Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Boniek: Przyszły prezes nie wybierze Przesmyckiego. Surma: Nie przeproszę za całowanie herbu Legii. Jak Kuba pomagał Rakowowi?

Autor: zebrał Mariusz Bielski
2021-04-09 07:40:09

Co Boniek sądzi o pracy Przesmyckiego? Jak Błaszczykowski ratował Raków? Czy Surma żałuje całowania herbu Legii i odejścia z Wisły Kraków? Co Michniewicza wkurza w Legii? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w dzisiejszej prasie!

PRZEGLĄD SPORTOWY

„Zbigniew Boniek: Stan jest umiarkowanie dobry”

Przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN Zbigniew Przesmycki przegrał w Łodzi proces z byłym ekstraklasowym arbitrem Jarosławem Rynkiewiczem. Ten zarzucił mu, że przewodniczący jest m.in. „mściwy i nieuczciwy”. Ponoć świadkowie, wypowiadający się w trakcie procesu mieli potwierdzać, że Przesmycki i jego Kolegium Sędziów nie działają zgodnie z przepisami PZPN. Rynkiewicz zamierza złożyć wniosek o odwołanie Przesmyckiego z pełnionej funkcji.
Ktoś pomylił chyba odwagę z odważnikiem. Pan Rynkiewicz nie będzie decydował o tym, kto może, a kto nie może być przewodniczącym Kolegium Sędziów PZPN. Jeżeli chodzi o pana Przesmyckiego, to możecie być spokojni. Przewodniczącym będzie do 18 sierpnia. Wtedy wygasa jego kadencja. Wątpię, żeby nowy prezes i nowy zarząd PZPN ponownie powołali go na to stanowisko. Mój następca będzie pewnie szukał innej osoby. Nie rozumiem do końca, jaki związek ma mieć proces w sądzie o zniesławienie z jakimiś decyzjami w PZPN. Jak pan Rynkiewicz przyjdzie do PZPN z jakimś wnioskiem, to go wyśmieję. Jeżeli on wygrał swoją sprawę w sądzie, to gratuluję mu, brawo i do widzenia. Ja też mam proces z jakimś dziennikarzem o zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych. Jeżeli wygram, to nie będę wnioskował o to, żeby ten pan przestał być dziennikarzem. Po prostu wygram sprawę. PZPN do sprawy Przesmyckiego z Rynkiewiczem nic nie ma.

Ponoć zeznania świadków wskazują na to, że Kolegium Sędziów było sterowane w nieprawidłowy sposób.
Sprawa dotyczy rozstrzygnięcia procesu cywilnego na linii pan Przesmycki kontra pan Rynkiewicz. Sąd nie zaakceptował powództwa Przesmyckiego i tyle. Koniec, kropka. Co do tego ma mieć PZPN? Przesmycki może się wielu ludziom nie podobać. Fakty są takie, że jest pracowity i poprawił poziom sędziowania. Jest dużo młodych, nowych i fajnych arbitrów. Sędziowie zawsze będą mieli swoje piekiełko, bo zawsze ktoś się pomyli, ktoś zrobi błąd i będą do jakiegoś arbitra pretensje. Nie narzekajmy jednak na sędziów, bo to jest naprawdę jeden z ostatnich problemów polskiej piłki.”

Więcej TUTAJ

***

„Piłka to tylko dodatek”

„Na początku stycznia 27-letni obrońca drugoligowca odebrał telefon. Okazało się, że znalazła się osoba, prawdopodobnie genetyczny bliźniak, który potrzebuje pomocy, bo zmaga się z białaczką. Mariusz Holik bez wahania podjął decyzję: trzeba pomóc. Wszystko zaczęło się od tego, że dwa lata temu piłkarz widział telewizyjną reklamę, w której zachęcano do oddawania szpiku kostnego. Zapisanie się do bazy potencjalnych dawców to formalność trwająca kilka minut, jednak trzeba się liczyć z jej konsekwencjami. Zawsze może zadzwonić telefon, że ktoś, nawet oddalony o parę tysięcy kilometrów, potrzebuje pomocy właśnie od ciebie. Przy leczeniu nowotworów krwi przeszczep szpiku bywa bardzo skuteczną metodą i taki zabieg pomógł już wielu osobom. Sama procedura oddania szpiku nie jest szczególnie przyjemna, ale nagroda jest ogromna: świadomość, że mogło się komuś uratować życie.”

