Autor zdjęcia: PressFocus
Czy jest w tej lidze jeszcze zespół, z którym Kolejorz wygra? Nawet Pasy przełamują się na poznaniakach! Cracovia 2:1 Lech
Poważnie zastanawiamy się, czy to, co obecnie prezentują zawodnicy Lecha Poznań, to nie jest jakaś demonstracja. Mimo że prowadzili 1:0, to jeszcze do przerwy wypuścili trzy punkty, a w drugiej odsłonie nawet jedno oczko. Podopieczni Dariusza Żurawia nie dali rady nawet Cracovii, która nie wygrała w lidze od dziewięciu spotkań...
Współczujemy kibicom Lecha Poznań, bo w tej chwili w lidze nie ma żadnego zespołu, z którym ich klub byłby pewny zwycięstwa. Skoro wypuścił wygraną nawet z najgorszą w ostatnim czasie Cracovią, to mamy poważne wątpliwości, czy podołałby choćby Podbeskidziu Bielsko-Biała. Zwłaszcza że dziś, gdy tylko "Pasy" trafiły do siatki, lechici zupełnie stracili rezon. Prowadzili po golu Mikaela Ishaka, wydawało się, że kontrolują mecz, gracze Michała Probierza praktycznie nie gościli pod ich polem karnym, a jednak pierwszy ich celny strzał od razu zakończył się golem.
W dodatku gospodarze tuż po przerwie dołożyli drugie trafienie za sprawą główki Pellego van Amersfoorta. A jak zareagował Lech? Poznaniacy mieli na tyle spętane nogi, że nawet Ishak spudłował w niesamowitej sytuacji, będąc sam na piątym metrze przed pustą bramką. Po tym wydarzeniu już nie stworzyli sobie nawet pół okazji, mimo że do końca spotkania pozostawało pół godziny... Mieli wprawdzie szansę na rzut karny, gdy w rękę trafiony został Dawid Szymonowicz, ale sędzia Damian Sylwestrzak słusznie uznał, że odległość była zbyt bliska i po analizie VAR nakazał grać dalej. Krótko mówiąc, "Kolejorz" nie mógł prawa wygrać tego meczu, bo po prostu niemal nie zagrażał Karolowi Niemczyckiemu. To nie była nieszczęśliwa porażka. Nic z tych rzeczy. Szczerze, goście nie dali rady najsłabszemu w tym roku zespołowi.
Kolejne fatalne spotkanie rozegrał Filip Marchwiński i pomimo że jeszcze niedawno mówiło się o poważnym zainteresowaniu ze strony Torino, to teraz naprawdę trzeba rozważyć jego wypożyczenie do I ligi, bo w takiej formie nikt za niego nie wyłoży dużych pieniędzy. Marchwiński może i ma spory potencjał, ale poziomem w Ekstraklasie wyraźnie obecnie odstaje. Może przynajmniej na zapleczu będzie w stanie się wyróżniać. Bo tutaj więcej od niego jest w stanie pokazać - żeby nie szukać daleko - przykładowy Milan Dimun.
Ale żeby nie było, że 19-latek jest głównym winowajcą obecnej dyspozycji Lecha. Broń Boże. Cały zespół gra, łagodnie mówiąc, poniżej swojego potencjału. To kolejny mecz, w którym mamy problem, żeby kogokolwiek wyróżnić. Ishak? No brawo za gola, ale to pudło z 61. minuty było koszmarne i decydujące o tym, że poznaniacy wracają do domu na tarczy. Ramirez? Miewa tylko przebłyski. Skóraś? Stara się, ale brakuje wykończenia. Sykora? Częściej go w meczu nie ma niż pomaga kolegom. Zmiennicy? Problem jest ogromny, skoro pierwszy do wejścia jest Kwekweskiri... Mamy naprawdę duży dylemat, czy największym kłopotem w Poznaniu jest Dariusz Żuraw, ale na pewno trener zespołowi teraz nie pomaga. I naprawdę bardzo byśmy się zdziwili, gdyby "Kolejorz" nagle zaczął z powrotem punktować, bo kompletnie nic na to nie wskazuje.
Cracovia - Lech Poznań 2:1 (1:1)
0:1 - Ishak 28'
1:1 - Siplak 45' asysta Rivaldinho
2:1 - van Amersfoort 56'
Cracovia: Niemczycki (5) - Rapa (5), Rodin (6), Szymonowicz (4), Rocha (4) - Sadiković (3) (74' Loshaj - bez oceny), Dimun (4) - Hanca (4) (86' Piszczek - bez oceny), van Amersfoort (6), Siplak (6) (74' Strózik - bez oceny) - Rivaldinho (4) (46' Kosecki - 3) (90+3' Alvarez - bez oceny).
Lech: Van der Hart (5) - Kamiński (3), Salamon (4), Milić (5), Puchacz (4) - Karlstrom (5), Marchwiński (2) (66' Kwekweskiri - 4) - Skóraś (5), Ramirez (5) (70' Szymczak - 3), Sykora (4) (82' Palacz - bez oceny) - Ishak (6).
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Nota: 6
Żółte kartki: Rivaldinho, Rocha, Hanca, Dimun - Marchwiński
Piłkarz meczu: Michal Siplak