze wszystkimi zespołami i w tej chwili nie dochodzą do nas sygnały, by w jakimkolwiek innym zespole pojawiały się nowe zakażenia – mówi Bartosz Orzechowski, rzecznik prasowy Ekstraklasy SA.
***
„Widzew chce trafić szóstkę”
Dziś, gdy Widzew ogłosił, że po raz pierwszy od reaktywacji saldo jest na minusie, a kadra zespołu nie powala na łopatki, nagle RTS zaczął spisywać się nad wyraz dobrze. Z siedmiu tegorocznych spotkań zespół Enkeleida Dobiego nie przegrał żadnego i zaczął się piąć w tabeli. Na razie zatrzymał się tuż przed strefą dającą prawo do gry w barażach o ekstraklasę, ale możliwe, że lada moment widzewiacy się tam pojawią.
– Jesienią straciliśmy zbyt wiele punktów i teraz musimy je nadrabiać. Nie mamy dużo czasu, dlatego dalej musimy pracować, a na podsumowanie przyjdzie czas w czerwcu – stwierdził albański szkoleniowiec przed sobotnim meczem z Zagłębiem Sosnowiec (początek o godz. 16).
Więcej TUTAJ
***
„Kadziewicz: Milik i Piątek nie muszą nosić toreb Lewemu”
Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek mają swoje deficyty, ale powiedzenie, że mogą nosić Lewandowskiemu torbę z butami, jest stwierdzeniem na wyrost. Jeden i drugi potrafili dostarczać nam wielu radości, a kwoty ich transferów jasno pokazują, że nie są to anonimowi gracze. Może nie są geniuszami futbolu, ale doniesienia prasowe przed meczem z Anglią świadczyły o tym, że na Wyspy wysłaliśmy kolonię karną, która pojechała odkupić grzechy i błędy szkoleniowe polskiej piłki.
Szukanie pozytywów nie jest naszą cechą narodową, ale nieszczęsne starcie z Anglią było dla mnie przekroczeniem granic absurdu w narzekaniu. Boję się, że klimat, w jakim była prowadzona przedmeczowa narracja, jest odzwierciedleniem tego, jak sami postrzegamy siebie. Akurat na arenie sportowej nie możemy czuć się jak reprezentanci drugiego sortu. Nigdy nie będziemy grali w piłkę jak Brazylijczycy, a porównanie Bundesligi czy Premier League do naszej Ekstraklasy nie ma najmniejszego sensu. Poszukajmy jednak pozytywów, bo Jakub Moder, który strzelił bramkę na Wembley, może być tego dobrym przykładem. To polska Ekstraklasa wychowała tego młodego zawodnika, który pokazał się idąc na wypożyczenie do Odry Opole, a następnie trafi ł do Brighton & Hove Albion.
Więcej TUTAJ
***
„Grają o tytuł bez Lewego”
Wielka Sobota miała dla kibiców mieć punkt kulminacyjny o godzinie 18.30, gdy rozpocznie się starcie RB Leipzig – Bayern Monachium. Wicelider podejmuje lidera Bundesligi, ten mecz prawdopodobnie zadecyduje o tytule. Czerwono Byki tracą do obrońcy tytułu cztery punkty i muszą wygrać. Nie mniej emocjonująco zapowiadał się fi nisz Roberta Lewandowskiego w pogoni za kolejnymi rekordami. Nasz napastnik mógł zostać pierwszym w historii Bundesligi piłkarzem, który w jednym sezonie strzelał gole wszystkim ligowym rywalom. Już wiemy, że to mu się nie uda. Zabraknie mu trafienia w starciu z jednym przeciwnikiem, właśnie z zespołem z Lipska.
***
„Jonathan Wilson: Barca wraca do korzeni”
Ile z filozofi i Cruyffa jest w dzisiejszej Barcelonie?
Sporo. Oczywiście Ronald Koeman nie miał łatwego zadania, bo przejął zespół w trudnym momencie i musiało minąć trochę czasu, by poukładał drużynę po swojemu, ale widać, że dziś klub z Camp Nou zaczyna wyglądać całkiem porządnie. Gra ofensywnie, do drużyny wprowadza się coraz większą liczbę wychowanków.
Czyli można zaryzykować stwierdzenie, że kryzys finansowy nieco pomógł Dumie Katalonii wrócić do korzeni?
Trochę tak. Barca musiała przemodelować skład i po latach przerwy sięgnąć do klubowej szkółki, by jakoś załatać dziury. I nagle okazało się, że oni też potrafią grać w piłkę. Czasem lepiej od sprowadzanych za miliony piłkarzy.
