Autor zdjęcia: Własne
Piłkarze i sztab kadry będą mogli się zaszczepić. Sawicki: Jeśli nie Dublin, to Londyn. Automat wykryje spalonego już w 2022?
Polska reprezentacja będzie mogła się zaszczepić przed Euro 2021. Taką decyzję ma dziś ogłosić Zbigniew Boniek razem z Mateuszem Morawieckim. Do tego informacje o ewentualnych przenosinach z Dublina na stadion Tottenhamu i wiele więcej. Zapraszamy na środową prasę!
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Szczepionki na Euro i Tokio”
Informację o otwarciu szczepień dla sportowców potwierdziliśmy w kilku niezależnych źródłach. Wiadomość pojawi się dokładnie sto dni przed rozpoczęciem przeniesionych z poprzedniego roku igrzysk olimpijskich w Tokio (23.7–8.8) i przekaże ją premier Mateusz Morawiecki z prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzejem Kraśnickim oraz prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewem Bońkiem.
„Szczepienia dla sportowców” obejmą nie tylko olimpijczyków. Prawo do nich dostaną też członkowie sztabów oraz piłkarska reprezentacja Paulo Sousy, szykująca się do EURO (11.6–11.7). Dostęp do szczepionek prawdopodobnie dostaną wszystkie kadry, które mają w bliskiej perspektywie starty w imprezach rangi mistrzowskiej. Pojawiła się też informacja o tym, że o możliwość szczepień zabiegają również kluby żużlowej PGE Ekstraligi. Na razie nie wiadomo, z jakiej szczepionki będą mogli korzystać sportowcy. Słyszymy, że najbardziej pożądana przez środowiska sportowe byłaby ta firmy Johnson&Johnson, którą przyjmuje się w jednej dawce, ale na razie to jedynie życzenia.
Więcej TUTAJ
***
„Najważniejszy test”
W tak ważnym meczu Realu Alvaro Odriozola jeszcze nie grał. Ostatnie trzy sezony były dla niego bardzo nieudane. Teraz jednak ze względu na kłopoty zdrowotne innych obrońców ten czterokrotny reprezentant Hiszpanii ma zagrać w pierwszym składzie. Zabraknie bowiem kontuzjowanego Daniego Carvajala, odizolowanego od drużyny po zakażeniu koronawirusem Raphaela Varane’a, Sergio Ramosa, który nie dość, że leczy kontuzję, to także dopadł go COVID-19, oraz przesuniętego do obrony Lucasa Vazqueza, który doznał urazu w ostatnim meczu z Barceloną (2:1).
Więcej TUTAJ
***
„Mecz o zdjęcie klątwy”
Gdyby przed tygodniem Phil Foden był skuteczniejszy, Manchester City mógłby dzisiaj z o wiele większym komfortem przystępować do rewanżu. Ale z drugiej strony, gdyby nie angielski pomocnik, City pierwszego meczu z Borussią Dortmund nawet by nie wygrało (skończyło się 2:1 po trafieniu Fodena w ostatniej minucie). The Citizens są o krok od awansu do półfinału, czyli czegoś, co Pepowi Guardioli (na zdjęciu) na Etihad Stadium jeszcze się nie udało.
Więcej TUTAJ
***
„Maciej Sawicki: Jak nie Dublin, to Londyn”
Władze Bilbao wydały pozwolenie na uczestnictwo kibiców, ale pod pewnymi warunkami: zaszczepienie minimum 60 procent mieszkańców Kraju Basków, a liczba zajętych łóżek w szpitalach w związku z pandemią COVID-19 nie może przekraczać określonej liczby. Federacja hiszpańska nie jest pewna, że kryteria zostaną spełnione, dlatego mecze EURO w tym mieście są zagrożone. Z Dublinem jest inaczej. Irlandia odpadła w barażach i zainteresowanie turniejem nie jest tak duże, jak zakładano w wypadku awansu. Rząd irlandzki postawił twarde warunki, w tym momencie nie jest w stanie zagwarantować wymaganej przez UEFA liczby widzów. Negocjacje trwają.
Mogą się porozumieć?
Tak, bo szansa na organizację imprezy rangi EURO może się pojawić tylko raz. Irlandia to niewielkie państwo i sama nie będzie w stanie go przeprowadzić. Jeśli do porozumienia nie dojdzie, mecze naszej grupy zostaną przeniesione – największe szanse ma Londyn i obiekt Tottenhamu. Na Wembley swoje mecze rozgrywa grupa D, z Anglią.
