Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Hyballa: Wróciliśmy do walki o utrzymanie. Bugajski: Brzęczek za Helika zostałby rozjechany. Dublin nie chce Euro

Autor: zebrał Maciej Golec
2021-04-07 07:55:36

Peter Hyballa mówi otwarcie, że Wisła nie walczy o 6. miejsce, a o utrzymanie. Prawdopodobne jest przejęcie Lecha rzez Macieja Skorżę, tak samo jak rezygnacja Irlandii z organizacji Euro 2021. Gdzie zagrają Polacy? Zapraszamy na środową prasówkę!

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Żuraw odleciał”

Mimo kompromitacji w meczu z Jagą działacze ciągle chcieli uniknąć rozstania z Żurawiem już teraz. Przeraża ich wspomnienie sezonu 2019/20, w którym ekipę z Poznania prowadziło trzech szkoleniowców i stąd pomysł weryfikacji trenera dopiero po finiszu rozgrywek. Dlatego zawodnikom skrócono wolne w trakcie przerwy na mecze reprezentacji, zorganizowano indywidualne rozmowy oraz sesje z psychologiem. Wszystko po to, by... ponieść porażkę z Cracovią trenera Michała Probierza, który z powodu fatalnych wyników zdążył już nawet podać się do dymisji. 

Żuraw chętnie podkreśla, że nie dostał nic za darmo. Że na wszystko zapracował i że przecież wiosną 2019 również musiał liczyć się presją, ponieważ władze oceniały każdy jego krok jako szkoleniowca tymczasowego, zanim ostatecznie powierzyły zespół. Ale tym razem nie podołał odpowiedzialności. Prowadził Lecha od 31 marca 2019 i w tym czasie drużyna prezentowała się  zgodnie z oczekiwaniami tylko przez siedem miesięcy. O ile trudności w pierwszym etapie jego pracy można tłumaczyć okresem przejściowym, o tyle fatalnych wyników w ostatnich miesiącach nie da się wyjaśnić inaczej niż błędami lub brakiem umiejętności Żurawa. I choć działacze bardzo nie chcieli go zwalniać, w końcu musieli to zrobić.

***

„Powrót Skorży prawdopodobny”

Jeszcze w tym tygodniu, czyli przed meczem z Legią Warszawa, władze Lecha planują ogłosić nazwisko nowego trenera. Kto to będzie? Nie wiadomo, bo szefowie wicemistrzów kraju dopiero dogadują następcę Dariusza Żurawia. W tym momencie całkiem prawdopodobny jest powrót Macieja Skorży.

Na razie zajęcia Lecha będą prowadzili dotychczasowi asystenci – Dariusz Dudka oraz Janusz Góra. Nie wiadomo, czy zostaną w sztabie nowego szkoleniowca i czy następca Żurawia poprowadzi zespół już przeciwko Legii, czy może przejmie obowiązki dopiero po rywalizacji z ekipą z Warszawy.

***

„Cierpliwość nagrodzona”

Cierpliwość popłaca – ta „złota myśl” jest obca znacznej części władz klubów występujących w PKO BP Ekstraklasie. Zazwyczaj, gdy zespół wpadnie w dołek, szkoleniowiec dostaje trzy, cztery mecze, żeby go z niego wydobyć. Jeśli to się nie uda, przychodzi rewolucja i miejsce trenera zajmuje ktoś z karuzeli. Na szczęście coraz częściej szefowie klubów wykazują się cierpliwością i dają szkoleniowcom czas na przezwyciężenie kryzysu. Tak było w Gliwicach.

Dużą rolę w przezwyciężeniu kryzysu odegrał zarząd. – Zawodnicy czują i wiedzą, jeśli w jakimś klubie trener nie cieszy się zaufaniem. Kiedy głosy o poszukiwaniach następcy przedostają się do mediów, to szansa na zażegnanie słabej formy jest znikoma – dodaje Murawski. Od końcówki listopada Piast pnie się w ligowej tabeli. W międzyczasie drużyna Fornalika awansowała do najlepszej czwórki Fortuna Pucharu Polski i o finał zmierzy się dziś w Gdyni z Arką. – Przykład Piasta pokazuje innym właścicielom klubów, że cierpliwość popłaca, zwłaszcza w przypadku tak doświadczonego trenera, jakim jest Waldemar Fornalik – kończy Murawski.

