Autor zdjęcia: Własne
Kosowski: Lech potrzebuje zagranicznego trenera. Frączczak: Walka o tytuł jest przesądzona. Bugajski: Kto nie lubi Świerczoka?
Jakiego trenera potrzebuje Kolejorz? Czy Pogoń ma jeszcze szanse na tytuł? Kto nie lubi Świerczoka? Zapraszamy na dzisiejszy przegląd prasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
„Kamil Kosowski: Żuraw nie wyciagnie Lecha z kryzysu”
„W Lechu Dariusz Żuraw cały czas ma szansę wyprowadzić zespół z kryzysu. Na pewno na nią zasłużył, ale czy ją wykorzysta? Wydaje mi się, że nie. Jeśli Kolejorz chce zaistnieć, to musi zatrudnić dobrego szkoleniowca. Niestety, nie ma co szukać wśród Polaków. Nasi trenerzy nie pracują w Anglii, Włoszech, Niemczech, Holandii czy nawet Danii i Szwecji. Polski trener nie odnosi sukcesów na arenie międzynarodowej i musimy korzystać z tych zza granicy. Oczy szefów Lech powinny się zwrócić właśnie ku Zachodowi. Jeśli Kolejorz chce być solidną europejską drużyną, to nie może tylko sprzedawać piłkarzy z zyskiem, musi też wygrywać trofea. A te w ostatnich latach zdobył nawet Piast pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Dodam jeszcze, że wygrana 2:1 da piłkarzom i trenerom Cracovii trochę oddechu. Przełamanie długiej serii meczów bez zwycięstwa to zawsze motywacyjny kop i niekiedy rozgonienie czarnych chmur.”
Więcej TUTAJ
***
„Chyba wszystko jasne”
„W XXI wieku tylko raz zdarzyło się, by w tym momencie rozgrywek (po 23 kolejkach) przepaść między pierwszym a drugim zespołem ligi była większa. – Rywalizacja o mistrzostwo wydaje się przesądzona, ale my nadal mamy swoje cele i musimy o nie walczyć. Z Legią wszystko zadziało się zbyt szybko i zbyt łatwo straciliśmy gole – narzekał napastnik Pogoni Adam Frączczak. – Pierwsze trzy akcje dały gospodarzom trzy bramki. W takiej sytuacji trudno o wygraną z najlepszym przeciwnikiem w lidze – stwierdził trener Kosta Runjaic.”
***
„Kto nie lubi Świerczoka?”
„Lekceważenie doświadczonego napastnika warto selekcjonerowi uparcie wypominać. Nie twierdzę, że Świerczok zbawiłby kadrę, że na pewno w Budapeszcie dałby Polakom zwycięstwo, a w Londynie nie pozwoliłby przegrać. Uważam jednak, że ze swoją dobrze pojętą boiskową zuchwałością, skłonnością do niekonwencjonalnych zagrań, swoistą nieobliczalnością wcale nie musiałby być gorszy od Arkadiusza Milika, Krzysztofa Piątka i zwłaszcza Karola Świderskiego. O ile w zestawieniu defensywy Sousa szukał kwadratowych jaj z uporem maniaka, o tyle w ofensywie – jeśli chodzi o personalia – z wyjątkiem Świderskiego nie wyszedł poza schemat przygotowany już przez jego poprzednika. Świerczok nawet niepozornym słowem nie dał do zrozumienia, że jest rozczarowany brakiem powołania.”
Więcej TUTAJ
***
„Topowa forma”
„Po wielu meczach bez zwycięstwa w klubie panowała grobowa atmosfera. 45-latek przede wszystkim musiał poradzić sobie z psychiką piłkarzy, przekonać ich do siebie i swojej wizji. Zawodnicy zgodnie potwierdzają, że to udało mu się znakomicie. Złapał z nimi świetny kontakt. Wiecznie uśmiechnięty szkoleniowiec zaraził optymizmem zarówno ich, jak i pozostałych pracowników klubu. Do Nowego Sącza wrócił entuzjazm, radość po golach też wydaje się jakaś większa niż u innych. Choć zimowe przygotowania były naprawdę intensywne, a piłkarze zwykle trenowali dwa razy dziennie, nikt nie kręcił nosem. Teraz to daje efekty.”
***
„Przyszedł czas na rewanż”
„W Liverpoolu pięć goli w obecnej edycji LM strzelił Mohamed Salah, o którego możliwym, choć chyba mało realnym transferze do Realu, dużo się pisze. W sobotę Egipcjanin przełamał się po pięciu meczach bez trafi enia w lidze. Wiadomo już, że The Reds nie obronią tytułu sprzed roku. Sobotnią wygraną na stadionie Arsenalu (3:0) trzeba jednak uważać na cenny skalp. Tyle że na boiskach rywali drużyna Jürgena Kloppa gra lepiej niż u siebie. Liverpool na stadionach przeciwników zwyciężył w czterech ostatnich spotkaniach. Dziś na swoje szczęście gra w Madrycie. Tyle że w przyszłym tygodniu trzeba rozegrać rewanż u siebie, a na Anfield The Reds w Premier League przegrali aż sześć (!) ostatnich meczów.”