Dlaczego klub z Camp Nou popadł w tak duży kryzys?
Trzeba się cofnąć do transferu Neymara. Brazylijczyk był szykowany na następcę Messiego. To dookoła trio, uzupełnionego przez Luisa Suareza, wszystko się w pewnym momencie w Barcelonie kręciło. Nawet jeśli widać było pewne oznaki słabości w linii pomocy, nadrabiali napastnicy. Aż nagle PSG po prostu wyciągnęło pieniądze i wykupiło Neymara. Francuzi ośmieszyli Barcę. Upokorzyli ją. A potraktowany w ten sposób zarząd kata lońskiego klubu zaczął podejmować kolejne złe decyzje. I tak zamiast sprowadzić do Barcelony jedną gwiazdę i dwóch, trzech obiecujących graczy, kupiono Philippe’a Coutinho i Ousmane’a Dembele, by uspokoić rozgniewanych fanów. Później dorzucono do tego jeszcze Antoine’a Griezmanna, generując ogromne koszty. Najgorsze dla katalońskiego klubu było to, że żaden z nich tak naprawdę nie pasował do stylu Barcy. Upokorzenie przez PSG było więc kluczowe.
Więcej TUTAJ
***
„Najgorsi mistrzowie Anglii”
1. Chelsea (2015/2016)
Jose Mourinho miał świat u swoich stóp. W 2015 roku, dwa lata po ponownym objęciu Chelsea, sięgnął po mistrzostwo. Opowiadał przy tym, że chciałby zostać w klubie na wiele lat i stworzyć na Stamford Bridge prawdziwą dynastię. A siedem miesięcy po sukcesie Portugalczyka już w zachodnim Londynie nie było… Co się stało z The Blues, pozostanie jedną z największych zagadek w historii Premier League. Atmosfera w zespole popsuła się już w pierwszym meczu nowego sezonu ze Swansea (2:2). W pewnym momencie klubowa doktor Eva Caneiro wbiegła na murawę, żeby opatrzyć Edena Hazarda. Mourinho wściekł się, gdyż zrobiła to bez jego pozwolenia i wyrzucił ją z klubu (Caneiro wygrała później proces o odszkodowanie). Nie wiadomo, na ile z powodu tej sytuacji Mourinho stracił zaufanie piłkarzy, ale ci przestali wygrywać. W końcu w grudniu, po 9 porażkach w 16 meczach, Portugalczyk został zwolniony, a sezon ratował Guus Hiddink. Ostatecznie The Blues zakończyli rozgrywki dopiero na 10. pozycji.
Więcej TUTAJ
***
„Przeklęte derby”
Pauza za żółte czy czerwone kartki to normalka, o tych spowodowanych kontuzjami nie ma nawet co wspominać. W ostatnich dwunastu miesiącach przywykliśmy też do koronawirusowych absencji piłkarzy, a i zawieszenie za udział w jakiejś pozaboiskowej aferze typu ustawianie meczów zdarza się wcale nie tak rzadko – mamy przecież nawet taki przypadek w tym sezonie ekstraklasy. Ale już wykluczenie piłkarza z gry za przeklinanie – no, to nakazuje unieść brew.
Tymczasem we Włoszech taka sytuacja wydarzyła się w tym sezonie trzeci raz i tym razem ofiarą zawieszenia – chociaż określenie: prowodyrem sytuacji będzie dużo bardziej odpowiednio – padł Gianluigi Buffon. „Porta! Interesuje mnie tylko, żebym widział jak biegasz, stoisz tam i cierpisz, psia mać! Reszta g... mnie obchodzi!” – wykrzyknął, w wolnym tłumaczeniu, 19 grudnia w kierunku kolegi z Juventusu Manolo Portanovy, który w 80. minucie meczu z Parmą (4:0), przy stanie 3:0 dla Bianconerich, zirytował go biernością w jednej z akcji pod bramką turyńczyków. Dosłownie przetłumaczyć się tego na polski nie da, bo po naszemu nie ma inwektyw, w których wspólnie występują Bóg (Dio) i pies (cane), a tak było w kwiecistej wypowiedzi Gigiego. I to użycie imienia Boga nadaremno stało się przyczyną jego kłopotów.
Więcej TUTAJ
***
„Neymar wraca na hit”
Dotąd na Starym Kontynencie najgorszy dorobek w lidze zanotował w pierwszym sezonie w Barcelonie (2013/14) gdy trafi ł dziewięć razy. Tyle że wszystkie bramki zdobył do końca marca, więc miał lepszy bilans na tym etapie rozgrywek.
