Autor zdjęcia: Patryk Zajega
Czy jest sens dalej trzymać Brzęczka?
Skoro dalszy los selekcjonera reprezentacji Polski ma zależeć od postawy zespołu w Lidze Narodów, to nie dajmy się zwieźć zwycięstwom nad Bośnią i Hercegowiną. Jerzy Brzęczek powinien zostać zwolniony i to najlepiej od razu po meczu z Holandią. To ostatni dzwonek na przynajmniej próbę uratowania kadry przed blamażem na EURO 2020.
O tym, że zakończenie zasadniczej fazy Ligi Narodów to najlepszy moment na pożegnanie się z Jerzym Brzęczkiem, świadczy pomeczowa wypowiedź Roberta Lewandowskiego dla TVP Sport (o czym po części napisaliśmy już we wnioskach po tym spotkaniu, który w całości przeczytacie TUTAJ.
Niemniej samo wymowne wystąpienie kapitana biało-czerwonych odbieramy jako publiczne wołanie o pomoc. Warto przecież przypomnieć, że Lewy wcześniej również krytykował swoich byłych szefów, ale WŁAŚNIE, zawsze już po fakcie. Tak było przecież z Franciszkiem Smudą po EURO 2012 czy Adamem Nawałką po mundialu w Rosji. Nie chce nam się wierzyć, że tak inteligentny i doświadczony piłkarz dał się wypuścić dziennikarzowi. Lewandowski doskonale zdaje sobie sprawę w jakim miejscu swojej kariery jest, widzi z jakim potencjałem ma do czynienia nawet w kadrze. Jasne, daleko jej do Bayernu Monachium, ale też nie róbmy z Polaków ostatnich dziadów.
Szwecja, nasz grupowy rywal w finałach EURO 2020 jest sklasyfikowana na 19. miejscu w rankingu FIFA, praktycznie bez jakichś większych gwiazd w zespole bardzo dobrze zaprezentowała się w eliminacjach (mając w grupie Hiszpanię), potrafiła urwać jej punkty na wyjeździe. Ostatnio w Lidze Narodów pokonała Chorwację. Jasne, widzimy, że piłkarze Janne Anderssona przegrali w tym turnieju z Francją i Portugalią, ale jak wyglądalibyśmy my, mając w grupie mistrzów i wicemistrzów świata oraz mistrzów Europy? Aż boimy się myśleć.
Odwołujemy się do przypadku Szwecji, bo sami chcielibyśmy, aby nasza kadra grała na miarę naszego potencjału. Żeby był na tę drużynę pomysł, żeby w meczach z silniejszymi rywalami nie było czekania na baty, a próba rywalizacji. Z tyłu głowy mamy przykład reprezentacji Portugalii, która w 2016 roku, mając w składzie najlepszego zawodnika globu została najlepszą drużyną kontynentu. Jasne, nasz potencjał nie jest tak wysoki, ale czy nie można z tych chłopaków zrobić teamu, który na 110 % pracowałby na swojego lidera?
A reprezentacja Brzęczka w głównej mierze opiera się na indywidualnych zrywach (ze słabszymi drużynami) i obroną Częstochowy z potentatami. Jeśli zastanowimy się nad plusami kadencji następcy Adama Nawałki, to oprócz awansu na EURO z koszmarnie słabej grupy (gdzie w kilku meczach drużyna miała problemy) i próbach wprowadzenia świeżej krwi (niedzielne starcie z Włochami pokazało, że były to próby nieudane albo czas ich przeprowadzenia był za późny), mamy pustkę.
Tomasz Włodarczyk w swoim tekście na meczyki.pl zdradził, że prezes Zbigniew Boniek na pewno nie zwolni Brzęczka przed meczem z Holandią, ale analizy sytuacji trwają. Dlaczego? Trzeba mieć na uwadze to, że po mistrzostwach Europy najważniejsza osoba polskiej piłki pożegna się z PZPN-em, a tak ambitna postać raczej nie będzie chciała odchodzić w atmosferze skandalu. A tak może zakończyć się dla nas ten turniej pod wodzą Brzęczka.
Zmiana na stanowisku szkoleniowca biało-czerwonych byłaby o tyle sensowna, że jest jeszcze czas na przygotowanie się na EURO 2020. Skąd taki wniosek? Po analizie ramowego terminarza UEFA i FIFA na rok 2021. A wygląda on na tę chwilę tak:
marzec 2021 - trzy mecze el. MŚ 2022
czerwiec 2021 - dwa mecze towarzyskie przed Euro
11 czerwca do 11 lipca 2021 - Euro 2020
Mamy zatem pięć spotkań, w których nowy selekcjoner może poukładać klocki według swojej koncepcji. Wyobrażamy sobie, że ten argument o liczbie testów może być kością niezgody, ale naszym zdaniem minut na ewentualne zgranie wystarczy. Bo jeśli w miejsce trenera Brzęczka przyjdzie fachowiec z odpowiednim doświadczeniem i warsztatem, to powinien sobie poradzić. Przykładu obecnego trenera i jego dwuletniej nieporadności w ogóle nie bralibyśmy w jakichkolwiek rozważaniach pod uwagę.
Facet z konkretnym pomysłem i warsztatem jest w stanie dobrze nastroić te skrzypce. W końcu większość tych zawodników na co dzień występuje w zachodnich klubach u klasowych szkoleniowców. A jak już jesteśmy przy personaliach, jeszcze raz wrócimy do tekstu Tomasza Włodarczyka. Przewiduje on, że jeśli do zmiany nastąpi, to tym kimś będzie Włoch. Kierunek jak najbardziej oczywisty, bo przecież prezes Boniek musi umieć porozumiewać się z facetem. Po drugie: ten rynek sternik PZPN-u zna najlepiej.
Prześledziliśmy, kto aktualnie jest bez pracy i mógłby zostać następcą Brzęczka. Według nas wszystko zależy od tego, czy Boniek postawi na jakiegoś młodego-ambitnego szkoleniowca z "ogniem w oczach", ale już z doświadczeniem w pracy w klubie lub kadrą, czy starego rutyniarza, który zjadł zęby na tej robocie. Z puli ciekawych kandydatów: Luigi Di Biagio (młodzieżowe reprezentacje Włoch i epizod w SPAL), Vincenzo Montella, Walter Mazzarri, Roberto Donadoni (kadra Włoch w latach 2006-08) i Luigi Delneri najlepiej wyglądają dwie ostatnie.
Wniosek z tego taki, że jeśli zmieniać to właśnie teraz. Jedyne czego się obawiamy, to wewnętrznych ustaleń między Bońkiem a Brzęczkiem, który miał za zadanie nie spaść z dywizji A Ligi Europy oraz rozpocząć zmianę pokoleniową reprezentacji. Pytanie tylko czy my jesteśmy taką potęgą, żeby odrzucić sygnały alarmowe w postaci beznadziejnego stylu (i wyników z Włochami czy Holandią) i zmarnować najlepsze lada Lewandowskiego, Szczęsnego, czy Klicha oraz wyż młodych zdolnych?
Naszym zdaniem nie, ale to nie my podejmiemy decyzję o być lub nie być Brzęczka w kadrze.