Więcej TUTAJ

***

„Arka Gdynia ma Puchar we krwi”

Żółto-Niebiescy polubili rozgrywki Pucharu Polski. Być może to zasługa 1979 roku, gdy Arka sensacyjnie wzniosła puchar, po zwycięstwie 2:1 z Wisłą Kraków. To było pierwsze i przez lata jedyne trofeum gdyńskiego klubu. Trzy lata później Arka odpadła w półfinale z Lechem (0:2). Na kolejny występ na tym etapie rozgrywek gdynianie czekali do wiosny 2012 roku – przegrali z Legią. W 2014 roku w meczu o finał lepsze było Zagłębie Lubin. Sukces przyszedł w 2017. Walcząca o utrzymanie w lidze Arka niespodziewanie pokonała na PGE Narodowym Lecha 2:1. Rok później Żółto-Niebiescy mieli szansę na obronę trofeum, ale Legia okazała się mocniejsza (1:2). Od 2012 tylko drużyna z Warszawy częściej docierała do półfinału – bo sześciokrotnie, a dla Arki będzie to piąty półfinał.

Więcej TUTAJ 

***

„Zagramy w Anglii zamiast w Dublinie?”

Prezydent UEFA Aleksander Čeferin kilka tygodni temu ostrzegł 12 miast-gospodarzy tegorocznego turnieju, że muszą zagwarantować, iż podczas spotkań na trybunach będą mogli pojawić się kibice. A ze względu na pandemię koronawirusa nie ma pewności, że wszędzie będzie to możliwe. Szef europejskiej piłki zobowiązał więc władze miast to zastosowania odpowiednich środków, które pozwolą na bezpieczne rozegranie spotkań przy publiczności. – Możliwość, że jakiś mecz odbędzie się bez fanów, właściwie nie istnieje – mówił Słoweniec w rozmowie z telewizją SkySports. 

Nie wiadomo jeszcze, które miasta zadeklarują gotowość do spełnienia tego żądania, ale z naszych informacji wynika, że organizację EURO może odpuścić Dublin. I to nie tylko z powodu pandemii. Z informacji, jakie docierają do Polski, można wywnioskować, że entuzjazm do organizowania turnieju na zielonej wyspie opadł po tym, jak okazało się, że gospodarze nie uzyskali kwalifikacji (przegrali w barażach ze Słowacją).

Więcej TUTAJ

***

„Nowe otwarcie Pasów”

A ż 112 dni czekali piłkarze i kibice Cracovii na kolejną wygraną w PKO BP Ekstraklasie. Po raz ostatni komplet punktów zawodnicy Michała Probierza zdobyli w grudniu ubiegłego roku w meczu z Górnikiem Zabrze (2:0). W dziewięciu kolejnych spotkaniach Pasy nie potrafiły pokonać rywali i spadły w tabeli na trzecie miejsce od końca. Przełamanie przyszło w meczu z Lechem Poznań. Dzięki bramce Michala Siplaka Cracovia pokonała Kolejorza 2:1 i zyskała chwilę oddechu. – W  przerwie stwierdziliśmy, że nie mamy nic co stracenia. Ta passa była bolesna dla mnie i zawodników. Dużą sztuką jest umiejętność wychodzenia z takich sytuacji i moi piłkarze pokazali, że można to zrobić – powiedział po starciu z Lechem trener Pasów.

Więcej TUTAJ

***

„Pierwszy dołek Petera Hyballi”

Bańka szybko jednak prysła. Od miesiąca piłkarze z Reymonta nie są w stanie wygrać i w czterech ostatnich meczach zdobyli zaledwie punkt. Porażka z Podbeskidziem (0:2) w lany poniedziałek była dla wiślaków zimnym prysznicem i każe im się zastanowić, gdzie podziała się wysoka forma z początku roku. Trener Hyballa po meczu z Góralami nie krył irytacji. – Walczyliśmy do końca, ale jeśli nie trafiamy z czterech metrów do bramki, to nic dobrego z tego nie może wyniknąć. Trzeba powiedzieć jasno, że wróciliśmy do walki o utrzymanie. Nie ma co marzyć o 6. miejscu w tabeli na koniec sezonu – powiedział szkoleniowiec Wisły.