Kiedy ostateczna decyzja?
Posiedzenie Komitetu Wykonawczego UEFA jest 19 kwietnia i wtedy zapadną decyzje ostateczne lub warunkowe, dające tydzień, góra dwa na wypracowanie finalnego kompromisu. Scenariusz jest taki: gramy zgodnie z planem albo nasza grupa przenosi się do Londynu albo do Sankt Petersburga i Kopenhagi, albo Monachium i Budapesztu, czyli tam gdzie są już zaplanowane inne mecze. Na dziś najbardziej prawdopodobna jest opcja londyńska. W takiej sytuacji pewnie przeniesiemy bazę z Dublina do Anglii.
O to dopytam. Czy na stadiony zostaną wpuszczeni tylko lokalni kibice, czy obcokrajowcy również?
UEFA chciałaby tej drugiej opcji, ale wtedy kibic z zagranicy musiałby spełnić jedno z dwóch kryteriów: mieć tzw. paszport medyczny z zaświadczeniem o szczepieniu albo aktualne testy wymazowe PCR z negatywnym wynikiem na obecność COVID-19. Na takich samych zasadach staramy się przyjąć kibiców w Gdańsku na finale Ligi Europy 26 maja. Prawdopodobnie uzyskamy rządową zgodę na wypełnienie obiektu w 1/4 pojemności, ale warunkiem wejścia na obiekt będzie szczepionka albo aktualny, negatywny wynik testu na obecność COVID. Szansa na finał w Gdańsku z częściowym udziałem kibiców jest duża. To mecz o światowym zasięgu i promocja dla Polski. Kibice zbudują prestiż meczu, wpuszczenie ich na obiekt jest w interesie nas wszystkich.
Więcej TUTAJ
***
„Początek maratonu Pasów”
Kiedy w lipcu poprzedniego roku Cracovia pokonała Lechię Gdańsk (3:2 po dogrywce) w finale Pucharu Polski, wszyscy w klubie odetchnęli. Pięciokrotny mistrz kraju zdobył pierwsze od 72 lat trofeum i kibice Pasów mieli nadzieję, że to początek pasma sukcesów. Oczekiwania były wielkie, ale dość szybko się ulotniły. Drużyna awansowała do eliminacji Ligi Europy, ale odpadła już po pierwszym meczu ze szwedzkim Malmö (0:2). W dodatku do ligi przystępowała z ujemnymi punktami za korupcyjne grzechy sprzed lat. Sam start PKO BP Ekstraklasy Pasy miały przyzwoity.
W pierwszych dziesięciu kolejkach zespół Michała Probierza przegrał tylko dwa razy. Problemy zrodziły się po zimowej przerwie. Od wznowienia rozgrywek w styczniu Pasy są w letargu. W 2021 roku punktują najgorzej w lidze (jedna wygrana w 10 meczach) i spadły na 14. miejsce w ekstraklasie. Nad zamykającą stawkę Stalą Mielec mają zaledwie trzy punkty przewagi. Utrzymanie jest priorytetem. Jeśli uda się je zagwarantować, jedyną szansą na uratowanie sezonu będzie zdobycie Pucharu Polski.
***
„Dobi już tu nie robi”
Zwolnienie nikogo raczej nie zaskoczyło. Już w poniedziałek wieczorem awizowali je dziennikarze łódzkiej „Gazety Wyborczej”. Ciekawe za to są jego kulisy. We wtorek rano Dobi stawił się w klubie, by spotkać się z szefami Widzewa i porozmawiać o swojej przyszłości. Albańczyk był jednak przygotowany do tego, by poprowadzić wtorkowe zajęcia i... zrobił to. Po krótkiej kłótni z działaczami wyjechał z zespołem na trening, którego – według planu prezesów – miał już nie poprowadzić. Problem w tym, że na poranne spotkanie nie przygotowali kompletu dokumentów potrzebnych do rozwiązania umowy, więc zgodnie z kontraktem Dobi dalej był trenerem. A że były już szkoleniowiec Widzewa nie chciał dać zarządowi RTS pretekstu do zarzucenia mu niewywiązywania się z obowiązków, zabrał drużynę na trening. Po zajęciach w gabinecie prezesa Piotra Szora na Dobiego Od reaktywacji jeden trener przetrwał w RTS sezon. Albańczyk nie będzie następnym. Dobi już tu nie robi czekała już znacznie liczniejsza delegacja, bo oprócz wiceprezesa Michała Rydza w klubie pojawili się też członkowie rady nadzorczej i Stowarzyszenia Reaktywacji Tradycji Sportowych, które jest właścicielem klubu. Razem z nimi pojawiły się też potrzebne dokumenty i w końcu można było ogłosić, że 45-latek już przy Piłsudskiego nie pracuje.
