Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Tak wygląda Michniewicz, gdy widzi stan swojej kadry. A liga już za tydzień...

Autor: Maciej Golec
2021-01-24 13:00:57

Michał Probierz zapowiedział już w grudniu, że Cracovia zimą nie zrobi żadnych transferów. Może to jakiś drogowskaz na przyszłość dla Dariusz Mioduskiego? Kibice Legii nie będą się wiecznie dopominać nowych piłkarzy, a trener zaakceptuje smutną, kadrową rzeczywistość. To chyba nawet lepsze podejście niż robienie nadziei na nadchodzące wzmocnienia.

Opowiemy wam zatem krótką historię o zapowiadanych transferach Legii.

Michniewicz 27 listopada, legia.com:

- Myślę o transferach, ale intensywniej myślą o tym ludzie odpowiedzialni za ten temat.

Michniewicz 21 grudnia, "Przegląd Sportowy":

- Wojciech Łazarek mówił, że z drużyną jest jak z autobusem: żeby ktoś mógł wsiąść, to inny musi wysiąść. Nie możemy mieć 40 zawodników w kadrze. Przed nami łatwa i trudna sytuacja, bo z niektórymi możemy rozstać się bez kosztów. Może też dojść do sytuacji, że w czerwcu można mieć nową drużynę, choć to też nie jest dobra możliwość. Wszystko musi się odpowiednio zbilansować i o tym rozmawiamy w klubie. Idealnie byłoby pewne zmiany przeprowadzić zimą, co dałoby wielu czas na zgranie się do lata, ale to kosztuje. Rzadko kiedy zdarzy się świetna przecena, bo to nie outlet w Turcji (…) Na razie nie rozmawialiśmy jednak o konkretnych nazwiskach, a jedynie o pozycjach.

Michniewicz 23 grudnia, legia.net:

- Przede wszystkim będziemy szukać skrzydłowego, bo na tej pozycji jest najmniejsza konkurencja. Na ten moment mamy Wszołka, Skibickiego, Cholewiaka i Luquinhasa, który nie jest skrzydłowym.

- Zakładaliśmy taki wariant, że jeśli uda się zrobić transfery do wyjazdu, to będzie OK. Okienko trwa jednak dłużej i nie będzie brakowało okazji. Czasami warto przeczekać, bo na początku okienka inne są oczekiwania zawodników i klubów. Wolelibyśmy nawet zrobić transfer pod koniec stycznia, niż tego samego zawodnika wziąć w czerwcu za darmo, bo pół roku byłby już z drużyną, a to ma znaczenie w kontekście pucharów.

Mioduski 20 grudnia, Lidze Plus Extra:

- Wiemy, że nie możemy czekać do lata, tylko już teraz zacząć ją konstruować pod występy w europejskich pucharach.

Kucharski (czyli „intensywniej myśląca osoba odpowiedzialna za ten temat”) 12 stycznia, legia.com:

- Mocno pracujemy nad wzmocnieniami. Mam nadzieję, że wspólnie z naszym klubowym zespołem skautów, będziemy mogli za kilka, kilkanaście dni doprowadzić do umiejętnych wzmocnień i odpowiednio poprawić jakość w drużynie. Zakładamy przede wszystkim jakość piłkarza, który do nas dołączy, a na razie jesteśmy cierpliwi. Na tę chwilę, na tapecie mamy trzy nazwiska, ale zobaczymy jak dalej potoczy się sytuacja.

W piłce kilka tygodni jest niczym wieczność, a już przede wszystkim, gdy jesteśmy w okresie aktywnej działalności na rynku transferowym. Czesław Michniewicz mówił przed świętami, że czasami warto poczekać na koniec okienka, by złowić piłkarza po okazyjnej cenie. A co mówi dziś? Także w wywiadzie dla portalu legia.net czytamy: 

- Nasza sytuacja kadrowa jest trudna. Jeśli wszyscy zawodnicy są zdrowi, to kadra doświadczonych zawodników wygląda fajnie. Nigdy jednak tak nie jest, bo są kartki, kontuzje i inne okoliczności. Na pewno czeka nad trudna runda. Na szczęście okienko się jeszcze nie zamyka i liczę na to, że ktoś do nas dojdzie. Te mecze sparingowe pokazują, że gdy wypada 1 czy 2 zawodników na niektórych pozycjach i robi się duży problem. Są pozycje, na których przydałaby się nam większa konkurencja, bo teraz jest mała lub jej nie ma.