Więcej TUTAJ

***

„Powtórka w innym składzie”

W świecie filmu rzadko w drugiej części hitu brakuje najważniejszego aktora, ale w Champions League życie napisało taki scenariusz. W rewanżu za finał ostatniej Ligi Mistrzów Bayern będzie musiał znów radzić sobie bez największej gwiazdy, choć akurat w Lizbonie (1:0) to nie Robert Lewandowski zagrał główną rolę. W meczu z RB Leipzig mistrzowie Niemiec pokazali, że nawet pod nieobecność Polaka mogą wygrywać kluczowe spotkania, ale teraz czeka ich być może jeszcze trudniejsze starcie, choć historia pokazuje, że w LM przegranemu finaliście nie udał się dotąd rewanż w kolejnym sezonie. W pięciu takich konfrontacjach w fazie pucharowej zawsze górą był obrońca trofeum.

Więcej TUTAJ

***

„Tuchel rozpalił w nim ogień”

Tony Mount przyznaje: gdy usłyszał, że Thomas Tuchel zastąpi Franka Lamparda na stanowisku menedżera Chelsea, miał wątpliwości, czy nie nadchodzą gorsze dni dla jego syna. Niepotrzebnie. Mason Mount (na zdjęciu obok) był ważnym graczem dla poprzedniego trenera The Blues i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Mało tego, 22-latek jest także pierwszym wyborem selekcjonera reprezentacji Anglii Garetha Southgate’a. Słowem: Mount jest w formie i dzisiaj również powinien być jednym z najważniejszych piłkarzy w meczu Ligi Mistrzów z Porto.

Więcej TUTAJ

***

„Marcin Żewłakow: Żałuję remisu z Węgrami”

Cztery punkty w trzech meczach to dużo czy mało? 

Mało. W zwycięstwo nad Anglią nie wierzyłem, nawet gdyby grał Robert Lewandowski. 

Czego bardziej panu żal: remisu w Budapeszcie czy porażki na Wembley? 

Punkty takie same, ale przed eliminacjami bardziej wierzyłem w zwycięstwo z Węgrami niż nawet w remis z Anglią. Idąc tym tropem – bardziej mi żal remisu na Węgrzech. Wierzyłem, że tam wygramy bez względu na okoliczności. 

W obu wyjazdowych meczach Polska musiała gonić wynik, a trener Paulo Sousa dokonywać błyskawicznych zmian w składzie. 

Nie trafia z pierwszą jedenastką, ale dobrze czyta grę i potrafi reagować. Sprowadza się to do tego, że na początku trochę za bardzo kombinuje i dlatego „przestrzela” ze składem, a potem prostuje pomyłki. Sousa ma pomysł i odwagę, by je wdrażać. Powinien dokonywać lepszych wyborów. Wiedział, że na początku gramy trudne, wyjazdowe mecze i ingerencja w skład na taką skalę niesie za sobą duże ryzyko. Może trzeba było zacząć od wersji bardziej stabilnej, a pomysły wprowadzać w trakcie meczów?

Co się panu podobało, a co nie? 

Widzę odwagę i konsekwencję Sousy, ale zmieniając skład i ustawienie, można było chyba podejść spokojniej, wprowadzać zmiany i patrzeć, jak reaguje zespół. Podobał mi się występ Kacpra Kozłowskiego – na razie tylko z Andorą, ale pokazał, że ma możliwości. Podobało mi się, że trzy razy potrafi liśmy odrabiać straty – dwukrotnie w Budapeszcie i raz na Wembley, ale nie chciałbym, żeby to stało się tradycją i żebyśmy zawsze przydzielali sobie rolę goniących wynik. Chciałbym, żeby pierwsze połowy nie były o tyle gorsze od drugich. Po tym ocenimy pracę Paulo Sousy w dalszej perspektywie – czy do przerwy nadal będziemy tłem dla rywali, czy nadal będziemy przesypiać pierwsze 45 minut, by cieszyć się tym, co po przerwie. Pokazywanie „lepszej twarzy” w drugich połowach było wręcz obowiązkiem, po tym, co widzieliśmy wcześniej.