***
„O utrzymanie i nową pracę”
Zgodnie z naszymi informacjami Maciej Bartoszek został nowym szkoleniowcem Wisły Płock. Zwolniony niedawno z Korony Kielce trener poprowadzi Nafciarzy do końca sezonu. Później drużynę ma przejąć ktoś inny. Dlaczego Bartoszek zdecydował się na taki ruch? Sprawa wydaje się prosta – dla 44-letniego szkoleniowca to szansa na pokazanie się w ekstraklasie. Sytuacja Wisły w tabeli jest trudna, ale nie beznadziejna, więc utrzymanie w lidze nie jest zadaniem niewykonalnym. A jeśli dodatkowo udałoby się urodzonemu we Włocławku trenerowi sprawić, że Nafciarze zaczęliby grać atrakcyjnie i dzięki temu wygrali kilka spotkań, jego akcje na trenerskim rynku znacznie by podskoczyły, a to może dać Bartoszkowi przepustkę do kolejnej pracy.
***
„Bugajski: Miliony Widzewa i pełnomocnik Lewego”
W 2012 roku roszczenie przejęła za 1,5 miliona złotych od Widzewa zarejestrowana w Łodzi firma windykacyjna Res Iudicata. Zakładano, że w ten sposób będzie można starać się o wyegzekwowanie należności w sądzie powszechnym, bo podmioty zrzeszone w PZPN nie mają takiej możliwości, a jeżeli decydują się na taką drogę, FIFA nakazuje wykluczenie ich z piłkarskich struktur. Takiej groźby Widzew zdecydowanie chciał uniknąć, stąd pomysł z firmą windykacyjną. Wiele jednak nie wskórał, bo Sąd Apelacyjny orzekł, że organem właściwym do wyrokowania w tej sprawie jest Piłkarski Sąd Polubowny. W listopadzie 2019 roku zapadł w nim wyrok, który oddalał roszczenia w całości, ale ciągle pozostaje tryb odwoławczy. Taki wniosek zgodnie z przepisami znowu ma rozpatrzyć PSP, tyle że w innym i zwiększonym, pięcioosobowym składzie.
I to jest właśnie jedno z nowych zadań dla Tomasza Siemiątkowskiego, który zapewne stanie na czele sędziów wyrokujących w tej sprawie (analogicznie, poprzedni szef Piotr Kuliński wyrokował w pierwszej instancji). W grę wchodzą ciężkie miliony złotych, które PZPN teoretycznie może stracić, a w tle jest ulubiony i ważny dla Zbigniewa Bońka klub. A skoro tak, szczególnie intrygujące jest rozstrzygnięcie: winny był ten jego Widzew czy nie? No a już całkiem niezwykłym smaczkiem jest fakt, że ustalaniem fundamentalnej kwestii może się zająć człowiek, który w gorącym medialnym sporze reprezentuje Roberta i Annę Lewandowskich...
Więcej TUTAJ
„SPORT”
„Holec: Wypowiedzenie przesłali mi kurierem”
Wcześniej był pan przyzwyczajony do miejsca w „klatce” w barwach Żyliny. Rok temu do Polski docierało sporo informacji o jej możliwym upadku. Czy te informacje były prawdziwe, a jeżeli tak, to jak czuje się wychowanek klub wiedząc o tak dużych problemach?
