Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus
Zawód Nawałką, udana misja ratunkowa Skowronka. Jak wyglądały trenerskie powroty do Ekstraklasy?
Maciej Skorża na dniach ma zostać zaprezentowany jako nowy-stary trener Lecha Poznań. Tym samym wróci do Ekstraklasy po ponad 3,5-rocznej przerwie. Jak radzili sobie szkoleniowcy, którzy zatęsknili za polską ligą? W nawiasach zawarliśmy lata, w których dany trener prowadził ostatni klub w Ekstraklasie przed rozłąką i kluby po powrocie.
Wojciech Stawowy (2013-2014; 2020)
Pomiędzy dwuletnią przygodą w Cracovii, podczas której wyciągnął klub z I ligi, a próbą ratowania Ekstraklasy dla ŁKS-u minęło około 6 lat. Kupa czasu. Stawowy zdążył w fatalnym stylu poprowadzić Miedź i Widzewa oraz zostać dyrektorem sportowym w Escolii Varsovia. Jednak – mimo tego niekorzystnego CV, nie ma sensu obwiniać trenera za spadek w ubiegłym sezonie. Objął zespół na 10 kolejek przed końcem rozgrywek, musiał rzeźbić z tego, co zostawił mu Kazimierz Moskal, a „góra” najwyraźniej albo liczyła na cudowną przemianę w grze, czyli wydłużony efekt nowej miotły (nawet tego krótkiego nie było), albo się pogodziła ze spadkiem chcąc zacząć budowę czegoś trwalszego na najbliższe miesiące. Cóż, to też wyszło średnio, bo Stawowego w Łodzi już nie ma. Powrót do Ekstraklasy był więc niezbyt udany.
Adam Nawałka (2010-2013; 2018-2019)
Powrót najgłośniejszy, najbardziej elektryzujący, ale też taki, po którym najwięcej sobie obiecywaliśmy. Bo umówmy się – w Górniku robił świetną robotę, w reprezentacji zbudował markę i pokazał się światu, a skoro Lech był wtedy w potrzebie po zwolnieniu Ivana Djurdjevicia, to czy mógł wybrać lepiej? Teraz, gdy znamy zakończenie, powiemy, że nawet powinien! Nawałka nie zrobił kompletnie nic, by Lecha uzdrowić. Kompromitował się Vujadinoviciem, nie naciskał na transfery w zimowym okienku, a na konferencjach prasowych zakładał różowe okulary i mówił, że kadra jest git, nie ma do czego się przyczepić. Władze Kolejorza są ostatnimi, które moglibyśmy posądzać o logikę w polityce personalnej, jednak wtedy Adam Nawałka dawał powody do tego, by go zwolnić. Już nawet abstrahując od jego urojonych pomysłów, na których temat krążyły legendy – zawalił po całości przede wszystkim piłkarsko. Cztery miesiące pobytu w Poznaniu nie wystawiły mu najlepszego świadectwa.
🔥 Adam Nawałka trenerem @LechPoznan! Były selekcjoner reprezentacji Polski 🇵🇱 związał się z Kolejorzem umową do 30 czerwca 2021 roku. Witamy na pokładzie trenerze! 🔵⚪️🚂
— Lech Poznań (@LechPoznan) November 25, 2018
Więcej informacji: https://t.co/kVrh0CTH5C pic.twitter.com/4SujSbtJTk
Artur Skowronek (2014; 2019-2020)
Zestawiając jego epizody pracy w Pogoni i Widzewie z tym, co widzieliśmy w Wiśle Kraków po pięciu latach przerwy, widać różnicę. Na pewno na plus, dał radę przynajmniej spędzić w jednym klubie więcej niż rok! A do tego wyciągnął „Białą Gwiazdę” z potężnego kryzysu i wiosną odpalił prawdziwą petardę, dzięki której Wisła w ogóle się w Ekstraklasie utrzymała. Ale chwalenie trenera tylko w odniesieniu do jego przeszłości nie ma za bardzo sensu – w kolejnych rozgrywkach oczekiwaliśmy rozwoju, postępu i choć odrobiny spokoju. A co dostaliśmy? Dziwne decyzje personalne, zarówno jeśli chodzi o sztab, jak i zawodników, zwłaszcza w trakcie spotkań. Od początku sezonu wygrał tylko mecze z Podbeskidziem i Stalą Mielec, a Wisła pod jego wodzą była totalnie bezpłciową drużyną. Inna sprawa, czy ta sytuacja teraz uległa zmianie – faktem jest, że Skowronek w Krakowie, mimo jego wcześniejszej zasługi, długodystansowo zawiódł.
Jan Urban (2012-2013; 2015-2018)
W Osasunie nie zrobił wielkiej kariery, nieco ponad rok po podpisaniu kontraktu w Hiszpanii był już trenerem Lecha Poznań. I trzeba przyznać, startował z niewdzięcznej pozycji – jako czerwona latarnia z 5 punktami na koncie. Wtedy o mistrzostwie ani o pucharach raczej nikt nie marzył, trzeba było uratować sezon. I to się udało – Kolejorz skończył w grupie mistrzowskiej. Ale też można mieć pretensje – po 30 kolejkach Lech tracił do podium tylko 3 oczka, ale na finiszu totalnie się skompromitował zdobywając tylko 4 punkty w 7 meczach. Do tego, okazał się gorszy od Legii w finale Pucharu Polski.
