Autor zdjęcia: Wikipedia
Lesniak lepszy od Furmana i inne atrakcje, czyli alternatywna rzeczywistość Marka Jóźwiaka
Myśleliśmy, że transfery, które w ostatnich kilku okienkach przeprowadziła Wisła Płock oraz to, jak się obecnie prezentuje ten zespół, są wystarczającymi argumentami, by stwierdzić, że istnieją w Polsce drużyny z lepszą polityką transferową. Nic z tych rzeczy!
Z błędu wyprowadził nas wczoraj Marek Jóźwiak, były dyrektor sportowy tegoż klubu, odpowiedzialny za sprowadzenie do Płocka 16 wybitnych piłkarzy, których oceny podjęliśmy się TUTAJ Okazało się, że – wbrew temu, co widzimy na boisku oraz w tabeli – w Płocku mają naprawdę kozacką ekipę, tak przynajmniej wnioskujemy po między innymi tej wypowiedzi w programie „Weszłopolscy” na Kanale Sportowym (wszystkie cytaty pochodzą stamtąd):
„Jeśli macie na środku obrony Rzeźniczaka, Urygę, Michalskiego, Obradovicia i Julio Rodrigueza, to jest to silny środek obrony. Jeżeli macie na lewej stronie Angela Garcię i Tomasika, to jest to bardzo mocna para do rywalizacji. Na prawej stronie macie Zbozienia, Pawlaka i młodego Żuka, ewentualnie Michalski może tam zagrać. Na skrzydłach Kocyłę, Gjertsena, Merebaszwilego i pozyskanego z Legii Pyrdoła. Nie mówcie mi, że to słabe transfery i słabi zawodnicy”.
Cóż, gdyby literalnie każdy był mierny, to nie spekulowalibyśmy, kto w tym sezonie zajmie te jedno spadkowe miejsce, a raczej kto będzie tym szczęściarzem na 15. pozycji. Sęk w tym, że to właśnie Marek Jóźwiak robi ze swoich zawodników wielkich kozaków, używając pochwalnych epitetów z większą częstotliwością cukiernik lukru do pączków.
Rzeźniczak, Uryga, Michalski, Obradović i Julio Rodriguez – silny środek obrony? Gdyby był silny, Wisła straciłaby mniej bramek nie tylko od Stali Mielec i Podbeskidzia, ale co najmniej połowy ligowej stawki. A to, jak zaawansowani w defensywie są, pokazali choćby przy legendarnym już wolnym Jagiellonii Białystok.
Angel Garcia i Piotr Tomasik to jest to bardzo mocna para do rywalizacji? Dalej wymienianie między innymi Aleksandra Pawlaka, który w Ekstraklasie zagrał nieco ponad 124 minuty oraz Pawła Żuka, niewypału z Lechii, niepodnoszącego się z ławki bądź trybun od połowy września. Słuchając tego wywodu można było odnieść wrażenie, że paka, jaką Sobolewski ma w Płocku powinna kosić rywali jeden po drugim, lać i patrzyć czy żyją, ewentualnie czasami wcisnąć tę jedną bramkę mniej, żeby nie upokorzyć za bardzo.
Tymczasem spoglądamy w tabelę. Widzimy zaledwie dwa zwycięstwa i tyle samo punktów co ostatnie Podbeskidzie. Oczywiście, jeden mecz do tyłu względem reszty, ale czy to wiele zmienia? Zaległe spotkanie z Pogonią zostanie rozegrane jutro i ciekawe, czy w razie porażki Marek Jóźwiak również nie dostrzegłby problemu, bo „widzi, jak ci ludzie pracują i wie, z jakimi problemami Wisła musiała się zmagać w okresie koronawirusa”. Jeśli tak, to wypada przypomnieć, że Pogoń również miała ogromne kłopoty z wirusem, przez miesiąc nie grała, a po powrocie jakoś udało jej się nie przegrać czterech kolejnych meczów, remisując z Legią, pokonując Lechię, czy goląc w dobrym stylu do zera Jagiellonię. Można?