***

„Kapitan wraca na podkład”

„Kiedy morze przestało być spokojne, Skorża zaczął zwracać uwagę na kuriozalne rzeczy. Ot, choćby cały zespół Lecha musiał zapłacić karę za zbyt głośne – zdaniem trenera – słuchanie muzyki w autokarze. W Pogoni nieporozumienia pojawiły się jeszcze na zgrupowaniu we Wronkach, kiedy szkoleniowiec miał pretensje do doświadczonych zawodników o... picie kawy. Później, gdy sytuacja z meczu na mecz stawała się  trudniejsza, ważne okazywało się, czy piłkarz miał na sobie długie czy krótkie spodnie. Jakby to faktycznie miało wpływ na jego grę... Swoją drogą Skorża o fatalne rezultaty Portowców obwiniał zawodników, w żadnym wypadku siebie i mniej więcej to mówił kibicom w trakcie spotkań, na które chodził sam, bez przedstawicieli rady drużyny. To był kolejny punkt zapalny konfliktu w Szczecinie, bo – oczywiście – piłkarze dowiedzieli się, co też trener opowiadał za ich plecami.”

Więcej TUTAJ

***

„Młodzież w rolach głównych”

„Ale to nie Rosołek okazał się kluczowy, znów zadecydowała odwaga szkoleniowca. W 59. minucie zdjął z boiska 19-latka, a wprowadził za niego rówieśnika – Kacpra Skibickiego. I znów historia wyglądała bardzo podobnie – debiutancki mecz w ekstraklasie, po ośmiu minutach pierwsza bramka. Kto ma szansę stać się nieoczywistym bohaterem w niedzielę? W zespole Michniewicza będzie go zdecydowanie trudniej znaleźć niż jesienią, bo kadra jest mocniejsza niż pół roku temu, trudniej przebić się do składu. Szkoleniowiec może zdecydować się na manewr, który zastosował z Górnikiem (2:1) i wprowadzić Kacpra Kostorza – w Zabrzu to on strzelił zwycięskiego gola, jest gotowy, by wyjść na boisko w Poznaniu. Na większą szansę wciąż czeka sprowadzony zimą Ernest Muci – 20-letni Albańczyk wystąpił dotychczas w dwóch spotkaniach (łącznie rozegrał 57 minut). W jego przypadku Michniewicz apeluje jednak o cierpliwość.”

Więcej TUTAJ

***

„Wyplenić minimalizm”

„Prowadzimy 4:1, wychodzimy na drugą połowę i chcemy bronić wyniku 4:1 u siebie? – dopytywał po spotkaniu Michniewicz, nie akceptując reakcji swoich zawodników na bramkę, jaką stracili tuż przed przerwą (Adam Frączczak pokonał Artura Boruca). – Gramy do przodu, budujemy akcje, nie dajemy przeciwnikowi stwarzać własnych sytuacji. I nagle wychodzimy na drugą połowę i przestajemy to robić. Z zespołu, który grał koncertowo, bo to była najlepsza połowa, jaką widziałem podczas naszej wspólnej pracy, stajemy się inną, odmienioną drużyną – analizował wydarzenia w drugiej połowie, co pokazały klubowe media. – Musimy uwierzyć w siebie, więcej wiary! Nie chowajcie głów, nie patrzcie pod nogi. Strzeliliście nam gola? To my wam za to strzelimy trzy! Tak musicie do tego podchodzić! Wtedy będziemy silnym, klasowym zespołem. Znów jedna minuta zmienia wasze nastawienie, pewność siebie. Jedna bramka. Ale to jest jak w boksie: jak dostaniesz jeden cios, to schodzisz z ringu? Walczysz dalej! Czasem trzeba wstać z desek. A my dostajemy jednego klapsa na własne życzenie i odmieniamy zespół. Jesteśmy Legią i mamy grać tak jak Legia! – nawoływał na zarejestrowanym przez stronę legia.com fi lmiku Michniewicz.”

