Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Płatek zastąpi Rząsę w Lechu?. Kędzior: Miejskie kluby często służą do wygrywania wyborów. Barcelona bez genu zwycięzcy

Autor: zebrał Maciej Golec
2021-04-12 07:40:33

Artur Płatek zastąpi Tomasza Rząsę na stanowisku dyrektora sportowego Lecha Poznań? Jest taki temat. Co jeszcze w poniedziałkowej prasie?

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Już Skorża, później Płatek?

Nie wiadomo, w jakiej roli następne rozgrywki rozpocznie... sam Rząsa. Według naszych informacji całkiem prawdopodobna staje się zmiana na stanowisku dyrektora sportowego Lecha i w tym momencie faworytem do zatrudnienia jest Artur Płatek, pracujący obecnie w Górniku Zabrze. Chciałaby go u siebie również Jagiellonia, ale to Kolejorz ma mieć pierwszeństwo u 50-latka. Czy to oznacza, że Rząsa opuści Kolejorza? Niekoniecznie. Być może zostanie w klubie i zajmie inną funkcję, o ile będzie zainteresowany takim rozwiązaniem.

Więcej TUTAJ

***

„Borek: Nawiązanie do roku 2015”

Lech podjął decyzję w swoim stylu, stawiając na trenera, którego zna, którego miała rodzina Rutkowskich w swoich strukturach zarówno w Amice, jak i w Lechu. Trener na pewno dostanie więcej swobody i autonomii od poprzednika, ale też Maciej Skorża wie, czego oczekuje Piotr Rutkowski i czego on może oczekiwać, a na co specjalnie nie może liczyć ze strony klubu. W Poznaniu mają nadzieję, że przyszły sezon ze Skorżą na ławce będzie nawiązaniem do 2015 roku, kiedy to Lech właśnie pod wodzą trenera Macieja po raz ostatni sięgnął po mistrzostwo Polski. Być może właśnie dlatego w Poznaniu znowu stawiają na swojego i sprawdzonego, zamiast szukać czegoś kompletnie nowego, szalonego, z nową wizją futbolu. Ja osobiście mam nadzieję, że jednak za chwilę zobaczę w tej drużynie, poza zmianą stylu i skutecznością, więcej młodych, polskich twarzy z klubowej akademii, bo w meczu z Legią na murawie pojawiło się zaledwie dwóch Polaków – Tymoteusz Puchacz i Jakub Kamiński.

I jeszcze jedna myśl dotycząca zmiany trenera. Patrzmy krytycznie na piłkarzy. Bo to ich w dobrym momencie podziwiał Poznań i głośno komplementował Żuraw. A potem winnym i straconym został tylko trener. A może trzeba sobie powiedzieć uczciwie, że kilku piłkarzy do regularnej gry w Lechu Poznań na wysokim poziomie się nie nadaje albo zwyczajnie brakuje im właściwej identyfikacji z klubem, poświęcenia i charakteru w momentach, kiedy nie wszystko układa się zgodnie z planem?

Więcej TUTAJ

***

„Wisła znów zawrócona”

– Przed wyjściem na boisko w tunelu Kacper powiedział do mnie, że „robimy” dzisiaj wynik i potem na boisku rzeczywiście to nam się udało – przyznał Benedyczak. – Bramkę dedykuję mojemu dziadkowi, który zmarł w poprzednią niedzielę. Był mi bardzo bliski. Przed meczem cały czas myślałem o tym, że to dla niego dzisiaj ją zdobędę. Ominąłem czwartkowe zajęcia z uwagi na pogrzeb i chcę podziękować trenerom, że mi na to pozwolili – dodał atakujący, który uzyskał trzecie trafienie w trwającym sezonie.

***

„Odwrócona tendencja”

Na początku sezonu zachwycał Górnik, który wygrywał mecz za meczem i był liderem ekstraklasy. Piast był na przeciwległym biegunie, seryjnie wszystko przegrywał, miał nawet wielkie problemy ze strzeleniem choćby jednego gola. Ale po wygranym spotkaniu w Zabrzu wszystko się zmieniło. Dla zespołu z Gliwic było to pozytywne przełamanie, dla Górnika wręcz przeciwnie.

