Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Z taką ofensywą nie podskoczysz nikomu. A już na pewno nie "Portowcom". Pogoń 2:0 Wisła Płock
Pogoń zrobiła swoje. Wygrała mecz, który musiała wygrać, utrzymała przewagę nad Rakowem, zachowała czyste konto, więc generalnie jedyny powód do zmartwień to kontuzje Adriana Benedyczaka i Alexandra Gorgona. Radosław Sobolewski może takich drobnych problemów Koście Runjaiciowi tylko pozazdrościć.
Alan Uryga powiedział w wywiadzie w przerwie meczu, że w drugiej połowie potrzebują bramek. Cóż, słuszne stwierdzenie w momencie, w którym Wisła Płock przez 45 minut oddała tylko jeden (niecelny) strzał, a przez cały mecz ani razu nie uderzyła celnie na bramkę Stipicy. Ale też czy powinniśmy się dziwić, skoro w podstawowym składzie wyszedł Mateusz Lewandowski? Nie ma komu grać w Wiśle Płock i to jest przerażające. Jedyne zagrożenie stworzyli w drugiej połowie Alan Uryga po rzucie rożnym, gdy trafił w poprzeczkę oraz Patryk Tuszyński, kiedy próbował lobować Dantego Stipicę, ale piłka uderzyła w słupek. A ironią losu była strata gola na 0:2 dosłownie kilkanaście sekund po tym, jak Radosław Sobolewski posłał w bój Sheridana, Tuszyńskiego i Pyrdoła, czyli dwóch napastników i pomocnika. Tragicznie wyglądali dziś płocczanie…
…również z tyłu. Jeśli nawet Alan Uryga odwala kaszanę, to wiedzcie, że dla ofensywnych piłkarzy Pogoni dzisiejszy mecz mógł być niezłym, a w dodatku nieszkodliwym poligonem doświadczalnym. Najpierw przy pierwszym golu Kozłowski zgubił Garcię z lewej strony, a Benedyczak urwał się Urydze uderzając główką. W drugiej połowie z kolei też działy się cyrki i to z obu stron. Na przykład przy bramce na 0:2 - nie dość, że Lesniak przegrał walkę z Zahoviciem, a Kucharczyk przepchnął Urygę, to jeszcze Piotr Tomasik założył łyżwy i zamiast asekurować, dość zabawnie raczkował po murawie obok biegnącego w stronę branki „Kuchego”. Była też kuriozalna strata Damiana Michalskiego, ale obyło się bez konsekwencji. Tak samo zresztą, jak po drugiej stronie - w pewnym momencie przypomniał nam o sobie Tomas Podstawski, po którego złym podaniu Patryk Tuszyński – tak jak pisaliśmy wyżej – trafił w słupek. Znamienne jednak jest to, że najlepsze sytuacje do zdobycia bramki Wiśle podarowali właśnie „Portowcy”.
Czy Radosław Sobolewski wczorajszą zapowiedzią odejścia wywołał wilka z lasu? Dzisiejszy „Przegląd Sportowy” donosił, że w razie braku kompletu punktów w meczu z Pogonią Wisła może trenera zwolnić nie czekając na koniec kontraktu. Po tym, co zobaczyliśmy, nie zdziwi nas, jeśli tak się właśnie wydarzy. Bo tutaj ani wynik, ani styl, ani decyzje boiskowe nie mogą bronić „Sobola”. Zamieszał wyjściowym składem dokonując aż pięciu zmian względem ostatniego spotkania i widzieliśmy, jak to wyglądało – bez ładu i składu. Bez zagrożenia, bez lidera na boisku. Bez jakichkolwiek nadziei, bo nie było w Szczecinie nawet fragmentu, w którym Wisła by gospodarzy przyparła do muru. A ci, mimo że trochę minimalistyczni, zwłaszcza po pierwszej bramce, to jednak zwycięscy. O to dzisiaj chodziło – zrobić swoje i utrzymać przewagę nad trzecim w tabeli Rakowem. To podopiecznym Kosty Runjaicia się udało.
Pogoń Szczecin 2:0 Wisła Płock (1:0)
1:0 – 16’ Benedyczak (asysta Kozłowski)
2:0 – 65’ Kucharczyk (asysta Zahović)
Pogoń: Stipica 5 – Bartkowski 5, Triantafyllopoulos 5, Zech 6, Mata 6 – Kowalczyk 5 (76’ Frączczak), Dąbrowski 5, Kozłowski 6 (58’ Smoliński 4), Gorgon 5 (67’ Podstawski 3), Kucharczyk 6 (76’ Kurzawa) – Benedyczak 5 (46’ Zahović 5).
Wisła Płock: Kamiński 5 – Garcia 3, Michalski 3, Uryga 2, Tomasik 3 – Gjertsen 2 (56’ Rasak 4), Szwoch 4, Adamczyk 3 (64’ Sheridan 2), Lesniak 3, Lagator 4 (64’ Tuszyński 4)– Lewandowski 2 (64’ Pyrdoł 4).
Sędzia: Łukasz Kuźma.
Nota 2x45: 4.
Żółte kartki: Frączczak.
Piłkarz meczu: Michał Kucharczyk.