Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Twitter

Nieznana dotąd solidarność w sprzeciwie wobec Super Ligi. Ważny głos czy krzyk pod wodą?

Autor: Jakub Kowalikowski
2021-04-20 11:30:32

W całym zamieszaniu dotyczącym powstania Super Ligi jest jedna rzecz, która sprawia, że na nawet na twarzach wątpiących kibiców pojawia się cień nadziei. Solidarność wielkich i małych, która w trudnej sytuacji wydaje się być najlepszym sprzymierzeńcem.

Wspólny głos sprzeciwu

Co łączy Garego Neville’a, Garego Linekera i Jamiego Carraghera? To, że głośno i wyraźnie wyrazili swój sprzeciw przeciwko powstaniu Super Ligi, a co więcej - stery statku buntu oddali poniekąd ludziom, którzy budują tę dyscyplinę i nadają jej kształt - kibicom. Dla niektórych być może jest to tylko nic nie warty wpis na Twitterze albo monolog wypowiedziany w programie telewizyjnym, ale w tej trudnej sytuacji takie stanowisko może pokrzepić zranione serca wielu fanów, którz nie godzą się z nowopowstałym tworem. Ten - co zresztą otwarcie przyznał Florentino Perez i więcej wspólnego ma z zielonym banknotem niż piłką samą w sobie. Wymowna była też wypowiedź Jamesa Milnera, który w pomeczowym wywiadzie rzucił bez ogródek: - Nie podoba mi się to i mam nadzieję, że nie dojdzie do skutku. Równie negatywnie o idei Super Ligi wypowiedział się Ander Herrera w swoich mediach społecznościowych. Mamy więc precedens w całej historii piłki nożnej, gdy w ekskluzywnym spektaklu nie chcą występować jego poszczególni (na razie?) aktorzy.

 

 

Krzyk pod wodą

Była mowa o pokrzepieniu zranionych serc, ale czy taki solidarnościowy ruch może dać coś więcej? Zapytajmy wprost - czy może zatrzymać Superligę? Byłby to scenariusz rodem z Hollywood, na przykład z ostatniej części Avengers, kiedy zrezygnowany Kapitan Ameryka, już pogodzony z porażką, spostrzega kilkanaście wielkich portali, z których wychodzą inni wojownicy, dzięki czemu tworzy się gigantyczna armia mogąca stanąć do walki z wrogiem. Dramatyczna muzyka, hasło “Avengers Assemble” i wszyscy ruszają do natarcia. Cóż, dobrze by było, gdyby i w tym kontekście powstał taki portal, choć trudno spodziewać się, by na przykład sprzeciw krajów takich jak Polska w ogóle cokolwiek znaczył.

Utopijna wizja rzeczywistości może śnić się dzisiaj wielu romantykom futbolu, choć do jej spełnienia jest daleko. Kibice nie mogą wchodzić na stadiony, więc nie da się nawet zbojkotować meczów klubów, które tak zafiksowały się na zarobki. Ba, wystarczy przeliczyć z jakiego źródła dane drużyny czerpią większe profity – od widzów czy od lokalsów? Oczywiście, że od tych pierwszych, więc głos fanów „korzennych” póki co przypomina bardziej krzyk pod wodą.

Poza tym zawsze znajdą się ludzie, którym takie akcje są obojętne albo pomysł Superligi się podoba, więc na mecz przyjdą i mają gdzieś cały ten protest. Ot tak, ponieważ lubią futbol i nie liczy się dla nich szyld ani cała otoczka. Tylko naprawdę potężny strajk, w którego skład wchodziłyby osoby ważne dla współczesnego futbolu, które mają władzę, mógłby wywrzeć jakiś wpływ na Angellego, Pereza i spółkę.

Za słowami pójdą czyny

Niemniej pewne próby są jednak podejmowane. Na przykład kibice Liverpoolu na płocie, który ogradza Anfield, wywiesili czarne transparenty z napisem “RIP Liverpool 1892-2021” oraz różnymi głosami sprzeciwu wobec Superligi. Widzieliśmy też proste, ale dosadne stwierdzenie “Wstydź się Liverpoolu!”. Podobne akcje zorganizowali również fani innych angielskich drużyn, które zdecydowały się dołączyć do nowego tworu - Arsenalu, Chelsea, Manchesteru City, Manchesteru United i Tottenhamu. To bardzo ważne również w kontekście tego, że grają do jednej bramki razem z Garym Nevillem czy Jamiem Carragherem. Jeśli nawet ze wsparciem takiego autorytetu nie da się nic ugrać, to będzie naprawdę smutny koniec piłki, jaką znamy.

 

 

Solidarność w nowym wydaniu

W całym tym zamieszaniu z jedną rzeczą trudno się nie zgodzić – Super Liga jest inicjatywą, która daje szanse na utrzymanie większego zainteresowania futbolem u kolejnych pokoleń. A trzeba przyznać, iż akurat na tym polu UEFA czy FIFA nie wypadały dobrze. No bo w jaki sposób chcieli pozyskiwać nowych kibiców? Poszerzając turnieje do absurdalnych granic, które wręcz wyniszczają ich elitarność, burzą prestiż? Bez żartów...

Siłą rzeczy statystyki są więc jakie są – social media i e-sport zabierają powoli coraz więcej potencjalnych fanów, odpływ tego nowego narybku jest wyraźny. Nawet badania naukowe potwierdzają, iż coraz większy odsetek młodych ludzi nie insteresuje się, a nawet nienawidzi futbolu. Pytanie jednak, czy ten trend jeszcze da się odwrócić, czy mówimy już tylko o próbach zawracania rzeki kijem.

 

 

W tym kontekście tym bardziej wartościowa wydaje się solidarność, z jaką zareagowało środowisko kibicowsko-eksperckie. Wciąż przecież nie mówimy o niszy, lecz wielomilionowych widowniach, które też powinny mieć coś do powiedzenia w tej historii. Zwłaszcza, że sprzeciw Super Ligi jednocześnie budzi nieznane dotychczas pokłady empatii. Kto by pomyślał, że na przykład fani Chelsea i Arsenalu będą wstanie wspólnie protestować w imię jakiejś wyższej sprawy? Pozostaje teraz wierzyć, że owa solidarność przyniesie oczekiwany rezultat. Wiadomo czyją matką jest nadzieja, ale dobrze, iż szary kibic w ogóle ją ma. Tylko i aż.

 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się