Brazylijczyk bardzo się przyda ekipie z Paryża, która w tym sezonie ma wielkie kłopoty w meczach z czołówką. O tytuł walczą cztery drużyny, w dotychczasowych PSG pięciu spotkaniach z nimi odniosło tylko jedno zwycięstwo. Mało tego, z piątym Lens i szóstym Olympique Marsylia również przegrywało (OM też jednak raz pokonało). Czyli bilans z pierwszą szóstką to dwa zwycięstwa, remis i aż pięć porażek.
Więcej TUTAJ
***
„Wichniarek: Sousa uczy się kadry. Tylko czy nie za wolno?"
Dlaczego nieźle gramy tylko momentami? Niewątpliwie jedną z odpowiedzi jest fakt, że Paulo Sousa nie zna jeszcze tej reprezentacji. Nawet jeśli przez dwa miesiące 24 godziny na dobę poświęcał analizie, to nie był w stanie poznać wszystkich zawodników od podszewki. Sytuacja pandemiczna także utrudniła selekcjonerowi podróżowanie i oglądanie piłkarzy z bliska. Efekt widzieliśmy, bo stąd się wzięły błędy personalne w każdym z trzech meczów. To pokazuje, że Portugalczyk uczy się reprezentacji. Zastanawiam się jednak, czy nauka nie idzie Sousie zbyt wolno. Skoro Kamil Jóźwiak uratował – można powiedzieć, że w pojedynkę – selekcjonera i drużynę przed blamażem z Węgrami, później był wyróżniającym się zawodnikiem w meczu z Andorą, a na Wembley usiadł na ławce, to coś tu jest nie tak. Już w Budapeszcie w roli zmiennika pokazał, na co go stać. Asysta przy bramce Krzyśka Piątka, bramka na 2:2 i co najważniejsze potwierdzenie, że tworzy zgrany duet z Bartkiem Bereszyńskim. Ta dwójka świetnie się uzupełniała, grała kombinacyjną piłkę. Rozumiem, że przed pierwszym meczem Sousa mógł mieć obiekcje co do niektórych piłkarzy, ale po dwóch spotkaniach już ich mieć nie powinien. Brak Jóźwiaka na Wembley od początku był błędem niewybaczalnym.
Więcej TUTAJ
„SPORT”
„Szkoda jak cholera”
Jeszcze nigdy po 1973 roku reprezentacja Polski nie była tak blisko wywiezienia punktu z Anglii, z meczu eliminacji wielkiego turnieju. W 2005 roku - grano w Manchesterze - też długo było 1:1, ale Frank Lampard trafił na 2:1 w 81 minucie. W środę Harry Maguire przesądził o wyniku w minucie 85. Sporo możemy mówić o tym, że w pierwszej połowie graliśmy słabo i że rywale sprezentowali nam bramkę. My też sprezentowaliśmy pierwszego gola Anglikom. A to właśnie, jak mówi wyświechtane porzekadło, bramki zmieniają oblicza spotkań. W tej grze chodzi o gole i wynik, a nie o wrażenia artystyczne, szczególnie w takim meczu. Prawda jest taka, że po legendarnym spotkaniu sprzed 48 lat żaden polski selekcjoner nie zrobił na Wembley tyle, ile – w trzecim meczu na stanowisku i po nieco ponad tygodniu z drużyną - Paulo Sousa.
***
„Kompromitacja Niemiec”
„Jakie to żenujące! Żałosnym wyglądem reprezentacja Niemiec zawstydziła się do szpiku kości i przegrała w Duisburgu 1:2 z Macedonią Północną. Tak, Macedonią Północną. Ostatni mecz o punkty przed mistrzostwami Europy zmienia się w historyczną hańbę. Trener reprezentacji Joachim Loew zrezygnuje ze stanowiska po turnieju. Po środowym meczu byłoby lepiej, gdyby zrobił to już teraz – uważa „Bild”. „Powrót do traumy. Niemiecka drużyna dopiero doszła do siebie po 0:6 z Hiszpanią, kiedy nastąpiła kolejna dotkliwa porażka z Macedonią Północną” - napisał „Sueddeutsche Zeitung”. Najmocniej ocenił jej występ hiszpański „As”, pisząc, że Niemcy znowu robią z siebie głupka.