***

„Cebula, piłkarz oswobodzony”

Gdyby Marcin Cebula nie wyrwał się z Korony, zapewne w dalszym ciągu dusiłby się w kieleckim sosie. Daleko nie uciekł, ale nowy klub spowodował, że na swoją karierę popatrzył świeżym okiem. Raków jest dla niego nadzieją, że w polskim futbolu może być jeszcze znaczącą postacią. Cebula należy do tej nielicznej grupy piłkarzy w naszej lidze, których grę zwykle ogląda się z przyjemnością. Jeśli nawet jest w słabszej formie, od razu widać, że na boisku nie znalazł się dziwnym zrządzeniem losu. Nie jest siepaczem, przecinakiem ani rzemieślnikiem. Sprowadzając rzecz do najprostszego opisu – Cebula potrafi grać w piłkę. Co niestety nie jest równoznaczne z tym, że jest dobrym piłkarzem. W tej mierze weryfikacja trwa od paru ładnych lat i wciąż pojawia się kłopot z ostateczną oceną. Nie wystarczą papiery na granie, trzeba się jeszcze nimi regularnie legitymować.

Więcej TUTAJ

***

„Śląska dupowatość widać i w piłce”

Charakterystyczne, że kluby śląskie są miejskie. To dobre rozwiązanie czy złe? 

KĘDZIOR: Prywatni inwestorzy starają się wydawać własne pieniądze jak najracjonalniej. Miejskie kluby często służą do wygrywania wyborów.

ŚRUTWA: Powiem przewrotnie, bo grałem w klubie, który był miejski i należał też do prywatnego inwestora. W tym drugim przypadku wydawał się krainą mlekiem i miodem płynącą. Do dziś pamiętam, jak prezes powiedział, że to najlepszy rok finansowy w historii tego klubu. Wszyscy sobie piątki przybijali, jak to jest wspaniale. Dwa miesiące później ten sam prezes poszedł do miasta: „Dajcie 18 milionów, bo nie wystartuję w lidze”. Klub do dziś nie umie wyjść z tych tarapatów. 

PLIZGA: Może dobrym rozwiązaniem byłaby współpraca inwestora z miastem. Pakiet większościowy, powiedzmy 60 procent, należałby do inwestora, a miasto zachowałoby 40 procent. Miałoby wtedy wpływ na decyzje w podmiocie, który reprezentuje. 

ŚRUTWA: Jest jeszcze jeden problem, o którym rzadko się mówi. Znów nawiążę do Ruchu, bo znam sytuację najlepiej, choć w większości klubów jest podobny. Dochodzi do paradoksu, że klub z III ligi ma akcji na 50 milionów złotych. Pojawia się inwestor i na starcie ma wyłożyć 50 milionów, żeby w zasadzie zacząć od zera? Niemożliwe, żeby to się udało. Uważam, że aby wyczyścić i wyjaśnić atmosferę w klubie, to przynajmniej przez chwilę musi być miejski. To mimo wszystko gwarancja w miarę czystych układów i może stanowić bazę przed wejściem inwestora. Ale takiego, który zostanie prześwietlony: w jaki sposób zarobił pieniądze, jaki ma pomysł na klub, chce go budować czy tylko wyciągnąć pieniądze? Teraz nie sprawdza się jego rzetelności. To wszystko jest niespójne, niejasne.

***

„Czołówka zwalna”

– W 22. kolejce spotkanie Arka – Bruk-Bet zostało odwołane, bo zawodnik gości Marcin Grabowski był powołany do reprezentacji młodzieżowej. Klub wnioskował o przełożenie spotkania. W 23. kolejce Termalica nie zagrała, bo zakażenia koronawirusem miały miejsce w Koronie Kielce. Teraz padło na nich – wyjaśnia dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN, Łukasz Wachowski. 