Więcej TUTAJ
***
„Awantura na treningu Chelsea”
„Była już końcówka zajęć, piłkarze brali udział w gierce. W pewnym momencie Antonio Rüdiger odważnie wyszedł do piłki, by strzelić gola i starł się z bramkarzem Kepą Arrizabalagą. Zdaniem hiszpańskiego golkipera kolega zachował się bezmyślnie i naraził go na kontuzję, więc skoczył Niemcowi do oczu. Rozpoczęła się szarpanina, dwóch zawodników musieli rozdzielać inni gracze. Arrizabalaga w miarę szybko się uspokoił, ale Rüdiger nie chciał tak szybko ustąpić, dlatego do akcji wkroczył trener Tuchel i wyrzucił obrońcę z treningu. Dopiero w szatni piłkarz ochłonął i później przeprosił kolegę za swoje zachowanie.”
Więcej TUTAJ
***
„Ostatnie wyzwanie Kuna”
„Gdyby nie tamta bramka, Alex Ferguson nie spędziłby na Old Traff ord kolejnych 12 miesięcy. Podrażniony utratą tytułu na rzecz największego wroga Szkot musiał zostać i odszedł dopiero po odzyskaniu trofeum. Ale przede wszystkim gdyby nie tamten strzał po podaniu Mario Balotellego (jedyna asysta Włocha w Premier League), być może nie byłoby kolejnych tytułów dla City albo przynajmniej zapędy klubu na kolejne lata by wyhamowały. Tamten sukces rozpoczął nową erę w angielskiej ekstraklasie, kiedy Manchester City przestał być po prostu „hałaśliwym sąsiadem”, jak określił go kiedyś Ferguson, tylko stał się jedną z najlepszych ekip w Anglii. A na czele tego przewrotu stanął właśnie Agüero, który – paradoksalnie – do roli lidera niespecjalnie się nadaje. Ze stadionu, jeśli tylko może, ucieka tylnym wyjściem, byle nie musieć udzielać wywiadów. W domu przesiaduje głównie sam i ogląda fi lmy sensacyjne. Lubi samotność, nie znosi rozgłosu. Dla niego liczy się tylko to, co robi na boisku. I wolałby, żeby tak pozostało.”
Więcej TUTAJ
SPORT
„Jak Górnik wchodził na ligowe salony? - rozmowa z Dariuszem Czernikiem, prezesem klubu”
„Nim został pan prezesem klubu, był pan odpowiedzialny między innymi za tworzenie muzeum Górnika. Czyli też... dwa w jednym.
To prawda. Żyjemy teraźniejszością, prowadzenie klubu w czasie pandemii nie jest proste i absolutnie trzeba skupić się na tym, co tu i teraz, a także na najbliższej przyszłości, ale klub z taką historią i tradycją musi o niej pamiętać, przypominać i pielęgnować. Robimy to z dumą. Rok temu była 50. rocznica gry w finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów. Spotkanie pokoleń piłkarzy „rozbił” nam COVID-19. Teraz przypominamy debiut w lidze, tym bardziej że był szczególny (…)
Pewnie - choć może nie w tak smutnym ujęciu - o każdym zawodniku można powiedzieć wiele ciekawego.
To prawda. Moim ulubieńcem jest Antoni Franosz, choć nigdy go nie poznałem. Znajomy spotkał kiedyś jego syna w Niemczech, ale ten nie nawiązał kontaktu. A Franosz to postać wręcz kultowa, ulubieniec kibiców, przez kilka sezonów kapitan drużyny Górnika. Wychowanek Preussen, gdzie zaczynał grać w piłkę jako 13-latek w 1941 roku. Po wojnie piłkarz Pogoni, a już po fuzji - Górnika. Od 1948 roku, czyli od powstania klubu, przeszedł z nim całą drogę po awans, mistrzostwo, a nawet pierwszy mecz z Tottenhamem w Pucharze Europy w 1961 roku! Dokonał tego jako jedyny piłkarz w historii Górnika. Nie mówił najlepiej po polsku, raczej po śląsku i niemiecku. Dlatego z czasem, kiedy trzeba było częściej wypowiadać się przed mikrofonami dziennikarzy, odebrano mu kapitańską opaskę. W Górniku był trzy razy mistrzem Polski. Galeria Sław Górnika nie jest zamknięta, wybierali ją kibice, ale powiedzieliśmy sobie ze Staszkiem Oślizłą, że dla Franosza i Edwarda Jankowskiego musi być w niej miejsce.”