***
„Janusz Kudyba: Postawa Warty to ogromne zaskoczenie”
Postawa beniaminka z Poznania jest dla pana zaskoczeniem?
I to ogromnym! Przyglądałem się uważnie Warcie jeszcze w I lidze, ale jej postawa w ekstraklasie to rewelacja. Duża w tym zasługa trenera Piotra Tworka, z którym współpracowałem jeszcze w Miedzi Legnica. To trener pełną gębą, o czym świadczą wyniki. Klub ma chyba najniższy budżet w ekstraklasie, a drużyna zrobiła największy progres od kilku miesięcy.
Jakie szanse daje pan drużynie trenera Tworka w Zabrzu?
Warta zdobywa punkty nie tylko u siebie, ale również na wyjazdach, gdzie wygrała już cztery razy. W tym spotkaniu stawiam na remis, bo Górnik gra znacznie gorzej niż na początku sezonu. Nie mam o to pretensji do trenera Marcina Brosza, który świetnie sobie radzi. Uważam, że 5. miejsce Górnika to wynik ponad stan i... realne możliwości.
***
„Z reprezentacyjnym szlifem”
Na drugim miejscu wśród podających z dorobkiem 6 asyst znajduje się ex aequo czterech piłkarzy. Dwóch z nich w Wielkanocny Poniedziałek zagra przeciwko sobie w Gdańsku, w barwach Lechii i Zagłębia, ale są to zawodnicy doskonale znani w woj. śląskim. Rafał Pietrzak pochodzi z Sosnowca, jest wychowankiem Zagłębia, a grał również dla Górnika Zabrze, Piasta Gliwice i GKS-u Katowice. Krótko też, bo przez pół roku, występował z... Filipem Starzyńskim w Zagłębiu Lubin.
***
„Nie myśleć o Pucharze”
Przy Okrzei jednak dyskusji o meczu z Arką na razie nie ma. - Ciągle podkreślam, że ostatnie dwa sezony były udane między innymi dlatego, że potrafiliśmy się skupiać na najbliższym celu i meczu, nie wybiegając w przyszłość. Tak chcemy też do tego podejść, choć każdy zdaje sobie sprawę, że ten mecz nadchodzi. O nim będziemy jednak rozmawiać od niedzieli - podkreśla trener Waldemar Fornalik, który wraz ze sztabem robił wszystko, by zespół maksymalnie wykorzystał jedyną przerwę ligową w tym półroczu. - Staraliśmy się pracować nad wieloma aspektami, nie skupialiśmy się na jednej rzeczy. Był czas na regenerację psychiczną i fizyczną oraz pracę nad utrzymaniem dobrej dyspozycji. Do tej pory nie mieliśmy problemów z powrotami do rytmów meczowych i oby tym razem było tak samo - wyjaśnia teraz szkoleniowiec Piasta.
***
„Jedyny taki mecz”
Ostatnio w piłkarskich klubach obserwujemy skwapliwe odniesienia do przeszłości. Na przykład przed reprezentacyjną przerwą mecz Raków - Górnik rozgrywano właśnie pod takim szyldem. Okazja była szczególna, bo klub z Częstochowy obchodził swoje stulecie. Z tej okazji zawodnicy zagrali w specjalnych, stylizowanych strojach, na wzór tych, w których 100 lat temu grali zawodnicy Racovii, klubu będącego protoplastą Rakowa. Było na co popatrzeć, a mecz odbił się szerokim echem ze względu na oprawę.
***
„Gra o mistrzostwo”
D o końca sezonu zostało jeszcze 8 kolejek, co oznacza 24 punkty możliwe do zdobycia. Liderem jest Legia, która nad drugą Pogonią ma solidne 7 „oczek” przewagi. Jeśli więc pokona jutro szczecinian na swoim stadionie, ta przewaga wzrośnie do 10 punktów. Do zdobycia zostanie wtedy 21 punktów, z których stołeczni piłkarze będą musieli zgarnąć „tylko” 12, aby być pewnymi drugiego mistrzowskiego tytułu z rzędu. Co innego, jeśli wygrana padnie łupem szczecinian...
***
„Prześwietlony na wylot”
Bardzo długo na występ w rundzie wiosennej czekał stoper Miedzi Nemanja Mijuszković. 29-letni Czarnogórzec po raz ostatni w składzie zespołu trenera Jarosława Skrobacza pojawił się 12 grudnia ubiegłego roku w zwycięskim (2:0) meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Od tamtej pory grzał ławkę rezerwowych. Pojawił się w składzie dopiero w spotkaniu z Koroną Kielce w minionej kolejce. Miejsce zrobił mu Wiktor Pleśnierowicz, który otrzymał powołanie do reprezentacji U-21 prowadzonej przez Macieja Stolarczyka. - Pierwsze cztery mecze rundy wiosennej spędziłem na ławce rezerwowych, dopiero teraz miałem szansę zagrać od pierwszej minuty - potwierdził Nemanja Mijuszković.
