Autor zdjęcia: Łukasz Sobala PressFocus
Wygrana z Lechem jedynie oderwaniem od szarej rzeczywistości, w Pasach szybko wszystko wraca do normy. Jaga 2:1 Cracovia
Jeśli ktoś z kibiców Cracovii miał nadzieję, że zwycięstwo z Lechem Poznań w poprzedniej kolejce spowoduje marsz w górę tabeli, to niestety musi się srogo zawieść. "Pasy" wprawdzie prowadziły przez kilka minut w Białymstoku, ale ostatecznie jeszcze w pierwszej połowie Jagiellonia rozstrzygnęła wynik meczu. Choć podopiecznym Michała Probierza zaangażowania na pewno odmówić nie można.
Może też Cracovii brakowało nieco szczęścia. Gdyby miała trochę farta, to mogłaby strzelić jeszcze co najmniej dwa gole i wygrać z Jagiellonią Białystok. Trafienie na 0:1 sprezentowała im w zasadzie defensywa gospodarzy, bo najpierw obciął się Błażej Augustyn, potem skiksował Bartłomiej Wdowik, a Thiago wystarczyło odpowiednio przystawić nogę i wolejem pokonał niezbyt pewnego tego dnia Xaviera Dziekońskiego. Zaraz "Pasy" powinny podwyższyć prowadzenie, ale Rivaldinho po zgraniu głową Pellego van Amersfoorta uderzył tylko w słupek. Jeszcze przy stanie 1:1 z kolei w poprzeczkę huknął Milan Dimun. Natomiast w drugiej odsłonie van Amersfoort po podaniu Floriana Loshaja znajdował się na minimalnym spalonym i jego trafienie nie zostało uznane przez sędziego Pawła Gila. Pech trzymał się gości i trudno napisać, że wygrał zespół wyraźnie lepszy.
Jagiellonia w zasadzie wykorzystała bowiem wszystko, co miała. W przeciwieństwie do poniedziałkowego spotkania ze Śląskiem Wrocław, tym razem skuteczności nie można jej odmówić. Pierwszego gola w sezonie strzelił w końcu Bartosz Bida, i to głową. Zwycięskie trafienie zanotował zaś plecami (!) Taras Romanczuk, najsolidniejszy ze wszystkich zawodników na boisku. W końcówce ładną asystę zabrał mu jeszcze Maciej Makuszewski, nie wykorzystując dogodnej okazji. Ogółem jednak w "Jadze", mimo że zwyciężyła, to nie wszystkich można wyróżnić. Oprócz wspomnianych wyżej Augustyna i Wdowika poniżej przyzwoitego poziomu zagrali jeszcze Kris Twardek (do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić), Przemysław Mystkowski, a nawet Jesus Imaz, który nie był szczególnie aktywny z przodu i często bardziej przydawał się w defensywie. Bardzo spolaryzowana była dziś ta forma białostockich zawodników, ale na "Pasy" to i tak wystarczyło.
A co do Cracovii - no cóż... Możemy mówić, że zabrakło im dziś szczęścia, ale zarazem przekornie można napisać, że zwycięstwo z Lechem Poznań było tylko wypadkiem przy pracy. Podopieczni Michała Probierza spośród ostatnich jedenastu spotkań wygrali raptem jedno, teraz też nie poprawili swojej sytuacji w tabeli choćby jednym punktem i widmo spadku naprawdę poważnie zaczyna im zaglądać w oczy. W niedzielę mogą zostać wyprzedzeni przez Podbeskidzie Bielsko-Biała, a ich przewaga nad ostatnią Stalą Mielec wynosi zaledwie cztery punkty, przy czym trzeba pamiętać, że gracze z Podkarpacia mają obecnie rozegrane dwa mecze mniej. Sytuacja jeszcze nie jest dramatyczna, ale trzeba powiedzieć sobie wprost, że krakowianie są na sześć kolejek przed końcem w trójce najpoważniejszych kandydatów do spadku z Ekstraklasy. I gdybyśmy mieli obstawiać, to wcale nie postawilibyśmy fortuny na to, że na pewno się utrzymają.
Jagiellonia Białystok - Cracovia 2:1 (2:1)
0:1 - Thiago 14'
1:1 - Bida 26' asysta Prikryl
2:1 - Romanczuk 37' asysta Pospisil
Jagiellonia: Dziekoński (4) - Twardek (3) (73' Kwiecień - bez oceny), Augustyn (3), Tiru (5), Wdowik (3) - Pospisil (6), Romanczuk (7) - Prikryl (6), Mystkowski (3) (68' Bortniczuk - 5), Bida (6) (68' Makuszewski - 4) - Imaz (3).
Cracovia: Niemczycki (5) - Rapa (4), Szymonowicz (4), Rodin (5), Ferraresso (5) (61' Strózik - 2) - Dimun (5) (61' Loshaj - 4), Sadiković (4) - Hanca (4), van Amersfoort (5), Thiago (6) (74' Piszczek - bez oceny) - Rivaldinho (3) (61' Alvarez - 3).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Nota: 5
Żółte kartki: Bida, Kwiecień, Imaz - Szymonowicz, Hanca, Loshaj
Piłkarz meczu: Taras Romanczuk