Naprawdę nie wyglądało to aż tak źle, jak to było przedstawiane w mediach. Wszystko było spowodowane wirusem. Mówiło się o tym, że będziemy tracić pieniądze, tak jak inne kluby w Europie, gdzie zawodnikom obniżano pensję. Później u nas wyglądało to tak, że klub nie miał pieniędzy. Udało im się je zaoszczędzić na obniżkach kontraktów i grają, ale bez nas. Zostaliśmy zwolnieni, ponieważ nie dogadaliśmy się z właścicielem klubu odnośnie obniżenia umów. Wyglądało to tak, jakby klub mógł przez to upaść, a tak nie było – przecież gdy wznowiono rozgrywki, oni spokojnie wrócili do gry i dostają pieniądze. Dodatkowo źle się poczułem, gdy otrzymałem zwolnienie. Po 19 latach gry w klubie przysłali mi je kurierem...
Nawet do pana nie zadzwonili?
Wypowiedzenie umowy kurier wrzucił do skrzynki na listy i to było wszystko.
To musiało mocno zaboleć... Wszyscy zwolnieni dostali je listownie czy tylko pan?
Zabolało nas wszystkich, którzy takie pisma otrzymaliśmy. Każdy z nas został zwolniony listownie.
***
„Prawie na szczycie”
Optymistycznie przed półfinałowym starciem z Rakowem nastawiony jest także Michał Probierz. - W Białymstoku zagraliśmy jedno z lepszych spotkań - uważa szkoleniowiec „Pasów”. - Wynik był niekorzystny, ale sama gra to taki dobry prognostyk na następne mecze. Mam nadzieję, że gdy dojdą nam do składu kolejni zawodnicy, to będziemy wygrywać. W Białymstoku nie mogli wystąpić, mający problemy zdrowotne: Michal Siplak, Jakub Kosecki i Ivan Fiolić. Ich występy w spotkaniu z Rakowem także stoją pod znakiem zapytania, ale za to na pewno do meczowej kadry powróci pauzujący w sobotę za kartki lewy obrońca Luis Rocha.
***
„Plan nie wypalił”
Sztab szkoleniowy „górników” zaskoczył eksperymentalną obroną. Przed Chudym biegali mający niewiele minut w tym roku na ekstraklasowych boiskach Dariusz Pawłowski, Stefanos Evangelou, a także Aleksander Paluszek. Dwaj pierwsi nie dotrwali do końca. W ogóle występ okazał się bardzo pechowy dla Evangelou, bo Grek na początku II połowy wbił piłkę do swojej bramki, co praktycznie przesądziło o losach rywalizacji. Akurat ci wymienieni zawodnicy grali dlatego, że brakowało dwóch podstawowych środkowych obrońców: Przemysława Wiśniewskiego oraz Adriana Gryszkiewicza, którzy pauzowali za kartki.
***
„Głowa nie taka słaba”
Porażka w rzutach karnych z Arką bolała i wciąż boli. Piast potrafił się jednak podnieść, choć początek meczu wskazywał, jakby myślami gliwiczanie byli jeszcze w Gdyni. Gol jednak okazał się najlepszym lekarstwem i bardzo podbudował drużynę. Od stanu 1:0 gospodarze przejęli inicjatywę i kontrolę. Gliwiczanie do końca meczu pokazali dlaczego są tak wysoko w tabeli i tak trudno ich pokonać. – Mówiłem już wcześniej, że ciężko będzie zapomnieć o meczu w Gdyni, bo kosztowało nas sporo sił dotarcie do półfinału. To było ważne zwycięstwo, ale uważam, że nie ma co dyskutować o tym, co za nami i musimy się skupić na następnym meczu – przyznał po spotkaniu z Górnikiem Świerczok.
***
„Snajperowi brak słów”
Wydaje się, że z tak skutecznym napastnikiem Podbeskidzie nie powinno być uwikłane w walkę o utrzymanie w ekstraklasie. W poprzednim sezonie drużyny, które z ligą się pożegnały, narzekały głównie na brak dobrego snajpera. Dwóch najlepszych strzelców Arki Gdynia, Maciej Jankowski i Marko Vejinović, zdobyło po 8 bramek. Najskuteczniejszym piłkarzem ŁKS-u Łódź był Dani Ramirez (6 goli), który opuścił zespół zimą, a najwięcej goli dla Korony Kielce strzelił... środkowy obrońca, Adnan Kovaczević (5 bramek). To jeszcze nie wszystko. Drużyny, które zajęły dwa ostatnie bezpieczne miejsca również narzekały na brak armat. Dla Wisły Kraków 8 bramek zdobył weteran ligowych boisk, Paweł Brożek, a dla Wisły Płock 7 razy trafił środkowy pomocnik, Dominik Furman. A trzeba jeszcze zaznaczyć, że grano wówczas 37 kolejek.