***
„Złapać punktową serię”
Piłkarze Zagłębia pokonali po raz ostatni Widzew prawie 31 lat temu, natomiast po raz ostatni gościli go 15 lat temu i przegrali 0:1. Co prawda w roli gospodarza Zagłębie z ekipą z Łodzi grało jeszcze jesienią 2007 roku, ale wówczas spotkanie - zakończone bezbramkowym remisem - odbyło się na stadionie w Wodzisławiu, gdyż na Ludowym instalowano nową murawę i oświetlenie.
4 kwietnia 1990 roku Zagłębie pokonało na własnym stadionie Widzew 2:1. To ostatni triumf sosnowiczan odniesiony na własnym terenie nad rywalem z Łodzi. Po trafieniu Mirosława Myślińskiego goście prowadzili 1:0, ale gole Mirosława Wnuka i Macieja Mizi w końcówce dały sosnowiczanom wygraną. W sumie z 35 rozegranych spotkań Zagłębie tylko siedem razy inkasowało komplet punktów. 11 razy był remis, a 17 meczów kończyło się wygraną rywali. Trenerem, który wiosną 1990 roku prowadził ówczesnego beniaminka ekstraklasy, był Leszek Baczyński, dziś honorowy prezes sosnowieckiego klubu, który z troską przygląda się poczynaniom kolejnego pokolenia broniącego barw Zagłębia.
„SUPER EXPRESS”
„Tomaszewski: Piątek jest beznadziejny! Czemu my się boimy jakichś Anglików?”
Czyli błędy w taktyce?
Anglicy nas ośmieszali do przerwy, bo na trzech naszych było pięciu ich. Gdyby zamiast Piątka, który jest beznadziejny i w klubie i reprezentacji, wyszedł skrzydłowy, gralibyśmy jak równy z równym. Na Boga! Czemu my się boimy jakichś Anglików! Oni grają bardzo słabo, więc to żenujące, że daliśmy się ograć. Nie mogę zrozumieć, jak to jest możliwe, że Jóźwiak nie gra? Z Węgrami i Andorą grał kapitalnie. Panie Sousa, wytłumacz mi to pan. Dlaczego najlepszy zawodnik wchodzi z ławki rezerwowych?
A może Paulo Sousa to był zły pomysł?
Nie! Niech się tylko zdecyduje, co chce grać. Ze Słowacją musi wyjść taki skład, który będzie grał w trzech meczach. Taki jak on chce, ale nie można go zmieniać do meczu ze Szwecją. A poza tym, to skąd on wziął tego Helika? Gra w Championship i on ma powstrzymać Anglię? Podsumowując – przegraliśmy ze słabą Anglią. Gwiazdor Kane nic nie grał. Miał jeden strzał, Szczęsny fenomenalnie obronił. Poza tym go nie było.
„GAZETA WYBORCZA”
„Intrygujące zamiary Paulo Sousy”
Gdy portugalski selekcjoner zapoznał się z ubiegłorocznymi popisami kadry, wstępna refleksja brzmiała: Grzegorz Krychowiak spowalnia grę w środku pola, niewykluczone, że będzie trzeba rozpocząć proces wygaszania go. Nie całkowitego pomijania przy powołaniach, ale stopniowego ograniczania roli lidera środka pola.
I co? 31-letni piłkarz Lokomotiwu Moskwa jako jedyny obok bramkarza Wojciecha Szczęsnego przebywał na murawie przez pełne 270 minut zmagań z Węgrami, Andorą (3:0) oraz Anglią. Na drugą linię reprezentacji zwaliła się istna klęska żywiołowa – kontuzje Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego, zakażenie koronawirusem Mateusza Klicha – więc liczba dostępnych opcji raptownie zmalała. Co więcej, Krychowiak, choć popełniał błędy, dał radę. Zwłaszcza na Wembley wyglądał na jednego z nielicznych w kadrze graczy wystarczająco zdecydowanych i obytych z dużym futbolem, by bić się na całego z gwiazdami Premier League. Umiał wytrzymać nawet obwieszony dwójką rywali.
Więcej TUTAJ