Więcej TUTAJ

***

„Bugajski: Brzęczek za Helika zostałby rozjechany”

Sousa na przykład uparcie stawiając w najtrudniejszych meczach na Michała Helika chciał być mądrzejszy od wszystkich. Nie miał racji, a jednak z tego tytułu nie poniesie żadnych konsekwencji, bo przecież prezes PZPN roztoczył nad nim przysługujący nowemu selekcjonerowi parasol ochronny i media tę zasadę generalnie akceptują. Gdyby coś takiego zrobił selekcjoner Brzęczek, zostałby medialnie rozjechany, a już po meczu w Budapeszcie zapytany o taktykę kapitan reprezentacji Polski ustanowiłby swój nowy rekord w milczeniu przed kamerą telewizyjną. Portugalczykowi żaden srebrny włos z głowy nie spadł; nawet w zawoalowanej formie nie zaatakowali go ani pracodawca, ani kadrowicze, natomiast krytyczne uwagi kibiców i części dziennikarzy traktowane są jako czepialstwo wiecznych malkontentów. Trzeba zresztą przyznać, że obrońcy Sousy na każdą zaczepkę reagują bronią atomową: „Czyli uważasz, że za Brzęczka było lepiej?”. I tu następuje efekt mrożący, bo przecież nikt nie chce wyjść na obrońcę poprzedniego selekcjonera. O Jezu, tylko nie to!

Więcej TUTAJ

„SPORT”

„Na dobrej drodze”

W poprzednim tygodniu zakażenia koronawirusem wykryto u dziewięciu zawodników i członków sztabu szkoleniowego. Zgodnie z zaleceniami częstochowianie poprzedni tydzień spędzili w izolacji. W tym czasie u pozostałych pracowników i zawodników dokonano testów. Wszystkie dały wyniki negatywne. Jak na razie, nie ma informacji, by kolejne wykonane w klubie testy były pozytywne. Ognisko, jakie powstało w zespole, zostało wygaszone. To dobry sygnał. Oznacza to, że kwestią godzin jest powrót zawodników do treningu grupowego. Biorąc pod uwagę kalendarz gier częstochowian będą one niezwykle pomocne. W piątek Raków zmierzy się na wyjeździe z Wisłą Kraków, a 14 kwietnia z Cracovią w półfinale Pucharu Polski.

***

„Odczuwalny głód trofeum”

Po kolejnych wygranych w lidze i w pucharowych rozgrywkach, atmosfera w gliwickiej szatni jest bardzo dobra, w myśl powiedzenia, że zwycięstwa budują. - Jesteśmy pozytywnie nastawieni, bo marzymy o finale Pucharu Polski. W Gdyni zrobimy wszystko by się w nim znaleźć. Wygraliśmy z Pogonią i Legią, więc można powiedzieć, że droga do półfinału nas budowała i czas na kolejny krok – mówi Żyro, który w tym sezonie częściej jest zmiennikiem, ale bardzo ważnym i można się spodziewać, że w Gdyni swoje minuty na boisku otrzyma. W tym sezonie już ważne gole strzelał. Dla kibiców nieważne będzie jednak kto strzeli, ale najważniejsza jest szansa na kolejny historyczny wyczyn, po medalach w ekstraklasie.

***

„To były pucharowe sensacje”

W 1978 roku gliwiczanie, grający wtedy na zapleczu ekstraklasy, ograli „Kolejorza” u siebie 3:1, a pięć lat później było 1:0. Tamte spotkania pamięta Marcin Żemaitis, piłkarz gliwiczan w latach 1972- 84, a potem jego prezes, który reaktywował Piasta po zapaści pod koniec lat 90. - I w jednym, i w drugim przypadku nasze zwycięstwa były sensacyjne, bo poznaniacy w hierarchii polskiej piłki stali wtedy dużo wyżej niż my. Oba spotkania odbyły się na nieistniejącym już Stadionie XX-lecia. Padły wtedy rekordy frekwencji. Dochodziło do takich sytuacji, że ci, którzy stali na bramkach, wpuszczali ludzi za przysłowiowe pięć złotych, a po meczu - wiem to z relacji świadków - kapsy napchane mieli do granic możliwości - opowiada z uśmiechem pan Marcin.

