Autor zdjęcia: lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka
Czy Góra da radę coś odmienić na ten jeden mecz? 4 kwestie, które może szybko usprawnić
Janusz Góra na przedmeczowej konferencji prasowej Lecha Poznań z Legią Warszawa zdecydował się plewić same komunały, nie przedstawił żadnych konkretów. Nie spodziewamy się więc, żeby były asystent Dariusza Żurawia wywrócił wszystko do góry nogami na mecz z liderem tabeli, ale... w sumie czemu miałby nie dokonać paru istotnych zmian? Nie ma przecież absolutnie nic do stracenia. Widzimy bowiem kilka kwestii, które tymczasowy trener Lecha jest w stanie usprawnić.
***
Zmienić ustawienie na 1-3-5-2
- Pracowaliśmy w tym tygodniu intensywnie nad różnymi rozwiązaniami. Wyglądało to nieźle, także nie da się wykluczyć, że będą jakieś zmiany personalne. Jeżeli chodzi o kwestie taktyczne, to chciałbym się na razie powstrzymać od komentarza w tym temacie. Na pewno będziemy starali się wykorzystać słabsze punkty Legii - powiedział Janusz Góra przed niedzielnym meczem. Co da się z tego wywnioskować? Absolutnie nic. Nie padła żadna deklaracja o zmianie sposobu gry, możemy się jedynie domyślać, że w podstawowym składzie szansę dostaną inni zawodnicy niż dotychczas.
A może być tak zmienić system gry? Ostatnio słyszeliśmy, że Lech Poznań jest przywiązany do 1-4-2-3-1 z uwagi na fakt, iż wszystkie drużyny klubu mają grać tym samym ustawieniem. A gdyby jednak na próbę przejść na trójkę obrońców? Przecież dla Góry to akurat preferowana formacja. Wydaje się, że Lech ma do tego odpowiednich wykonawców. Grający ostatnio na bokach obrony Tymoteusz Puchacz i Jakub Kamiński mogliby znakomicie odnaleźć się w roli wahadłowych. Trójka stoperów? Bez problemu, zdrowi są przecież Antonio Milić, Bartosz Salamon i Lubomir Satka. W środku Jesper Kalstrom, Pedro Tiba i Dani Ramirez. Z przodu Mikael Ishak wspierany Michał Skórasiem lub Janem Sykorą. Na papierze wygląda to co najmniej dobrze. Naprawdę nie trzeba przeprowadzać rewolucji w składzie, wystarczą tylko drobne zmiany taktyczne.
***
Dotrzeć do głów juniorów
Janusz Góra w Red Bull Salzburg pracował z juniorami, ma do nich odpowiednie podejście, a historia pokazuje, że to młodzieżowcy w niedawnych klasykach byli bardzo istotni. Dla Legii w ostatnich dwóch latach strzelali debiutanci Maciej Rosołek i Kacper Skibicki, dla Lecha trafiali z kolei Kamil Jóźwiak, Jakub Kamiński czy Filip Marchwiński.
Obecnie Jóźwiaka nie ma już w Lechu, a Kamiński i Marchwiński mają w tym sezonie tylko po golu. Identycznie jak Michał Skóraś, od którego też można wymagać więcej. Z tonu spuścił natomiast mocno po obiecującym początku Filip Szymczak i teraz trafia tylko w II lidze. Z kolei Antoni Kozubal czy Krystian Palacz dopiero otrzymują swoje pierwsze szanse i w przeciwieństwie do Rosołka czy Skibickiego, nie dali na razie konkretów. Krótko mówiąc: głowa Janusza Góry w tym, żeby dotrzeć do głów tych juniorów. Da się to zrobić szybko.
***
Przywrócić współpracę Ramireza z Tibą
Lech najlepiej w tym sezonie grał wtedy, gdy świetnie ze sobą współpracowali Pedro Tiba i Dani Ramirez. W pamięci mamy zwłaszcza świetną dwójkową akcję Hiszpana z Portugalczykiem podczas meczu z Apollonem Limassol i w konsekwencji gola na 1:0 dla "Kolejorza". Ona najdobitniej uwydatniła potencjał drzemiący w tych dwóch zawodnikach.
Problem jednak w tym, że w lidze takich zagrań brakuje. Po przebytym zakażeniu koronawirusem bez formy jest Ramirez. W tym roku zanotował tylko jedną asystę, a ostatniego gola strzelił jeszcze w grudniu z Podbeskidziem. Tiba pod tym względem jest nieco lepszy, bo dzięki jego bardzo dobrej grze udało się wygrać chociażby z Wartą Poznań i Pogonią Szczecin, ale mamy nieodparte wrażenie, że portugalski pomocnik gra na 50% swoich możliwości. Ostatnia bezpośrednia współpraca tej dwójki to mecz z Podbeskidziem, pięć miesięcy temu. To było zarazem ostatnie naprawdę dobre spotkanie lechitów. Chyba najlepiej to pokazuje, jak ważne jest odblokowanie partnerstwa Tiby i Ramireza dla drużyny. Są wszak ze sobą doskonale zgrani, nawet na zgrupowaniach śpią w jednym pokoju, mówią w bardzo zbliżonych językach. Odbudowanie ich to nie jest kwestia miesięcy, a raczej dni, a może nawet jednego udanego podania i wszystko zacznie z powrotem świetnie funkcjonować.
***
Tchnąć pewność siebie w zespół
Problemem Lecha nie jest wejście w mecz. Znacznie większym kłopotem jest utrzymanie prowadzenia. Zarówno z Jagiellonią Białystok, jak i z Cracovią podopieczni Dariusza Żurawia jako pierwsi strzelali gola, a w obu tych spotkaniach kończyli bez choćby punktu. Po straconej bramce natychmiastowo ulatywało z nich powietrze, opuszczała ich pewność siebie i już nie potrafili odpowiedzieć.
To zresztą bardziej złożony problem, bo "Kolejorz" dopiero w derbach z Wartą pierwszy raz od ponad dwóch lat odwrócił wynik. Późniejsze spotkania pokazały jednak, że to był odosobniony przypadek, bo w dwóch poprzednich kolejkach tej sztuki nie udało się powtórzyć. A wielce prawdopodobne jest, że z Legią w pewnym momencie lechici będą przegrywać. Może zmiana trenera sprawi, że wraz z nim odejdą stare demony zespołu? Wszak myślami zawodnicy są już przy Macieju Skorży.