Słonie w związku z kolejną zmianą terminu spotkania czeka w najbliższym czasie maraton meczów. Ich terminarz wygląda następująco: 14 kwietnia – Korona Kielce (dom), 17 kwietnia – Chrobry Głogów (dom), 21 kwietnia – Arka Gdynia (wyjazd), 24 kwietnia – GKS Jastrzębie (wyjazd), 28 kwietnia – Puszcza Niepołomice (dom), 2 maja – Górnik Łęczna (wyjazd). Sześć spotkań w niecałe trzy tygodnie. A jeszcze nie jest ustalony nowy termin konfrontacji z Radomiakiem. Przy korzystnych rozstrzygnięciach meczów innych zespołów, drużyna Mariusza Lewandowskiego może zapewnić sobie awans po lub w czasie wspomnianego maratonu.

***

„Ciągle są za słabi dla silnych”

Trener Ronald Koeman wolał jednak skupić się na krytykowaniu sędziego Jesusa Gila Manzano. Mecz miał poprowadzić najbardziej znany hiszpański arbiter Antonio Mateu Lahoz, ale doznał kontuzji i zastąpił go młodszy kolega. A skoro w tym sezonie Clasico przypominało te sprzed lat, to również postawa pana z gwizdkiem musiała wzbudzić kontrowersje. Tyle że tym razem trudno uznać go za antybohatera. Koeman uważał, że jego drużynie należała się jedenastka za rzekomy faul Ferlanda Mendy’ego na Martinie Braithwaite. – Dla mnie karny był oczywisty, wszyscy to widzieli. Sposób, w jaki Martin upadł, wskazuje, że musiał być faul. Rozumiem, że sędzia tego nie zauważył, ale od tego jest VAR – powiedział zaraz po ostatnim gwizdku trener.

***

„Bo sędzia się przesłyszał”

Środek boiska, akcja jakich wiele. Sędzia odgwizduje faul i rzut wolny dla Milanu, a po chwili... pokazuje czerwoną kartkę Zlatanowi Ibrahimoviciowi. Co się stało? Milan zgodnie z planem wygrał 3:1 z Parmą i pozostaje w grze o mistrzostwo, ale jeśli apelacja nie przyniesie skutku, w najbliższych dwóch kolejkach będzie musiał radzić sobie bez najlepszego napastnika. Ibrahimović po wspomnianym faulu na koledze i gwizdku arbitra przerywającym grę krzyczał coś w stronę sędziego Fabio Mareski i nie wypiera się tego. W Milanie utrzymują jednak, że skończył wypowiedź słowami: „mi sembra strano”, czyli „wydaje mi się to dziwne”, tymczasem arbiter zrozumiał to jako „sei un bastardo”, co oznaczałoby, że Ibra nazwał go skur...

***

„Dziekanowski: Rzecz o wchodzeniu do tej samej rzeki”

Jaka będzie druga kadencja Macieja Skorży w Lechu? Tego przewidzieć się nie da. Wiemy, że opuścił Poznań między innymi dlatego, że stracił autorytet w szatni. Zresztą nie tylko z tego miasta wyjeżdżał z podobną łatką trenera, któremu trudno przychodzi znaleźć wspólny język z piłkarzami. Nawet najbardziej nieprzychylne opinie nie odbiorą mu sukcesów, które osiągnął, więc bardzo dobrze, że wraca do pracy w polskim klubie. Im więcej fachowców, tym lepiej. Z ciekawością będę obserwował jego pracę w ekipie Kolejorza. Czekam też na powrót do Ekstraklasy niedawnego selekcjonera reprezentacji, czyli Jerzego Brzęczka. Skorża wraca do Lecha, ale do zupełnie innej szatni, jest to więc już inna rzeka. Mam nadzieję, że również w głowie trenera został naciśnięty reset i tym razem swoją charyzmą pociągnie do góry zespół. To jest jedna z kluczowych cech dobrego trenera i niestety cecha, której bardzo trudno się nauczyć, bo nawet najlepiej wykształcony trener nie będzie wielki, jeśli nie będzie potrafi ł w odpowiedni sposób sprzedać swojej wiedzy piłkarzom. Pod względem komunikacji to niestety trener musi dostosować się do poziomu zawodników, a nie odwrotnie.