***
„W pogoni za rekordem”
Klubowy rekord czystych kont w Pogoni należy do drużyny z sezonu 1993/94, gdy „Duma Pomorza” bez straty bramki zakończyła 16 z 34 meczów. Dla przypomnienia dodajmy, że linię defensywną „portowców” tworzyli wówczas Radosław Majdan, Waldemar Jaskulski, Andrzej Miązek, Janusz Studziński i pochodzący z Kirgistanu Siergiej Nikitin, który potem grał w Czechach i Słowacji, zaś na ławce trenerskiej zasiadali Romuald Szukiełowicz i Jerzy Kasalik. Rekord ekstraklasy pod względem czystych kont należy do warszawskiej Legii i jej bramkarza, Łukasza Fabiańskiego. W sezonie 2005/06 drużyna z Łazienkowskiej aż 19 spotkań zakończyła „na zero z tyłu”. Jak zatem łatwo obliczyć, Pogoni do wyrównania tego rekordu potrzeba czterech meczów bez straty gola.
***
„Wracali, by pomóc”
Jednym z głośniejszych powrotów ostatnich tygodni było zatrudnienie w Podbeskidziu Roberta Kasperczyka. 54-latek na stanowisku trenera zastąpił Krzysztofa Bredego, który z dobrym skutkiem radził sobie na zapleczu ekstraklasy, ale po awansie kompletnie się pogubił. Kasperczyk beskidzki klimat zna doskonale, ponieważ to on w latach 2009-12 położył fundamenty pod pierwszy awans drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej. To również szkoleniowiec z Tuchowa dotarł w 2011 roku z Podbeskidziem do (pierwszego) półfinału Pucharu Polski. Stracił pracę jesienią 2012 roku po tym, jak jego zespół wszedł w nowy sezon zdobywając jedynie 2 punkty w pierwszych 8 kolejkach. Na razie jest jeszcze za wcześnie na ocenę drugiego podejścia Kasperczyka w ekipie „górali”, bo walka o utrzymanie trwa w najlepsze. Decyzja o jego zatrudnieniu wzbudziła jednak pewne kontrowersje - nie wszyscy kibice byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, a sam szkoleniowiec postawił na szali wiele, ryzykując zburzenie - albo chociaż ubrudzenie - pomnika, który zbudował sobie w Bielsku -Białej 10 lat temu.
***
„Kto pobudzi uśpioną krew?”
W piłkarskiej historii GKS-Tychy, który 20 kwietnia obchodził będzie 50-lecie, jest tylko jeden zawodnik, który strzelił ponad 100 bramek. Tym rekordzistą jest Kazimierz Szachnitowski, który zaczynając od debiutu 19 sierpnia 1974 roku w ekstraklasowym spotkaniu z Lechem Poznań, po pożegnalny mecz w sezonie 1989/90, zanotował 311 występów z trójkolorowym trójkątem na piersi. Swoje „bramkobranie” tyski snajper rozpoczął 13 października 1974 roku w wyjazdowym meczu ze Śląskiem Wrocław, dwoma trafieniami przyczyniając się do zwycięstwa 3:1, a jego licznik zatrzymał się na liczbie 101 w sezonie 1988/89, w którym na III-ligowych boiskach zdobył 15 bramek. - Najmilsze wspomnienia dotyczą sezonu 1975/76, bo 45 lat temu, na jubileusz 5-lecia klubu, wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski – mówi Kazimierz Szachnitowski.
***
„Będzie tylko łatwiej?”
C zwarty mecz pod wodzą Piotra Plewni okazał się najlepszy w wykonaniu Odry, ale – podobnie jak z Sandecją Nowy Sącz, GKS-em Bełchatów czy Resovią – zakończył się remisem 1:1. Punkt wywalczony z Arką Gdynia, czyli jednym z kandydatów do awansu, w opolskim obozie przyjęto z uczuciem dużego niedosytu. Z jednej strony, rywale wyrównującą bramkę zdobyli w samej końcówce, z drugiej strony – niebiesko -czerwoni przez niemal całą II połowę grali w dziesiątkę, gdy drugą żółtą kartkę ujrzał stoper Mateusz Wypych.