Więcej TUTAJ

***

„Nieznana historia Kuby”

„Na przełomie 2009 i 2010 roku ze sponsorowania klubu wycofała się Huta Częstochowa. Z dnia na dzień zaczęło brakować pieniędzy i to dosłownie na wszystko. Najpierw trenerem zostaje Brzęczek, później prezesem jego przyjaciel i były gracz Rakowa Krzysztof Kołaczyk. Co ciekawe jednym z asystentów Brzęczka jest wówczas Dawid Błaszczykowski, czyli obecny prezes Wisły Kraków. Zresztą Kołaczyk również pracuje teraz przy Reymonta. Jest dziś pełnomocnikiem zarządu Wisły ds. Akademii. Popytaliśmy o tamte czasy ludzi związanych wówczas z Rakowem i potwierdzają oni, że w najtrudniejszych finansowo momentach Błaszczykowski i Brzęczek wykładali własne środki na funkcjonowanie klubu. Bywało, że brakowało funduszy na opłacenie rachunku za energię, zakup środków czystości czy po prostu jedzenie dla zawodników. Wtedy klub właśnie ratowali szkoleniowiec i jego siostrzeniec. – Nie składało się to tylko na pomoc stricte finansową. Kuba był wizytówką klubu i pomagał w wielu sprawach. Jego nazwisko otwierało drzwi i sprawiało, że klub był bardziej wiarygodny w oczach potencjalnych sponsorów – mówi nam anonimowo jedna z osób znająca realia tamtego Rakowa.”

Więcej TUTAJ

***

„Sobolewski zrezygnuje”

„Sobolewski swoją deklaracją o odejściu zaskoczył wszystkich w Płocku, w tym szefów klubu. Czy trzymanie trenera, który już zadeklarował, że nie zostaje w Wiśle, ma sens? Na to muszą szybko znaleźć odpowiedź prezes Tomasz Marzec i dyrektor sportowy Paweł Magdoń. Już kiedy w środowisku trenerów pojawiały się pierwsze plotki, że Sobolewski może odejsć, zaczęto wymieniać jego potencjalnych następców. Ponoć wstępne zainteresowanie pracą w Wiśle zgłaszał już Maciej Skroża (przed podjęciem rozmów z Lechem). W kontekście kolejnego sezonu pojawiają się też nazwiska Aleksandara Vukovicia czy Jerzego Brzęczka.”

Więcej TUTAJ

***

„Marcin Flis: Dzisiaj mam więcej luzu”

„Przed przyjściem do Stali byłem dość blisko podpisania kontraktu z Rakowem Częstochowa. Miałem już zaproponowaną umowę w Częstochowie, ale nie odpowiadała mi rola, jaką miałem pełnić w zespole. Trener Marek Papszun powiedział, że nie byłbym zawodnikiem pierwszego wyboru. Oczywiście nie zamykał mi drogi do pierwszej jedenastki, mówił, żebym walczył. Wolałem znaleźć drużynę, w której szanse na grę będę miał większe. Czy zaryzykowałem? Trochę tak, ponieważ nie miałem wtedy konkretnych ofert z innych klubów. To był praktycznie ostatni moment na podpisanie gdzieś kontraktu, ponieważ mieliśmy już półmetek przygotowań do nowego sezonu. Jestem ambitnym zawodnikiem, chciałem przede wszystkim grać, więc wolałem być tam, gdzie będę miał na to większą szansę. I chciałem, żeby to był zespół w ekstraklasie. Po dwóch latach w Sandecji uznałem, że jestem gotowy, by przypomnieć się w tej lidze i na nowo zacząć budować w niej swoją markę. Czy dziś żałuję? Nie.”

Więcej TUTAJ

***

„Powtórka z nerwowej rozrywki”

„Mieliśmy znów walczyć o awans, a przyszły koszmarne wyniki – wydarzenia sprzed jedenastu lat przypomina Bartłomiej Konieczny, wówczas obrońca Podbeskidzia, a dzisiaj agent piłkarski. – Rzeczywiście, jest trochę analogii. Sezon wcześniej pod wodzą trenera Marcina Brosza byliśmy blisko ekstraklasy. Mieliśmy powtórzyć atak na elitę, ale nagle coś się skończyło i zespół się zablokował – dodaje Sławomir Ciencicała, w tamtych czasach kapitan Podbeskidzia, dziś nadal pracujący w klubie, ale już w pionie sportowym. Do trwającego sezonu bielszczanie jako beniaminek przystępowali z Krzysztofem Brede w roli trenera. Byli pełni nadziei, którą szybko zgasiły gole rywali (w 14 meczach Podbeskidzie straciło ich w sumie 38 i na koniec roku zamykało tabelę). Atmosfera w drużynie siadła, zupełnie jak na początku zimy w 2009 roku. Dlatego ci, którzy znają Kasperczyka z pierwszej kadencji, nie byli zaskoczeni, że właśnie pod względem mentalnym nastąpiła szybka poprawa. – Kiedy przyszedł trener i zaczął robić swoje porządki, dbał o naszą wiarę w siebie – wspomina Konieczny.”