Więcej TUTAJ

***

„Dudek: Barcelonie brakuje genu zwycięzcy”

Jakiś czas temu mówiłem, że sprawa tytułu w LaLiga jest rozstrzygnięta, bo Atletico odskoczyło reszcie stawki. Zaznaczałem jednak, że warto może się wstrzymać do przełomu marca i kwietnia. Największe kluby właśnie na ten okres przygotowują formę, bo wtedy decydują się losy tytułów. Wówczas jedni ratują sezon, a drudzy gubią swoją szansę. Mimo porażki Barcelona nadal jest w grze, bo przed drużyną Ronalda Koemana mecz z Atletico, który może dać odpowiedź na wiele pytań. Real także będzie miał gdzie zgubić punkty, więc El Clasico jeszcze niczego nie rozstrzygnęło, ale dało Królewskim niesamowitą wartość. Obecnie LaLiga jawi się jako najciekawsza liga w Europie, napięcie będzie do ostatniej końca. W Barcelonie muszą się zastanowić, dlaczego ten zespół przegrywa kluczowe mecze. Nie ma u zawodników genu zwycięzcy i pewności siebie, co ma z kolei Real. Blaugranie stale czegoś brakuje, tak było z Juventusem, później z PSG, a teraz z Realem. Koeman ma nad czym pracować.

Więcej TUTAJ

„SPORT”

„Lubi strzelać Górnikowi”

Jakub Świerczok w przeszłości bronił barw kilku klubów i choć pierwsze szanse na derby z Górnikiem go ominęły przez uraz w Piaście w sezonie 2012/13, to później pokonywał zabrzańskich bramkarzy. Udawało mu się to w barwach Zagłębia Lubin, GKS-u Tychy, a jesienią i Piasta. Cztery gole i jedna asysta w siedmiu meczach z Górnikiem to więcej niż przyzwoity bilans. W poniedziałek „Świeży” będzie go chciał poprawić. – Do każdego meczu podchodzę identycznie. W każdym chcę wygrywać, zdobywać bramki i nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie to Górnik Zabrze, czy Lechia Gdańsk, która będzie naszym kolejnym rywalem. Mamy swój cel i są nim trzy punkty w najbliższym meczu – mówi przed poniedziałkowymi derbami 28-letni napastnik.

„GAZETA WYBORCZA”

„Benzema bezołowiowa”

Chłop rządzi w tym Realu, ładuje co trzecią bramkę, ciągnie ich po mistrzostwo La Liga (i dociągnie, bo Atlético w erze Simeone stało się mistrzem przegrywania z Realem w decydujących chwilach), pcha do czwartego Pucharu Europy pod wodzą swojego ziomka Zidane’a, a jeśli tego tortu mało, to teraz wisienka: bezczelny gol piętką w El Clásico. I zaraz potem ten uśmieszek fanfarona – „No co, zwykły dzień biurze, tak strzela Pan Piłkarz”.

To już nie narwaniec z czasów Lyonu, na boisku zmądrzał, broda mu urosła, także mentalna i w szatni już nie zatruwa atmosfery, to jest Benzema bezołowiowa, na tym paliwie Francja czyściutko zajedzie po mistrzostwo Europy. Lud chce Karima, woła o przebaczenie, pragnie oglądać super duo młokos-rutyniarz w ataku, nie każ mu czekać, aż Mbappé odejdzie do Madrytu. Ryzyko żadne – jak się Francuzom nogi powiną przed fazą medalową, nikt nie będzie mógł zarzucić, że „z Benzemą to by wygrali”, dla trenera sytuacja win-win: okazujesz łaskę Cezara i bierzesz na turniej duet najlepszych napastników na kontynencie.

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się