W międzyczasie odeszli: Paweł Stolarski, Domagoj Antolić, William Remy, Michał Karbownik, Maciej Rosołek i Vamara Sanogo, a kontuzji doznał Jose Kante. Kadra się skurczyła, stało się to, o czym mówił sam trener, ale tylko w połowie. Niektórzy wysiedli z autobusu, jednak problem w tym, że nikt w ich miejsce nie wsiadł. Mimo zapowiedzi Mioduskiego o tym, że nie mogą czekać do lata i mimo zapewnień Kucharskiego, że za kilka, kilkanaście dni będą wzmocnienia, nie dzieje się nic. We wtorek miną dwa tygodnie od kiedy dyrektor sportowy Legii wypowiedział te słowa i od kiedy mówił o trzech sondowanych nazwiskach. Legia zdążyła w tym czasie stracić Michała Karbownika, zagrać sparingi z Dynamem Kijów i Krasnodarem, wystawić w nich na prawej obronie Pawła Wszołka, na stoperze Ariela Mosóra i wrócić do Polski ze zgrupowania w Dubaju. 

Nic się przez ten czas nie zmieniło. Jedynie Filip Mladenović wrócił do zdrowia, ale kadra nadal nie została wzmocniona. Gdy 15 stycznia pisaliśmy TEKST o indolencji Legii na rynku transferowym, gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl, że to może tylko chwilowe problemy, a jak już ruszy, to pełną parą.  Tymczasem minął przeszło tydzień i jedyne o czym słychać, to o medialnych pogłoskach, że kolejny piłkarz jest dla Legii za drogi, przez co do Warszawy nie trafi. 

Problemem jest nie tylko brak nowych twarzy, ale też brak bilansu na konkretnych pozycjach. Przykład pierwszy z brzegu – na defensywnym pomocniku Czesław Michniewicz ma do dyspozycji Bartosza Slisza i Andre Martinsa, czyli dwóch bardzo dobrych zawodników, ale trudno będzie ich zmieścić w podstawowym składzie w taki sposób, by żaden z nich nie stracił swoich atutów. Tymczasem na prawej obronie w obliczu kontuzji Juranovicia musi grać Wszołek. Na „9” jedyną opcją poza Pekhartem jest ciągle szklany i niebędący w formie Lopes. Z kolei w środku obrony opcjami rezerwowymi dla Wieteski, Lewczuka i Jędrzejczyka są albo młody Ariel Mosór, albo piłkarze niebędący w ogóle stoperami, czyli Bartosz Slisz, Mateusz Hołownia, czy nawet Andre Martins – o takich rozwiązaniach mówił Michniewicz portalowi legia.net. To nie jest konsekwencja jednego okienka transferowego, tylko sposobu, w jaki budowany jest zespół. Nie od dzisiaj, co najmniej od dwóch lat.

Dlatego też nie dziwimy się frustracji trenera i co rusz wrzucanym kamyczkom do ogródka Radosława Kucharskiego i Dariusza Mioduskiego. On ma de facto związane ręce, a za tydzień, kiedy ruszy Ekstraklasa, nie kto inny jak właśnie Michniewicz będzie odpowiedzialny za wyniki sportowe Legii. Przynajmniej w oczach właściciela. Tak to działa – przez cały okres przygotowawczy nie doprosił się pomocy, okaże się, że dostanie ją pod koniec okienka, a potem w klubie będą zdziwieni, że coś nie działa, że potrzeba czasu. Dlaczego może nie działać? Pewnie w dużej mierze dlatego: 

- Cały czas mówimy o tym, że musimy coś łatać, a my potrzebujemy stabilności. Nie chciałbym za każdym razem zmieniać zawodnikom pozycji. Raz na jakiś czas to się może wydarzyć, ale chciałbym, by drużyna miała określony schemat w grze – powiedział trener we wspomnianym wywiadzie.

Do końca sezonu będzie tylko jedna przerwa na reprezentację. Ekstraklasa co tydzień, do tego Puchar Polski, a za dwa tygodnie mecz na szczycie z Rakowem Częstochowa. Czesław Michniewicz słusznie mówi, że Legię czeka trudna runda, ale dla niego samego będzie ona jeszcze trudniejsza. Do tej pory niczego z klubem nie osiągnął. Przegrał dwumecz z Karabachem, przegrał Superpuchar Polski, a jeśli nie zdobędzie do tego mistrzostwa Polski, to będzie to owszem, po części jego porażka, ale również osobista porażka Dariusza Mioduskiego, który wrzucił go na głęboką wodę tuż przed pucharami licząc na cud oraz który (na razie) nie wzmocnił zespołu, gdy ten tego pilnie potrzebował. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się