***

„Nowe ustawienie górali”

- Nie mamy komfortu punktowego. Jeżeli chcemy utrzymać się w ekstraklasie, to musimy w każdym meczu te punkty zdobywać. Bardzo nam zależało, by wrócić do postawy, jaką pokazaliśmy na początku rundy. Dzięki przerwie na reprezentację mieliśmy nieco więcej czasu, by poprawić pewne elementy. Ten czas wykorzystaliśmy ponadto na to, by zmienić system gry. Cieszymy się, że udało się to zrobić – podkreślił Kordian Wójs, który wywołał jeden z istotniejszych tematów dotyczących tego spotkania. Pierwszy raz „górale” zagrali w meczu ligowym ustawieniem 3-5- 2, które staje się ostatnimi czasy coraz popularniejsze. - Gdy rozpoczynaliśmy pracę w Podbeskidziu zestaw personalny zawodników bardziej odpowiadał ustawieniu 4-2-3-1 czyli takim, jakim rozgrywaliśmy pierwsze mecze – tłumaczył asystent Roberta Kasperczyka.

***

„Nie skaczą pod sufit”

Nie ma sensu czarować się - postawę legniczan w rundzie wiosennej trzeba potraktować jako wielkie rozczarowanie. W sześciu spotkaniach zdobyli tylko 5 punktów, dzięki wygranej 3:0 z GKS-em Bełchatów oraz bezbramkowym remisom z Resovią i Koroną Kielce. Potyczki z Sandecją Nowy Sącz, Arką Gdynia i Radomiakiem trzeba potraktować jak niewypały.

Jakie widoki rysują się przed zespołem z Orła Białego na najbliższą przyszłość? Na pewno nie ma powodów, by skakać z radości pod sufi t, bo w najbliższych sześciu kolejkach „Miedzianka” aż pięć razy zagra na wyjeździe! Jej rywalami będą: Chrobry Głogów, GKS 1962 Jastrzębie, Puszcza Niepołomice, Widzew Łódź i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Przerywnikiem w tym „rejsie objazdowym” będzie pojedynek na własnym boisku z Górnikiem Łęczna, do którego dojdzie pod koniec kwietnia.

***

„Dziewięć razy na zero”

Wprawdzie Konrad Jałocha przy strzale Łukasza Wolsztyńskiego z „wapna” nie dotknął piłki, ale na swoje konto po ważnym meczu z gdynianami mógł zapisać pierwszy w tym sezonie niewykorzystany przez rywali rzut karny oraz dziewiąte w obecnych rozgrywkach „zero z tyłu”. Jeżeli do tego dodamy, że 29-letni bramkarz do spotkania z gdyńskim zespołem, w którym spędził dwa sezony, ciesząc się z awansu i zaliczając 28 występów w ekstraklasie, podchodził w sposób szczególny, to trudno się dziwić radości doświadczonego golkipera, który pewnymi interwencjami zapewnił GKS-owi spokój w tyłach.

***

„Przerwać kolejną serię”

Piłkarze z Sosnowca, pokonując Widzew w końcu odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu. Ta sztuka udała im się po raz pierwszy w sezonie. Teraz przed nimi kolejne zadanie, czyli przerwanie serii wyjazdowych spotkań bez zwycięstwa. Ekipa ze Stadionu Ludowego to jedyny zespół na zapleczu ekstraklasy, który w tym sezonie nie wygrał jeszcze na obcym terenie. Aż osiem z jedenastu wyjazdów to porażki. Trzykrotnie udało się wywalczyć remis, z czego dwukrotnie w Łodzi, w meczach przeciwko Widzewowi oraz ŁKS-owi. Sosnowiczanie wraz z GKSem Bełchatów zdobyli także najmniej bramek na wyjazdach, zaledwie cztery.

***

„Wielki nieobecny”

Niespełna 8 miesięcy temu w finale Ligi Mistrzów Bayern Monachium pokonał Paris SG 1:0 po golu Kingsleya Comana, byłego zawodnika francuskiego klubu. Teraz los skojarzył te zespoły w ćwierćfinale i jest to największa atrakcja tej fazy rozgrywek. Byłaby jeszcze większa, gdyby zagrał Robert Lewandowski. Komentując wyniki losowania zapowiadaliśmy jego starcie z Neymarem i Kylianem Mbappe, ale los bywa złośliwy. „Lewy” w meczu eliminacji mundialu z jedną z najsłabszych reprezentacji Europy Andorą doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka tygodni.