Więcej TUTAJ

***

„W Lubinie idą pod prąd”

„Pretensje do Ševeli są trochę innego rodzaju – zmodyfi kowany zespół od czasu do czasu sygnalizuje poważny potencjał, ale za chwilę ogromnie rozczarowuje. Drużyna jest rozchwiana, brakuje jej konsekwencji, dyscypliny taktycznej i wyrazistości, a czasem po prostu entuzjazmu. Wrażenie czasem jest takie, że lubińscy piłkarze wychodzą na boisko jak za karę, żeby tylko odbębnić 90 minut i szybko udać się pod prysznic. To, co miało być atutem Ševeli – energia, odwaga i polot – nagle stało się denerwującym niedoborem. Trener jednak ma kłopot z systemowym promowaniem nowych zawodników, choć imponująco udało mu się to z Białkiem i nieźle wyszło z Kacprem Chodyną. Inni mają co najwyżej przebłyski, ich forma staje się zagadką – tak było w przypadku Jewgienija Baszkirowa, który rok temu miał świetne wejście do drużyny, a teraz nie wiadomo dlaczego jest cieniem tamtego piłkarza. Wielką porażką trenera jest Samuel Mraz, który miał być lekiem na problemy w ataku, a teraz okazuje się, że więcej od reprezentanta Słowacji daje wyciągnięty z I ligi Karol Podliński, choć też nie strzela goli.”

Więcej TUTAJ

***

„Bałkańska siła Lechii”

„Serb nie spodziewał się, że dostanie szansę od pierwszych minut. – Dowiedziałem się o tym bezpośrednio w dniu meczu. Zresztą były święta i dzień przed spotkaniem nie mieliśmy treningu. Na zajęciach w kilku ćwiczeniach byłem ustawiany z Conrado na lewej stronie, ale w ogóle nie spodziewałem się, że będę grał w wyjściowym składzie. W moim przypadku zawsze różnie z tym bywa. Teraz też nie wpadam w euforię, nie mam zamiaru hucznie świętować, bo nie wiadomo, co się wydarzy – mówi nam 33-latek. Pomocnik nie miał jednak obaw, czy wytrzyma trudy spotkania. – Nie martwiłem się o aspekty fi yczne, bo bardzo dobrze się czuję. Ilekroć jestem na boisku, staram się dawać konkrety i podobnie było teraz. Jestem zadowolony z tego występu, ale wiem, że zawsze można zagrać lepiej. Wiem, gdzie popełniłem błędy. Bardzo się cieszę ze swojej bramki i dobrego występu, ale nie mniejszą radość dała mi bramka Mario. Dobrze, że wrócił, bo wiem, w jakim miejscu był jeszcze niedawno.”

Więcej TUTAJ

***

„Trzon niezmienny”

„W drużynie Piasta zostało jednak kilku graczy, którzy pamiętają wspomniany mecz z Górnikiem zakończony walkowerem. W tamtym spotkaniu grali m.in. Tomasz Jodłowiec, Jakub Czerwiński, Martin Konczkowski i Gerard Badia. Każdy z nich jest obecnie bardzo ważnym ogniwem gliwiczan i już od kilku lat stanowi o sile Piasta. Doświadczona kadra wzmocniona będącym w świetnej formie Jakubem Świerczokiem pozwoliła gliwiczanom na odrobienie strat po słabym początku sezonu. Humory nieco popsuły się po odpadnięciu z Pucharu Polski (0:0, 3:4 po rzutach karnych). – Mam ogromny żal, że to nie my zagramy w fi nale. Wszystkie mecze pucharowe w obecnym sezonie graliśmy na wyjeździe, ale to już bez znaczenia – powiedział po meczu z Arką Fornalik. Teraz jego zespół może się skupić na lidze i spróbować zająć miejsce dające prawo gry w europejkich pucharach. Po dojściu do 3. rundy w poprzedniej edycji eliminacji LE apetyty na grę w Europie w Gliwicach tylko wzrosły.”

***

„Probierz znów odwiedzi starych znajomych”

„Uczciwie trzeba dodać, że ostatnimi czasy coś drgnęło. Zespół Probierza wykrzesał z siebie głęboko ukryte pokłady ambicji i ograł u siebie Lecha Poznań, a wcześniej uczyniła to Jaga, z tą różnicą, że trzy punkty zgarnęła w stolicy Wielkopolski. Fakt, że zespół tymczasowego trenera białostoczan – Rafała Grzyba nie popisał się w kolejnym spotkaniu, ulegając Śląskowi Wrocław (0:1), ale gospodarze stworzyli przynajmniej kilka dogodnych okazji, co jeszcze nie tak dawno za kadencji Bogdana Zająca zbyt częste i oczywiste absolutnie nie było.”

