Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus

„Przewaga personalna Legii minęła”, czyli kolejny kamyczek do ogródka Mioduskiego i Kucharskiego

Autor: Maciej Golec
2021-02-06 15:50:56

Czesław Michniewicz ma do dyspozycji 16 piłkarzy, w tym trzech bramkarzy. Mówi, że nie wszystko od niego zależy, że ma nadzieję na jakieś wzmocnienie drużyny i że przewaga personalna Legii to już historia. Jeśli takie wypowiedzi przed jednym z kluczowych meczów w tym sezonie nie są kamyczkiem do ogródka prezesa i dyrektora sportowego, to nie wiemy, co nim jest.

22 sierpnia 2020 roku. Legia zaczyna sezon w Ekstraklasie meczem z Rakowem w Bełchatowie. Aleksandar Vuković wcale nie posyła do boju wszystkiego, co ma najlepsze. Nie może skorzystać z Pawła Wszołka, który przechodzi koronawirusa, z kolei na ławce rezerwowych siedzą Filip Mladenović, Andre Martins i Bartosz Kapustka. Mimo wszystko, Legia wygrywa 2:1 po golach Tomasa Pekharta, a na boisku w drugiej połowie pojawia się wyżej wymieniona trójka. Do tego jeszcze Jose Kante zmienia Gwilię, a Mateusz Wieteska w przerwie zastępuje kontuzjowanego Igora Lewczuka. Aleksandar Vuković przeprowadza pięć zmian, a na ławce ma jeszcze czterech piłkarzy, w tym jednego bramkarza.

Dzisiaj Legia przystępuje do rewanżu z Rakowem w zupełnie innych realiach. Zrobienie pięciu zmian? Wolne żarty, chyba że Czesław Michniewicz przewiduje sprawdzenie rezerwowych bramkarzy w polu. Radosław Cierzniak rzeczywiście mógłby nieźle się pokazać jako joker zmieniający w 60. minucie Luquinhasa, czemu nie? Już widzimy oczami wyobraźni tę akcję rezerwowych golkiperów, którzy po ladze Artura Boruca rozklepują obronę Rakowa i zdobywają trzy punkty w 94. minucie meczu.

W tym momencie się budzimy, do meczu pozostało niecałe 12 godzin, więc włączamy wczorajszą konferencję prasową Czesława Michniewicza (cytat z legia.net):

- Liczę na to, że ktoś do nas dołączy, bo sytuacja kadrowa nie jest najlepsza. Do meczu z Rakowem - na dziś, mamy jeszcze popołudniowe zajęcia - gotowych jest szesnastu zawodników. Spośród nich będziemy wybierać podstawową jedenastkę. To bardzo niewielki wybór, biorąc pod uwagę kontuzje i kartki. Na pewno przydaliby się zawodnicy do rywalizacji i do grania, żeby nasza drużyna lepiej funkcjonowała. Ale nie wszystko zależy ode mnie. Wiem, że cały czas coś się dzieje na zapleczu odnośnie transferów, lecz efektów jeszcze, na dzisiaj, nie ma.

Minęło nieco ponad 5 miesięcy, a Legia z solidnej paki pod względem personalnym stała się wrakiem drużyny. Niczym żołnierz na wojnie z jednym magazynkiem naboi. Michniewicz ma do dyspozycji 16 zawodników, w tym trzech bramkarzy. Czyli może zrobić maksymalnie dwie zmiany w meczu z bezpośrednim rywalem w walce o mistrzostwo i to strzelamy, że też nie najwyższej jakości. Strzelamy, bo warszawianie trenowali ostatnio w zamknięciu, a jedyne co wiemy na pewno, to to, że zabraknie dzisiaj Waleriana Gwilii, Kacpra Skibickiego, Szymona Włodarczyka, Cezarego Miszty i Marko Vesovicia. Ten ostatni może wróci do gry pod koniec lutego. Może. 

Szkoda nam Michniewicza, naprawdę. Bo z jednej strony został potraktowany poważnie – dostał bardzo wysoką pensję, skompletował swój sztab, zaufano mu, gdy na szli wisiały europejskie puchary, a z drugiej strony totalnie go olano w kwestii wzmocnień. Radosław Kucharski zapowiadał transfery w trakcie obozu w Dubaju, ale do tej pory niczego nie załatwił. Razem z Dariuszem Mioduskim odwiedził Legię na zgrupowaniu, ale chyba tylko w celach turystycznych, bo liga zaczęła się już tydzień temu, a mistrzowie Polski, mimo medialnego wręcz błagania trenera o pomoc, kadrowo nadal są biedni jak mysz kościelna.  