W Śląsku z kolei Jan Urban był do bólu przeciętny – nie awansował do grupy mistrzowskiej na wiosnę 2017 roku, mimo że cel nie był jakiś wybitnie odległy (w momencie przejęcia drużyny tracił do 8. miejsca 3 punkty), a w następnym sezonie został zwolniony z obawy o powtórkę z rozrywki. Niedawno minęły 3 lata odkąd poprowadził swój ostatni mecz.
Robert Kasperczyk (2011-2012; 2020- )
Rozbrat z Ekstraklasą najdłuższy ze wszystkich tu zgromadzonych. Awansował do niej w 2011 roku, ale dość szybko, bo po niespełna 1,5 roku, został zwolniony. Przez 8 lat pracował kolejno w:
- Stali Rzeszów – od stycznia do kwietnia 2013 roku, poprowadził Stal w 6 meczach II ligi wschodniej (zwycięstwo, 4 remisy, porażka), potem zgrzyty z władzami.
- Motorze Lublin – spędził tam niecałe siedem miesięcy. Przejął zespół w trakcie sezonu, a w kwietniu został zwolniony. Średnio jeden punkt na mecz, bilans 5-6-10, czwarty najgorszy wynik w lidze za okres jego pracy w klubie i spadek do III ligi na koniec rozgrywek.
- Limanovii – w której trenował jeszcze krócej niż w Rzeszowie – dwa miesiące. Przegrał 6 na 9 spotkań, z czego pięć z rzędu od 23 sierpnia do 14 września. Z tego powodu Limanovia znalazła się w strefie spadkowej II ligi, a z Kasperczykiem rozwiązano umowę za porozumieniem stron. Klub skończył sezon na ostatnim miejscu, spadł do III ligi.
- Sandecji – od maja 2015 roku do stycznia 2016 roku na pierwszoligowym szczeblu. Zanotował 6 zwycięstw, 7 remisów i 9 porażek, tłumów nie porwał.
Więc trudno było oczekiwać wielkiej zmiany po odejściu Krzysztofa Brede. Ale miło się zaskoczyliśmy na początku rundy wiosennej, kiedy „Górali” oglądało się z przyjemnością. Furorę robił Rafał Janicki, Biliński był regularny, a dodatkowo okazało się, że tracenie goli w hurtowych ilościach wcale nie musi być dewizą beniaminka. Potem było już gorzej, ale walka o utrzymanie wciąż trwa. Trudno więc na razie jakkolwiek ocenić comeback w wykonaniu Kasperczyka, więcej będzie można powiedzieć po sezonie, ale na razie jest lepiej niż się spodziewaliśmy.
Dariusz Wdowdczyk (2005-2007; 2013-2017)
Z Legią zdobył mistrzostwo Polski, w pucharach nic nie zdziałał, a potem przyszedł kryzys. Wcześniej jednak siedział po uszy w aferze korupcyjnej, przez co zrobił sobie dość długą, wymuszoną przerwę od trenerki. Na poważnie wrócił dopiero w 2013 roku, kiedy to w Pogoni powierzono mu misję ratunkową. Utrzymał zespół w Ekstraklasie, a w następnym sezonie widowiskowo awansował do grupy mistrzowskiej mając nawet niezłe perspektywy na awans do eliminacji do europejskich pucharów. Nic z tego nie wyszło, kilka miesięcy później Wdowczyka zwolniono.
Z Wisłą Kraków rozwiązał umowę po konflikcie z władzami klubu uprzednio wyciągając zespół z kryzysu, w który ten wpadł na początku sezonu 2016/2017. Z kolei w Piaście spędził tylko pół roku. Zespół pozostawił wówczas w strefie spadkowej, a na ratunek ruszył wtedy…
Waldemar Fornalik (2009-2012; 2014-)
Bez wątpienia najlepszy powrót do Ekstraklasy ze wszystkich jeśli spojrzymy na całość poreprezentacyjnej kariery. Jednak sam powrót do Ruchu po nieudanej przygodzie z reprezentacją trudno nazwać strzałem w dziesiątkę. Oczywiście, problemy wewnętrzne nie były zależne od niego, natomiast fsportowo można było oczekiwać więcej. Chorzowianie miotali się gdzieś na pograniczu czołowej grupy mistrzowskiej i spadkowej, a w sezonie 2016/2017 spadli z Ekstraklasy. Sam Fornalik odszedł z klubu po 30. kolejce. Piast Gliwice to już inna, przepiękna część tej historii i to z pewnością trzecie miejsce oraz mistrzostwo Polski trener gliwiczan chciałby przywoływać we wspomnieniach jako pierwsze.