***

„Łukasz Surma: Zniknąłem? Nieprawda, jestem w centrum”

„Kibicom Wisły Kraków też pan podpadł. Żałuje pan, że całował herb Legii na ich oczach, kiedy strzelił pan Białej Gwieździe gola?
To był odruch spowodowany złymi emocjami, jakie we mnie się zagnieździły, gdy odchodziłem z Krakowa. Trochę mi to potem przeszkodziło, ale nie będę nikogo za to przepraszał. Znów wracamy do tego samego: byłem zły, bo mi zależało. Szacunek do klubu to jedno, ale do siebie też trzeba go mieć. Miałem prawo mieć o pewne rzeczy żal, o to, jak mnie, wychowanka, potraktowano. Liczyłem, że skoro w tym klubie się ukształtowałem, to będą na mnie stawiali, szczególnie że byłem wyróżniającym się juniorem, trampkarzem. Rzeczywistość to jednak boleśnie zweryfikowała. Ale nie płaczę nad tym, wziąłem się w garść, poszedłem inną drogą, do innych klubów, w nich budowałem swoją karierę.

A jednak był pan ponownie pracownikiem Wisły, tyle że zrezygnował z prowadzenia drużyny w Centralnej Lidze Juniorów zaledwie po pięciu dniach. Powód – oświadczenie Stowarzyszenia Kibiców, które uznało, że nie szanuje pan barw. Dziś pan uważa, że słusznie postąpił, odchodząc?
Kiedy przeczytałem oświadczenie, nie chciałem tracić sił, by odkręcać pewne rzeczy. Szczególnie że nie czułem, by klub mnie bronił, nie czułem, abym miał poparcie we władzach. Sądzę, że zatrudnienie mnie na tym stanowisku było inicjatywą pojedynczej osoby, to nie przemawiało za tym, abym został, walczył.”

 

SPORT

„Dylematów nie brakuje”

„W poprzednim tygodniu szkoleniowiec Rakowa miał gotowych do gry ledwie dwóch stoperów. Jak łatwo się domyślić, na dzisiejsze spotkanie ich grupa jest szersza, jednak trudno o personalia. Klub nie ujawnił nazwisk zakażonych zawodników. Wiadomo jedynie, że chory był Kamil Piątkowski. Pozytywny wynik testu otrzymał podczas zgrupowania reprezentacji Polski. Prawdopodobnie zabraknie go w Krakowie. Podobnie będzie z Tomaszem Petraszkiem. Czech wrócił do treningów, jednak na razie musi dojść do odpowiedniej formy. Obecność pozostałych można jedynie wywróżyć z fusów.”

***

„Sitek – wolny elektron”

„Co ciekawe, nominalny skrzydłowy wystąpił w duecie napastników z Kamilem Bilińskim. Jak ocenił swój występ na nietypowej dla siebie pozycji? - Wypadłem dobrze, bo też dobrze się czułem. Lubię być takim... wolnym elektronem. Miałem swoje sytuacje i cieszę się, że jedna z nich skończyła się golem, choć to nie ja strzeliłem. Trzeba jednak popracować nad wykończeniem. Chłodna głowa przyjdzie z czasem - powiedział po meczu z Wisłą 21-letni piłkarz, z którym gracze krakowskiego zespołu mieli niemałe problemy; przede wszystkim z jego ruchliwością i szybkością. - Zaskoczyliśmy Wisłę agresywnością i swobodą. Stworzyliśmy najwięcej sytuacji od... początku sezonu. Mecz nie był nudny i na pewno miło się go oglądało. Wyciągnęliśmy wnioski po spotkaniu z Wartą, w którym nie stwarzaliśmy sytuacji. Taka gra cieszy bardziej zarówno nas, jak i kibiców. Chcemy to podtrzymać, a w kolejnych meczach pokazać, że to nie był jednorazowy wybryk – dodał.”

***

„Boli, jeszcze boli...”