Generalnie odnosimy wrażenie, że Marek Jóźwiak jest ze sobą w wewnętrznym konflikcie. Z jednej strony mówi, iż jest pewny tego, że Wisła Płock będzie wyżej w tabeli niż obecnie jest, może się nawet założyć o whisky. Z drugiej strony twierdzi, że przegrany mecz z Cracovią był niezły w porównaniu do tego z Jagiellonią. Jak to świadczy o oczekiwaniach? Poprzeczka wisi na wysokości kostek, czy już leży na ziemi?
Jeśli nie leży, to po stawianiu na piedestał Filipa Lesniaka jak najbardziej powinna.
„Myślę, że Lesniak jest zawodnikiem, który robi kapitalną robotę. Takiego dobrego pomocnika szukać w lidze na pewno nie będzie łatwo.
„Lesniak to jest bardzo dobry zawodnik”
„W ostatnim meczu zaprezentował się bardzo dobrze”
„Lesniak to zdecydowanie lepszy zawodnik od Dominika Furmana na obecną chwilę”
To już była seria gongów, po której trudno się pozbierać i słuchać dalej z niezmienną powagą. Wiemy, po odejściu z klubu można sobie pozwolić na więcej, ale jakieś hamulce chyba nadal obowiązują. Nie chcielibyśmy być teraz w skórze Dominika Furmana. Człowieka, który przez lata był motorem napędowym tego zespołu, często dźwigał ciężar samemu, strzelał gole, asystował, świetnie wykonywał stałe fragmenty. I człowieka, który się dowiaduje, że Filip Lesniak jest od niego lepszy, bo „liczby są dla statystyków”. Jesteśmy jakoś dziwnie przekonani, że gdyby kilka miesięcy temu ktokolwiek podważył dorobek liczbowy Furmana, Marek Jóźwiak nie byłby specjalnie z tego dumny.
Czasami nawet nie mogliśmy się zdecydować jakie oczekiwania miał Marek Jóźwiak wobec Nafciarzy. On chyba też nie, zwłaszcza gdy zaczął deprecjonować powołanie Dominika Furmana do reprezentacji, a za chwile twierdzić, iż nie ma w Polsce zawodnika z takimi możliwościami co Patryk Tuszyński. No fakt, pewnie mało kto potrafi się tak doskonale rozpychać łokciami. Gorzej z graniem w piłkę, ale przecież szczegół. Na co komu takie umiejętności w tym sporcie? Przecież gole też są przereklamowane i Tuszyński doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego bramki zdobywa raz na ruski rok.
„Przyrównujecie Furmana do bożyszcza, bo robił liczby” – powiedział Marek Jóźwiak do dziennikarzy Weszło. On z kolei przyrównuje do bożyszcza Filipa Lesniaka, Mateusza Szwocha, czy Patryka Tuszyńskiego. Problem w tym, że tylko jeden z nich te liczby na przyzwoitym poziomie robił, a przy tym potrafił dać impuls drużynie w momencie głębokiego kryzysu. Zgadniecie który?
No i na koniec jeszcze perełka:
Jóźwiak: Niewielu kibiców spotkałem w Płocku. Jedyny taki prawdziwy fan to prezes Jacek Kruszewski.
— Weszło! (@WeszloCom) November 30, 2020
Roki: Bo pana zatrudnił.
Jóźwiak: Jak jest dobrze, to wszyscy klepią po plecach, a jak źle, to najlepiej wszystkich wypierdzielić. Takie mamy piekiełko. #Weszłopolscy
Pan Jóźwiak dziwi się, że po 11 kiepskich transferach, 4 takich że trudno powiedzieć i 1 dobrym, do którego początkowo się nie przyznawał, jest źle oceniany. Litości! Co, my i kibice mieliśmy bić brawo, aby byłemu dyrektorowi sportowemu Nafciarzy nie było smutno? A może w ogóle to nie on jest winny temu, że fatalnie wykonywał swoją robotę? Może to sprawka wymagających fanów oraz dziennikarzy? Tak tak, na to na pewno oni, uwzięli się na biednego działacza...
Ech… Rozumiemy, iż Marek Jóźwiak chciał się bronić. Naprawdę. Będąc na jego miejscu też byśmy próbowali, ale na litość boską – chociaż odrobina przyzwoitości powinna zostać zachowana. Tymczasem ktoś tu chyba chciał z nas wszystkich zrobić idiotów...