Mówiąc dobitniej – Michniewicz został wystawiony na pożarcie. Nie ma czym się bronić, bo nie dostarczono mu amunicji, a sam ma związane ręce, o czym zresztą powiedział na konferencji prasowej. „Nie wszystko zależy ode mnie” – mówił. Jest zdany na los – na kartki, kontuzje, koronawirusa oraz na siebie – czyli indywidualne wybory, w kwestii których i tak nie ma dużego pola manewru.

Na konferencji prasowej Michniewicz wyglądał na zdruzgotanego, ale trudno mu się dziwić. Przegrał mecz z beniaminkiem na zakończenie rundy jesiennej, przegrał mecz z beniaminkiem na rozpoczęcie rundy wiosennej, a teraz ma przed sobą jeden z kluczowych meczów w sezonie i niemożliwe się okazuje nawet przeprowadzenie gierki wewnętrznej na treningu 11 na 11, bo zwyczajnie nie ma kto grać. A doskonale pamiętamy dyskusje po odpadnięciu z eliminacji do Ligi Europy z Karabachem o tym, że kadrę Legii trzeba będzie zwęzić, bo zwyczajnie wielu zawodników nie będzie miało możliwości gry i ich potencjał zostanie zmarnowany.

No to zwęzili. 

Odeszli: Ivan Obradović, Vamara Sanogo, Michał Karbownik, Paweł Stolarski, Maciej Rosołek, Domagoj Antolić, William Remy.

Przyszli: Szef skautingu międzynarodowego, czeska firma analityczna mająca między innymi oceniać transfery, których nie ma, sprzątaczka Jadzia, recepcjonista Grzegorz, Harry Potter, siedmiu krasnoludków i Papa Smerf.

Generalnie – wszyscy, tylko nie piłkarze. Jedynym pozytywem (choć to raczej małe pocieszenie) jest to, że Czesław Michniewicz nie siedzi, jak mysz pod miotłą i co rusz wrzuca prezesowi i dyrektorowi sportowemu kamyczek do ogródka. A to mówiąc, że podczas zgrupowania w Dubaju musiał grać bramkarzami w polu i Wszołkiem na prawej obronie, a to że sytuacja kadrowa jest zła, ale nie od niego to zależy albo przyznając na konferencji prasowej coś takiego:

- Musimy zaakceptować jeden fakt – przewaga personalna Legii minęła. Jeśli wszyscy są zdrowi, to trzon zespołu jest bardzo mocny. Ale nie możemy wybierać teraz po dwóch-trzech zawodników na pozycję, jak bywało onegdaj. Dziś jest zupełnie inna sytuacja, do której musimy się dostosować. Okienko jest otwarte do końca miesiąca. Czy i kiedy będą nowi piłkarze? Zobaczymy – powiedział Michcniewicz.

 

 

Pamiętamy, jak przed sezonem 2019/2020 spisywaliśmy w redakcji nasze przedsezonowe przewidywania (TUTAJ). Każdy, dosłownie każdy z nas na pytanie o to, kto ma najsilniejszą kadrę w Ekstraklasie odpowiadał, że Legia. Pozyskano wówczas Wszołka, Lewczuka, Obradovicia, Gwilię, Novikovasa, Luquinhasa, wykupiono Cafu.

Czy dzisiaj choć jedna osoba odpowiedziałaby podobnie? Stawiamy dolary przeciwko orzechom, że nie. I to jest poważny problem Legii, bo jej siłą od zawsze była długa ławka. Nawet gdy, trapiły ją problemy, to w kluczowym momencie (czytaj: przed rundą finałową) potrafiła się ocucić, wrzucić wyższy bieg i dogonić czołówkę. Jeśli w tym okienku nie dojdzie do kilku solidnych wzmocnień (a poza Grosickim jest nie ma w obiegu żadnych nazwisk), to tego paliwa może w pewnym momencie zabraknąć. A rezerwy nie ma.

Kto w takim wypadku za to zapłaci? Właściciel? Prezes? Chcielibyśmy w to wierzyć.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się