„Trener Waldemar Fornalik również miał nietęgą minę, bo jeszcze nigdy w roli trenera nie sięgnął po Puchar Polski. Przed nim i jego sztabem teraz najtrudniejsze i najważniejsze zadanie - pozbieranie drużyny. Nie chodzi tylko o derby z Górnikiem, choć to będzie papierek lakmusowy pokazujący, jak gliwiczanie poradzili sobie z pucharową traumą. Większy dołek psychiczny może kosztować byle jakie zakończenie sezonu, a przecież każde miejsce w tabeli to konkretne premie od Ekstraklasy SA. - Jesteśmy rozczarowani. Bardzo żałujemy, że nie zagramy w finale. Mogę mieć pretensje o grę w pierwszej połowie, natomiast w drugiej kontrola była po naszej stronie i mieliśmy naprawdę bardzo dobre sytuacje. Ale cóż... piłka po raz kolejny pokazała, że jest nieprzewidywalna - przyznał trener Fornalik.”

***

„Ćwierć tysiąca kapitana”

„Z perspektywy tych siedmiu spotkań, które mam już za sobą, mogę powiedzieć, że bardziej jestem zadowolony z postawy drużyny niż mojej, bo na razie to czuję, że drużyna mnie ciągnie – dodaje wychowanek MOSM-u Tychy. - Ze zdrowiem wszystko jest w porządku, ale patrząc na swoją grę widzę, że to nie jest ten „Maniol”, którego pamiętam sprzed kontuzji. Gdy człowiek się przyzwyczai do gry na pewnym pułapie, to chciałby być znowu na nim, a nie szukać wytłumaczenia, że po tak długiej przerwie i wyleczeniu takiej kontuzji to i tak w sumie jest dobrze. Z ambicjonalnego podejścia chciałbym już w najbliższym meczu wrócić na ten swój szczyt, ale słyszałem, że dochodzenie do tej najwyższej dyspozycji trwa zwykle tyle, ile trwała przerwa. Chciałbym jednak jak najszybciej znowu dawać drużynie tyle, ile dawałem w poprzednim sezonie. Nad tym pracuję na każdym treningu i z tą myślą wychodzę na każdy mecz.”

***

„Tomasz Midzierski: Zagramy z silnym przeciwnikiem”

„Jak udało wam się wygrać w Rzeszowie? Wszystkie drużyny, które tam grały narzekają, że na tym boisku nie sposób grać w piłkę.
Murawa rzeczywiście jest tam bardzo słaba, nie ma tam systemu podgrzewania, nie jestem nawet pewien, czy jest jakiś system nawadniania. Piłka na tym boisku co rusz podskakuje, nogi często się zapadają, nieoczekiwanie pojawia się kałuża. Ale boisko jest takie samo dla obu drużyn. Co do naszej wygranej - Resovia prezentuje się teraz znacznie lepiej niż jesienią, wtedy jeszcze nowi zawodnicy nie byli ze sobą zgrani, więc można powiedzieć, że terminarz się do nas uśmiechnął. Jestem pewien, że ta drużyna zabierze punkty jeszcze wielu rywalom. Oceniam, że ten zespół utrzyma się w I lidze. Tak na... 50 procent.

Bardziej zabolała was wysoka porażka z Radomiakiem, czy ta na własnym boisku z Koroną?
Mimo wszystko ta z Koroną. Mecz toczył się pod nasze dyktando, przy wyniku 0:0 nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. Gdyby Paweł Wojciechowski strzelił gola, byłby spokój i większy komfort gry. Oczywiście porażka z Radomiakiem też nas zabolała, bo za kadencji trenera Kamila Kieresia jeszcze tak wysoko (0:3 - przyp. BN) nie przegraliśmy. Powiem szczerze - w tym meczu nie mieliśmy argumentów, by dotrzymać kroku przeciwnikowi. Na szczęście bardzo szybko dostaliśmy szansę na reakcję i powrót na właściwe tory.”

***

„Kolejny młodzieżowiec w bramce”

„Śmiało można powiedzieć, że trener Moskal miał nosa, stawiając na utalentowanego bramkarza. - Od momentu przyjścia do Sosnowca ciężko pracowałem i czekałem na swoją szansę. Nastawiłem się mentalnie na to, że w każdej chwili mogę wejść do składu. Trzeba cały czas być gotowym. W sumie była to dla mnie miła niespodzianka - mówi 19-latek, który dobrze wspomina swój debiut w barwach Zagłębia. - Miałem podwójną satysfakcję. Nie tylko dostałem możliwość debiutu, ale wygraliśmy ten mecz, jak również kolejny, w którym udało mi się zachować czyste konto. Z meczu na mecz chciałbym się rozwijać, iść do przodu - dodaje bramkarz Zagłębia.”


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się