***
„Czernie i szarości”
- Komentarza do konkretnych słów trenera nie będzie - zaznaczył na wstępie szef sosnowieckiego klubu. - Co miałem powiedzieć, powiedziałem rok temu. Może refleksja. Szanuję to, co wspaniałego wspólnie przeżyliśmy w Zagłębiu i mam nadzieję, że to z tego będziemy się po latach pamiętać. Praca w tej branży rodzi emocje, różnice zdań czy spory. To normalne. Często jednak jest tak, że bohaterowie kibiców, nie są bohaterami prezesów. Od kiedy zostałem dziennikarzem, ten świat odczarował wiele postaci, które jako dziecko, czy właśnie kibic, miałem za herosów, których podziwiałem. Dziś dodatkowo mamy social media i współczesny świat młodzi ludzie postrzegają takim, jakim chcą go przedstawić sportowcy, celebryci czy choćby znajomi z sąsiedztwa. Za kulisami, w realnym świecie, bywa bardzo brutalnie. Dochodzą czernie i szarości, których na Instagramie próżno szukać; z kultem pieniądza, kreowaniem wizerunku wyłącznie na potrzeby własnych interesów, obecnych i przyszłych. Jest jak jest, świata nie zmienimy, on zmienia nas. Dobrze jest czasem spojrzeć w zwykłe, proste lustro niż godzinami podziwiać się w krzywym zwierciadle - przekazał prezes sosnowiczan.
***
„O Polakach się mówi”
Po raz kolejny bardzo trudne chwile w starciu Premier League przeżywał Jan Bednarek. Drużyna naszego obrońcy, który w poniedziałek skończył 25 lat, czyli Southampton, znów zaprezentowała się bardzo słabo i przegrała 0:3 z West Bromwich, czyli zespołem ze strefy spadkowej Premier League. Jak zaprezentował się w urodzinowym spotkaniu reprezentant Polski? Jeżeli chodzi o liczby, to wcale źle nie było. Bednarek wygrał m.in. 7 z 8 pojedynków w powietrzu. Ale praktycznie przy każdej straconej przez swój zespół bramce „maczał palce”. Od SkySports Polak otrzymał „szóstkę”, co również nie jest złą oceną. Ale inne media wyraźnie zasugerowały trenerowi Ralphowi Hassenhuettlowi, że polski zawodnik powinien... odpocząć
***
„Królewscy na fali wznoszącej”
Zinedine Zidane z Realem Madryt dwukrotnie pokonał Liverpool Juergena Kloppa takim samym wynikiem 3:1. W finale Ligi Mistrzów w 2018 roku i w ćwierćfinale tej edycji rozgrywek, uzyskując solidną zaliczkę dzięki nieoczekiwanej skuteczności Juniora Viniciusa. Brazylijczyk znany z szybkości i... marnowania okazji bramkowych po raz pierwszy zdobył dwa gole w meczu i był najlepszym zawodnikiem na Estadio Alfredo di Stefano.
***
„W Dortmundzie marzą”
W Zagłębiu Ruhry doskonale zdają sobie sprawę, że wyeliminowanie Manchesteru City z Champions League nie tylko oznaczałoby awans do najlepszej czwórki rozgrywek, gdzie BVB nie było od 2013 roku, ale też wielką sensację, bo drużyna z Anglii – od dłuższego czasu – przewodzi notowaniom bukmacherów na końcowe zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Jaka jest najłatwiejsza droga do wykonania misji, która przed rywalizacją wydawała się niemożliwa? Wygrać 1:0. Sęk jednak w tym, że zachowanie czystego konta w starciu z Manchesterem City graniczy z cudem. W tym sezonie „Obywatele” rozegrali, na wszystkich frontach, 49 spotkań. I tylko 4 razy nie zdobyli gola. W obu ligowych meczach z Manchesterem United, a także w starciu Premier League z Tottenhamem, jak również w meczu Ligi Mistrzów z FC Porto. Tymczasem defensywy BVB na pewno nie można określić mianem monolitu. W każdym z czterech ostatnich meczów na wszystkich frontach zespół Edina Terzicia tracił po dwa gole.