***

„Koniec sielanki Thomasa Tuchela”

Chelsea najpierw będzie czyniła honory gości, „Niebiescy” muszą zaprezentować się dużo korzystniej, aniżeli w ostatniej kolejce ligowej. Kibice Chelsea długo nie mogli dojść do siebie po tym, co stało się w starciu ich ulubieńców z West Bromwich. Przypomnijmy, że odkąd niemiecki szkoleniowiec – pod koniec stycznia br. - przejął drużynę, nie przegrała żadnego z 14 kolejnych meczów i straciła w nich zaledwie 2 gole. 12 razy odnotowała czyste konto. Tymczasem w minioną sobotę na Stamford Bridge przyjechał zespół, który jest bardzo blisko... spadku z angielskiej ekstraklasy. I kibice Chelsea przeżyli szok, bo zespół przegrał 2:5! - Trudno mi to jakkolwiek racjonalnie wytłumaczyć – stwierdził po tym spotkaniu opiekun Chelsea, który dwa dni później, na treningu, musiał interweniować po tym, jak do gardeł skoczyli sobie bramkarz Kepa Arrizabalaga i obrońca Antonio Ruediger. Drugi z wymienionych został odesłany do szatni i choć zdążył już przeprosić kolegę z zespołu, najprawdopodobniej zostanie ukarany przez klub. Jak zatem widać sielanka Thomasa Tuchela na Stamford Bridge nie trwała długo i teraz należy gasić pożary.

***

„Artur Szymczyk: Jeśli będzie trzeba, podejmiemy rozmowy z Rakowem i miastem”

Śledzi pan to, co dzieje się na Rakowie, na Limanowskiego?

Oczywiście, w końcu jestem też prezesem częstochowskiego podokręgu, a tam grają zrzeszone przez nas dzieciaki. Widzę, jak postępują prace. Wiem, że ta inwestycja się ziści i w tej rundzie Raków zagra u siebie. Czy już w połowie kwietnia z Lechem? Czas pokaże, ale lifting obiektu postępuje. Nie będzie się czym poszczycić, ale najważniejsze, że spełnione zostaną wymagania licencyjne. 

Stadion Rakowa może być alternatywą także dla Skry?

Jeśli nie dostalibyśmy licencji na Loretańską, to nie wyobrażam sobie nie podjąć rozmów z miastem i władzami Rakowa. To stadion miejski. Skoro dotąd nie znalazły się pieniądze na wymianę murawy na „Lorecie”, to mam nadzieję, że chociaż pozwolono by nam rozgrywać mecze przy Limanowskiego. Trudno, by ktoś zniweczył wieloletnią pracę i walkę o szczebel centralny brakiem odpowiedniej infrastruktury, która wkrótce w mieście i tak stanie. Pamiętam, w jakim miejscu był Raków, gdy walczył o niego Michał Świerczewski i dokąd go doprowadził. My - oczywiście w mniejszej skali - jesteśmy w podobnej sytuacji. Wierzę, że dojdziemy do porozumienia z MOSiR-em oraz Rakowem i gdy będzie konieczność, pozwoli nam się grać na „Limance”. By nie karać chłopaków, którzy wywalczyli II lub I ligę.

„SUPER EXPRESS”

„Bayern osierocony tylko do 19 kwietnia?”

Kontuzja kolana Lewandowskiego została już odmieniona przez wszystkie przypadki. Najpierw lekarz kadry informował, że przerwa potrwa do 5, może 10kwietnia, potem niemieccy medycy zagrozili miesięczną przerwą. Teraz z kolei w „Bildzie” padła konkretna data możliwego powrotu – 19 kwietnia. To by oznaczało, że Lewandowski skróci rekonwalescencję aż o tydzień. W ten sposób „Lewy” odzyskałby dwa mecze w Bundeslidze – z Bayerem (20 kwietnia) oraz Mainz (24 kwietnia).


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się