Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Przegląd wojsk, renesans młodzieży i rządy lidera. Jakie zadania czekają Macieja Skorżę w Lechu?
Maciej Skorża już oficjalnie podpisał dwuletni kontrakt z Lechem Poznań. W meczu z Legią jeszcze nie zasiądzie na ławce trenerskiej, ale to nie znaczy, że ma wolne – wręcz przeciwnie. Czeka go sporo pracy, by poznańską lokomotywę z powrotem wyprowadzić na dobre tory.
Ale mówiąc szczerze, większe obawy mamy co do postępowań Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka niż Macieja Skorży. Bo od samego mieszania herbata nie robi się słodsza – wymiana skrzyni biegów w samochodzie, który ma trefny silnik zmieni tyle, co nic. No ale fakt faktem to nie władze klubu się zmieniają, a trener, więc jakieś oczekiwania wypada co do niego mieć. Mniejsze bądź większe – w zależności od tego, co zostawił po sobie Dariusz Żuraw.
Stabilizacja punktowa
A zostawił tragedię jeśli chodzi o sytuację w tabeli. Umówmy się – scenariusz, w którym Warta Poznań walczy o europejskie puchary, a Lech pałęta się bliżej strefy spadkowej niż podium odstawialiśmy przed sezonem na półkę z fantastyką. Teraz jest to fakt i Maciej Skorża nie ma za dużo czasu, by to zmienić. Na wielki comeback do TOP 4 raczej niewielu już liczy i to też nie powinno być celem nadrzędnym, pod który wszystko zostanie w najbliższych tygodniach ułożone. Najważniejsze będzie stopniowe wprowadzanie własnego pomysłu i selekcja kadrowa, którą trener Lecha z pewnością w jakimś stopniu będzie chciał wcielić w życie latem. Nie po to przychodził do Poznania, żeby bazować wyłącznie na tym, co dostał „w spadku” po Dariuszu Żurawiu.
Współpraca z Tomaszem Rząsą
Nie jesteśmy zwolennikami Tomasza Rząsy w Lechu Poznań. Uważamy, że dyrektorem sportowym w takim klubie, jak Lech powinien być ktoś, kto na tej robocie się zna, kto przy transferach pracował już wcześniej i kto ma w tej kwestii przynajmniej jakąkolwiek wiarygodność oraz skuteczność. Niemniej jednak, obrażanie się na rzeczywistość nie będzie dobre dla przyszłości, a Maciej Skorża jako człowiek charyzmatyczny raczej nie pójdzie na układ, w którym będzie jadł Tomaszowi Rząsie z ręki w kwestii konstruowania kadry. Obaj panowie dobrze się znają, pracowali razem w Poznaniu w latach 2014-2015, więc najlepiej by było te niezłe stosunki wykorzystać, by nawet w kwestiach komunikacyjnych nie pojawiały się takie absurdalne wypowiedzi, jak ta dyrektora sportowego o kadrze na trzy fronty.
Wielki powrót na Bułgarską! Trener Maciej Skorża znów poprowadzi Lecha Poznań 🔵⚪️ Szkoleniowiec w sobotę podpisał dwuletni kontrakt, w niedzielę z trybun obejrzy starcie #LPOLEG, a w poniedziałek oficjalnie przejmie zespół.
— Lech Poznań (@LechPoznan) April 10, 2021
Trenerze, witamy ponownie! 🚂 pic.twitter.com/6uEJRG02UI
Skrupulatny przegląd wojsk
Zakładamy, że to prędzej Skorża będzie Rząsie wydawał polecenia odnośnie do polityki kadrowej, potrzebnych nazwisk, a nie na odwrót. Dlatego im szybciej trener Lecha skonkretyzuje się w kwestii przydatności poszczególnych zawodników, tym lepiej.
Czy przedłużać kontrakty z Thomasem Rogne i Tomaszem Dejewskim, które kończą się w czerwcu tego roku? Pierwszy z nich owszem, jest kapitanem, ale non-stop mającym problemy zdrowotne. Drugi zaś już jakiś czas temu poszedł w odstawkę, a wobec przyjścia Salamona i Milicia tym bardziej nie ma perspektyw na grę.
Czy wykupienie będącego w słabiutkiej formie Wasyla Krawecia i najpierw koszmarnie nieproduktywnego, a teraz kontuzjowanego Kaczarawy ma jakikolwiek sens?
Czy Nika Kwekweskiri jest w stanie wnieść coś więcej niż obecnie (czyli prawie nic)?
Czy skorzystać z opcji przedłużenia kontraktu z Aronem Johanssonem, gdy mówi się o możliwym odejściu Ishaka do Niemiec?
Czy warto dawać kolejną szansę Janowi Sykorze?
Na te i wiele innych pytań będzie musiał sobie Maciej Skorża odpowiedzieć raczej prędzej niż później.
Renesans młodzieży
Jak również odświeżyć poznańską młodzież. Znamienne, że gdy Dariusz Żuraw przedłużał kontrakt z Lechem w listopadzie ubiegłego roku, w zadaniach dla niego zawarliśmy wprowadzanie nowych talentów. Minęło pół roku i ci, którzy aspirowali, by pójść drogą Jóźwiaka, Gumnego, czy Modera, są… no właśnie, gdzie? Filip Marchwiński to jest totalne nieporozumienie, na ten moment poziom co najwyżej zaplecza Ekstraklasy. Jakub Kamiński i Tymoteusz Puchacz nie błyszczą formą – dopasowali się do szarzyzny, jaką prezentuje Lech nie tylko wiosną, ale już od listopada właśnie. Nie ma naturalnego lidera wśród młodzieży i tu Skorża ma pole do popisu. Albo odkurzyć tych „starych”, albo odkryć innych. Mamy nadzieje, że zrobi to z lepszym skutkiem niż poprzednik.
Lider w szatni
W im głębszym kryzysie znajdował się Lech, tym bardziej martwiliśmy się o to, w jaki sposób wypowiadał się Dariusz Żuraw. Niekończące się zapowiedzi o tym, że potrzeba jednego dobrego spotkania na przełamanie, a potem to już pójdzie, mówienie trenerowi Warty na konferencji prasowej, że on to mu w sumie zazdrości – takie małe rzeczy nie wytwarzały w głowach kibiców (zapewne piłkarzy również) obrazu charyzmatycznego trenera. Co zresztą w przemowach też było widać – Żurawiowi brakowało stanowczości i charyzmy, którą niewątpliwie Maciej Skorża posiada. Grunt, żeby potrafił dzięki niej dotrzeć do zawodników.
Powrót logiki
Mieliście kiedyś poczucie, że trener ogląda zupełnie inny mecz niż wy? Przy okazji śledzenia spotkań Lecha niejednokrotnie tak się zdarzało. Kolejorz przegrywa? No to ściągamy napastnika i wstawiamy obrońcę. Pedro Tiba najlepszy na boisku? Cyk, zmiana. Takie sytuacje można było na przestrzeni ostatnich tygodni wymieniać i wymieniać. Brak logiki połączony z brakiem wyników niekoniecznie wskazuje na relacje przyczynowo-skutkowe, ale u wielu może w takiej sytuacji zapalić się czerwona lampka. Jeśli trener nie pozwala kibicom zrozumieć, dlaczego robi X, a nie Y, to nie może to zmierzać w dobrą stronę. Maciej Skorża powinien to zmienić.