***
„Praca domowa”
Gdyby było normalnie, GieKSa dziś o 17.00 podejmowałaby zamykającą tabelę Olimpię Elbląg. No właśnie, gdyby... Wicelider II ligi ma przymusową covidową pauzę. W okresie świątecznym, po meczu z Olimpią Grudziądz, złe samopoczucie zgłosili Szymon Kiebzak i Grzegorz Rogala, a testy na obecność koronawirusa dały wynik pozytywny, dlatego zostali odizolowani od drużyny przygotowującej się do wyjazdu do Pruszkowa. Po meczu ze Zniczem (przegrana 0:1) katowicki klub zdecydował się przetestować całą drużynę. Łącznie dało to 13 pozytywnych wyników, szczęśliwie bezobjawowych, ale i tak uniemożliwiających GKS-owi granie. Zakażeni zostali objęci izolacją do przyszłego poniedziałku. PZPN już przełożył konfrontację z elblążanami, a wkrótce to samo powinno stać się w kontekście planowanego na niedzielę wyjazdowego spotkania z Błękitnymi Stargard.
„SUPER EXPRESS”
„Dr Grzesiowski: Szczepionka da im zastrzyk energii”
Czy tuż przed szczepieniem i tuż po nim sportowiec musi zaniechać mocnych treningów?
Szczepienie nie powinno być realizowane przy maksymalnym wysiłku. Dzień przed szczepieniem, w dniu i dzień po należy złagodzić trening. To nie oznacza, że należy leżeć w łóżku, wystarczy złagodzić wysiłek. Maksymalny wysiłek powoduje obniżenie skuteczności szczepionki.
Jak szczepionka może wpłynąć na formę sportowców?
Bezpośrednio po szczepieniu mogą być takie objawy jak gorączka czy bóle mięśniowe, ale po 2–3 dniach sportowiec dostaje zastrzyk energii. Wiele osób, które przeszły szczepionki, mówią o tym, że kilka dni po szczepieniu czuli się mocniejsi. To efekt wyrzutu cytokin prozapalnych i pobudzenia organizmu do walki z białkiem wirusowym po szczepieniu. To może tylko poprawić wyniki sportowca, wzmocnić jego wytrzymałość.
Na ile przed ważnym wydarzeniem sportowym trzeba szczepić sportowców, żeby szczepionka zaczęła działać?
W przypadku szczepionki AstraZeneca szczepienie powinno być podawane już teraz, bo tu mamy dwie dawki podane w odstępie 10–12 tygodni, a przecież druga połowa lipca to już igrzyska. Natomiast jeśli chodzi o szczepionki Pfizer i Moderna to te szczepionki można podać nawet na początku czerwca. Jeśli chodzi o jednodawkową szczepionkę Johnson&Johnson, to możemy ją podać pod koniec maja.
„GAZETA WYBORCZA”
„Automat wykryje spalonego”
System, na który złożą się śledzenie położenia piłki i kończyn zawodników przerabiane na trójwymiarowy obraz meczu w każdym ułamku sekundy, obejmie całe boisko. Zasadnicza trudność wykrywania spalonego polega bowiem na ustaleniu momentu, w którym kontakt z piłką traci gracz podający. Posługującego się tylko swoimi zmysłami sędziego asystenta „oszukują” naturalne ograniczenia percepcji. Arbiter siedzący przed ekranem z wideoweryfikacją (VAR) musi natomiast zdecydować, kiedy zatrzymać obraz. I często nikogo jego wyrok nie przekonuje. Po powtórkach odnosimy wrażenie, że zgadywał, równie dobrze mógłby rzucić monetą.
Zasysający dane z kamer i czujników algorytm ma zsynchronizować parametry wydarzeń zachodzących równocześnie – ostatniego kontaktu z piłką zawodnika podającego oraz pozycji zawodnika, który za chwilę ją otrzyma.
Wynajęci przez FIFA specjaliści z firmy ChyronHego pracują nad dwiema opcjami. Półautomatyczną – system wysyła informację do wozu VAR, gdzie następuje jej zatwierdzenie. A także automatyczną – arbiter liniowy widzi na zegarku czerwony błysk, który każe mu podnieść chorągiewkę. Oczywiście po uprzednim ocenieniu, czy zawodnik znajdujący się na pozycji spalonej uczestniczy w grze. To przyjemna wiadomość dla sędziów asystentów – sztuczna inteligencja nie zlikwiduje ich stanowiska pracy, przynajmniej na razie.
Więcej TUTAJ